Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Spotkanie w Londynie, w którym uczestniczyli najsilniejsi europejscy gracze, wraz z Turcją i Kanadą, nie przyniosło formalnego oświadczenia. Jednak przekaz był jasny – uczestnicy zadeklarowali zwiększenie pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jakie są najważniejsze wnioski płynące z tego wydarzenia?
Gen. Bogusław Pacek: Niedzielny szczyt był ważnym sygnałem dla Ukrainy. Dostała pomoc od największych – pod względem potencjału militarnego – państw Europy oraz Kanady i Turcji i zapewnienie, że będzie nadal wspierana.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, który do tej pory nie był raczej uznawany za charyzmatycznego polityka, zaprezentował się jako świetny negocjator.
To prawda, Wielka Brytania zaoferowała Ukrainie ponad 2 mld funtów, co prawda w formie kredytu, ale są to znaczące środki na pomoc militarną. Miliardy popłyną też z Danii, Szwecji i kolejnych państw Europy. Po drugie – w wyniku powstałego dysonansu w ocenie sytuacji wojennej między Ukrainą a USA – kraje Starego Kontynentu stanęły po stronie Ukrainy i głośno przyznały, że to Rosja jest agresorem i nie może czuć się zwycięzcą negocjacji, które jeszcze się nie zaczęły.
A jaki komunikat płynie do Waszyngtonu? Donald Trump chyba nie jest zachwycony.
Sygnał wysłany do USA jest prosty – Europa, ze wsparciem Turcji i Kanady, potrafi mieć własne zdanie. Prezydent Donald Trump z pewnością nie jest tym zachwycony, ale sukcesem przywódców jest to, że Europa się przebudziła i podjęła wreszcie jakieś kroki.
Co więcej, ma swojego militarnego lidera – premiera Wielkiej Brytanii. Już dawno nikt w Europie nie krzyknął: „Stańcie za mną”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.