Proces budzenia Europy z letargu przypomina próbę ożywienia misia koala, odurzonego olejkami z eukaliptusa. Nasi politycy nauczyli się już chyba, że zdecydowana retoryka podoba się opinii publicznej bardziej, niż niesławne scholzowanie. Za retoryką idzie jednak ciągle zbyt mało konkretów, a zbyt wiele jałowych opowieści o dzwonkach ostrzegawczych, używanych bez umiaru przy okazji każdej kolejnej rosyjskiej prowokacji.
Najnowszy budzik postanowiła uruchomić szefowa niemieckiej dyplomacji, Annalena Baerbock, komentując kolejny rosyjski atak na podmorskie kable łączące kraje UE i NATO na Bałtyku. Wygląda na to, że eukaliptusowy sen Europy, niezależnie od głośnych deklaracji o przebudzeniu i braniu spraw we własne ręce, ciągle jest dość głęboki. Potrzeba więc całej baterii budzików, żeby wymusić na śpiochu choćby uchylenie powieki.
Testowanie granic bezczynności
Rosjanie mają pełną świadomość, jak niechętna do pobudki jest Europa. Dlatego bębnią kijami w blaszane parapety i tłuką kolbami w szyby, sprawdzając naszą odporność na przyjmowanie do wiadomości oczywistych komunikatów.
Dla tych, do których nie docierają przekazy tak proste i mocne, jak zmasowana inwazja na Ukrainę, Moskale mają cały wachlarz bardziej wyrafinowanych zaczepek. Gdyby nie nazwano ich atakami hybrydowymi, trzeba by na nie udzielić adekwatnej do okoliczności, i wcale nie hybrydowej, odpowiedzi.
Z tym było dotąd słabo.
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.