Trybunał Konstytucyjny przyznał rację publicystom "Wprost" - poseł nie może być świętą krową
Jeśli sąd skaże posła czy senatora na więzienie, będzie on mógł stamtąd pełnić swoje obowiązki - tłumaczy wyrok Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll, rzecznik praw obywatelskich. Trybunał potwierdził prymat, jaki w systemie prawa przysługuje konstytucji, wedle której immunitet parlamentarny nie może działać wstecz. Oznacza to, że postępowania sądowe rozpoczęte przed wyborami powinny być kontynuowane nawet wtedy, gdy podsądny zdobył mandat. Orzeczenie trybunału nie jest jednak równoznaczne z likwidacją kasty 14,4 tys. żyjących w Polsce świętych krów, czyli chronionych immunitetami posłów, senatorów, sędziów i prokuratorów. Zapowiada tylko ograniczenie okresu obowiązywania immunitetu.
Zdaniem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, źródłem zamieszania jest niezgodna z konstytucją ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. - Ustawa, obejmując immunitetem czyny popełnione przed uzyskaniem mandatu parlamentarnego, sprawia, że dana osoba staje się bezpodstawnie uprzywilejowana w stosunku do innych. Immunitet ma chronić niezależność członków parlamentu, a nie być instrumentem zapewniającym im bezkarność - argumentuje prof. Zoll.
Ochrona przed nie istniejącym niebezpieczeństwem
Problem jest jednak poważniejszy niż ustalenie, kiedy i przed czym chroni posła immunitet. Chodzi o to, że odpowiedzialnie zachowujący się poseł nie potrzebuje żadnej ochrony. Nie potrzebuje, bo Rzeczpospolita Polska jest państwem demokratycznym, w którym nie ma policji politycznej zamykającej parlamentarzystów do więzień, uniemożliwiającej im sprawowanie mandatu, fabrykującej fałszywe oskarżenia. W historii III RP nie zdarzył się przecież ani jeden udokumentowany wypadek prześladowania posła z powodów politycznych. Immunitet ma więc chronić przed niebezpieczeństwem, którego po prostu nie ma. W III RP w 70 proc. wypadków immunitet chronił parlamentarzystów przed odpowiedzialnością za jazdę po pijanemu. 57 proc. obywateli uważa, że immunitet należy zlikwidować - wynika z badań Pentora, przeprowadzonych w październiku tego roku na zamówienie "Wprost". Prawie dwie trzecie badanych sądzi, że jest on jedynie ucieczką przed odpowiedzialnością karną za popełnione przestępstwa. Dzięki immunitetowi osoby, które powinny świecić przykładem i działać wedle zaostrzonych rygorów praworządności (takie są wymagania wobec polityków w demokracji - to zawód podwyższonej odpowiedzialności i ryzyka), gwarantują sobie bezkarność, a przynajmniej znacznie łagodniejsze traktowanie.
Posłowie Platformy Obywatelskiej przedstawili projekt nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Proponują oni możliwość wyrażenia zgody przez parlamentarzystę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej mimo immunitetu, na co ustawa, w odróżnieniu od konstytucji, dotychczas nie pozwalała.
Ochrona mediów zamiast immunitetu
Za zniesieniem bądź ograniczeniem immunitetu opowiadają się prezydent Kwaśniewski, premier Miller i wielu posłów Platformy Obywatelskiej. Większość parlamentarzystów chce jednak pozostawienia instytucji immunitetu. - Dopóki w Polsce nie będzie gwarancji, że służby specjalne, sądy i prokuratura działają w granicach prawa, dopóty immunitet jest gwarancją wykonywania mandatu parlamentarzysty - przekonuje Lech Kaczyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister sprawiedliwości. Lech Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że dziesiątki posłów nadużyło immunitetu, a przeciętna liczba postępowań karnych przeciw parlamentarzystom jest wyższa niż w społeczeństwie. Uważa jednak, że zniesienie immunitetu może być narzędziem szantażu politycznego.
Praktyka ostatnich lat nie potwierdza obaw Lecha Kaczyńskiego. Tym bardziej że wolności i niezależności posłów bronią wolne media. Wystarczy przekazać im informacje o jakichkolwiek naciskach. Wówczas to opinia publiczna będzie chronić posłów, a nie immunitet czyniący z nich kastę wybranych.
