To żadna sensacja, że w Klewkach pod Olsztynem wylądowali talibowie, aby zabrać stamtąd bakterie wąglika - twierdzą prokuratorzy
Co piąte zgłaszane w prokuraturach przestępstwo nigdy się nie zdarzyło
Każdego roku mają dziesiątki tysięcy jeszcze bardziej niesamowitych doniesień o przestępstwach. Od wielu miesięcy pewna kobieta regularnie zawiadamia na przykład Prokuraturę Marynarki Wojennej w Gdyni, że w porcie wylądowali Chińczycy. - Tamtejsi prokuratorzy dla świętego spokoju przyjmują te zawiadomienia, bo kobiety nic nie jest w stanie zniechęcić - opowiada Lech Tymiński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Do mnie z kolei często przychodzi mężczyzna informujący ze śmiertelną powagą, że jest podsłuchiwany przez kosmitów.
Większość fałszywych doniesień nie dotyczy jednak UFO czy Chińczyków, lecz konkretnych spraw, na przykład posądzeń sąsiadów o nielegalne dochody, kradzież bądź prześladowanie. Na każdą taką skargę prokurator musi zareagować. Czyta więc pisma z doniesieniami, potem podejmuje czynności sprawdzające albo pisemnie odmawia wszczęcia dochodzenia. Następnie wysyła - listem poleconym - do zawiadamiającego informację o swojej decyzji. Osoba zawiadamiająca o popełnieniu przestępstwa najczęściej zaskarża decyzję odmowy wszczęcia postępowania. Kiedy to nic nie daje, owładnięty pasją ścigania przestępców składa kolejne doniesienie. Najwytrwalsi robią to kilkadziesiąt razy w roku. - Zamiast zajmować się poważnymi sprawami, musimy czytać niekiedy kilkunastostronicowe doniesienia. Pewna kobieta zapisała szesnastokartkowy zeszyt, skarżąc się, że napastuje ją znany dziennikarz telewizyjny - tłumaczy Maria Duszak, prokurator z Warszawy.
Zasada oportunizmu prawnego
Zgłaszanie urojonych przestępstw zdarza się we wszystkich krajach, ale w skali nieporównanie mniejszej niż w Polsce. W Wielkiej Brytanii, Irlandii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii w ogóle nie ma z tym problemu. Po prostu obowiązuje tam zasada oportunizmu prawnego. Prokurator wstępnie ocenia skargę i może uznać, że niektórych "przestępstw" nie będzie ścigał. - To pozwala na wyrzucanie do kosza zawiadomień o urojonych przestępstwach bez konieczności wyjaśniania powodów takiej decyzji - mówi prof. Aleksander Ratajczak, prawnik z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - W krajach Europy kontynentalnej obowiązuje natomiast zasada legalizmu, co powoduje, że organy ścigania muszą się zajmować każdą zgłoszoną sprawą.
Według danych prokuratury, w Polsce zgłoszenia urojonych przestępstw stanowią aż 20 proc. wszystkich spraw trafiających do prokuratury. W krajach Europy Zachodniej takich spraw jest pięciokrotnie mniej. Przede wszystkim dlatego, że na przykład w Holandii, Luksemburgu, Szwecji czy Norwegii za złożenie fałszywego doniesienia grozi wysoka grzywna. - Na Zachodzie znacznie wyższa niż u nas jest kultura prawna społeczeństwa. Jeśli coś jest uważane za naganne, to praworządny obywatel tego po prostu nie robi - tłumaczy prof. Wiktor Osiatyński, prawnik konstytucjonalista.
UFO, seks i promienie
Pracownicy prokuratur najlepiej pamiętają zawiadomienia o lądowaniu kosmitów czy inwigilowaniu przez UFO osób składających doniesienia. Prokuratorzy z warszawskiej Pragi-Północ nie mogą się uwolnić od kobiety, która twierdzi, że przybysze z kosmosu dostają się do jej mieszkania przez dziurkę od klucza, po czym przybierają ludzką postać i gwałcą ją. W listopadzie zawiadomienia o tego typu przestępstwie kobieta składała nawet kilka razy w tygodniu. Zmorą prokuratur są także zawiadomienia o niszczących zdrowie promieniach wysyłanych przez różne instytucje i pojedynczych obywateli.
