Magdalena Frindt, „Wprost”: Papież Franciszek zmieniał swoje podejście do podjęcia decyzji o ewentualnej rezygnacji. Kiedyś sugerował, że jeśli nie będzie czuł się fizycznie na siłach, to pójdzie w ślady Benedykta XVI, a po latach mówił, że posługa papieża powinna być sprawowana dożywotnio.
Ks. prof. Witold Kawecki, kierownik Katedry Komunikacji Kulturowej i Artystycznej w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie: Wypowiedzi papieża Franciszka świadczą o tym, że ludzie na szczęście zmieniają swoje poglądy. Trudno trwać przez całe życie przy jednym stanowisku i być niejako „zabetonowanym” w kwestiach, na które trzeba patrzeć ewolucyjnie. Nie należy doszukiwać się niczego złego w tym, że wielcy tego świata korygują swoje nastawienie w różnych sprawach.
W historii papiestwa mamy dwa przypadki, kiedy głowa Kościoła katolickiego podjęła decyzję o rezygnacji w czasie trwania pontyfikatu. Pierwszy był Celestyn V, który żył jako anachoreta, był charyzmatykiem, który miał odnowić Kościół.
W chwili wyboru miał ponad 80 lat. Celestyn V nie poradził sobie jednak z tym wyzwaniem i uznał, że lepiej będzie, jeśli podejmie decyzję o rezygnacji. To był XIII wiek.
Do kolejnej rezygnacji doszło w 2013 r. za sprawą Benedykta XVI.
Decyzja papieża Benedykta XVI sprawiła, że światopoglądowo i medialnie oswoiliśmy się z tym, że Ojciec Święty nie musi sprawować swojej posługi dożywotnio. Zgodnie z prawem kanonicznym może sam zrezygnować, jeśli są ku temu racje, ale nie można go z papiestwa usunąć. Jak widzimy, zdarza się to niezwykle rzadko, ale czasem może być konieczne zastosowanie takiej strategii.
Uważam, że możliwość rezygnacji jest potrzebna, bo jeśli jakikolwiek papież stałby się – ze względu na swój stan zdrowia bezradny, niezdolny do zarządzania Kościołem, a jego życie byłoby udręką – naprawdę lepiej dla dobra Kościoła, ale także samego papieża, wybrać tę drogę.
Rezygnacja jest dopuszczalna z punktu widzenia prawa kanonicznego. Zostało to już zweryfikowane w XIII w. w związku z decyzją Celestyna V. Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nie chodzi o to, żeby zmieniać papieża dla samej zmiany, z powodów ideologicznych, tylko wtedy, gdy dochodzi do sytuacji ekstremalnej, z uwzględnieniem dobra papieża i Kościoła. Bo więcej dla Kościoła może zrobić zdrowy i aktywny papież niż taki, który nie jest w stanie funkcjonować.
W związku z problemami zdrowotnymi Franciszka przypomniany został tzw. List o rezygnacji, który papież podpisał na początku swojego pontyfikatu. Jak się okazało, nie jest to odosobniony przypadek, tylko pewna procedura, żeby zapewnić ciągłość sprawowania władzy nad Kościołem w przypadku ciężkiej choroby papieża.
Chodzi o sytuację, w której Ojciec Święty przeszedłby np. wylew, który pozostawiłby papieża przy życiu, ale w stanie wegetatywnym. Wtedy nie byłby w stanie świadomie podjąć decyzji o swojej rezygnacji, a bez rezygnacji nie można papieża usuwać. List o rezygnacji należy więc odbierać jako swego rodzaju zabezpieczenie na wypadek, gdyby ziścił się najgorszy scenariusz.
I nie ma w tym niczego ani dziwnego, ani zaskakującego. Pojawia się jednak pytanie, i tu wracamy do początku rozmowy, czy podejście papieża Franciszka nie ewoluowało do tego stopnia, że obecnie nie wyobraża sobie podjęcia decyzji o rezygnacji. Ale tego przecież nie wiemy. Dopóki żyje i jest twórczy to ma pełne prawo do tego, żeby jego pontyfikat trwał do końca jego dni. To jest niepodważalne.
W swojej autobiografii papież Franciszek napisał, że „Kościołem rządzi się głową i sercem, a nie nogami”. Dodał też, że: „za każdym razem, gdy papież zachoruje, ma się wrażenie, że wieją wiatry konklawe”.
