Spadek temperatury o jeden stopień - poniżej minus 10 stopni Celsjusza - oznacza dla budżetu państwa i budżetów samorządowych wzrost wydatków średnio o 100 mln zł miesięcznie
O 5 cm grubsza niż zwykle warstwa śniegu wymaga dodatkowych nakładów w wysokości 50 mln zł miesięcznie. Gdyby ostra zima trwała na przykład cztery miesiące - od grudnia do końca marca - łącznie kosztowałoby to nas dodatkowo nawet 5 mld zł, czyli 3 proc. rocznych wydatków państwa. Praktycznie przez całą III RP nie było długich i ostrych zim, co sprzyjało gospodarce i budżetowi. Teraz mamy jeszcze kłopoty z dziurą budżetową, więc trudne warunki klimatyczne mogą finansom państwa bardzo zaszkodzić.
Wzrost, czyli spadek
Teoretycznie powinno być inaczej. - Na krótką metę ostra zima może się przyczynić do wzrostu wskaźnika PKB. Wiele gałęzi gospodarki właśnie wtedy przeżywa rozkwit - zwiększa się na przykład zapotrzebowanie na węgiel czy sprzęt służący do odśnieżania - twierdzi prof. Witold Orłowski, ekonomista. W Polsce mamy już jednak wyraźne obniżenie tempa wzrostu, więc takie ożywienie jest wątpliwe. Zresztą nawet gdyby PKB się zwiększył, nie miałoby to pozytywnego wpływu na poziom życia Polaków. - Klęski żywiołowe, w tym niezwykle ostre zimy, mają na gospodarkę podobny wpływ jak wojny. Najlepiej pokazuje to przykład Wielkiej Brytanii, która w pierwszej połowie lat 40. miała o wiele większy wzrost PKB niż przed wojną, choć poziom życia Anglików w tym czasie gwałtownie się pogorszył - tłumaczy prof. Orłowski. Wzrost nie przekłada się wówczas na zwiększenie konsumpcji, a tym bardziej realnych dochodów.
W Norwegii, Finlandii, Szwecji czy Niemczech koszty usuwania skutków śnieżyc i mrozu szacuje się na podstawie wskaźników z najcięższej zimy w ostatnich dwudziestu, trzydziestu latach. W Polsce budżety na walkę z zimą ustala się na podstawie wydatków poniesionych w ostatnich kilku latach. A ponieważ zimy były wyjątkowo łagodne, nie były to duże kwoty. W tym sezonie tylko na utrzymanie drożności szlaków kolejowych trzeba będzie przeznaczyć co najmniej 100 mln zł, w wypadku dróg krajowych koszty mogą przekroczyć 200 mln zł. Warszawa, Łódź, Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk - władze każdego z tych miast będą musiały wydać około 15-20 mln zł na odśnieżanie ulic. Kolejne 5-10 mln zł pochłonie usuwanie awarii sieci gazowych, ciepłowniczych i wodociągowych oraz naprawa zniszczonych dróg. Polskie samorządy na te cele będą musiały przeznaczyć w sumie prawie miliard złotych, kilkakrotnie więcej, niż zaplanowano. Tych pieniędzy nie ma obecnie w budżecie.
Drogie ciepło domowe
Długa i ostra zima oznacza znaczny wzrost wysokości rachunków za ogrzewanie mieszkań. Joanna Borysiuk z Warszawy ma 125-metrowe mieszkanie w bloku. Za jego ogrzanie gazem we wrześniu i październiku zapłaciła 486 zł. Zużyła 442 m3 gazu. W ostatnich latach, gdy zimy były łagodne, mniej więcej tyle płaciła za jeden zimowy miesiąc. Jeśli obecna zima będzie ostrzejsza, co miesiąc rachunki będą wyższe o 150-200 zł. - Jeśli przez miesiąc temperatura w nocy spada poniżej minus 5 stopni Celsjusza, to zużycie gazu wzrasta o 200 m3 - opowiada Joanna Borysiuk. Cena metra sześciennego wynosi 1,07 zł brutto. Gdyby ostra zima trwała do końca marca, Borysiuk zapłaciłaby za ogrzewanie 800 zł więcej niż w ubiegłym roku.
