Nie masz apetytu i chudniesz albo jesz dużo i bez zastanowienia?
Jesteś apatyczny, smutny lub poirytowany? Masz kłopoty ze wstawaniem i nie możesz zasnąć? Zauważasz utratę energii życiowej, osłabiony pociąg seksualny? Masz kłopoty z pamięcią, koncentracją, odczuwasz ból różnych części ciała? Trudno ci podjąć decyzję? Stwierdzasz, że nic nie ma sensu, lub masz poczucie winy? Jeżeli zauważasz u siebie któryś z tych objawów, oznacza to, że cierpisz na zimową depresję. W skrajnych wypadkach efektem tej dolegliwości są myśli samobójcze.
SAD, czyli depresja sezonowa
Depresja zimowa jest typowa dla mieszkańców północy. Cierpi na nią 20 proc. Szwedów, Kanadyjczyków oraz mieszkańców północnych stanów USA. Łagodniejsze jej objawy obserwuje się u prawie połowy ludności. Najwięcej osób skarży się na nią między wrześniem a listopadem (nawroty występują od marca do połowy maja). W naszej szerokości geograficznej przypadki depresji zimowej odnotowywane są od drugiej połowy listopada do końca lutego. Dotyczą zwykle tylko 5 proc. populacji, ale gdy zima jest ciężka - 25-30 proc.
Tych danych nie uzyskaliśmy od polskich specjalistów, którzy bagatelizowali SAD (seasonal affective disorder), czyli zimową depresję. Pochodzą one z popularnej w Stanach Zjednoczonych książki Normana Rosenthala "Winter Blues" (co można przetłumaczyć jako zimowy smutek). O SAD obszernie pisano też w tygodniku "Time" (wedle autorki artykułu "Winter Blues", na dolegliwość tę uskarża się 25 mln Amerykanów) oraz w szwedzkim dzienniku "Svenska Dagbladet".
Na zimową depresję - dowodzi Norman Rosenthal - częściej cierpią kobiety niż mężczyźni: w Szwecji i Kanadzie stanowią 71 proc. i 74 proc. dotkniętych tą dolegliwością. W naszej szerokości geograficznej jest to nieco mniejszy odsetek (60 proc.). Najbardziej podatne na SAD są osoby w wieku 20-30 lat oraz po sześćdziesiątce. Do pojawienia się depresji przyczyniają się: duża liczba pochmurnych dni, praca w pomieszczeniach bez okien, przebyte ciężkie choroby, ciągły stres. Dolegliwość ta jest generalnie związana ze zmniejszeniem ilości światła padającego na siatkówkę, co powoduje spadek produkcji serotoniny, odpowiedzialnej za dobry nastrój. Niższy jest także poziom melatoniny, co z kolei wywołuje zaburzenia snu.
Depresja poświąteczna
Wystarczy wyjść na ulicę któregokolwiek z polskich miast czy zajrzeć do szkół albo urzędów, by zauważyć osoby z objawami zimowej depresji. Obecną jej fazę można nazwać poświąteczną. Objawom fizycznym towarzyszą bowiem zjawiska społeczne: mniejsza aktywność firm i urzędów, znaczny spadek obrotów w sklepach, mniejsze zainteresowanie kredytami, większa liczba zwolnień chorobowych.
W Centrum Handlowym Targówek na warszawskiej Pradze na parkingu stoi pięć, sześć razy mniej samochodów niż w grudniu. Nie ma wielu klientów, mimo że większość towarów przeceniono nawet o połowę. W styczniu obroty supermarketów są zwykle o ponad 30 proc. niższe niż w listopadzie. - Osłabienie zainteresowania klientów zakupami w styczniu obserwujemy co roku. Tym razem zapaść będzie jednak poważniejsza: mamy niski wzrost gospodarczy, bardzo niski poziom optymizmu konsumentów oraz mniejsze oszczędności - tłumaczy Marek Winnicki, ekonomista.
