Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Jak wygląda testowanie na obecność HIV w Polsce? Pytam o podejście „systemowe”.
Izabela Pazdan: Ten system trochę jest, a trochę go nie ma. Z jednej strony, test na HIV nie jest refundowany w ramach koszyka gwarantowanych usług u lekarza pierwszego kontaktu, natomiast został stworzony dodatkowy „system” tzw. Punktów Konsultacyjno-Diagnostycznych, których jest w Polsce około 30. To w nich można anonimowo i bezpłatnie wykonać test w kierunku HIV.
Te testy najczęściej są wykonywane bez zapisów, nie identyfikuje się osoby zgłaszającej się na badanie. Można przyjść „z marszu”.
Ale rozumiem, że w każdym punkcie pobrań taki test też sobie mogę zrobić?
Tak. Tyle, że wtedy nie jest to test anonimowy. Wykonuje się to badanie jak każde inne, identyfikując się imieniem, nazwiskiem, numerem PESEL. W specjalnych Punktach Konsultacyjno-Diagnostycznych, takich jak ten przy Chmielnej 4 w Warszawie, dostajesz numer i hasło, to jest „identyfikator”. Nic więcej.
Jak to się stało, że w ogóle zajęłaś się tym tematem?
Mniej więcej w 2000 roku, czyli już dość dawno temu, poznałam ludzi, którzy zajmowali się HIV. Trzeba pamiętać, że wtedy, prawie ćwierć wieku temu, to był „nośny” temat, sporo się o HIV/AIDS mówiło, ale z drugiej strony, niewiele osób się na tym tak naprawdę znało.
Grupa, którą poznałam, to byli psychologowie, którzy założyli Społeczny Komitet ds. AIDS. Zaczęło się od tego, że promowaliśmy profilaktykę w grupach tak zwanych „kluczowych”, czyli wśród kobiet świadczących usługi seksualne, wśród mężczyzn świadczących usługi seksualne, wśród mężczyzn mających seks z mężczyznami MSM. Chodziliśmy na Dworzec Centralny, na Poznańską, do agencji towarzyskich i do klubów.
Nakłanialiście ludzi do badań?
Pracowaliśmy w parach. Ja z partnerem chodziłam do agencji towarzyskich w Śródmieściu i rozmawialiśmy z dziewczynami, które świadczyły usługi seksualne. Przynosiliśmy im prezerwatywy, żele nawilżające, ulotki, inne materiały, które udawało nam się pozyskać od sponsorów i uczyliśmy je, jak „to” robić, żeby było bezpiecznie.
To nie było tak, że myśmy nakłaniali je do zmiany zawodu. Nasza rola na tym nie polegała. Naszą rolą była edukacja na temat HIV, na temat wykonywania badań, mówienie o tym, z jaką częstotliwością to robić.
Było gdzie się anonimowo badać?
W Warszawie istniał wówczas pierwszy taki Punkt. Potem, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem, powstawały kolejne. Także w całej Polsce.
Zasada była jedna, zresztą ona obowiązuje do dzisiaj: Stygmatyzacja jest tak duża, że trzeba było ludziom zagwarantować pełną anonimizację. Żeby powodowani wstydem nie unikali badania, nie obawiali się tego, że w jakikolwiek sposób zostaną ocenieni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.