Jeszcze droższe może się okazać ogrzewanie mieszkań piecami elektrycznymi. Andrzej Wrabec z Legionowa ma osiemdziesięciometrowy dom. Ubiegłej zimy roku płacił za ogrzewanie 600-700 zł miesięcznie. - Zużywałem wówczas około 2 tys. kWh energii. W tym roku będę płacił więcej, bo w grudniu zużyłem prawie 3 tys. kWh - podlicza Wrabec. Cena 1 kWh wraz z przesyłem wynosi 0,32 zł. Rachunek Wrabca będzie więc co miesiąc wyższy o ponad 300 zł. Jeśli zima będzie długa i mroźna, Wrabec zapłaci za ogrzewanie przeszło tysiąc złotych więcej niż rok temu.
Zator na torach
Ubiegłej zimy utrzymanie szlaków kolejowych kosztowało 18 mln zł. W tym sezonie przygotowano na ten cel 30 mln zł. - Jeżeli warunki atmosferyczne będą złe, jesteśmy przygotowani na wydatki sięgające 100 mln zł - zapewnia Krzysztof Łańcucki, rzecznik prasowy Polskich Linii Kolejowych SA, spółki zależnej od PKP, zajmującej się eksploatacją i utrzymaniem sieci. Nawet te pieniądze nie wystarczą jednak, gdyby zima była równie surowa, jak ta z przełomu lat 1978 i 1979. Wówczas zwalczanie skutków mrozów i śnieżyc kosztowało osiem razy więcej, niż planowano.
Długotrwałe opady śniegu wiązałyby się z koniecznością eksploatacji wszystkich należących do PLK maszyn do odśnieżania (w ostatnich latach wykorzystywano najwyżej 60 proc.), a nawet koniecznością kupna dodatkowych. Znacznie wyższe byłyby też koszty osobowe.
- Ludzi wraz ze sprzętem trzeba by przerzucać w najbardziej dotknięte skutkami zimy rejony Polski. Trzeba im też opłacić noclegi, wyżywienie i zapewnić diety - wylicza Krzysztof Łańcucki.
Paraliż drogowy
- Tej zimy zamierzamy wydać na odśnieżanie dróg krajowych około 126 mln zł. To mniej więcej tyle, ile w poprzednich sezonach - twierdzi Katarzyna Amkieh, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych. GDDP ma do dyspozycji 446 piaskarek, 510 solarek i 1753 pługi. Już widać, że to za mało - po 20 grudnia 2001 r. ten sprzęt wystarczył jedynie do oczyszczenia dróg krajowych. Na pozostałych warunki były fatalne.
Duże problemy mogą mieć samorządy. - Około 200 tys. zł przeznaczamy dziennie tylko na odśnieżanie dróg - ujawnia Wojciech Litewka, dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Krakowie. W tym mieście usuwanie śniegu z ulic pochłonęło tej zimy już ponad 2 mln zł. Podobne kwoty wydają na odśnieżanie inne większe miasta w Polsce i władze gmin z terenów górskich, gdzie opady są zwykle intensywniejsze i trwają dłużej niż w innych regionach kraju.
