100 x "Bezludna wyspa"
- Scenografia wyspy jest do tego stopnia realistyczna, że gdy w pierwszym programie odwiedził mnie Andrzej Drawicz ze swoim psem, ten uznał piasek i palmę za naturalne elementy środowiska, podniósł nogę i zrobił to, co zrobił - wspomina Nina Terentiew, gospodyni programu "Bezludna wyspa".
Emocje i spontaniczność, cudze uczucia, przeżycia i marzenia zawsze były najcenniejszym towarem w przemyśle telewizyjnym. "Bezludna wyspa" okazała się pierwszym polskim telewizyjnym programem rozrywkowym, który tak dobrze odpowiada na to zapotrzebowanie pub-liczności. - Podczas zadania polegającego na wydojeniu rogatej kozy Anna Romantowska, znana przede wszystkim z recytowania poezji, odsunęła wystraszone Barbarę Labudę i Marylę Rodowicz, kobiety o zdecydowanie mocniejszej od Ani budowie ciała, wydoiła kozę i powiedziała: "Proszę, tak to się robi, dziewczęta!" - opowiada Nina Terentiew.
Potęga naturalności
W 1992 r. "Bezludna wyspa" nie miała jeszcze konkurencji. Później na antenie pojawiały się i ginęły kolejne talk show. Wśród tych, które przetrwały, "Bezludna wyspa" zajmuje dziś drugie miejsce pod względem oglądalności! - Gości staram się dobierać tak, by zainteresować każdą grupę odbiorców. Pełną satysfakcję odczuwam wtedy, gdy słyszę, że przy "Bezludnej wyspie" odpoczywa profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i sprzedawczyni warzyw - mówi gospodyni programu.
Zdaniem Jacka Santorskiego, "Bezludna wyspa" jest prototypem produkcji typu reality show i talk show, ale dopóki będzie prowadzona przez Ninę Terentiew, dopóty nie musi się obawiać konkurencji. - Nina Terentiew stwarza domową atmosferę, w której goście czują się swobodnie. Uczestniczyłem w kilku tego typu programach i przed każdym nagraniem czegoś się obawiałem. Natomiast "Bezludna wyspa" kojarzy mi się z ciepłem i bezpieczeństwem, a jej gospodyni w rozmowach kieruje się życzliwą ciekawością, dlatego przypuszczam, że nie odczułbym żadnego stresu przed programem, a może nawet coś bym zaśpiewał - zgłasza swoją gotowość do wzięcia w programie Santorski.
Pozytywny przekaz
Źródłem popularności "Bezludnej wyspy" jest "emocjonalnie nasycony, pozytywny przekaz" - wynika z badań Pentora. Zdaniem respondentów, największy wpływ na powodzenie programu ma osobowość prowadzącej. Przez telewidzów ceniona jest przede wszystkim za profesjonalizm, spontaniczność, naturalność, luźny sposób ubierania się, poczucie humoru i odpowiedni dobór gości. 61 proc. respondentów stwierdziło, że największą zaletą "Bezludnej wyspy" są jej bohaterowie, zaś 26 proc. wskazywało na dużą dawkę humoru w prowadzonych rozmowach.
- Podobnie jak w poprzednich moich programach - "XYZ" czy "Godzina z..." - motorem "Bezludnej wyspy" jest chęć rozmowy z osobami, które lubię, cenię, które według mnie zainteresują publiczność. Ponieważ sama uwielbiam wyspy, morze i piach, wyobraziłam sobie, że moim gościom też przyjemniej będzie rozmawiać w takiej bajkowej, trochę kiczowatej scenerii niż w chłodnym, pozbawionym naturalności wnętrzu. Oceniam program za udany, jeżeli zarówno mnie, jak i zaproszonym przeze mnie ludziom uda się zapomnieć o tym, że jesteśmy w studiu - mówi Nina Terentiew.
Marzenia pod palmą
Pierwszymi rozbitkami na "Bezludnej wyspie" byli Jerzy Markuszewski oraz nieżyjący już Andrzej Drawicz i Jacek Skalski. W dziewięćdziesięciu dziewięciu wyemitowanych dotychczas odcinkach uczestniczyło ponad trzystu popularnych artystów, biznesmenów, polityków, prawników, sportowców i podróżników. Do jubileuszowego, setnego, a przy okazji świątecznego wydania programu Nina Terentiew zaprosiła całą, śpiewającą i nieśpiewającą, rodzinę Golców, z którymi zamierza nie tylko rozmawiać, ale i śpiewać kolędy.
"Bezludną wyspę" od początku tworzą ci sami ludzie. Oprócz prowadzącej - Mirosław Lasota, Marek Bik, Agata Młynarska i Wojciech Mazurkiewicz. Niezmienność zespołu nie oznacza jednak, że "Bezludna wyspa" się nie zmienia. - Program jest wciąż ten sam, ale nie taki sam. Kiedyś bardzo ważną rzeczą na "Wyspie" były różnego typu scenki rodzajowe. Teraz goście muszą zaśpiewać piosenkę. Zamiast o rzeczach, które zabralibyśmy na bezludną wyspę, rozmawiamy o przyjaźni, miłości, uczuciach i marzeniach - mówi Nina Terentiew. A o czym marzy ona sama? - Żeby stanąć na samym szczycie góry i spostrzec, że Bóg stworzył najpiękniejszy ze światów.