Do krakowskiej prokuratury regularnie zgłaszają się dwaj mężczyźni: jeden zawiadamia o niemieckim spisku wymierzonym w Polskę, drugi tropi antyniemieckie działania władz samorządowych. Znany językoznawca z Krakowa od kilku lat zarzuca prokuraturę doniesieniami o spisku wydawców, którzy nie chcą drukować jego książek. Od czterech lat pracę prokuratury w Wadowicach paraliżuje miejscowa nauczycielka języka polskiego. Kobieta składa rocznie około stu zawiadomień o przestępstwie. Przestępstwem jest wyrzucenie jej z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego.
Mnóstwo pracy przysparzają też prokuraturom zwaśnione rodziny. - Niekiedy rodzinny konflikt tonie w mrokach historii i nie wiadomo, o co w rzeczywistości chodzi. Wzajemne oskarżenia wnoszą przedstawiciele kolejnych pokoleń zwaśnionych stron - opowiada Wojciech Miłoszewski z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Prokurator do zadań specjalnych
W szczecińskiej prokuraturze okręgowej zawiadomieniami o urojonych przestępstwach zajmuje się oddelegowany do tego prokurator. - Stwierdziliśmy, że i tak ktoś to musi robić, a osoba doświadczona w tego typu sprawach po prostu szybciej pracuje. Te same osoby piszą takie same zawiadomienia do różnych prokuratorów. Teraz to ja zbieram te wszystkie pisma - mówi Wanda Wołek, prokurator do zadań specjalnych.
Prokuratorzy narzekają, że na sprawdzanie doniesień o urojonych przestępstwach idą środki, których potem brakuje na ściganie rzeczywistych przestępstw. Co roku tylko na korespondencję z osobami zgłaszającymi tego typu przestępstwa wydaje się ponad 3 mln zł.
Podobne problemy jak prokuratorzy mają sędziowie, parlamentarzyści, radni, policjanci oraz dziennikarze. Przez kilka miesięcy mieszkaniec warszawskiego Żoliborza zatruwał życie oficerowi dyżurnemu dzielnicowego komisariatu, twierdząc, że jest szykanowany przez oficerów UOP. Funkcjonariusze mieli mu założyć podsłuch w mieszkaniu, a podczas nieobecności mężczyzny dokonywać przeszukań. - Petent dowodził, że upewniał się o słuszności swoich przypuszczeń, przyklejając do szuflady włos, aby zbadać, czy ją ktoś otwiera - opowiada policjant.
- Przybiegał do nas, gdy po powrocie do domu stwierdził, że włos jest zerwany. Na nasze pytanie, co tak interesującego ma w szufladzie, odpowiadał, że dowody korupcji wysokich urzędników państwowych. Sprawdziliśmy jego doniesienie. We wskazanej szufladzie znaleźliśmy sztuczną szczękę, lekarstwa oraz wycinki prasowe na temat korupcji.
Proste procedury
Prawnicy twierdzą, że problem doniesień o urojonych przestępstwach jest praktycznie nierozwiązywalny. - Skoro działamy według zasady legalizmu, mamy obowiązek zajmowania się wszystkimi zgłoszonymi do nas sprawami - wyjaśnia prokurator Wojciech Miłoszewski. Postuluje on, by w naszym kraju wprowadzono coś w rodzaju zasady ograniczonego oportunizmu prawnego. Prokurator decydowałby wówczas, czy w ogóle podejmować kroki prawne. Takie rozwiązanie ma jednak wielu przeciwników. Ich zdaniem, w takim kraju jak Polska, gdzie kwitnie korupcja, uprawnienie to byłoby wykorzystywane do umarzania postępowań w sprawach kryminalnych.
W Ministerstwie Sprawiedliwości zastanawiano się nad możliwością ubezwłasnowolnienia natrętów, gdyby okazali się umysłowo chorzy. Prokuratorzy mogliby wówczas ich pisma wrzucać do kosza. Problemem jest to, że aby stwierdzić chorobę, trzeba przeprowadzić badania psychiatryczne. Prokurator może je jednak zarządzić tylko w stosunku do osób podejrzanych, nie może natomiast stosować tego środka wobec osób zawiadamiających o przestępstwie.
Zdając sobie sprawę z kłopotów, jakich nastręczają doniesienia o urojonych przestępstwach, Rada Europy zaleciła maksymalne uproszczenie procedur. W myśl tych zaleceń grupa prawników z Katedry Postępowania Karnego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach zacznie wkrótce prace nad uproszczeniem procedur w postępowaniu karnym. Jest więc nadzieja, że prokuratorzy przestaną się zajmować talibami w Klewkach, gwałtami dokonywanymi przez UFO czy desantem Chińczyków. Prostszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie anglosaskiej zasady oportunizmu prawnego. To wszak wymagałoby podniesienia poziomu kultury prawnej w Polsce i uwolnienia kraju od korupcji. Na przestrzeganie zachodnich standardów odpowiedzialności przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.
