Dyskusja nad odwołaniem ministry Kotuli nie udała się Prawu i Sprawiedliwości. Już po samym uzasadnieniu wniosku można się było zorientować, że w całej sprawie nie chodzi o ministrę, tylko o kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, a konkretnie o „przyszycie” mu poglądów Katarzyny Kotuli – na aborcję, związki partnerskie, tranzycję, mowę nienawiści itd. czyli na to wszystko, co prawica uważa za lewacką rewolucję.
O mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet
Zarzuty pod adresem ministry można było sformułować porządnie. Ministra nigdy nie kryła swoich poglądów na aborcję. To ona z mównicy sejmowej informowała o telefonie, pod który można zadzwonić, by uzyskać pomoc w przerwaniu ciąży, informując przy tym, że kobieta nie popełnia przestępstwa, jeżeli sama przerwie ciąże. Ministra reklamowała też Aborcyjny Dream Team, organizację która pomaga w zorganizowaniu kobietom pigułek wczesnoporonnych.
Rzeczywiście, kobieta przerywająca ciążę nie popełnia przestępstwa, ale na pomocnictwo w aborcji są paragrafy, a wystąpienie ministry z trybuny sejmowej można było podciągnąć pod pomocnictwo.
Kotula znana jest z udziału w protestach kobiet, organizowanych po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który wyłączył z prawa do legalnego przerywania ciąży przesłanki o ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniu płodu. Wykrzykiwała wtedy pod adresem rządzących „wyp…ć”, zatem można dyskutować, czy jest właściwą osobą do tworzenia ustawy o mowie nienawiści.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.