Jeszcze zrobię w Polsce porządek - zapewnia Stan Tymiński
Ja jeszcze wrócę do Polski - zapowiada Stan Tymiński, rywal Lecha Wałęsy w drugiej turze wyborów prezydenckich w 1990 r.
- Ostatni raz byłem w kraju sześć lat temu i już nie mogę się doczekać, żeby znowu tu przyjechać. Żadnych zdecydowanych kroków jeszcze nie podjąłem. Jestem dojrzałym, spokojnym człowiekiem i nie mogę działać tak jak Andrzej Lepper - na wariata. Mogę jeszcze wszystkich zaskoczyć - zapewnia Tymiński. Uważa, że porównywanie go do Leppera jest krzywdzące, bo szef Samoobrony jest częścią establishmentu.
Stanisław (Stan) Tymiński pochodzi z podwarszawskiego Pruszkowa. Po skończeniu dwóch semestrów na Politechnice Warszawskiej wyemigrował do Szwecji, a potem do Kanady. W Toronto otworzył warsztat naprawy sprzętu elektronicznego. Później założył przedsiębiorstwa w Kanadzie i Peru. W Peru uruchomił także telewizję kablową.
Patriotyczny sen
Tymiński przekonuje, że Polska cały czas jest jego niespełnionym marzeniem. Na razie ten patriotyczny sen śni w Kanadzie (ma trzy obywatelstwa: kanadyjskie, peruwiańskie i polskie). Jest właścicielem firmy Transduction Ltd., działającej w branży elektronicznej. - Moja firma zajmuje się komputerami i innymi urządzeniami sterującymi maszynami, trochę produkujemy dla wojska - opowiada Tymiński. - Firma Tymińskiego mieści się w kilku pokojach niedaleko lotniska w Toronto. Zatrudnia około trzydziestu osób - opowiada Andrzej Krajewski, który w 1990 r. jako korespondent TVP w Stanach Zjednoczonych nadawał korespondencje dotyczące Tymińskiego. Krajewski zrobił także reportaż, po którym Tymiński podał telewizję do sądu (po kilku latach zawarto ugodę).
- Jestem zamożny. Swój majątek oceniam na pięć milionów dolarów - ujawnia Tymiński. - W sensie osobistym nie jestem jednak zamożny, bo wszystko przepisałem na fundusze inwestycyjne dla swoich dzieci. Dlatego nadal pracuję. Dopóty, dopóki starcza na moje przyjemności, jestem zadowolony. Dzieci dorastają, potrzebują swoich pieniędzy, no to im dałem - wyjaśnia. Nie wie, jak czuje się była żona, Peruwianka, ponieważ rozstał się z nią dwa lata temu z powodu "różnicy charakterów".
- Dzieci na własną prośbę zostały ze mną - dodaje Stan.
Latarnik
- Czasem jak jestem u siebie, w małej wiejskiej posiadłości pod Toronto, i zapalę cygaro, to łezka się w oku kręci. Wspominam te tłumy, które przychodziły na spotkania ze mną, te emocje - zwierza się. - Nie siebie mi jednak żal, tylko ludzi. Wiem przecież, jak cierpią w kraju, i to mnie boli. Naprawdę orientuję się, co się dzieje. Ale ponieważ nie mam konkretnego zaproszenia, nie mogę przyjeżdżać. Chciałbym, aby wezwali mnie ludzie, którzy kiedyś na mnie głosowali. Gdybym miał sygnał, że mnie potrzebują, zaraz bym przyleciał.
W 1990 r. w drugiej turze wyborów Tymińskiego poparło prawie 3,7 mln osób. W następnych latach ten elektorat przejęły różne partie - najwięcej SLD (prawie 20 proc.). Co dziesiąty zwolennik Tymińskiego głosował w ostatnich wyborach parlamentarnych na Samoobronę Andrzeja Leppera. Po wyborach Tymiński założył Partię X, jednak nie odniosła ona sukcesów.
Partia X
Jeszcze w 1993 r. Tymiński twierdził, że Partia X może liczyć na poparcie 75 proc. wyborców. Przewidywał, że będą na niego głosowały osoby "olewane przez złodziejską władzę". Podczas zjazdu ugrupowania w 1991 r. okazało się, że większość wśród około dwustu delegatów stanowili mężczyźni w wieku 50-60 lat. Co trzeci z nich był w czasach PRL urzędnikiem państwowym. Program Partii X skupiał się na oskarżeniach pod adresem aktualnie rządzących. "Oni, czyli Unia Demokratyczna, KLD, rząd, prezydent, już od czterech lat bezkarnie rozkradają Polskę. To złodzieje!" - mówił Tymiński na zjeździe.