- Trzykrotnie mogą wzrosnąć koszty wiosennych remontów dróg, jeżeli przez cały sezon będą duże wahania temperatur - prognozuje Krzysztof Adamczyk, wiceprezydent Krakowa. W Warszawie na naprawy ulic wydaje się co roku 10 mln zł. - Znaczna część tej kwoty przeznaczona jest na łatanie dziur tworzących się zimą w jezdniach. Jeśli mróz i śnieg będą długo trzymały, te fundusze okażą się kroplą w morzu potrzeb - tłumaczy Edyta Redzicka z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Sieci awarii
Ostra zima oznacza znaczny wzrost zużycia cieplika do ogrzewania mieszkań i domów. Przy tym najbardziej dokuczliwe nie są jednorazowe skoki temperatur, lecz długotrwałe mrozy. - Zwykle zamawiamy w elektrowniach i elektrociepłowniach cieplik o temperaturze około 100 stopni Celsjusza, lecz przy ostrych mrozach musi on mieć co najmniej 120 stopni. Gdyby przeliczać to na moc w kilodżulach, podczas silnych mrozów potrzeba o 40 proc. więcej mocy grzewczej - informuje Witold Gitis, wiceprezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie. Tylko ogrzewanie Krakowa kosztuje co roku 130 mln zł, ostra zima oznacza więc dodatkowe koszty w wysokości 50-55 mln zł. W skali kraju to kilka miliardów złotych. A do tego dochodzą dodatkowe wydatki na likwidowanie skutków awarii ciepłociągów, których podczas ostrej zimy jest nawet dwukrotnie więcej niż zwykle. Oczywiście większe są straty energii podczas przesyłu.
Tej zimy grożą nam także ograniczenia dostaw energii. Sejm przyjął niedawno ustawę wprowadzającą poprawki do 12 innych ustaw, m.in. prawa energetycznego. Dołączono do niego przepis, który stanowi, że "zmiany opłat za ciepło dostarczane odbiorcom nie mogą następować częściej niż raz na 12 miesięcy". Tymczasem w myśl przepisów "opłata" to iloczyn pobieranego ciepła i jego ceny. Aby była stała, żadna z tych wartości nie może się zmienić. A przecież jest oczywiste, że mroźna zima spowoduje wzrost zużycia energii. Nie chcąc łamać prawa, elektrociepłownie powinny więc ograniczyć dostawy ciepła.
Problemem są też przestarzałe sieci wodociągowe i kanalizacyjne. - Nie mamy specjalnego "zimowego" budżetu. Rury w stolicy są systematycznie wymieniane, nie przewidujemy zatem większych komplikacji - zapewnia Janusz Zieleniecki, rzecznik stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Ten urzędowy optymizm ma jednak słabe podstawy. Po pierwszym ociepleniu zaczną się ujawniać pęknięcia rur, których skutki były niezauważalne, gdy otaczała je warstwa zmarzliny.
Przestarzała i niebezpieczna w eksploatacji jest również sieć gazowa. Co roku stołeczne pogotowie gazowe odnotowuje 60-70 tys. interwencji, z czego prawie 70 proc. zimą. Jak twierdzą specjaliści, wyjątkowo złej jakości są instalacje gazowe montowane w latach 70., w dużej części skonstruowane z rumuńskich rur fatalnej jakości. Żeliwne rury położono w większości linii przesyłowych w latach 60. i 70. Zdawały one egzamin, gdy tłoczono gaz koksowniczy. Zmiana na "suchy" gaz ziemny spowodowała jednak lawinę awarii. Zwiększający się z roku na rok ruch drogowy w największych miastach powoduje dodatkowe rozszczelnianie instalacji gazowych i wodnych. Najgorzej jest właśnie w czasie mrozów. Siła wibracji powiększa się bowiem, kiedy grunt zamarza lub rozmarza.
Mądry Polak po szkodzie
Koszty ostrej zimy poniosą nie tylko samorządy i budżet państwa, ale także każdy z nas. - Nie zapominajmy, że stosowana do usuwania zlodowaceń solanka powoduje przyspieszone niszczenie opon i karoserii - informuje Tomasz Czopik, kierowca rajdowy. Solanka niszczy nie tylko opony, ale i drogi, a to z kolei oznacza kolejne wydatki, chociażby wiążące się z naprawami uszkodzonych podwozi. Zresztą służby miejskie i drogowe nie nadążają z rozwożeniem solanki, przez co drogi i ulice bywają długo oblodzone. I to jest przyczyna kolejnych strat - wzrasta liczba stłuczek, wiele osób spóźnia się do pracy.
