Fisz: Kogo ciekawi, że wstaję, wychodzę z psem, a potem rozwożę dzieciaki do szkół?

Fisz: Kogo ciekawi, że wstaję, wychodzę z psem, a potem rozwożę dzieciaki do szkół?

Fisz i Emade
Fisz i Emade Źródło: Bart Pogoda
Gdy byłem w wieku moich dzieci, do głowy nam nie przychodziło, że to, że połowa czarnych psów na osiedlu nazywa się „Murzyn”, nie jest ok, że to jest jakoś nacechowane negatywnie. Dziś wchodzą feminatywy i to też jest ciekawe, lubię, jak język się zmienia i nadąża za rzeczywistością. Myślę, że niesamowita jest też świadomość młodych ludzi na przykład dotycząca zdrowia psychicznego, albo kwestii klimatycznych. Więc na pewno czerpiemy od siebie nawzajem. A jednocześnie oni dorastają w świecie trudnym – potwornie zradykalizowanym, targanym rozmaitymi konfliktami, dezinformacją – mówi Fisz, właściwie Bartosz Waglewski, muzyk, kompozytor, wokalista i instrumentalista.
Fisz, właściwie Bartosz Waglewski – muzyk, kompozytor, wokalista i instrumentalista.

Marta Byczkowska-Nowak: „25” w tytule nowej płyty przenosi nas ćwierć wieku wstecz. Jak samopoczucie w związku z tym – trochę kombatanckie?

Fisz: Trochę tak, choć trochę się tego boję – nie czuję magii liczb, nie specjalnie też lubię podsumowania, nie jestem sentymentalny. Ale zadaję sobie pytanie o to, jaka jest opowieść o moim pokoleniu, o ludziach, którzy wchodzili w życie i w twórczość te dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat temu.

My naprawdę długo czekaliśmy na swój głos, walka pokoleniowa nie była ani łatwa, ani krótka.

Musieliśmy stoczyć walkę o to, żeby nasza muzyka mogła się pojawić w rozgłośniach radiowych, walczyliśmy o swoje audycje, o swoje czasopisma. Chcieliśmy wypowiedzieć jakąś prawdę o współczesnej rzeczywistości. Ogromna potrzeba, żeby to wszystko, co działo się wokół nas zyskało jakieś przełożenie na kulturę, na język, wynikała z poczucia końca jakiejś epoki. Epoki gitary elektrycznej, kowbojek i długich włosów, Jarocina, wszechobecnego w radiach rocka, post punku, które w naszym odczuciu nijak miały się już do współczesnej rzeczywistości. I choć oczywiście to były zjawiska szalenie ważne społecznie i wciąż lubimy wracać do tej muzyki, to wtedy walczyliśmy o swój język, o swoją własną opowieść.

Jaka to była opowieść?

To opowieść osiedli takich, jak Ursynów, miejsc pomyślanych jako przestrzenie dla młodych rodzin. Znaleźliśmy się tam w gronie rówieśników, nie było jeszcze metra, dojazd do centrum wydawał nam się wielką wyprawą i tam właśnie tworzyliśmy swój własny, trochę osobny świat. Pierwsze zespoły, pierwsze próby, na każdym osiedlu jakiś skład hip-hopowy, wspólna jazda na deskorolce, graffiti, malarstwo, ale takie dzikie, inspirowane Basquiatem. To była nasza rzeczywistość. Słuchając rozgłośni radiowych szybko zdaliśmy sobie sprawę, jak mało jest tam muzyki, która nas inspirowała: afroamerykańskiej, soulowej, jazzowej, jakiegoś nowego, świeżego spojrzenia.

Artykuł został opublikowany w 9/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.