Pięćdziesięciosześcio-letnia poznanianka od kilku lat chorowała na nadciśnienie
Umiemy już odbudować serca zniszczone przez zawał
Zawał przedniej komory serca, którego doznała w listopadzie zeszłego roku, był prawdopodobnie konsekwencją tej choroby. Została odratowana, ale badanie koronarograficzne i echokardiografia wykazały, że część serca pozbawiona dopływu świeżej krwi obumarła, a więc przestała się kurczyć. Serce, inaczej niż większość innych organów, nie wytwarza nowych komórek, które zastąpiłyby stare. Zaczęło więc pracować znacznie gorzej niż do tej pory, a pacjentka zapadła na przewlekłą chorobę - niewydolność krążenia. Aby jej pomóc, zespół złożony z lekarzy i genetyków z Poznania podjął pierwszą w Polsce - i jedną z nielicznych w świecie - próbę odbudowania zniszczonego fragmentu serca.
Pierwsi byli Francuzi
Na przewlekłą niewydolność krążenia cierpią setki tysięcy ludzi. Choroba ta powoduje duszności, ogranicza zdolność do wysiłku, a często prowadzi do inwalidztwa. Czasami przyczynia się do powstania niebezpiecznego tętniaka, a bywa, że jej następstwem jest pękniecie serca. Najskuteczniejszym sposobem leczenia poważnie zniszczonego zawałem mięśnia pozostaje na razie transplantacja. Z powodu niedostatku organów zabieg ten nie jest jednak dostępny dla większości pacjentów. Duże nadzieje wzbudziła zatem technika tzw. miogenezy, polegająca na odmładzaniu serca za pomocą wszczepiania w ten mięsień spreparowanych komórek. Naukowcy z amerykańskiej firmy Bioheart Inc. z Fort Lauderdale wyhodowali komórki, które potrafią się przekształcić w tkankę mięśniową. Po raz pierwszy wszczepiono je pacjentom we Francji. Phillippe Menasche ze szpitala Bichat w Paryżu od czerwca 2000 r. podał te komórki dziewięciu pacjentom. W czerwcu 2001 r. wstrzyknięto je przez cewnik 78-letniej chorej z Rotterdamu.
Inteligentne komórki macierzyste
Nad tym samym problemem pracował wraz z zespołem również prof. Maciej Kurpisz z Zakładu Genetyki Człowieka PAN. W porozumieniu z kardiologiem prof. Tomaszem Siminiakiem z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Poznaniu próbował stworzyć komórki, które po wszczepieniu w okolice zniszczonego fragmentu serca przekształciłyby się w komórki zdrowe. - Nie wiedzieliśmy tylko, czy do tego celu wykorzystać pierwotne komórki zarodkowe, czy komórki macierzyste dorosłego człowieka - opowiada.
Z tych pierwszych można wyhodować - na razie tylko teoretycznie - wszystkie tkanki i narządy, czyli również fragment mięśnia sercowego. Aby tego dokonać, trzeba jednak oddziaływać na nie różnymi białkami, tzw. czynnikami wzrostu, a także stworzyć specjalne środowisko rozwoju. Na razie jest to jeszcze dla naukowców zbyt trudna technika. Poznańscy naukowcy zdecydowali się więc na użycie komórek macierzystych dorosłego człowieka. W porównaniu z pierwotnymi komórkami zarodkowymi są one bardziej zaawansowane w różnicowaniu. "Wiedzą" już, że powinny stać się komórkami wątroby, włosa, krwi czy serca.
Roku temu zespół prof. Kurpisza zaczął przygotowywać komórki, które miały zostać wszczepione w okolice zniszczonego zawałem fragmentu serca. Chcąc zminimalizować ryzyko odrzutu, uznano, że najlepiej do tego celu będą nadawały się przekształcone komórki pacjenta, który ma być poddany terapii. Jako że potrzebny był aż centymetr sześcienny tkanki, wybór naukowców padł na miejsce, gdzie jej ubytek nie będzie dla chorego nazbyt dolegliwy - materiał do przeszczepu pobrano z uda.
Operacja
Na początku prof. Siminiak wraz zespołem wyselekcjonował z kilkuset pacjentów dziesięcioro, u których zniszczona i zamieniona w bliznę była część lewej komory. Potwierdzały to badania tzw. echokardiografii obciążeniowej, pokazując, że dotknięte zawałem fragmenty nie kurczą się nawet po stymulacji lekami. U kwalifikujących się do zabiegu chorych w okolicach blizny musiało się ponadto znajdować naczynie krwionośne, które pozwoliłoby na przyszycie do niego bypassów, poprawiających ukrwienie tego miejsca. Po kolejnych badaniach z dziesięcioosobowej grupy do zabiegu wytypowano dwie osoby.
Operacja pacjentki z Poznania nie należała do bardzo skomplikowanych. Polegała na wszczepieniu bypassów i wstrzyknięciu w ośmiu miejscach po 100 tys. zmodyfikowanych komórek. Przeprowadził ją zespół kardiochirurgiczny pod kierownictwem doc. Ryszarda Kalawskiego, ordynatora oddziału kardiochirurgii Szpitala Miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu. Kilka dni poźniej ten sam zespół wykonał kolejny taki zabieg, tym razem u 44-letniego mężczyzny. Na efekty operacji trzeba poczekać pół roku.
