Wrocław już wygrał - startując do walki o Expo 2010
Gdyby Wrocław zorganizował Expo 2010, byłby to sukces i symbol tej rangi co budowa Gdyni w dwudziestoleciu międzywojennym - napisał we "Wprost" Jan Nowak-Jeziorański. Przy budowie i organizacji wystawy znalazłoby pracę około 100 tys. osób. Co najmniej 10 mln przyjeżdżających na wystawę turystów zapłaciłoby za noclegi w hotelach, posiłki w restauracjach itp. To nie wszystko. Londynowi po Expo został słynny Crystal Palace, Paryżowi - wieża Eiffla, San Francisco - most Golden Gate, a Lizbonie - siedemnastokilometrowy most Vasco da Gamy na Tagu. Polsce pozostałoby to, czego nie może zdobyć od kilkudziesięciu lat - nowy, korzystny wizerunek.
Błąd na starcie
W nocy 29 listopada do Paryża dotarła kilkuosobowa polska delegacja pod przewodnictwem Janusza Kaczurby, pełnomocnika rządu, wiceministra gospodarki. Następnego dnia Polacy mieli przedstawić w siedzibie Biura Międzynarodowych Wystaw (BIE) kandydaturę Wrocławia do organizacji Expo 2010. Przyjechali bez koniecznych gwarancji rządu polskiego i z nakręconym w pośpiechu filmem reklamującym miasto. - Zakwaterowaliśmy się w dwugwiazdkowym hotelu. Delegacja rosyjska, której przewodniczy sam premier Michaił Kasjanow, zarezerwowała cały ekskluzywny Sheraton - relacjonował nam prezydent Wrocławia Stanisław Huskowski.
Pospolite ruszenie
Expo 2010 Wrocław na 200 popegeerowskich hektarach wymyślił były prezydent miasta Bogdan Zdrojewski, dziś poseł PO. Pod koniec 1999 r. zdołał nakłonić rząd, a następnie Sejm do poparcia starań o organizację wystawy. Później sprawa nieco przycichła, a organizatorzy obudzili się tydzień przed planowaną prezentacją w Paryżu, gdy okazało się, że rząd chce polską kandydaturę wycofać. - Dopiero w ostatniej chwili udało się przekonać ministra gospodarki do przyznania programowi rządowych gwarancji - wyjaśnia Jan Szymański, poseł SLD z Dolnośląskiego. Nie wiadomo tylko, czy tym razem będziemy mieli tyle szczęścia, ile w ubiegłym roku. Udział Polski w Expo 2000 w Hanowerze także dopinano na ostatni guzik tuż przed inauguracją targów i wiele wskazywało na to, że przedsięwzięcie może się skończyć klapą. Tymczasem w ciągu pięciu miesięcy naszą ekspozycję odwiedziło 3,2 mln osób.
W Polsce, czyli nigdzie
- Biedny kraj bez względu na koszty musi organizować wielkie imprezy, by zyskać rozgłos, przyciągnąć turystów oraz inwestorów - mówi Mirosław A. Boruc, prezes Instytutu Marki Polskiej. Najważniejsze są zyski długoterminowe.
- Dla świata nadal jesteśmy tylko jednym z małych postkomunistycznych krajów - twierdzi Boruc. Z badań Instytutu Spraw Publicznych wynika, że zaledwie 8 proc. Szwedów wie, że w Polsce istnieje system parlamentarny, a jedynie 14 proc. Hiszpanów słyszało o naszych reformach gospodarczych. Dla wielu Niemców Polska to ciągle kraj, do którego należy pojechać, ponieważ "ich samochód już tam jest". - Powinniśmy brać przykład z Hiszpanów. Tuż przed wstąpieniem i po wstąpieniu do UE przeprowadzili szeroką akcję promocyjną, której ważnymi elementami były mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1982 r. oraz letnie igrzyska olimpijskie w Barcelonie i Expo w Sewilli, zorganizowane w 1992 r. - zauważa Adam Pawłowicz, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych.
Zastaw się, a wystaw się
- Na dotychczasowe pomysły w rodzaju zimowej olimpiady w Zakopanem zachodni obserwatorzy reagowali co najwyżej wzruszeniem ramion. Expo jest jednak w naszym zasięgu - uważa Jan Krzysztof Bielecki, dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
- Całkowity koszt przygotowania projektu oceniam na ponad 3 mld euro. Do 2005 r. trzeba będzie wydawać, głównie na promocję, 10 mln zł rocznie - wylicza Zdrojewski. Zgodnie z biznesplanem organizacja Expo miałaby kosztować 6-7 mld euro. Połowę pochłonie budowa pawilonów wystawowych, za co zapłacą poszczególne kraje wystawcy. Stronie polskiej pozostałoby znaleźć resztę pieniędzy, choć są to głównie koszty budowy autostrad A-4 i A-12.
Cień nadziei
Decyzja, komu przyznać organizację trwającego 150 dni Expo 2010, zapadnie dopiero w czerwcu 2002 r. Starają się o to jeszcze Moskwa, Buenos Aires, Szanghaj, Mexico City oraz Yosu. - Mamy małe szanse na wygranie tego wyścigu, bowiem w gronie naszych konkurentów tylko koreańskie Yosu nie jest ogromną metropolią - mówi Huskowski. Na dodatek Rosjanie w Paryżu przyćmili swoją prezentacją rywali. Pozostaje więc jedynie cień nadziei oraz satysfakcja, że Wrocław już wygrał - startując do batalii o zorganizowanie Expo 2010.