Kościołem rzeczywiście rządzi się głową, sercem, duchowością, dyplomacją, a to, że papież porusza się na wózku inwalidzkim, nie jest powodem do rezygnacji. Bo chociaż może to utrudniać przemieszczanie się, to nie eliminuje papieża, by regularnie brał udział w różnych wydarzeniach, jeździł na pielgrzymki po całym świecie. A sytuacja, w której – mówiąc kolokwialnie – każde „kichnięcie” papieża powoduje, że zaczyna się debata o jego rezygnacji czy kolejnym konklawe, jest po prostu nieuzasadniona i kulturalnie czymś nie na miejscu.
Natomiast musimy realistycznie patrzeć na to, co się dzieje. Papież Franciszek ma 88 lat, zdiagnozowano u niego obustronne zapalenie płuc, a w młodym wieku przeszedł ciężką infekcję dróg oddechowych i wycięto mu część prawego płuca. Ojciec Święty jest obecnie wspierany aparatem tlenowym, a to wszystko sprawia, że każdy rozsądnie myślący człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja zdrowotna papieża jest bardzo trudna i wszystko jest możliwe.
W Watykanie mogły zostać uruchomione specjalne procedury w związku z tą sytuacją?
Jestem przekonany, że tak. Watykan musi być w każdej chwili gotowy i na wyzdrowienie Franciszka, na pogrzeb papieża, i na nowe konklawe. Musi być w stałej gotowości, bo Kościół jest poważną instytucją, która ogarnia cały świat. Nie ma drugiej tak globalnej instytucji.
Jeden z ekspertów ds. kościelnych mówił o nieoficjalnej giełdzie nazwisk ewentualnego następcy papieża Franciszka, gdyby ten zdecydował się zrezygnować.
Trzeba rozróżnić dwie kategorie ludzi – jedni, którzy spekulują dlatego, żeby dogryźć papieżowi i Kościołowi, wykpić tę instytucję i cieszyć się z każdej możliwości jej osłabienia oraz drudzy, którzy są zdroworozsądkowi i prowadzą dyskusję dlatego, że zdają sprawę, że papież, jak każdy człowiek, musi kiedyś odejść. To jest ważne rozróżnienie.
A skoro zdroworozsądkowo trzeba przyjąć, że papież musi kiedyś umrzeć, ten także, to trzeba się zastanowić, kto będzie jego następcą. Tym razem lista nazwisk jest niezwykle krótka, ale trzeba też zauważyć, że każdy wybór papieża jest zaskoczeniem.
Pamiętam przepełnione zdziwieniem komentarze po wyborze Franciszka, w których już wtedy podnoszono temat sędziwego wieku papieża.
Ale cofnijmy się jeszcze dalej. Wybór Jana Pawła I był ogromnym zaskoczeniem. Jan Paweł II był jeszcze większym zaskoczeniem, a o Benedykcie XVI wielu mówiło, ze mną włącznie, że kardynałowie nie zdecydują się na papieża-Niemca, kapłana, który był określany jako „żelazny kardynał”. Mało kto się spodziewał, że jego następcą będzie Jorge Mario Bergoglio z Argentyny. I to jest dowód na działanie Ducha Świętego.
Na liście rzekomych następców papieża Franciszka, gdyby ten złożył rezygnację, ma się pojawiać m.in. nazwisko kard. Konrada Krajewskiego.
Osobiście znam kard. Krajewskiego, studiowaliśmy w tym samym czasie w Rzymie. I z całym szacunkiem do piękna tej postaci, nie wydaje mi się, żeby rzeczywiście był realnym kandydatem na następcę Ojca Świętego. Ale teoretycznie wszystko jest możliwe.
Wspominałem o działaniu Ducha Świętego, ale w dyskusjach o nowym papieżu podnoszone są także takie kwestie jak wiek czy narodowość. Mówi się, że teraz czas na Włocha.
W XIII w. w Viterbo miała miejsce najdłuższa papieska elekcja w historii, która trwała niemal trzy lata. Przedłużające się dyskusje doprowadziły do tego, że w budynku, gdzie obradowali kardynałowie, zaczęto rozbierać dach, a potem ograniczono dostawy żywności. A to faktycznie poskutkowało tym, że wybrano nowego papieża. Został nim Grzegorz X, diakon, który w momencie wyboru był na wyprawie krzyżowej w Jerozolimie.
Jak przebiegnie nowe konklawe i kiedy się odbędzie? Tego nie wiadomo. Ale można być pewnym, że znowu nie zabraknie zaskoczeń.
Czytaj też:
Papież Franciszek pracuje ze szpitala. Podjął ważną decyzję ws. Polki
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.