Kontrabanda bez granic

Kontrabanda bez granic

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy do szczecińskiego portu zawijają rosyjskie zbiornikowce "Flora" i "Szelf", przewożące odpady z fabryk papieru, już po godzinie wielu robotników pracujących na nabrzeżu zdradza objawy upojenia alkoholowego. Wszyscy w porcie wiedzą, że rosyjskie statki oprócz odpadów przywożą tani spirytus. - W tym roku oba zbiornikowce wpadły na przemycie alkoholu już osiem razy. Kapitanowie zostali ukarani mandatami, jednak proceder trwa nadal - ujawnia Janusz Wilczyński, rzecznik prasowy Urzędu Celnego w Szczecinie. Zespół portowy Szczecin - Świnoujście to przemytniczy raj. Płynie tędy kontrabanda w hurtowych ilościach. Przemycane są narkotyki i broń. Tutaj przypływają nielegalni imigranci.
Na promach pasażersko-towarowych wypływających ze Świnoujścia do szwedzkich portów od lat wożona jest amfetamina i kokaina. Do Skandynawii przerzucane są ekskluzywne samochody z przebitymi numerami. Z towarów przemycanych przez polskie porty żyje kilkanaście tysięcy osób. Wedle ostrożnych szacunków, skarb państwa traci na tym około miliarda złotych rocznie. To oznacza, że rocznie przez nasze porty przechodzi kontrabanda warta co najmniej 5 mld zł.

Tysiąc okazji
Port Szczecin - Świnoujście to 1760 hektarów powierzchni, 65 km toru wodnego i ponad 80 nabrzeży: przeładunkowych, postojowych i stoczniowych. Port to także liczne baseny, kanały, zaułki, kilkadziesiąt wysp i wysepek, na których łatwo się ukryć. - Właśnie geografia tego portu oraz bliskość Niemiec i Skandynawii sprzyjają przemytnikom. Statek płynący ze Świnoujścia do Szczecina ma przed sobą cztery, pięć godzin rejsu. W tym czasie nadarza się wiele okazji do działań niezgodnych z prawem - twierdzi porucznik Piotr Nowak, komendant granicznej placówki kontrolnej w szczecińskim porcie.
Alkohol przemycany jest głównie statkami białej floty, na których znajdują się sklepy wolnocłowe. Masowym przemytem taniego alkoholu i papierosów zajęły się zorganizowane grupy z okolic Świnoujścia, Trzebieży, Krajnika, Gryfina i Szczecina. - Podczas rejsu po Zalewie Szczecińskim alkohol wyrzucany jest za burtę. Butelki lądują w wodzie, w workach przymocowanych linami do kadłuba. Przemytnicy podpływają pontonami lub motorówkami, a towar wyławiany jest przez płetwonurków - opowiada major Henryk Sawicki z Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej w Trzebieży.

Połowy specjalne
- Cały tor wodny od Świnoujścia do Szczecina monitorowany jest przez system radarowy, zatem każdy statek wpływający do portu lub wypływający w morze jest rejestrowany - podkreśla Andrzej Mątwiłł, prezes zarządu Morskiego Portu Szczecin - Świnoujście SA. Przemytnicy wiedzą jednak, że radary nie wykrywają jednostek z drewna i właśnie takie posyłają po większe partie towaru (zrzucane na wodach morskich poza granicami administracyjnymi portu). "Połowy" prowadzą na odcinku między nabrzeżami w Policach i Stepnicy. - Straż graniczna nie ma szans, by dotrzeć z interwencją, nawet gdy otrzyma sygnał o przemytniczym przeładunku. Odległości między nabrzeżami wynoszą od kilku do kilkunastu kilometrów. Zanim pokonamy tę drogę, przestępcy zdążą uciec - tłumaczy porucznik Piotr Nowak.
- Przemytem zajmują się nie tylko pasażerowie i zorganizowane gangi, ale także załogi statków białej floty. Po ostatnim rejsie, zazwyczaj pod osłoną nocy, jednostki podpływają do innego niż zwykle nabrzeża. Tam już czekają samochody, do których ładowane są kartony znoszone z pokładu - opowiada major Sawicki.
Pod koniec listopada służby celne przyłapały na próbie przemytu załogę statku szkoleniowego szczecińskiej Wyższej Szkoły Morskiej m/s "Nawigator XXI". W kajutach, szafkach i w pokładowym szpitaliku znaleziono 240 litrów alkoholu. Na pokładzie znajdowało się wówczas 29 studentów, ale to nie do nich należał towar. Zarzut przemytu prokuratura postawiła kapitanowi, oficerom pokładowym i mechanikom, lekarzowi, bosmanowi, stewardowi oraz kucharzowi. Wcześ-niej zorganizowanym przemytem zajmowali się oficerowie i podoficerowie okrętów Marynarki Wojennej RP stacjonujących w Świnoujściu. Do przeładunku nielegalnego towaru angażowano marynarzy odbywających zasadniczą służbę wojskową.

