Wyczytałem w prasie, że nawet osławiony Pentagon postanowił skorzystać ze środków niekonwencjonalnych i odwołać się do pomysłowości obywateli. Chodzi mianowicie o pomysły na wojnę z terroryzmem. Pomysły objętości jednej strony należy składać za pośrednictwem Internetu. Rodzi to naturalnie liczne pytania: A przez pocztę nie można? Z dopiskiem na kopercie "list bez proszku"? Osobiście interesuje mnie, jaka jest wysokość nagrody i czy propozycje mogą nadsyłać obywatele innych krajów. Myślę naturalnie o krajach sojuszniczych.
Bo pomysły na pewno się znajdą. Na przykład automatyczny tester kwalifikujący ludzi na podstawie ich awersji do symboli Ameryki. Urządzenia takie można by zainstalować w McDonald’s, automatach z coca-colą, dekoderach CNN i kinach wyświetlających amerykańskie hity. Byle nie na lotniskach w przejściach dla VIP-ów, bo nie wpuszczono by do USA znacznej części naszego parlamentu.
Są i inne możliwości: wyhodowanie komarów wyczuwających z oddali Araba pełnej krwi albo pelengatory fal mózgowych wykrywające myśli groźne dla zachodniej cywilizacji. Tyle w kwestii profilaktyki. A co jeszcze można wynaleźć, jeśli chodzi o pole walki? Wirusa talibożernego, inteligentny pocisk rozróżniający muzułmanina otwartego od fundamentalisty? Niezły byłby holowizjer, wyświetlający na niebie orientu filmy erotyczne i wideoklipy mające skruszyć islamską świadomość, lub pornookulary pozwalające dostrzec, co muzułmanka ma pod burką.
Najlepszy jednak byłby patent starego funkcjonariusza agencji TASS. Taka polityka informacyjna, żeby nikt nigdy się nie dowiedział, że istnieją jacyś terroryści. Bo przecież dobry rzecznik naszego chowu zatrudniony w biurze burmistrza Giulianiego na pytanie: "Co się stało z dwiema nowojorskimi wieżami?" - miałby gotową odpowiedź: "David Copperfield".
Nie wiem ostatecznie, kto wygra w Pentagonie, ale mam inny pomysł. A zróbmy per analogiam ogólnonarodowy konkurs "Co zrobić z byłym wicemarszałkiem?". Klasa polityczna najwyraźniej pomysłu nie ma. Ale dlaczego ma mieć. Utarło się jakoś u nas, że mając do wyboru teoretyka i praktyka, stawiamy na praktyka. Toteż mało kogo dziwi, że warchoł ma pilnować porządku, aferzysta strzec prawa, złodziej pilnować kasy, agent uczyć moralności, szpieg zbliżać do byłych szpiegowanych, a krętacz służyć prawdzie (historycznej). Może nauczeni na własnych błędach się poprawią? Cóż, jako konserwatysta nie wierzę w lwa jarosza, fruwającego pingwina, kukułkę domatorkę i aromatycznego skunksa. Czekam więc na rozpisanie konkursu "Co dalej z panem L.?" i sam miałbym kilka pomysłów. Oczywiście konkursu, a nie quizu z możliwościami wyboru jak w "Milionerach", w dodatku poprzez audiotele. Bo a nuż elektorat przy kolejnych pytaniach: "Ocena?", "Pożądane stanowisko?", "Najwłaściwsze miejsce pobytu?" - nie wybrałby w swej masie odpowiedzi: "Wykluczenie z gry", "Prywatny obywatel" i "Zakład karny", tylko: "Nobel", "Najwyższy autorytet" i "Pałac Namiestnikowski na Krakowskim Przedmieściu".
Więcej możesz przeczytać w 50/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.