W grudniu 2000 r. sprzedaż detaliczna w Polsce wzrosła w porównaniu z listopadem o 20,8 proc. - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Natomiast w styczniu 2001 r. spadła w porównaniu z grudniem 2000 r. o 27,6 proc. Najdotkliwiej słabe zainteresowanie towarami odczuły sklepy z artykułami spożywczymi (o 24,5 proc. mniejsze) i RTV-AGD (o 36,2 proc. mniejsze). Najmniej stracili sprzedawcy samochodów (6,2 proc.) i paliw (7,9 proc.).
Świecą pustkami znajdujące się w stołecznym hotelu Sobieski oddziały banków Pekao SA i PKO BP, choć w grudniu kłębiły się tam tłumy klientów zakładających lokaty i zaciągających kredyty. Wszystkie media odnotowały spadek wpływów z reklam o ponad połowę. - W listopadzie 2000 r. telewizje zarobiły na reklamach 546 mln zł, a w styczniu 2001 r. - tylko 276 mln zł - informuje Wanda Świętek z wrocławskiej firmy Expert Monitor, badającej rynek reklamowy w Polsce. W tym roku będzie jeszcze gorzej. - Po świętach na rynku reklamowym zapanował wyjątkowy niż i trudno przewidzieć, kiedy się skończy, bo tendencje w gospodarce nie są korzystne - tłumaczy Tomasz Kurzewski, prezes stacji telewizyjnej TV4.
Mostkowanie dni wolnych
Atmosferę rozleniwienia i apatii dodatkowo wzmacnia tzw. mostkowanie dni wolnych. Wystarczyło wziąć dwa dni urlopu, by świąteczno-noworoczny wypoczynek wydłużyć nawet do kilkunastu dni. Sporo osób zaczęło go już 22 grudnia i skończy 7 stycznia. - Święta powodują, że część ludzi zwalnia swój rytm życiowy i trudno im wrócić do normalnego tempa. Dlatego mostkowanie dni wolnych jest w Polsce tak popularne, podobnie zresztą jak w Niemczech. Po prostu każda okazja jest dobra, żeby przedłużyć okres nicnierobienia - tłumaczy prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.
Obok mostkowania w wielu urzędach i instytucjach zastosowano metodę "odrabiania" wigilijnego i sylwestrowego poniedziałku. Pracownicy Mazowieckiej Regionalnej Kasy Chorych sylwestra odrobili w sobotę na początku grudnia, a w zamian za wolną Wigilię przez osiem wybranych dni roboczych będą zostawać w pracy godzinę dłużej. Obydwa te dni odpracowała też stołeczna prokuratura okręgowa i większość biur w urzędach wojewódzkich i starostwach. Biblioteka Narodowa w Warszawie oraz Urząd Miejski w Świdnicy zamknięte były nie tylko w Wigilię i sylwestra, ale również 27 i 28 grudnia. - Nie pracowaliśmy, bo mieliśmy wolne - wyjaśnił nam urzędnik ze Świdnicy, który nie chciał się przedstawić. Inni wolne dni uzasadniają tak samo - pracodawca poszedł pracownikom na rękę, bo i tak w tym czasie niewiele by zrobili. - Widziałem, że tryskający zwykle energią i pomysłami ludzie byli apatyczni i zniechęceni, więc zgodziłem się zamknąć firmę. Zresztą podobne objawy zauważyłem u siebie. Tylko spałbym dłużej - informuje Przemysław Lewandowski, właściciel firmy Meranti w Świnoujściu, sprzedającej okna i drzwi.
- Całe nasze życie przebiega w cyklach: jest cykl dzienny, miesięczny i roczny. Systematycznie zmieniają się nastroje, energia i siła człowieka. Z jednym z takich cyklów związane są święta Bożego Narodzenia. Zachowujemy się wówczas niezwykle emocjonalnie, mamy ogromne oczekiwania, marzenia... Są one jednak wyidealizowane, często irracjonalne - tłumaczy prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wielu ludzi wyobraża sobie, że przyjście świąt i nastanie Nowego Roku radykalnie zmienią ich życie. Nic takiego się nie dzieje, więc po świętach, po sylwestrowych szaleństwach przychodzi apatia. - Nie ma już na co czekać. Nie ma z czym wiązać nadziei na odmianę rzeczywistości - dodaje prof. Nęcki.
