Krystyna Romanowska: Jako urodzona na pograniczu polsko-litewskim jestem bardzo wdzięczna za pańską książkę. Wyjaśnia ona w przejrzysty sposób m.in. wszystkie punkty zapalne naszej wspólnej polsko-litewskiej historii, ale także współczesności. Czy myśli pan, że – w porównaniu do sytuacji sprzed 30-40 lat – dzisiaj my, Polacy, lepiej rozumiemy Litwinów i vice versa?
Dominik Wilczewski: Myślę, że – na szczęście – tak. Po ponad 30 latach, które minęły od odzyskania przez Litwę niepodległości i możliwości podróżowania Polaków po Litwie i Litwinów po Polsce, chyba tych rzeczy, które nas dzielą jest coraz mniej.
Pomaga też sytuacja międzynarodowa, a przede wszystkim – paradoksalnie – wojna na Ukrainie. Musimy pamiętać, że dla Litwinów ta wojna ma zupełnie inny wymiar niż dla nas i znaczy dla nich kompletnie coś innego…
Czują bardziej niż my oddech Rosji na plecach…
Litewskie społeczeństwo dużo poważniej, dotkliwiej odczuwa fakt, że Ukraińcy walczą nie tylko w obronie samych siebie, ale też w obronie Litwy i Polski, czy – generalnie szerzej – w obronie Europy. W Polsce czujemy już znużenie wojną, nasz entuzjazm do pomocy mocno przygasł. Na Litwie nieustannie czuć atmosferę wsparcia, także w sferze symbolicznej. W Wilnie widać na ulicach autobusy z napisami wspierającymi Ukrainę, a mainstreamowe media podkreślają często, że to, co się dzieje na Ukrainie to nie jest tylko wojna obronna tego narodu. W świadomości Litwinów nadal są żywe wspomnienia wydarzeń spod wieży telewizyjnej z 1991 roku.
Właściwie Litwini żyją wojną rosyjsko-ukraińską już od 2014 roku – inwazja na Krym automatycznie wywołała u nich wspomnienia z okresu okupacji radzieckiej. Ludzie, którzy pamiętają tamte czasy, są wciąż aktywni społecznie.
Można powiedzieć, że – jako narody – obserwujemy się nawzajem w kontekście wspierania Ukrainy i na razie wystawiamy sobie dobre cenzury. Litwini cenią i szanują polskie zaangażowanie w pomoc Ukraińcom.
Jeżeli chodzi o polskie zainteresowanie Litwą, to trudno oczekiwać, aby zwykły obywatel stał się dnia na dzień znawcą, koneserem litewskiej kultury czy obserwatorem tego, co się dzieje za naszą północno-wschodnią granicą.
Ale o czym warto wiedzieć w kontekście najważniejszych spraw nurtujących litewskie społeczeństwo?
Przede wszystkim powinniśmy zdawać sobie sprawę z ogromnej różnicy potencjałów naszych społeczeństw. Litewskie społeczeństwo to naród zaledwie trzymilionowy – przy nim Polska jest demograficznym kolosem. I to wpływa bardzo mocno na aspiracje Litwinów. Najważniejszym współczesnym problemem naszych „braci Litwinów” jest dzisiaj demografia. Po pierwsze – mieli ogromną – zdecydowanie większą niż Polska – emigrację zarobkową po transformacji i po wejściu do Unii Europejskiej. Szacuje się, że kraj opuściło wówczas 20 proc. mieszkańców – to ogromna liczba. Po drugie – Litwa niechlubnie przoduje w Europie jako kraj o największej liczbie samobójstw. Ogromnym wyzwaniem dla polityków jest niedopuszczenie do tego, żeby społeczeństwo się zmniejszało. Toczą się dyskusje nad przyznaniem możliwości podwójnego obywatelstwa osobom, które wyjechały z Litwy. Po to, aby nie było problemów, gdyby chciały wrócić do „starego kraju”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.