Krystyna Romanowska: Dlaczego pan broni Jacka Kaczmarskiego? Przecież sprawa jest oczywista. Wszyscy wiedzą, „jaki był Kaczmarski”.
Przemysław Szubartowicz: Dziwi mnie to nagłe zachłyśnięcie się rzekomą niegodziwością Jacka Kaczmarskiego. Rozumiem, że jest to w jakimś sensie podyktowane akcją promocyjną książki jego córki.
Tyle tylko, że on nigdy nie strugał świętego, także wtedy, gdy był w Polsce noszony na rękach.
Polecam jego wydaną trzydzieści lat temu książkę pt. „Autoportret z kanalią”, gdzie rzucił światło na siebie i przy okazji na środowisko „Solidarności”. Nie jest to zresztą jakaś szczególnie udana literatura, bo to był wybitny poeta, który zdarza się narodowi raz na sto lat, ale proza niekoniecznie była jego najmocniejszą stroną. Niewątpliwie jest to jednak bardzo ciekawe i barwne świadectwo człowieka, który ma świadomość własnej grzeszności i niedoskonałości.
Czyli przynajmniej od 1994 roku wiemy jako opinia publiczna, że Kaczmarski był wielkim poetą, charyzmatycznym artystą, ale zarazem człowiekiem grzesznym, któremu daleko do wizerunku kryształu. Każdy, kto zna jego zaśpiewane i napisane wiersze, także musi doskonale wiedzieć, że doświadczał swego losu w wymiarze tragicznym, choć potrafił być bardzo zabawny.
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.