Przykłady powodzi w ostatnich latach pokazały, że w naszym kraju o przeciwdziałaniu klęskom żywiołowym myśli się dopiero wtedy, gdy już nas dotkną. Tak będzie prawdopodobnie także tej zimy. Koszty usuwania jej skutków na pewno odczuje budżet na 2002 r., czyli wszyscy podatnicy. Gdybyż jednak to był jedyny problem tego budżetu!
Wzrost, czyli spadek
Teoretycznie powinno być inaczej. - Na krótką metę ostra zima może się przyczynić do wzrostu wskaźnika PKB. Wiele gałęzi gospodarki właśnie wtedy przeżywa rozkwit - zwiększa się na przykład zapotrzebowanie na węgiel czy sprzęt służący do odśnieżania - twierdzi prof. Witold Orłowski, ekonomista. W Polsce mamy już jednak wyraźne obniżenie tempa wzrostu, więc takie ożywienie jest wątpliwe. Zresztą nawet gdyby PKB się zwiększył, nie miałoby to pozytywnego wpływu na poziom życia Polaków. - Klęski żywiołowe, w tym niezwykle ostre zimy, mają na gospodarkę podobny wpływ jak wojny. Najlepiej pokazuje to przykład Wielkiej Brytanii, która w pierwszej połowie lat 40. miała o wiele większy wzrost PKB niż przed wojną, choć poziom życia Anglików w tym czasie gwałtownie się pogorszył - tłumaczy prof. Orłowski. Wzrost nie przekłada się wówczas na zwiększenie konsumpcji, a tym bardziej realnych dochodów.
W Norwegii, Finlandii, Szwecji czy Niemczech koszty usuwania skutków śnieżyc i mrozu szacuje się na podstawie wskaźników z najcięższej zimy w ostatnich dwudziestu, trzydziestu latach. W Polsce budżety na walkę z zimą ustala się na podstawie wydatków poniesionych w ostatnich kilku latach. A ponieważ zimy były wyjątkowo łagodne, nie były to duże kwoty. W tym sezonie tylko na utrzymanie drożności szlaków kolejowych trzeba będzie przeznaczyć co najmniej 100 mln zł, w wypadku dróg krajowych koszty mogą przekroczyć 200 mln zł. Warszawa, Łódź, Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk - władze każdego z tych miast będą musiały wydać około 15-20 mln zł na odśnieżanie ulic. Kolejne 5-10 mln zł pochłonie usuwanie awarii sieci gazowych, ciepłowniczych i wodociągowych oraz naprawa zniszczonych dróg. Polskie samorządy na te cele będą musiały przeznaczyć w sumie prawie miliard złotych, kilkakrotnie więcej, niż zaplanowano. Tych pieniędzy nie ma obecnie w budżecie.
Drogie ciepło domowe
Długa i ostra zima oznacza znaczny wzrost wysokości rachunków za ogrzewanie mieszkań. Joanna Borysiuk z Warszawy ma 125-metrowe mieszkanie w bloku. Za jego ogrzanie gazem we wrześniu i październiku zapłaciła 486 zł. Zużyła 442 m3 gazu. W ostatnich latach, gdy zimy były łagodne, mniej więcej tyle płaciła za jeden zimowy miesiąc. Jeśli obecna zima będzie ostrzejsza, co miesiąc rachunki będą wyższe o 150-200 zł. - Jeśli przez miesiąc temperatura w nocy spada poniżej minus 5 stopni Celsjusza, to zużycie gazu wzrasta o 200 m3 - opowiada Joanna Borysiuk. Cena metra sześciennego wynosi 1,07 zł brutto. Gdyby ostra zima trwała do końca marca, Borysiuk zapłaciłaby za ogrzewanie 800 zł więcej niż w ubiegłym roku.
