Wyrzucanie Pauliny Matysiak, która dała się poznać opinii publicznej jako entuzjastka i znawczyni komunikacji zbiorowej, zatem w komisji infrastruktury była na właściwym miejscu, pokazuje, jak bardzo Nowa Lewica odeszła od dawnego SLD. I wcale nie chodzi o zmianę pokoleniową, która się dokonała i nawet nie o zmianę kierownictwa, ale o podejście do interesu publicznego.
Czego by nie mówić o działaczach Sojuszu Lewicy Demokratycznej, o ich PRL-owskim rodowodzie i uwikłaniu w grzechy minionego systemu, to większość z nich była państwowcami.
W Nowej Lewicy chyba nie bardzo wiedzą, co to sformułowanie znaczy. Inaczej nie postanowiliby pozbawić posłanki Matysiak wpływu na to, jak ma wyglądać kolej w Kutnie. I to z zemsty za wspólną inicjatywę z posłem opozycji, co zresztą dowodzi też silnej PiS-owskiej fobii.
Państwowcy w zaniku
Gdy w 2004 roku grupa około 40 deputowanych odeszła z Sojuszu i założyła własną partię, Socjaldemokrację Polską, to choć wszyscy zostali uznani przez SLD za zdrajców macierzystego ugrupowania, to jednak nikt ich z komisji parlamentarnych nie wyrzucał. A założenie nowej partii to jest coś zupełnie innego niż założenie stowarzyszenia dla realizacji określonych inicjatyw takich jak Centralny Port Komunikacyjny lub elektrownie jądrowe, które powinny być ponadpartyjne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.