Czy taśma z ostatnim nagraniem bin Ladena została celowo pozostawiona w Dżalalabadzie?
Kaseta wideo jest ostatecznym dowodem na to, że Osama bin Laden był mózgiem największego ataku terrorystycznego w historii
Amerykańscy agenci pobierają od osób spokrewnionych z Osamą bin Ladenem próbki DNA - na wypadek, gdyby wśród zwłok obrońców Tora Bora trzeba było zidentyfikować ciało przywódcy al Kaidy. Problem polega na tym, że nie wiadomo, czy bin Laden tam w ogóle jest. Hazrat Alegio, dowodzący oddziałami Sojuszu Północnego, atakującymi umocnienia w Górach Białych, i jego komendanci nie wykluczają, że Osama mógł już opuścić objętą walkami prowincję Nangarhar. Widziano go tam ostatni raz 25 albo 26 listopada. Bojownicy talibańscy stawiają jednak zaciekły opór. "Nie biliby się jak szaleńcy, gdyby nie mieli powodu" - wnioskuje obserwujący sytuację amerykański dyplomata. Sekretarz obrony Donald Rumsfeld także wyraził przekonanie, że bin Laden nie zdążył opuścić górskiej twierdzy. Tymczasem afgańscy górale donieśli w sobotę, że w wysokich górach widziano kilkudziesięciu ludzi posuwających się w stronę granicy z Pakistanem. Czyżby najbardziej poszukiwany człowiek świata znów wymknął się z pułapki?
Gdzie jest Osama?
Tuż przed upadkiem Kabulu bin Laden udał się do Dżalalabadu, skąd uciekł po kilku dniach. Widziano go podobno w okolicach Kandaharu i w Afganistanie wschodnim. Prawdopodobniejsza jest jednak wersja mówiąca, że w drugiej połowie listopada przywódca al Kaidy schronił się w labiryncie korytarzy i sztolni Tora Bora. To twierdza bardzo trudna do zdobycia. Pasztuńscy żołnierze walczący z talibami ponoszą wielkie straty nawet mimo silnego bombardowania bunkrów przez amerykańskie lotnictwo. Talibowie nadal walczą. "Jak diabły" - stwierdził obserwujący potyczki amerykański oficer. Opór zaczął jednak słabnąć. Talibowie najwyraźniej oszczędzają amunicję.
W ubiegłym tygodniu obrońcy twierdzy zaczęli prowadzić pertraktacje na temat warunków poddania się. Po kilku dniach okazało się, że była to tylko gra na zwłokę. Walki rozgorzały na nowo, ale kilka dni względnego spokoju dało ludziom bin Ladena szansę na przegrupowanie sił. Na ponawiane przez radio wezwania do poddania się odpowiadają teraz ironicznym śmiechem. Może więc chodziło o zyskanie czasu na wyprowadzenie z pułapki najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie? Tunele Tora Bora prowadzą podobno do odległych o kilkanaście kilometrów wysokogórskich dolin, skąd można się przedostać do Pakistanu. O tej porze roku górskie ścieżki są wprawdzie zasypane głębokim śniegiem i praktycznie nieprzejezdne, ale dla walczących o życie uciekinierów mogła to być jedyna szansa. Dowodzący amerykańskimi siłami w południowo-wschodniej Azji gen. Tommy Franks zapewnia, że informacje o ucieczce z Tora Bora są mało wiarygodne, ale na wszelki wypadek po drugiej stronie granicy w stan gotowości postawiono pakistańskich komandosów.
Taśmy prawdy
"Kiedy nadeszła wiadomość, bracia bardzo się radowali" - te słowa wypowiedziane przez Osamę bin Ladena po ataku na Nowy Jork mogą oznaczać dla niego wyrok. Do tej pory związek Saudyjczyka z zamachowcami oparty był na domysłach. Amerykanie nie mieli wprawdzie wątpliwości co do odegranej przez niego roli, brakowało jednak jednoznacznego dowodu. Jeżeli prawdą jest - a analitycy z CIA są tego pewni - że przywódca terrorystów w rozmowie z nieznanym saudyjskim szejkiem porównuje skutki ataku na Nowy Jork z wcześniejszymi kalkulacjami, nie może być już cienia wątpliwości, że był mózgiem największego ataku terrorystycznego w historii. Taśma wideo odnaleziona przez amerykańskich komandosów w Dżalalabadzie jest jednak przede wszystkim dowodem politycznym. Powinna przekonać wątpiących w krajach islamskich, którzy jeszcze długo po zamachach z 11 września uważali, że bin Laden - jakkolwiek rzeczywiście wróg Ameryki - tym razem został wrobiony na podstawie poszlak. Wielu Arabów wciąż jednak nie wierzy, że nagranie jest autentyczne.
To, co dla świata zachodniego jest dowodem winy, dla fundamentalistów islamskich stanie się potwierdzeniem zasług "rycerza Allaha". W razie śmierci bin Ladena kaseta z ostatnim nagraniem uczyni z niego męczennika świętej sprawy. Może właśnie po to porzucono ją w Dżalalabadzie?