Jeszcze droższe może się okazać ogrzewanie mieszkań piecami elektrycznymi. Andrzej Wrabec z Legionowa ma osiemdziesięciometrowy dom. Ubiegłej zimy roku płacił za ogrzewanie 600-700 zł miesięcznie. - Zużywałem wówczas około 2 tys. kWh energii. W tym roku będę płacił więcej, bo w grudniu zużyłem prawie 3 tys. kWh - podlicza Wrabec. Cena 1 kWh wraz z przesyłem wynosi 0,32 zł. Rachunek Wrabca będzie więc co miesiąc wyższy o ponad 300 zł. Jeśli zima będzie długa i mroźna, Wrabec zapłaci za ogrzewanie przeszło tysiąc złotych więcej niż rok temu.
Zator na torach
Ubiegłej zimy utrzymanie szlaków kolejowych kosztowało 18 mln zł. W tym sezonie przygotowano na ten cel 30 mln zł. - Jeżeli warunki atmosferyczne będą złe, jesteśmy przygotowani na wydatki sięgające 100 mln zł - zapewnia Krzysztof Łańcucki, rzecznik prasowy Polskich Linii Kolejowych SA, spółki zależnej od PKP, zajmującej się eksploatacją i utrzymaniem sieci. Nawet te pieniądze nie wystarczą jednak, gdyby zima była równie surowa, jak ta z przełomu lat 1978 i 1979. Wówczas zwalczanie skutków mrozów i śnieżyc kosztowało osiem razy więcej, niż planowano.
Długotrwałe opady śniegu wiązałyby się z koniecznością eksploatacji wszystkich należących do PLK maszyn do odśnieżania (w ostatnich latach wykorzystywano najwyżej 60 proc.), a nawet koniecznością kupna dodatkowych. Znacznie wyższe byłyby też koszty osobowe.
- Ludzi wraz ze sprzętem trzeba by przerzucać w najbardziej dotknięte skutkami zimy rejony Polski. Trzeba im też opłacić noclegi, wyżywienie i zapewnić diety - wylicza Krzysztof Łańcucki.
Paraliż drogowy
- Tej zimy zamierzamy wydać na odśnieżanie dróg krajowych około 126 mln zł. To mniej więcej tyle, ile w poprzednich sezonach - twierdzi Katarzyna Amkieh, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych. GDDP ma do dyspozycji 446 piaskarek, 510 solarek i 1753 pługi. Już widać, że to za mało - po 20 grudnia 2001 r. ten sprzęt wystarczył jedynie do oczyszczenia dróg krajowych. Na pozostałych warunki były fatalne.
Duże problemy mogą mieć samorządy. - Około 200 tys. zł przeznaczamy dziennie tylko na odśnieżanie dróg - ujawnia Wojciech Litewka, dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Krakowie. W tym mieście usuwanie śniegu z ulic pochłonęło tej zimy już ponad 2 mln zł. Podobne kwoty wydają na odśnieżanie inne większe miasta w Polsce i władze gmin z terenów górskich, gdzie opady są zwykle intensywniejsze i trwają dłużej niż w innych regionach kraju.
- Trzykrotnie mogą wzrosnąć koszty wiosennych remontów dróg, jeżeli przez cały sezon będą duże wahania temperatur - prognozuje Krzysztof Adamczyk, wiceprezydent Krakowa. W Warszawie na naprawy ulic wydaje się co roku 10 mln zł. - Znaczna część tej kwoty przeznaczona jest na łatanie dziur tworzących się zimą w jezdniach. Jeśli mróz i śnieg będą długo trzymały, te fundusze okażą się kroplą w morzu potrzeb - tłumaczy Edyta Redzicka z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Sieci awarii
Ostra zima oznacza znaczny wzrost zużycia cieplika do ogrzewania mieszkań i domów. Przy tym najbardziej dokuczliwe nie są jednorazowe skoki temperatur, lecz długotrwałe mrozy. - Zwykle zamawiamy w elektrowniach i elektrociepłowniach cieplik o temperaturze około 100 stopni Celsjusza, lecz przy ostrych mrozach musi on mieć co najmniej 120 stopni. Gdyby przeliczać to na moc w kilodżulach, podczas silnych mrozów potrzeba o 40 proc. więcej mocy grzewczej - informuje Witold Gitis, wiceprezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie. Tylko ogrzewanie Krakowa kosztuje co roku 130 mln zł, ostra zima oznacza więc dodatkowe koszty w wysokości 50-55 mln zł. W skali kraju to kilka miliardów złotych. A do tego dochodzą dodatkowe wydatki na likwidowanie skutków awarii ciepłociągów, których podczas ostrej zimy jest nawet dwukrotnie więcej niż zwykle. Oczywiście większe są straty energii podczas przesyłu.
