Puszczają nerwy na torze Służewiec. „Strefa VIP? My jemy frytki i chodzimy do toi-toia”

Puszczają nerwy na torze Służewiec. „Strefa VIP? My jemy frytki i chodzimy do toi-toia”

Stajnie przy Torze Wyścigów Konnych Służewiec
Stajnie przy Torze Wyścigów Konnych Służewiec Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Emiliano Zapata upadł i już nie wstał. Na oczach widzów, VIP-ów i dyplomatów. Nie był jednak pierwszy. – Boimy się trenować – mówi jeden z najbardziej utytułowanych służewieckich trenerów. Totalizator Sportowy, który zarządza torem na Służewcu, odpiera jednak zarzuty. Zapowiada kolejne inwestycje i podkreśla, że wciąż „dąży do osiągnięcia rentowności toru”.

Na tor treningowy prowadzi wyboista droga, pomiędzy stajniami, z których sypie się tynk. Bieżnię otacza dziurawa siatka, obok suszy się pranie, bo część modernistycznych bloków wokół jest zamieszkałych. Przy szlabanie stoi sklecona z kilku desek ławka, stąd obserwować można mknące galopem konie. Dalej widok rozpościera się na nowoczesne apartamentowce, które wyrosły po drugiej stronie, tuż za murem okalającym teren.

To część Służewca, najsłynniejszego w Polsce toru wyścigów konnych, której publika i VIP-y na gonitwach nie widzą.

– Kolejny kamień. Cała górka się uzbierała – zauważa Matusz Glinowiecki, właściciel kilku wyścigowych koni, gdy wchodzi na bieżnię treningową. – My się modlimy, żeby konie wróciły z treningu zdrowe, bo zdarzają się kamienie wielkości pięści. Jeśli koń nadepnie w galopie na taki kamień, to jest koniec. Podobne jeśli wpadnie w dziurę. Niedawno koń złamał tutaj nogę.

– Boimy się trenować. Nie myślę, jak konia dobrze przygotować, tylko co zrobić, żeby wrócić – zgadza się Krzysztof Ziemiański, jeden z najbardziej utytułowanych służewieckich trenerów. – Jesteśmy na równi pochyłej, ale nie pozwalają nam umrzeć. Egzystujemy, dostajemy kroplówkę, a mamy najpiękniejszy tor w Europie, który mógłby rozkwitać.

Nawet tam, gdzie sięga wzrok publiki i VIP-ów, według naszych rozmówców, nie dzieje się lepiej. Choć Totalizator Sportowy sprawę widzi zupełnie inaczej.

Ostatni upadek Emiliano Zapaty

W tym sezonie zaplanowano na Służewcu prawie 400 gonitw. Jedna z tych, które odbyły się w czerwcu, przelała czarę goryczy. W sobotę nogę złamał ogier Johnny Double. Kolejnego dnia nad ranem tor polano wodą, jeźdźcy znów stanęli na starcie. Na trybunach pojawili się dyplomacji z całego świata, którzy z okazji Dnia Dyplomacji mieli podziwiać „szereg ekscytujących gonitw”. Jednak już podczas drugiej gonitwy wałach Inter Approach wpadł w poślizg, zaś po minięciu celownika, czyli linii mety, upadł ogier Emiliano Zapata. Zwierzę leżało nieruchomo, po chwili odgrodzono je od publiczności. Mityng przerwano.

Po wypadku właściciele koni, trenerzy i dżokeje zażądali badania stanu toru w ich obecności. Okazało się, że wyniki są inne, niż te podane przez organizatora przed gonitwą.

Na Służewcu zawrzało.

Artykuł został opublikowany w 41/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.