Emocje i spontaniczność, cudze uczucia, przeżycia i marzenia zawsze były najcenniejszym towarem w przemyśle telewizyjnym. "Bezludna wyspa" okazała się pierwszym polskim telewizyjnym programem rozrywkowym, który tak dobrze odpowiada na to zapotrzebowanie pub-liczności. - Podczas zadania polegającego na wydojeniu rogatej kozy Anna Romantowska, znana przede wszystkim z recytowania poezji, odsunęła wystraszone Barbarę Labudę i Marylę Rodowicz, kobiety o zdecydowanie mocniejszej od Ani budowie ciała, wydoiła kozę i powiedziała: "Proszę, tak to się robi, dziewczęta!" - opowiada Nina Terentiew.
Potęga naturalności
W 1992 r. "Bezludna wyspa" nie miała jeszcze konkurencji. Później na antenie pojawiały się i ginęły kolejne talk show. Wśród tych, które przetrwały, "Bezludna wyspa" zajmuje dziś drugie miejsce pod względem oglądalności! - Gości staram się dobierać tak, by zainteresować każdą grupę odbiorców. Pełną satysfakcję odczuwam wtedy, gdy słyszę, że przy "Bezludnej wyspie" odpoczywa profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i sprzedawczyni warzyw - mówi gospodyni programu.
Zdaniem Jacka Santorskiego, "Bezludna wyspa" jest prototypem produkcji typu reality show i talk show, ale dopóki będzie prowadzona przez Ninę Terentiew, dopóty nie musi się obawiać konkurencji. - Nina Terentiew stwarza domową atmosferę, w której goście czują się swobodnie. Uczestniczyłem w kilku tego typu programach i przed każdym nagraniem czegoś się obawiałem. Natomiast "Bezludna wyspa" kojarzy mi się z ciepłem i bezpieczeństwem, a jej gospodyni w rozmowach kieruje się życzliwą ciekawością, dlatego przypuszczam, że nie odczułbym żadnego stresu przed programem, a może nawet coś bym zaśpiewał - zgłasza swoją gotowość do wzięcia w programie Santorski.
Pozytywny przekaz
Źródłem popularności "Bezludnej wyspy" jest "emocjonalnie nasycony, pozytywny przekaz" - wynika z badań Pentora. Zdaniem respondentów, największy wpływ na powodzenie programu ma osobowość prowadzącej. Przez telewidzów ceniona jest przede wszystkim za profesjonalizm, spontaniczność, naturalność, luźny sposób ubierania się, poczucie humoru i odpowiedni dobór gości. 61 proc. respondentów stwierdziło, że największą zaletą "Bezludnej wyspy" są jej bohaterowie, zaś 26 proc. wskazywało na dużą dawkę humoru w prowadzonych rozmowach.
- Podobnie jak w poprzednich moich programach - "XYZ" czy "Godzina z..." - motorem "Bezludnej wyspy" jest chęć rozmowy z osobami, które lubię, cenię, które według mnie zainteresują publiczność. Ponieważ sama uwielbiam wyspy, morze i piach, wyobraziłam sobie, że moim gościom też przyjemniej będzie rozmawiać w takiej bajkowej, trochę kiczowatej scenerii niż w chłodnym, pozbawionym naturalności wnętrzu. Oceniam program za udany, jeżeli zarówno mnie, jak i zaproszonym przeze mnie ludziom uda się zapomnieć o tym, że jesteśmy w studiu - mówi Nina Terentiew.
Marzenia pod palmą
Pierwszymi rozbitkami na "Bezludnej wyspie" byli Jerzy Markuszewski oraz nieżyjący już Andrzej Drawicz i Jacek Skalski. W dziewięćdziesięciu dziewięciu wyemitowanych dotychczas odcinkach uczestniczyło ponad trzystu popularnych artystów, biznesmenów, polityków, prawników, sportowców i podróżników. Do jubileuszowego, setnego, a przy okazji świątecznego wydania programu Nina Terentiew zaprosiła całą, śpiewającą i nieśpiewającą, rodzinę Golców, z którymi zamierza nie tylko rozmawiać, ale i śpiewać kolędy.
"Bezludną wyspę" od początku tworzą ci sami ludzie. Oprócz prowadzącej - Mirosław Lasota, Marek Bik, Agata Młynarska i Wojciech Mazurkiewicz. Niezmienność zespołu nie oznacza jednak, że "Bezludna wyspa" się nie zmienia. - Program jest wciąż ten sam, ale nie taki sam. Kiedyś bardzo ważną rzeczą na "Wyspie" były różnego typu scenki rodzajowe. Teraz goście muszą zaśpiewać piosenkę. Zamiast o rzeczach, które zabralibyśmy na bezludną wyspę, rozmawiamy o przyjaźni, miłości, uczuciach i marzeniach - mówi Nina Terentiew. A o czym marzy ona sama? - Żeby stanąć na samym szczycie góry i spostrzec, że Bóg stworzył najpiękniejszy ze światów.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.