Donald Trump w ciągu ostatnich kilku tygodni stoczył heroiczny bój o pokój, w którym fatalnie dobrał sobie przeciwnika. Zamiast toczyć go z Rosją, która za wojnę i ewentualny pokój odpowiada, puszył się pastwieniem nad Ukraińcami. Teraz w przyspieszonym tempie zaczyna na własnej skórze odczuwać, jakie są konsekwencje tych błędów.
Putin nie jest zainteresowany żadnym rozejmem, a już na pewno nie jest zainteresowany dostarczaniem szybkich i wymiernych sukcesów komuś, kto całym sobą sygnalizuje gotowość do podłożenia się Moskwie w każdej możliwej pozycji.
Ukraińcy od inwazji rosyjskiej na Krym w 2014 roku do wybuchu otwartej wojny w 2022 roku odbyli z Rosjanami około 200 rund negocjacji, w czasie których wynegocjowano 20 różnego rodzaju rozejmów. Wszystkie one zostały zerwane przez Moskwę. Jeśli więc ktoś uważa, że Trump z Putinem przez telefon ustalili chociażby zaprzestanie atakowania infrastruktury energetycznej, to musi wiedzieć, że w dwie godziny po zakończeniu ich rozmowy Rosjanie pozbawili rakietami prądu donieckie miasto Słowiańsk.
A Ukraińcy chwilę później w odwecie zniszczyli dronami skład paliw Rosneftu w Krasnodarze.
I to mniej więcej tyle, jeśli chodzi o jakikolwiek rozejm, dowieziony przez Donalda Trumpa.
Miękiszon Putina
Powody, dla których prezydent USA ubzdurał sobie rolę gołąbka pokoju nie są jasne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.