Depresja w portfelach
Poświąteczną apatię wywołuje też stan portfeli. Na prezenty pod choinkę wydaliśmy w ostatnie święta średnio 300-500 zł. Kolejne 300 zł statystyczny Polak przeznaczył na przygotowanie wigilijnej wieczerzy i świątecznych posiłków. Wielu z nas za 200-300 zł szalało w sylwestra. Szacuje się, że na przygotowania do Bożego Narodzenia i Nowego Roku Polacy mogli wydać nawet 10 mld zł. Część zaciągnęła na ten cel kredyty. - Widać, że w styczniu klienci odreagowują grudniową gorączkę kredytową. Wówczas wielu z nich brało pożyczki na sfinansowanie świątecznych zakupów - informuje Marek Kłuciński, rzecznik prasowy BPH-PBK SA.
Wielu zdecydowało się (mimo konieczności zapłacenia karnych odsetek) przełożyć na nowy rok część bieżących płatności - rachunki za gaz, telefon, energię elektryczną. - Celowo nie zapłaciłem 208 zł za prąd, 114 zł za telefon stacjonarny i 153 zł za komórkowy oraz 312 zł czynszu. W tym miesiącu będę musiał zapłacić podwójnie. Na szczęście w lutym dostanę pożyczkę z zakładowej kasy zapomogowej - opowiada Robert Sawiński, pracownik warszawskiej energetyki.
Więcej światła!
Jak długo potrwa zimowa depresja? W Polsce skończy się właściwie na dwa, trzy tygodnie przed Wielkanocą. Zanim to się stanie, nastrój możemy sobie poprawić za pomocą światłoterapii. W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i krajach skandynawskich sprzedawane są urządzenia light box, w które wkłada się głowę. Zaleca się codziennie półgodzinną terapię światłem o jasności 10 tys. luksów lub godzinną światłem o połowę słabszym. Permanentną depresję zimową zwalcza się lekami antydepresyjnymi, na przykład prozakiem. Większość z nas wróci do normalnego rytmu życia i pracy wiosną, gdy dni będą dłuższe i zapomnimy o świątecznych długach i lenistwie, któremu mogliśmy się oddać dzięki mostkowaniu dni wolnych.
SAD, czyli depresja sezonowa
Depresja zimowa jest typowa dla mieszkańców północy. Cierpi na nią 20 proc. Szwedów, Kanadyjczyków oraz mieszkańców północnych stanów USA. Łagodniejsze jej objawy obserwuje się u prawie połowy ludności. Najwięcej osób skarży się na nią między wrześniem a listopadem (nawroty występują od marca do połowy maja). W naszej szerokości geograficznej przypadki depresji zimowej odnotowywane są od drugiej połowy listopada do końca lutego. Dotyczą zwykle tylko 5 proc. populacji, ale gdy zima jest ciężka - 25-30 proc.
Tych danych nie uzyskaliśmy od polskich specjalistów, którzy bagatelizowali SAD (seasonal affective disorder), czyli zimową depresję. Pochodzą one z popularnej w Stanach Zjednoczonych książki Normana Rosenthala "Winter Blues" (co można przetłumaczyć jako zimowy smutek). O SAD obszernie pisano też w tygodniku "Time" (wedle autorki artykułu "Winter Blues", na dolegliwość tę uskarża się 25 mln Amerykanów) oraz w szwedzkim dzienniku "Svenska Dagbladet".
Na zimową depresję - dowodzi Norman Rosenthal - częściej cierpią kobiety niż mężczyźni: w Szwecji i Kanadzie stanowią 71 proc. i 74 proc. dotkniętych tą dolegliwością. W naszej szerokości geograficznej jest to nieco mniejszy odsetek (60 proc.). Najbardziej podatne na SAD są osoby w wieku 20-30 lat oraz po sześćdziesiątce. Do pojawienia się depresji przyczyniają się: duża liczba pochmurnych dni, praca w pomieszczeniach bez okien, przebyte ciężkie choroby, ciągły stres. Dolegliwość ta jest generalnie związana ze zmniejszeniem ilości światła padającego na siatkówkę, co powoduje spadek produkcji serotoniny, odpowiedzialnej za dobry nastrój. Niższy jest także poziom melatoniny, co z kolei wywołuje zaburzenia snu.