Jeśli sąd skaże posła czy senatora na więzienie, będzie on mógł stamtąd pełnić swoje obowiązki - tłumaczy wyrok Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll, rzecznik praw obywatelskich. Trybunał potwierdził prymat, jaki w systemie prawa przysługuje konstytucji, wedle której immunitet parlamentarny nie może działać wstecz. Oznacza to, że postępowania sądowe rozpoczęte przed wyborami powinny być kontynuowane nawet wtedy, gdy podsądny zdobył mandat. Orzeczenie trybunału nie jest jednak równoznaczne z likwidacją kasty 14,4 tys. żyjących w Polsce świętych krów, czyli chronionych immunitetami posłów, senatorów, sędziów i prokuratorów. Zapowiada tylko ograniczenie okresu obowiązywania immunitetu.
Zdaniem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, źródłem zamieszania jest niezgodna z konstytucją ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. - Ustawa, obejmując immunitetem czyny popełnione przed uzyskaniem mandatu parlamentarnego, sprawia, że dana osoba staje się bezpodstawnie uprzywilejowana w stosunku do innych. Immunitet ma chronić niezależność członków parlamentu, a nie być instrumentem zapewniającym im bezkarność - argumentuje prof. Zoll.
Ochrona przed nie istniejącym niebezpieczeństwem
Problem jest jednak poważniejszy niż ustalenie, kiedy i przed czym chroni posła immunitet. Chodzi o to, że odpowiedzialnie zachowujący się poseł nie potrzebuje żadnej ochrony. Nie potrzebuje, bo Rzeczpospolita Polska jest państwem demokratycznym, w którym nie ma policji politycznej zamykającej parlamentarzystów do więzień, uniemożliwiającej im sprawowanie mandatu, fabrykującej fałszywe oskarżenia. W historii III RP nie zdarzył się przecież ani jeden udokumentowany wypadek prześladowania posła z powodów politycznych. Immunitet ma więc chronić przed niebezpieczeństwem, którego po prostu nie ma. W III RP w 70 proc. wypadków immunitet chronił parlamentarzystów przed odpowiedzialnością za jazdę po pijanemu. 57 proc. obywateli uważa, że immunitet należy zlikwidować - wynika z badań Pentora, przeprowadzonych w październiku tego roku na zamówienie "Wprost". Prawie dwie trzecie badanych sądzi, że jest on jedynie ucieczką przed odpowiedzialnością karną za popełnione przestępstwa. Dzięki immunitetowi osoby, które powinny świecić przykładem i działać wedle zaostrzonych rygorów praworządności (takie są wymagania wobec polityków w demokracji - to zawód podwyższonej odpowiedzialności i ryzyka), gwarantują sobie bezkarność, a przynajmniej znacznie łagodniejsze traktowanie.
Posłowie Platformy Obywatelskiej przedstawili projekt nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Proponują oni możliwość wyrażenia zgody przez parlamentarzystę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej mimo immunitetu, na co ustawa, w odróżnieniu od konstytucji, dotychczas nie pozwalała.
Ochrona mediów zamiast immunitetu
Za zniesieniem bądź ograniczeniem immunitetu opowiadają się prezydent Kwaśniewski, premier Miller i wielu posłów Platformy Obywatelskiej. Większość parlamentarzystów chce jednak pozostawienia instytucji immunitetu. - Dopóki w Polsce nie będzie gwarancji, że służby specjalne, sądy i prokuratura działają w granicach prawa, dopóty immunitet jest gwarancją wykonywania mandatu parlamentarzysty - przekonuje Lech Kaczyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister sprawiedliwości. Lech Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że dziesiątki posłów nadużyło immunitetu, a przeciętna liczba postępowań karnych przeciw parlamentarzystom jest wyższa niż w społeczeństwie. Uważa jednak, że zniesienie immunitetu może być narzędziem szantażu politycznego.
Praktyka ostatnich lat nie potwierdza obaw Lecha Kaczyńskiego. Tym bardziej że wolności i niezależności posłów bronią wolne media. Wystarczy przekazać im informacje o jakichkolwiek naciskach. Wówczas to opinia publiczna będzie chronić posłów, a nie immunitet czyniący z nich kastę wybranych.
Więcej możesz przeczytać w 49/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.