Tej zimy grożą nam także ograniczenia dostaw energii. Sejm przyjął niedawno ustawę wprowadzającą poprawki do 12 innych ustaw, m.in. prawa energetycznego. Dołączono do niego przepis, który stanowi, że "zmiany opłat za ciepło dostarczane odbiorcom nie mogą następować częściej niż raz na 12 miesięcy". Tymczasem w myśl przepisów "opłata" to iloczyn pobieranego ciepła i jego ceny. Aby była stała, żadna z tych wartości nie może się zmienić. A przecież jest oczywiste, że mroźna zima spowoduje wzrost zużycia energii. Nie chcąc łamać prawa, elektrociepłownie powinny więc ograniczyć dostawy ciepła.
Problemem są też przestarzałe sieci wodociągowe i kanalizacyjne. - Nie mamy specjalnego "zimowego" budżetu. Rury w stolicy są systematycznie wymieniane, nie przewidujemy zatem większych komplikacji - zapewnia Janusz Zieleniecki, rzecznik stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Ten urzędowy optymizm ma jednak słabe podstawy. Po pierwszym ociepleniu zaczną się ujawniać pęknięcia rur, których skutki były niezauważalne, gdy otaczała je warstwa zmarzliny.
Przestarzała i niebezpieczna w eksploatacji jest również sieć gazowa. Co roku stołeczne pogotowie gazowe odnotowuje 60-70 tys. interwencji, z czego prawie 70 proc. zimą. Jak twierdzą specjaliści, wyjątkowo złej jakości są instalacje gazowe montowane w latach 70., w dużej części skonstruowane z rumuńskich rur fatalnej jakości. Żeliwne rury położono w większości linii przesyłowych w latach 60. i 70. Zdawały one egzamin, gdy tłoczono gaz koksowniczy. Zmiana na "suchy" gaz ziemny spowodowała jednak lawinę awarii. Zwiększający się z roku na rok ruch drogowy w największych miastach powoduje dodatkowe rozszczelnianie instalacji gazowych i wodnych. Najgorzej jest właśnie w czasie mrozów. Siła wibracji powiększa się bowiem, kiedy grunt zamarza lub rozmarza.
Mądry Polak po szkodzie
Koszty ostrej zimy poniosą nie tylko samorządy i budżet państwa, ale także każdy z nas. - Nie zapominajmy, że stosowana do usuwania zlodowaceń solanka powoduje przyspieszone niszczenie opon i karoserii - informuje Tomasz Czopik, kierowca rajdowy. Solanka niszczy nie tylko opony, ale i drogi, a to z kolei oznacza kolejne wydatki, chociażby wiążące się z naprawami uszkodzonych podwozi. Zresztą służby miejskie i drogowe nie nadążają z rozwożeniem solanki, przez co drogi i ulice bywają długo oblodzone. I to jest przyczyna kolejnych strat - wzrasta liczba stłuczek, wiele osób spóźnia się do pracy.
Przykłady powodzi w ostatnich latach pokazały, że w naszym kraju o przeciwdziałaniu klęskom żywiołowym myśli się dopiero wtedy, gdy już nas dotkną. Tak będzie prawdopodobnie także tej zimy. Koszty usuwania jej skutków na pewno odczuje budżet na 2002 r., czyli wszyscy podatnicy. Gdybyż jednak to był jedyny problem tego budżetu!
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.