Depresja poświąteczna
Wystarczy wyjść na ulicę któregokolwiek z polskich miast czy zajrzeć do szkół albo urzędów, by zauważyć osoby z objawami zimowej depresji. Obecną jej fazę można nazwać poświąteczną. Objawom fizycznym towarzyszą bowiem zjawiska społeczne: mniejsza aktywność firm i urzędów, znaczny spadek obrotów w sklepach, mniejsze zainteresowanie kredytami, większa liczba zwolnień chorobowych.
W Centrum Handlowym Targówek na warszawskiej Pradze na parkingu stoi pięć, sześć razy mniej samochodów niż w grudniu. Nie ma wielu klientów, mimo że większość towarów przeceniono nawet o połowę. W styczniu obroty supermarketów są zwykle o ponad 30 proc. niższe niż w listopadzie. - Osłabienie zainteresowania klientów zakupami w styczniu obserwujemy co roku. Tym razem zapaść będzie jednak poważniejsza: mamy niski wzrost gospodarczy, bardzo niski poziom optymizmu konsumentów oraz mniejsze oszczędności - tłumaczy Marek Winnicki, ekonomista.
W grudniu 2000 r. sprzedaż detaliczna w Polsce wzrosła w porównaniu z listopadem o 20,8 proc. - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Natomiast w styczniu 2001 r. spadła w porównaniu z grudniem 2000 r. o 27,6 proc. Najdotkliwiej słabe zainteresowanie towarami odczuły sklepy z artykułami spożywczymi (o 24,5 proc. mniejsze) i RTV-AGD (o 36,2 proc. mniejsze). Najmniej stracili sprzedawcy samochodów (6,2 proc.) i paliw (7,9 proc.).
Świecą pustkami znajdujące się w stołecznym hotelu Sobieski oddziały banków Pekao SA i PKO BP, choć w grudniu kłębiły się tam tłumy klientów zakładających lokaty i zaciągających kredyty. Wszystkie media odnotowały spadek wpływów z reklam o ponad połowę. - W listopadzie 2000 r. telewizje zarobiły na reklamach 546 mln zł, a w styczniu 2001 r. - tylko 276 mln zł - informuje Wanda Świętek z wrocławskiej firmy Expert Monitor, badającej rynek reklamowy w Polsce. W tym roku będzie jeszcze gorzej. - Po świętach na rynku reklamowym zapanował wyjątkowy niż i trudno przewidzieć, kiedy się skończy, bo tendencje w gospodarce nie są korzystne - tłumaczy Tomasz Kurzewski, prezes stacji telewizyjnej TV4.
Mostkowanie dni wolnych
Atmosferę rozleniwienia i apatii dodatkowo wzmacnia tzw. mostkowanie dni wolnych. Wystarczyło wziąć dwa dni urlopu, by świąteczno-noworoczny wypoczynek wydłużyć nawet do kilkunastu dni. Sporo osób zaczęło go już 22 grudnia i skończy 7 stycznia. - Święta powodują, że część ludzi zwalnia swój rytm życiowy i trudno im wrócić do normalnego tempa. Dlatego mostkowanie dni wolnych jest w Polsce tak popularne, podobnie zresztą jak w Niemczech. Po prostu każda okazja jest dobra, żeby przedłużyć okres nicnierobienia - tłumaczy prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego.