Każdego roku mają dziesiątki tysięcy jeszcze bardziej niesamowitych doniesień o przestępstwach. Od wielu miesięcy pewna kobieta regularnie zawiadamia na przykład Prokuraturę Marynarki Wojennej w Gdyni, że w porcie wylądowali Chińczycy. - Tamtejsi prokuratorzy dla świętego spokoju przyjmują te zawiadomienia, bo kobiety nic nie jest w stanie zniechęcić - opowiada Lech Tymiński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Do mnie z kolei często przychodzi mężczyzna informujący ze śmiertelną powagą, że jest podsłuchiwany przez kosmitów.
Większość fałszywych doniesień nie dotyczy jednak UFO czy Chińczyków, lecz konkretnych spraw, na przykład posądzeń sąsiadów o nielegalne dochody, kradzież bądź prześladowanie. Na każdą taką skargę prokurator musi zareagować. Czyta więc pisma z doniesieniami, potem podejmuje czynności sprawdzające albo pisemnie odmawia wszczęcia dochodzenia. Następnie wysyła - listem poleconym - do zawiadamiającego informację o swojej decyzji. Osoba zawiadamiająca o popełnieniu przestępstwa najczęściej zaskarża decyzję odmowy wszczęcia postępowania. Kiedy to nic nie daje, owładnięty pasją ścigania przestępców składa kolejne doniesienie. Najwytrwalsi robią to kilkadziesiąt razy w roku. - Zamiast zajmować się poważnymi sprawami, musimy czytać niekiedy kilkunastostronicowe doniesienia. Pewna kobieta zapisała szesnastokartkowy zeszyt, skarżąc się, że napastuje ją znany dziennikarz telewizyjny - tłumaczy Maria Duszak, prokurator z Warszawy.
Zasada oportunizmu prawnego
Zgłaszanie urojonych przestępstw zdarza się we wszystkich krajach, ale w skali nieporównanie mniejszej niż w Polsce. W Wielkiej Brytanii, Irlandii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii w ogóle nie ma z tym problemu. Po prostu obowiązuje tam zasada oportunizmu prawnego. Prokurator wstępnie ocenia skargę i może uznać, że niektórych "przestępstw" nie będzie ścigał. - To pozwala na wyrzucanie do kosza zawiadomień o urojonych przestępstwach bez konieczności wyjaśniania powodów takiej decyzji - mówi prof. Aleksander Ratajczak, prawnik z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - W krajach Europy kontynentalnej obowiązuje natomiast zasada legalizmu, co powoduje, że organy ścigania muszą się zajmować każdą zgłoszoną sprawą.
Według danych prokuratury, w Polsce zgłoszenia urojonych przestępstw stanowią aż 20 proc. wszystkich spraw trafiających do prokuratury. W krajach Europy Zachodniej takich spraw jest pięciokrotnie mniej. Przede wszystkim dlatego, że na przykład w Holandii, Luksemburgu, Szwecji czy Norwegii za złożenie fałszywego doniesienia grozi wysoka grzywna. - Na Zachodzie znacznie wyższa niż u nas jest kultura prawna społeczeństwa. Jeśli coś jest uważane za naganne, to praworządny obywatel tego po prostu nie robi - tłumaczy prof. Wiktor Osiatyński, prawnik konstytucjonalista.
UFO, seks i promienie
Pracownicy prokuratur najlepiej pamiętają zawiadomienia o lądowaniu kosmitów czy inwigilowaniu przez UFO osób składających doniesienia. Prokuratorzy z warszawskiej Pragi-Północ nie mogą się uwolnić od kobiety, która twierdzi, że przybysze z kosmosu dostają się do jej mieszkania przez dziurkę od klucza, po czym przybierają ludzką postać i gwałcą ją. W listopadzie zawiadomienia o tego typu przestępstwie kobieta składała nawet kilka razy w tygodniu. Zmorą prokuratur są także zawiadomienia o niszczących zdrowie promieniach wysyłanych przez różne instytucje i pojedynczych obywateli.
Do krakowskiej prokuratury regularnie zgłaszają się dwaj mężczyźni: jeden zawiadamia o niemieckim spisku wymierzonym w Polskę, drugi tropi antyniemieckie działania władz samorządowych. Znany językoznawca z Krakowa od kilku lat zarzuca prokuraturę doniesieniami o spisku wydawców, którzy nie chcą drukować jego książek. Od czterech lat pracę prokuratury w Wadowicach paraliżuje miejscowa nauczycielka języka polskiego. Kobieta składa rocznie około stu zawiadomień o przestępstwie. Przestępstwem jest wyrzucenie jej z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego.