Kokaina po bretońsku
Duże i szybkie zyski z kontrabandy kuszą załogi promów oraz statków handlowych i pasażerskich (rocznie przez port Szczecin - Świnoujście przewija się 20-30 tys. takich jednostek). - Kilka dni temu na promie Polonia kursującym do Szwecji znaleźliśmy kosmetyki i elektryczne szczoteczki do zębów za 18 tys. zł. Nikt się do nich nie przyznał. Dużo przemyca się na jednostkach z krajów byłego ZSRR, pod tanimi banderami (m.in. Panamy, Cypru, Malty i Liberii) oraz na polskich statkach handlowych - wylicza kapitan Jacek Ogrodowicz z Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej. Na m/s "Wejherowo" znaleziono tysiące kartonów papierosów, na m/s "Władysław Łokietek" - dwie tony haszyszu z Afryki Północnej. Rekordową ilość narkotyków odkryto na rybackim kutrze zacumowanym w Świnoujściu: polsko-estońska załoga ukryła pod pokładem ponad 9 ton haszyszu.
- Celnicy z tzw. czarnej brygady muszą dokładnie znać budowę statków, aby podczas kontroli nie odkręcić rury, z której wydostanie się gorąca para lub paliwo. Muszą wiedzieć, czy wejście do ładowni albo podniesienie pokrywy nie spowoduje poważnego zagrożenia. Niektóre elementy pozorują tylko jakieś funkcje, w rzeczywistości służą do maskowania kontrabandy - ujawnia Janusz Wilczyński.
Najtrudniej jest przechwycić największe, liczone w dziesiątkach ton, transporty kontrabandy przewożone na kontenerowcach (przez szczeciński port rocznie przewija się około 20 tys. takich jednostek - kursują do Hamburga i Bremerhaven). Bez pewnego syg-nału operacyjnego o ukrytym ładunku, zaplombowanych kontenerów nikt w porcie nie otwiera, nie weryfikuje ich zawartości. - Ten rodzaj przemytu jest zwykle dobrze "ustawiony": planowaniem wejścia i wyjścia jednostki z portu zajmuje się skorumpowany pracownik kapitanatu, a odprawę celną i graniczną prowadzą przekupieni funkcjonariusze. Przemytnikom sprzyja także to, że na przykład kokaina i haszysz przewożone są jako ryby w puszkach, fasolka po bretońsku, orzeszki ziemne, konserwy mięsne lub mrożonki. - Bardzo trudno jest wykryć takie transporty, bo narkotyki pakowane są na taśmach produkcyjnych i ich opakowania niczym nie różnią się od puszek z mielonką - opowiada oficer CBŚ.

Sok z marihuaną
Parawanem dla przemytu nierzadko jest legalnie działająca firma transportowa bądź spedycyjna. Z takiego parawanu skorzystał Artur R. ze Szczecina, prezes znanej na rynku spedycyjnym spółki ATS, mającej swoje hurtownie, przygraniczne kantory oraz agencję celną. Artur R. dał się poznać jako hojny mecenas sztuki, wspierający m.in. Książnicę Pomorską oraz Fundację Teatru Polskiego. Na przemycie wpadł 26 ma-ja 2000 r. przy nabrzeżu kontenerowym w Hamburgu. Wówczas na statku z ładunkiem soków cytrusowych z Jamajki niemieckie służby celne przechwyciły 2,5 tony marihuany. Owinięte folią i zapakowane w puszki sprasowane narkotyki były warte około 37 mln marek. Gdy szczeciński przedsiębiorca zgłosił się z dokumentacją celną po odbiór ładunku (zamierzał go przesłać drogą lądową do Moskwy), został zatrzymany.
- Ktoś musiał go "wystawić", bo niemiecka policja celna weszła na pewniaka - mówi przedsiębiorca z branży spedycyjnej znający kulisy sprawy. Takie "wystawienie" zdarza się raz na kilkadziesiąt transportów. Czasem przestępcy odciągają w ten sposób uwagę służb celnych od znacznie większych ładunków, w tym czasie trafiających do tego samego portu.

Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.