Amerykańscy agenci pobierają od osób spokrewnionych z Osamą bin Ladenem próbki DNA - na wypadek, gdyby wśród zwłok obrońców Tora Bora trzeba było zidentyfikować ciało przywódcy al Kaidy. Problem polega na tym, że nie wiadomo, czy bin Laden tam w ogóle jest. Hazrat Alegio, dowodzący oddziałami Sojuszu Północnego, atakującymi umocnienia w Górach Białych, i jego komendanci nie wykluczają, że Osama mógł już opuścić objętą walkami prowincję Nangarhar. Widziano go tam ostatni raz 25 albo 26 listopada. Bojownicy talibańscy stawiają jednak zaciekły opór. "Nie biliby się jak szaleńcy, gdyby nie mieli powodu" - wnioskuje obserwujący sytuację amerykański dyplomata. Sekretarz obrony Donald Rumsfeld także wyraził przekonanie, że bin Laden nie zdążył opuścić górskiej twierdzy. Tymczasem afgańscy górale donieśli w sobotę, że w wysokich górach widziano kilkudziesięciu ludzi posuwających się w stronę granicy z Pakistanem. Czyżby najbardziej poszukiwany człowiek świata znów wymknął się z pułapki?
Gdzie jest Osama?
Tuż przed upadkiem Kabulu bin Laden udał się do Dżalalabadu, skąd uciekł po kilku dniach. Widziano go podobno w okolicach Kandaharu i w Afganistanie wschodnim. Prawdopodobniejsza jest jednak wersja mówiąca, że w drugiej połowie listopada przywódca al Kaidy schronił się w labiryncie korytarzy i sztolni Tora Bora. To twierdza bardzo trudna do zdobycia. Pasztuńscy żołnierze walczący z talibami ponoszą wielkie straty nawet mimo silnego bombardowania bunkrów przez amerykańskie lotnictwo. Talibowie nadal walczą. "Jak diabły" - stwierdził obserwujący potyczki amerykański oficer. Opór zaczął jednak słabnąć. Talibowie najwyraźniej oszczędzają amunicję.
W ubiegłym tygodniu obrońcy twierdzy zaczęli prowadzić pertraktacje na temat warunków poddania się. Po kilku dniach okazało się, że była to tylko gra na zwłokę. Walki rozgorzały na nowo, ale kilka dni względnego spokoju dało ludziom bin Ladena szansę na przegrupowanie sił. Na ponawiane przez radio wezwania do poddania się odpowiadają teraz ironicznym śmiechem. Może więc chodziło o zyskanie czasu na wyprowadzenie z pułapki najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie? Tunele Tora Bora prowadzą podobno do odległych o kilkanaście kilometrów wysokogórskich dolin, skąd można się przedostać do Pakistanu. O tej porze roku górskie ścieżki są wprawdzie zasypane głębokim śniegiem i praktycznie nieprzejezdne, ale dla walczących o życie uciekinierów mogła to być jedyna szansa. Dowodzący amerykańskimi siłami w południowo-wschodniej Azji gen. Tommy Franks zapewnia, że informacje o ucieczce z Tora Bora są mało wiarygodne, ale na wszelki wypadek po drugiej stronie granicy w stan gotowości postawiono pakistańskich komandosów.
Taśmy prawdy
"Kiedy nadeszła wiadomość, bracia bardzo się radowali" - te słowa wypowiedziane przez Osamę bin Ladena po ataku na Nowy Jork mogą oznaczać dla niego wyrok. Do tej pory związek Saudyjczyka z zamachowcami oparty był na domysłach. Amerykanie nie mieli wprawdzie wątpliwości co do odegranej przez niego roli, brakowało jednak jednoznacznego dowodu. Jeżeli prawdą jest - a analitycy z CIA są tego pewni - że przywódca terrorystów w rozmowie z nieznanym saudyjskim szejkiem porównuje skutki ataku na Nowy Jork z wcześniejszymi kalkulacjami, nie może być już cienia wątpliwości, że był mózgiem największego ataku terrorystycznego w historii. Taśma wideo odnaleziona przez amerykańskich komandosów w Dżalalabadzie jest jednak przede wszystkim dowodem politycznym. Powinna przekonać wątpiących w krajach islamskich, którzy jeszcze długo po zamachach z 11 września uważali, że bin Laden - jakkolwiek rzeczywiście wróg Ameryki - tym razem został wrobiony na podstawie poszlak. Wielu Arabów wciąż jednak nie wierzy, że nagranie jest autentyczne.
To, co dla świata zachodniego jest dowodem winy, dla fundamentalistów islamskich stanie się potwierdzeniem zasług "rycerza Allaha". W razie śmierci bin Ladena kaseta z ostatnim nagraniem uczyni z niego męczennika świętej sprawy. Może właśnie po to porzucono ją w Dżalalabadzie?
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.