Mnóstwo pracy przysparzają też prokuraturom zwaśnione rodziny. - Niekiedy rodzinny konflikt tonie w mrokach historii i nie wiadomo, o co w rzeczywistości chodzi. Wzajemne oskarżenia wnoszą przedstawiciele kolejnych pokoleń zwaśnionych stron - opowiada Wojciech Miłoszewski z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Prokurator do zadań specjalnych
W szczecińskiej prokuraturze okręgowej zawiadomieniami o urojonych przestępstwach zajmuje się oddelegowany do tego prokurator. - Stwierdziliśmy, że i tak ktoś to musi robić, a osoba doświadczona w tego typu sprawach po prostu szybciej pracuje. Te same osoby piszą takie same zawiadomienia do różnych prokuratorów. Teraz to ja zbieram te wszystkie pisma - mówi Wanda Wołek, prokurator do zadań specjalnych.
Prokuratorzy narzekają, że na sprawdzanie doniesień o urojonych przestępstwach idą środki, których potem brakuje na ściganie rzeczywistych przestępstw. Co roku tylko na korespondencję z osobami zgłaszającymi tego typu przestępstwa wydaje się ponad 3 mln zł.
Podobne problemy jak prokuratorzy mają sędziowie, parlamentarzyści, radni, policjanci oraz dziennikarze. Przez kilka miesięcy mieszkaniec warszawskiego Żoliborza zatruwał życie oficerowi dyżurnemu dzielnicowego komisariatu, twierdząc, że jest szykanowany przez oficerów UOP. Funkcjonariusze mieli mu założyć podsłuch w mieszkaniu, a podczas nieobecności mężczyzny dokonywać przeszukań. - Petent dowodził, że upewniał się o słuszności swoich przypuszczeń, przyklejając do szuflady włos, aby zbadać, czy ją ktoś otwiera - opowiada policjant.
- Przybiegał do nas, gdy po powrocie do domu stwierdził, że włos jest zerwany. Na nasze pytanie, co tak interesującego ma w szufladzie, odpowiadał, że dowody korupcji wysokich urzędników państwowych. Sprawdziliśmy jego doniesienie. We wskazanej szufladzie znaleźliśmy sztuczną szczękę, lekarstwa oraz wycinki prasowe na temat korupcji.
Proste procedury
Prawnicy twierdzą, że problem doniesień o urojonych przestępstwach jest praktycznie nierozwiązywalny. - Skoro działamy według zasady legalizmu, mamy obowiązek zajmowania się wszystkimi zgłoszonymi do nas sprawami - wyjaśnia prokurator Wojciech Miłoszewski. Postuluje on, by w naszym kraju wprowadzono coś w rodzaju zasady ograniczonego oportunizmu prawnego. Prokurator decydowałby wówczas, czy w ogóle podejmować kroki prawne. Takie rozwiązanie ma jednak wielu przeciwników. Ich zdaniem, w takim kraju jak Polska, gdzie kwitnie korupcja, uprawnienie to byłoby wykorzystywane do umarzania postępowań w sprawach kryminalnych.
W Ministerstwie Sprawiedliwości zastanawiano się nad możliwością ubezwłasnowolnienia natrętów, gdyby okazali się umysłowo chorzy. Prokuratorzy mogliby wówczas ich pisma wrzucać do kosza. Problemem jest to, że aby stwierdzić chorobę, trzeba przeprowadzić badania psychiatryczne. Prokurator może je jednak zarządzić tylko w stosunku do osób podejrzanych, nie może natomiast stosować tego środka wobec osób zawiadamiających o przestępstwie.
Zdając sobie sprawę z kłopotów, jakich nastręczają doniesienia o urojonych przestępstwach, Rada Europy zaleciła maksymalne uproszczenie procedur. W myśl tych zaleceń grupa prawników z Katedry Postępowania Karnego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach zacznie wkrótce prace nad uproszczeniem procedur w postępowaniu karnym. Jest więc nadzieja, że prokuratorzy przestaną się zajmować talibami w Klewkach, gwałtami dokonywanymi przez UFO czy desantem Chińczyków. Prostszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie anglosaskiej zasady oportunizmu prawnego. To wszak wymagałoby podniesienia poziomu kultury prawnej w Polsce i uwolnienia kraju od korupcji. Na przestrzeganie zachodnich standardów odpowiedzialności przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.