Ceremonia otwarcia paryskich igrzysk była najliczniej oglądaną w historii. Na to liczyli organizatorzy, pierwszy raz w historii wyprowadzając ją poza stadion i wydając na nią ponad 120 milionów euro. Blisko czterogodzinne, spektakularne show zakończyło zapalenie oryginalnego znicza i przyprawiający o ciarki występ Céline Dion. Ale nie to sprawiło, że o ceremonii mówiło się właściwie do końca trwania igrzysk.
Artystyczna wizja reżysera ceremonii nie trafiła w gusta sporej części odbiorców. Niesmak i protesty wywołało zwłaszcza nawiązanie do „Ostatniej wieczerzy”, potraktowane jako prześmiewcze i obrazoburcze. W obronie urażonych katolików wstawiła się Al-Azhar, renomowana muzułmańska uczelnia z Egiptu. MKOl wyraził skruchę, że ceremonia przyczyniła się do wywołania tylu negatywnych emocji.
Sztuka wzbudza kontrowersję i być może kilka kontrowersyjnych scen przeszłoby bez echa, gdyby nie wpisały się w trwającą od lat ideologiczną wojnę, rozpościerającą się na każdą płaszczyznę życia i nieprzepuszczająca żadnej okazji, by poszerzyć swój front.
Podczas gdy sportowcy walczyli o olimpijskie medale, internauci – oraz próbujące uzyskać ich aprobatę i kliki media – tropili spiski i szukali dowodów na indoktrynacyjną funkcję igrzysk.
(Nie)pokój olimpijski
Igrzyska pokazały, że tradycja „pokoju olimpijskiego” jest dziś zapomniana i ignorowana. Władimir Putin, który w przeszłości chował się za igrzyskami, by napaść na Gruzję i Ukrainę, wprost zadeklarował, że żadnego rozejmu na czas igrzysk nie będzie. Olimpijskiego spokoju nie doświadczyli też mieszkańcy Strefy Gazy, na którą nie przestały spadać izraelskie rakiety.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.