Prof. Piotrowski: Wszystkim rządom po 1989 roku na tym zależało. I wreszcie się udało

Prof. Piotrowski: Wszystkim rządom po 1989 roku na tym zależało. I wreszcie się udało

Premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar
Premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar Źródło: PAP / Radek Pietruszka
– Mamy rzecz zupełnie niebywałą z punktu widzenia relacji między polityką, a sądownictwem –  mianowicie podział sędziów na tych, którzy są z rządem i na tych, którzy mają być ofiarą tych pierwszych. To jest niebywałe upolitycznienie władzy sądowniczej i tym samym destrukcja jej pozycji – mówi w rozmowie z „Wprost” prof. prawa Ryszard Piotrowski.

Eliza Olczyk, „Wprost”: Do czego nas doprowadzi zamęt w sądownictwie, nieuznawanie niektórych sądów i rozliczenia z sędziami, które zaprojektował minister sprawiedliwości Adam Bodnar?

Prof. Ryszard Piotrowski: Do konieczności znalezienia rozwiązania politycznego. W zależności od wyniku wyborów prezydenckich będziemy mieli do czynienia z realizacją zmian ustawowych, które zapowiedział ostatnio minister sprawiedliwości Adam Bodnar albo z odwracaniem tego wszystkiego co już zostało uczynione.

Tak czy inaczej, oznacza to, że będziemy mieli do czynienia z pogłębianiem się prymatu polityki nad prawem, destrukcję władzy sądowniczej i niezwykle negatywnymi, niekorzystnymi konsekwencjami tego wszystkiego dla prawa obywateli do sądu.

Jak pan ocenia propozycja Adama Bodnara w kwestii rozliczania sędziów nominowanych przez tzw. neo-KRS. Czy gdyby te rozwiązania weszły w życie, to znaczy wszystkich poza najmłodszymi sędziami cofa się na miejsca zajmowane przed awansami i przeprowadza postępowania dyscyplinarne, możemy jeszcze mówić o jakiejś niezawisłości sędziowskiej?

Wejście w życie tych propozycji, to jest odległa perspektywa, jak już wspomniałem, i uzależniona od wyników wyborów prezydenckich. Jednak sam projekt rozliczeń z sędziami jest niestety niesłychanie niekorzystny dla niezależności sędziów.

Są też inne niekorzystne zjawiska – widzieliśmy jak premier i zarazem szef największej partii rządzącej naradza się z częścią sędziów i ze swoimi prawnikami, jak rozliczać sędziów podejrzanych o sprzyjanie ugrupowaniu niegdyś rządzącemu, a obecnie pozostającemu w opozycji. Do tego jeszcze zapowiada, że rząd i środowiska prawnicze będą to wspólnie robili, każdego dnia, nie tylko poprzez ustawy, a przez codzienną praktykę.

Czyli mamy rzecz zupełnie niezwykłą z punktu widzenia relacji między polityką, a sądownictwem – mianowicie podział sędziów na tych, którzy są z rządem i na tych, którzy mają być ofiarą tych pierwszych. To jest niebywałe upolitycznienie władzy sądowniczej i tym samym destrukcja jej pozycji. Wszystkim kolejnym rządom po 1989 roku zależało na tym, żeby władzę sądowniczą ograniczyć, zniszczyć jej niezależność, bo politycy nie znoszą być w sytuacji, gdy ktoś może im powiedzieć „nie”. No i wreszcie politykom się to udało. Pierwszą ofiarą w swoim czasie stał się Trybunał Konstytucyjny.

Mówi pan o przejęciu Trybunału przez PiS?

Artykuł został opublikowany w 41/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.