Gdyby Wrocław zorganizował Expo 2010, byłby to sukces i symbol tej rangi co budowa Gdyni w dwudziestoleciu międzywojennym - napisał we "Wprost" Jan Nowak-Jeziorański. Przy budowie i organizacji wystawy znalazłoby pracę około 100 tys. osób. Co najmniej 10 mln przyjeżdżających na wystawę turystów zapłaciłoby za noclegi w hotelach, posiłki w restauracjach itp. To nie wszystko. Londynowi po Expo został słynny Crystal Palace, Paryżowi - wieża Eiffla, San Francisco - most Golden Gate, a Lizbonie - siedemnastokilometrowy most Vasco da Gamy na Tagu. Polsce pozostałoby to, czego nie może zdobyć od kilkudziesięciu lat - nowy, korzystny wizerunek.
Błąd na starcie
W nocy 29 listopada do Paryża dotarła kilkuosobowa polska delegacja pod przewodnictwem Janusza Kaczurby, pełnomocnika rządu, wiceministra gospodarki. Następnego dnia Polacy mieli przedstawić w siedzibie Biura Międzynarodowych Wystaw (BIE) kandydaturę Wrocławia do organizacji Expo 2010. Przyjechali bez koniecznych gwarancji rządu polskiego i z nakręconym w pośpiechu filmem reklamującym miasto. - Zakwaterowaliśmy się w dwugwiazdkowym hotelu. Delegacja rosyjska, której przewodniczy sam premier Michaił Kasjanow, zarezerwowała cały ekskluzywny Sheraton - relacjonował nam prezydent Wrocławia Stanisław Huskowski.
Pospolite ruszenie
Expo 2010 Wrocław na 200 popegeerowskich hektarach wymyślił były prezydent miasta Bogdan Zdrojewski, dziś poseł PO. Pod koniec 1999 r. zdołał nakłonić rząd, a następnie Sejm do poparcia starań o organizację wystawy. Później sprawa nieco przycichła, a organizatorzy obudzili się tydzień przed planowaną prezentacją w Paryżu, gdy okazało się, że rząd chce polską kandydaturę wycofać. - Dopiero w ostatniej chwili udało się przekonać ministra gospodarki do przyznania programowi rządowych gwarancji - wyjaśnia Jan Szymański, poseł SLD z Dolnośląskiego. Nie wiadomo tylko, czy tym razem będziemy mieli tyle szczęścia, ile w ubiegłym roku. Udział Polski w Expo 2000 w Hanowerze także dopinano na ostatni guzik tuż przed inauguracją targów i wiele wskazywało na to, że przedsięwzięcie może się skończyć klapą. Tymczasem w ciągu pięciu miesięcy naszą ekspozycję odwiedziło 3,2 mln osób.
W Polsce, czyli nigdzie
- Biedny kraj bez względu na koszty musi organizować wielkie imprezy, by zyskać rozgłos, przyciągnąć turystów oraz inwestorów - mówi Mirosław A. Boruc, prezes Instytutu Marki Polskiej. Najważniejsze są zyski długoterminowe.
- Dla świata nadal jesteśmy tylko jednym z małych postkomunistycznych krajów - twierdzi Boruc. Z badań Instytutu Spraw Publicznych wynika, że zaledwie 8 proc. Szwedów wie, że w Polsce istnieje system parlamentarny, a jedynie 14 proc. Hiszpanów słyszało o naszych reformach gospodarczych. Dla wielu Niemców Polska to ciągle kraj, do którego należy pojechać, ponieważ "ich samochód już tam jest". - Powinniśmy brać przykład z Hiszpanów. Tuż przed wstąpieniem i po wstąpieniu do UE przeprowadzili szeroką akcję promocyjną, której ważnymi elementami były mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1982 r. oraz letnie igrzyska olimpijskie w Barcelonie i Expo w Sewilli, zorganizowane w 1992 r. - zauważa Adam Pawłowicz, szef Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych.
Zastaw się, a wystaw się
- Na dotychczasowe pomysły w rodzaju zimowej olimpiady w Zakopanem zachodni obserwatorzy reagowali co najwyżej wzruszeniem ramion. Expo jest jednak w naszym zasięgu - uważa Jan Krzysztof Bielecki, dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
- Całkowity koszt przygotowania projektu oceniam na ponad 3 mld euro. Do 2005 r. trzeba będzie wydawać, głównie na promocję, 10 mln zł rocznie - wylicza Zdrojewski. Zgodnie z biznesplanem organizacja Expo miałaby kosztować 6-7 mld euro. Połowę pochłonie budowa pawilonów wystawowych, za co zapłacą poszczególne kraje wystawcy. Stronie polskiej pozostałoby znaleźć resztę pieniędzy, choć są to głównie koszty budowy autostrad A-4 i A-12.
Cień nadziei
Decyzja, komu przyznać organizację trwającego 150 dni Expo 2010, zapadnie dopiero w czerwcu 2002 r. Starają się o to jeszcze Moskwa, Buenos Aires, Szanghaj, Mexico City oraz Yosu. - Mamy małe szanse na wygranie tego wyścigu, bowiem w gronie naszych konkurentów tylko koreańskie Yosu nie jest ogromną metropolią - mówi Huskowski. Na dodatek Rosjanie w Paryżu przyćmili swoją prezentacją rywali. Pozostaje więc jedynie cień nadziei oraz satysfakcja, że Wrocław już wygrał - startując do batalii o zorganizowanie Expo 2010.
Więcej możesz przeczytać w 49/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.