Obok mostkowania w wielu urzędach i instytucjach zastosowano metodę "odrabiania" wigilijnego i sylwestrowego poniedziałku. Pracownicy Mazowieckiej Regionalnej Kasy Chorych sylwestra odrobili w sobotę na początku grudnia, a w zamian za wolną Wigilię przez osiem wybranych dni roboczych będą zostawać w pracy godzinę dłużej. Obydwa te dni odpracowała też stołeczna prokuratura okręgowa i większość biur w urzędach wojewódzkich i starostwach. Biblioteka Narodowa w Warszawie oraz Urząd Miejski w Świdnicy zamknięte były nie tylko w Wigilię i sylwestra, ale również 27 i 28 grudnia. - Nie pracowaliśmy, bo mieliśmy wolne - wyjaśnił nam urzędnik ze Świdnicy, który nie chciał się przedstawić. Inni wolne dni uzasadniają tak samo - pracodawca poszedł pracownikom na rękę, bo i tak w tym czasie niewiele by zrobili. - Widziałem, że tryskający zwykle energią i pomysłami ludzie byli apatyczni i zniechęceni, więc zgodziłem się zamknąć firmę. Zresztą podobne objawy zauważyłem u siebie. Tylko spałbym dłużej - informuje Przemysław Lewandowski, właściciel firmy Meranti w Świnoujściu, sprzedającej okna i drzwi.
- Całe nasze życie przebiega w cyklach: jest cykl dzienny, miesięczny i roczny. Systematycznie zmieniają się nastroje, energia i siła człowieka. Z jednym z takich cyklów związane są święta Bożego Narodzenia. Zachowujemy się wówczas niezwykle emocjonalnie, mamy ogromne oczekiwania, marzenia... Są one jednak wyidealizowane, często irracjonalne - tłumaczy prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wielu ludzi wyobraża sobie, że przyjście świąt i nastanie Nowego Roku radykalnie zmienią ich życie. Nic takiego się nie dzieje, więc po świętach, po sylwestrowych szaleństwach przychodzi apatia. - Nie ma już na co czekać. Nie ma z czym wiązać nadziei na odmianę rzeczywistości - dodaje prof. Nęcki.
Depresja w portfelach
Poświąteczną apatię wywołuje też stan portfeli. Na prezenty pod choinkę wydaliśmy w ostatnie święta średnio 300-500 zł. Kolejne 300 zł statystyczny Polak przeznaczył na przygotowanie wigilijnej wieczerzy i świątecznych posiłków. Wielu z nas za 200-300 zł szalało w sylwestra. Szacuje się, że na przygotowania do Bożego Narodzenia i Nowego Roku Polacy mogli wydać nawet 10 mld zł. Część zaciągnęła na ten cel kredyty. - Widać, że w styczniu klienci odreagowują grudniową gorączkę kredytową. Wówczas wielu z nich brało pożyczki na sfinansowanie świątecznych zakupów - informuje Marek Kłuciński, rzecznik prasowy BPH-PBK SA.
Wielu zdecydowało się (mimo konieczności zapłacenia karnych odsetek) przełożyć na nowy rok część bieżących płatności - rachunki za gaz, telefon, energię elektryczną. - Celowo nie zapłaciłem 208 zł za prąd, 114 zł za telefon stacjonarny i 153 zł za komórkowy oraz 312 zł czynszu. W tym miesiącu będę musiał zapłacić podwójnie. Na szczęście w lutym dostanę pożyczkę z zakładowej kasy zapomogowej - opowiada Robert Sawiński, pracownik warszawskiej energetyki.
Więcej światła!
Jak długo potrwa zimowa depresja? W Polsce skończy się właściwie na dwa, trzy tygodnie przed Wielkanocą. Zanim to się stanie, nastrój możemy sobie poprawić za pomocą światłoterapii. W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i krajach skandynawskich sprzedawane są urządzenia light box, w które wkłada się głowę. Zaleca się codziennie półgodzinną terapię światłem o jasności 10 tys. luksów lub godzinną światłem o połowę słabszym. Permanentną depresję zimową zwalcza się lekami antydepresyjnymi, na przykład prozakiem. Większość z nas wróci do normalnego rytmu życia i pracy wiosną, gdy dni będą dłuższe i zapomnimy o świątecznych długach i lenistwie, któremu mogliśmy się oddać dzięki mostkowaniu dni wolnych.
Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.