Zawał przedniej komory serca, którego doznała w listopadzie zeszłego roku, był prawdopodobnie konsekwencją tej choroby. Została odratowana, ale badanie koronarograficzne i echokardiografia wykazały, że część serca pozbawiona dopływu świeżej krwi obumarła, a więc przestała się kurczyć. Serce, inaczej niż większość innych organów, nie wytwarza nowych komórek, które zastąpiłyby stare. Zaczęło więc pracować znacznie gorzej niż do tej pory, a pacjentka zapadła na przewlekłą chorobę - niewydolność krążenia. Aby jej pomóc, zespół złożony z lekarzy i genetyków z Poznania podjął pierwszą w Polsce - i jedną z nielicznych w świecie - próbę odbudowania zniszczonego fragmentu serca.
Pierwsi byli Francuzi
Na przewlekłą niewydolność krążenia cierpią setki tysięcy ludzi. Choroba ta powoduje duszności, ogranicza zdolność do wysiłku, a często prowadzi do inwalidztwa. Czasami przyczynia się do powstania niebezpiecznego tętniaka, a bywa, że jej następstwem jest pękniecie serca. Najskuteczniejszym sposobem leczenia poważnie zniszczonego zawałem mięśnia pozostaje na razie transplantacja. Z powodu niedostatku organów zabieg ten nie jest jednak dostępny dla większości pacjentów. Duże nadzieje wzbudziła zatem technika tzw. miogenezy, polegająca na odmładzaniu serca za pomocą wszczepiania w ten mięsień spreparowanych komórek. Naukowcy z amerykańskiej firmy Bioheart Inc. z Fort Lauderdale wyhodowali komórki, które potrafią się przekształcić w tkankę mięśniową. Po raz pierwszy wszczepiono je pacjentom we Francji. Phillippe Menasche ze szpitala Bichat w Paryżu od czerwca 2000 r. podał te komórki dziewięciu pacjentom. W czerwcu 2001 r. wstrzyknięto je przez cewnik 78-letniej chorej z Rotterdamu.
Inteligentne komórki macierzyste
Nad tym samym problemem pracował wraz z zespołem również prof. Maciej Kurpisz z Zakładu Genetyki Człowieka PAN. W porozumieniu z kardiologiem prof. Tomaszem Siminiakiem z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Poznaniu próbował stworzyć komórki, które po wszczepieniu w okolice zniszczonego fragmentu serca przekształciłyby się w komórki zdrowe. - Nie wiedzieliśmy tylko, czy do tego celu wykorzystać pierwotne komórki zarodkowe, czy komórki macierzyste dorosłego człowieka - opowiada.
Z tych pierwszych można wyhodować - na razie tylko teoretycznie - wszystkie tkanki i narządy, czyli również fragment mięśnia sercowego. Aby tego dokonać, trzeba jednak oddziaływać na nie różnymi białkami, tzw. czynnikami wzrostu, a także stworzyć specjalne środowisko rozwoju. Na razie jest to jeszcze dla naukowców zbyt trudna technika. Poznańscy naukowcy zdecydowali się więc na użycie komórek macierzystych dorosłego człowieka. W porównaniu z pierwotnymi komórkami zarodkowymi są one bardziej zaawansowane w różnicowaniu. "Wiedzą" już, że powinny stać się komórkami wątroby, włosa, krwi czy serca.
Roku temu zespół prof. Kurpisza zaczął przygotowywać komórki, które miały zostać wszczepione w okolice zniszczonego zawałem fragmentu serca. Chcąc zminimalizować ryzyko odrzutu, uznano, że najlepiej do tego celu będą nadawały się przekształcone komórki pacjenta, który ma być poddany terapii. Jako że potrzebny był aż centymetr sześcienny tkanki, wybór naukowców padł na miejsce, gdzie jej ubytek nie będzie dla chorego nazbyt dolegliwy - materiał do przeszczepu pobrano z uda.
Operacja
Na początku prof. Siminiak wraz zespołem wyselekcjonował z kilkuset pacjentów dziesięcioro, u których zniszczona i zamieniona w bliznę była część lewej komory. Potwierdzały to badania tzw. echokardiografii obciążeniowej, pokazując, że dotknięte zawałem fragmenty nie kurczą się nawet po stymulacji lekami. U kwalifikujących się do zabiegu chorych w okolicach blizny musiało się ponadto znajdować naczynie krwionośne, które pozwoliłoby na przyszycie do niego bypassów, poprawiających ukrwienie tego miejsca. Po kolejnych badaniach z dziesięcioosobowej grupy do zabiegu wytypowano dwie osoby.
Operacja pacjentki z Poznania nie należała do bardzo skomplikowanych. Polegała na wszczepieniu bypassów i wstrzyknięciu w ośmiu miejscach po 100 tys. zmodyfikowanych komórek. Przeprowadził ją zespół kardiochirurgiczny pod kierownictwem doc. Ryszarda Kalawskiego, ordynatora oddziału kardiochirurgii Szpitala Miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu. Kilka dni poźniej ten sam zespół wykonał kolejny taki zabieg, tym razem u 44-letniego mężczyzny. Na efekty operacji trzeba poczekać pół roku.
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.