Ugrupowanie nie zarejestrowało wówczas listy krajowej. Mimo to w 1992 r. miało w Sejmie trzech posłów. Jeden z nich, Waldemar Jędryka, wystąpił jednak z koła parlamentarnego partii i prezydium Sejmu zdecydowało, że pozostali dwaj jego członkowie - Kazimierz Chełstowski i Antoni Czajka - będą mieli status posłów nie zrzeszonych. Ugrupowanie Tymińskiego zdążyło jeszcze zmienić nazwę na Partia X Patriotów Polskich. I na tym jego kariera na naszej scenie politycznej praktycznie się skończyła. - Wkrótce będzie apelacja sądowa w Strasburgu. Ukatrupienie Partii X przez sądy w Polsce było bowiem niezgodne z prawem, fałszywe i podstępne. Ktoś za to musi odpowiedzieć - przekonuje Tymiński.
Czarna teczka
Co zawierała słynna czarna teczka, prezentowana w 1990 r. na konferencjach prasowych? Tymiński odpowiedział, że wszystkie posiadane wówczas dokumenty opublikował w 1993 r. w "Dzienniku Chicagowskim". Były to dwa krótkie raporty agenta o pseudonimie Bolek. Po wygranych przez Lecha Wałęsę wyborach w 1990 r. Tymiński napisał do niego list. Stwierdził, że ujawni zawartość czarnej teczki, a konferencję prasową w tej sprawie zorganizuje na kontynencie amerykańskim. Jeśli jednak prezydent wcześniej złoży dymisję, odstąpi od tych planów. Lech Wałęsa powiedział nam, że list Tymińskiego był stekiem bzdur, dlatego wyrzucił go do kosza.
Szansa dla Polski
Tymiński uważa, że całe lata 90. były dla Polski stracone. - Po 1989 r. krajem rządziły cztery nierządnice - twierdzi, mając na myśli cztery kolejne rządy. - W Polsce źle się dzieje, bo u władzy od jedenastu lat kręci się ta sama grupa. Co prawda ostatnio wykreowano Leppera, żeby nam odebrać elektorat, ale to jest ta sama zgrana płyta. To jest ten sam stary sos, w którym nie ma nowych pomysłów, jest za to obłąkanie i paranoja - tłumaczy. Myśli o powrocie do Polski właśnie dlatego, żeby coś dla uciemiężonych obywateli zrobić.
- Przy Lepperze to ja się wam wydaję bardziej łagodny i bardziej cywilizowany, co? - pyta rozbawiony. I zaraz zapewnia, że ma jeszcze wiele nowych pomysłów.
- Ostatni raz byłem w kraju sześć lat temu i już nie mogę się doczekać, żeby znowu tu przyjechać. Żadnych zdecydowanych kroków jeszcze nie podjąłem. Jestem dojrzałym, spokojnym człowiekiem i nie mogę działać tak jak Andrzej Lepper - na wariata. Mogę jeszcze wszystkich zaskoczyć - zapewnia Tymiński. Uważa, że porównywanie go do Leppera jest krzywdzące, bo szef Samoobrony jest częścią establishmentu.
Stanisław (Stan) Tymiński pochodzi z podwarszawskiego Pruszkowa. Po skończeniu dwóch semestrów na Politechnice Warszawskiej wyemigrował do Szwecji, a potem do Kanady. W Toronto otworzył warsztat naprawy sprzętu elektronicznego. Później założył przedsiębiorstwa w Kanadzie i Peru. W Peru uruchomił także telewizję kablową.
Patriotyczny sen
Tymiński przekonuje, że Polska cały czas jest jego niespełnionym marzeniem. Na razie ten patriotyczny sen śni w Kanadzie (ma trzy obywatelstwa: kanadyjskie, peruwiańskie i polskie). Jest właścicielem firmy Transduction Ltd., działającej w branży elektronicznej. - Moja firma zajmuje się komputerami i innymi urządzeniami sterującymi maszynami, trochę produkujemy dla wojska - opowiada Tymiński. - Firma Tymińskiego mieści się w kilku pokojach niedaleko lotniska w Toronto. Zatrudnia około trzydziestu osób - opowiada Andrzej Krajewski, który w 1990 r. jako korespondent TVP w Stanach Zjednoczonych nadawał korespondencje dotyczące Tymińskiego. Krajewski zrobił także reportaż, po którym Tymiński podał telewizję do sądu (po kilku latach zawarto ugodę).
- Jestem zamożny. Swój majątek oceniam na pięć milionów dolarów - ujawnia Tymiński. - W sensie osobistym nie jestem jednak zamożny, bo wszystko przepisałem na fundusze inwestycyjne dla swoich dzieci. Dlatego nadal pracuję. Dopóty, dopóki starcza na moje przyjemności, jestem zadowolony. Dzieci dorastają, potrzebują swoich pieniędzy, no to im dałem - wyjaśnia. Nie wie, jak czuje się była żona, Peruwianka, ponieważ rozstał się z nią dwa lata temu z powodu "różnicy charakterów".
