Pięćdziesiąt pięć lat temu "Tygodnik Powszechny" rozpoczął swoją misję intelektualnego przewodnictwa w środowiskach inteligencji przywiązanych do wartości ewangelicznych
Kiedy pismo startowało w Krakowie w marcu 1945 r., brakowało wszystkiego. W kraju wprawdzie ponad 90 proc. stanowili katolicy, ale wśród publicystów te proporcje były akurat odwrotne. Poza tym kultywowano zasadę: "w piśmie katolickim katolicy piszą dla katolików". Tygodnik od początku jednak, zgodnie z wolą patrona arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy i redaktora Jerzego Turowicza, był raczej pismem spotkania niż katechezy, co wielokrotnie doprowadzało do konfliktu z hierarchią. Prymas Stefan Wyszyński zarzucał tygodnikowi zbytnią fascynację przemianami soborowymi. Wielu księży nie mogło strawić obecności na łamach pisma tekstów przedwojennego antyklerykała - Antoniego Słonimskiego. Inni obawiali się represyjnej reakcji władz w odpowiedzi na angażowanie się tygodnika w opozycję KOR-owską. Na początku lat 90. wypominano pismu zbliżenie do UW, manifestacyjną dialogiczność postawy ks. prof. Józefa Tischnera, a Jan Paweł II z okazji pięćdziesięciolecia tygodnika wyraził żal, iż Kościół nie był przez niego "dostatecznie kochany". Na podsumowanie tak skomplikowanej historii warto, obok życzeń pomyślnej kontynuacji, zacytować śp. redaktora Turowicza, który w najczarniejszych latach 50. mawiał: "W każdej sytuacji można coś zrobić i należy się starać zrobić tyle, ile można".
Więcej możesz przeczytać w 15/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.