- Dzieci na własną prośbę zostały ze mną - dodaje Stan.
Latarnik
- Czasem jak jestem u siebie, w małej wiejskiej posiadłości pod Toronto, i zapalę cygaro, to łezka się w oku kręci. Wspominam te tłumy, które przychodziły na spotkania ze mną, te emocje - zwierza się. - Nie siebie mi jednak żal, tylko ludzi. Wiem przecież, jak cierpią w kraju, i to mnie boli. Naprawdę orientuję się, co się dzieje. Ale ponieważ nie mam konkretnego zaproszenia, nie mogę przyjeżdżać. Chciałbym, aby wezwali mnie ludzie, którzy kiedyś na mnie głosowali. Gdybym miał sygnał, że mnie potrzebują, zaraz bym przyleciał.
W 1990 r. w drugiej turze wyborów Tymińskiego poparło prawie 3,7 mln osób. W następnych latach ten elektorat przejęły różne partie - najwięcej SLD (prawie 20 proc.). Co dziesiąty zwolennik Tymińskiego głosował w ostatnich wyborach parlamentarnych na Samoobronę Andrzeja Leppera. Po wyborach Tymiński założył Partię X, jednak nie odniosła ona sukcesów.
Partia X
Jeszcze w 1993 r. Tymiński twierdził, że Partia X może liczyć na poparcie 75 proc. wyborców. Przewidywał, że będą na niego głosowały osoby "olewane przez złodziejską władzę". Podczas zjazdu ugrupowania w 1991 r. okazało się, że większość wśród około dwustu delegatów stanowili mężczyźni w wieku 50-60 lat. Co trzeci z nich był w czasach PRL urzędnikiem państwowym. Program Partii X skupiał się na oskarżeniach pod adresem aktualnie rządzących. "Oni, czyli Unia Demokratyczna, KLD, rząd, prezydent, już od czterech lat bezkarnie rozkradają Polskę. To złodzieje!" - mówił Tymiński na zjeździe.
Ugrupowanie nie zarejestrowało wówczas listy krajowej. Mimo to w 1992 r. miało w Sejmie trzech posłów. Jeden z nich, Waldemar Jędryka, wystąpił jednak z koła parlamentarnego partii i prezydium Sejmu zdecydowało, że pozostali dwaj jego członkowie - Kazimierz Chełstowski i Antoni Czajka - będą mieli status posłów nie zrzeszonych. Ugrupowanie Tymińskiego zdążyło jeszcze zmienić nazwę na Partia X Patriotów Polskich. I na tym jego kariera na naszej scenie politycznej praktycznie się skończyła. - Wkrótce będzie apelacja sądowa w Strasburgu. Ukatrupienie Partii X przez sądy w Polsce było bowiem niezgodne z prawem, fałszywe i podstępne. Ktoś za to musi odpowiedzieć - przekonuje Tymiński.
Czarna teczka
Co zawierała słynna czarna teczka, prezentowana w 1990 r. na konferencjach prasowych? Tymiński odpowiedział, że wszystkie posiadane wówczas dokumenty opublikował w 1993 r. w "Dzienniku Chicagowskim". Były to dwa krótkie raporty agenta o pseudonimie Bolek. Po wygranych przez Lecha Wałęsę wyborach w 1990 r. Tymiński napisał do niego list. Stwierdził, że ujawni zawartość czarnej teczki, a konferencję prasową w tej sprawie zorganizuje na kontynencie amerykańskim. Jeśli jednak prezydent wcześniej złoży dymisję, odstąpi od tych planów. Lech Wałęsa powiedział nam, że list Tymińskiego był stekiem bzdur, dlatego wyrzucił go do kosza.
Szansa dla Polski
Tymiński uważa, że całe lata 90. były dla Polski stracone. - Po 1989 r. krajem rządziły cztery nierządnice - twierdzi, mając na myśli cztery kolejne rządy. - W Polsce źle się dzieje, bo u władzy od jedenastu lat kręci się ta sama grupa. Co prawda ostatnio wykreowano Leppera, żeby nam odebrać elektorat, ale to jest ta sama zgrana płyta. To jest ten sam stary sos, w którym nie ma nowych pomysłów, jest za to obłąkanie i paranoja - tłumaczy. Myśli o powrocie do Polski właśnie dlatego, żeby coś dla uciemiężonych obywateli zrobić.
- Przy Lepperze to ja się wam wydaję bardziej łagodny i bardziej cywilizowany, co? - pyta rozbawiony. I zaraz zapewnia, że ma jeszcze wiele nowych pomysłów.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.