Tom Green wpadł na oryginalny pomysł promocji zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City
Pięć żon w pięciu kołach olimpijskich
- Myślałem o otwarciu własnego stoiska na lotnisku w Salt Lake City: sprzedawałbym tam koszulki ze zdjęciami moich żon. Każda występowałaby w innym kole olimpijskim - opowiada Green, mormoński fundamentalista, mąż pięciu żon i ojciec 26 dzieci. Aż tak dosłownie zasady religii Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego pojmuje jednak niewielu mormonów, którzy stanowią w stanie Utah większość spośród 2,2 mln mieszkańców. Mormonem jest gubernator, podobnie jak dwóch senatorów, trzech kongresmanów, sędziowie stanowego Sądu Najwyższego, 90 proc. stanowych legislatorów, burmistrzów oraz innych urzędników szczebli lokalnych i stanowych, a także cała elita miejscowego biznesu.
Organizację zimowej olimpiady w 2002 r. mormoni potraktowali jak dar od Boga - szansę przekazania światu zasad swojej wiary. Nie szczędzili i nadal nie szczędzą wysiłku i pieniędzy, a ich gorliwość wywołuje podejrzenia, że zabiegom wokół zdobycia prawa do zorganizowania olimpiady towarzyszył nie do końca sportowy duch. Salt Lake City otrzymało szansę goszczenia igrzysk dopiero za trzecim podejściem. Nie udało się ani w roku 1966, ani w 1991. Amerykańska prasa spekulowała, że pozyskanie przychylności członków MKOl oraz dziennikarzy kosztowało miliony dolarów. Proponowano darmowe leczenie, stypendia naukowe, nieruchomości po wyjątkowo korzystnych cenach, atrakcyjne posady.
Utah, czyli raj na ziemi
Mormoni dysponują majątkiem szacowanym na ponad 30 mld dolarów i stanowią istotną siłę gospodarczą i polityczną w USA. Kościół utrzymuje się ze składek wiernych, którzy oddają na cele wspólnoty 10 proc. swoich zarobków. Już prawie 40 lat temu Melchior Wańkowicz opisywał, że to właśnie spośród mormonów wywodzi się wielu amerykańskich intelektualistów, finansistów i polityków. Dzięki ciężkiej pracy członków kościoła pustynny stan został przekształcony w kwitnącą oazę. Obecnie Utah może się pochwalić jednym z najwyższych wskaźników przyrostu miejsc pracy (ponad 6 proc. rocznie) i jednym z najniższych wskaźników bezrobocia. To tutaj znajduje się Software Valley, gdzie działa niemal 1,5 tys. firm wytwarzających oprogramowanie komputerowe. Własnością mormonów są stacje telewizyjne, gazety, hotele, szpitale i towarzystwa ubezpieczeniowe. Do nich należy m.in. światowa sieć hoteli Marriott. - Pracownicy hotelu nie mogą nosić bród i nie mają wstępu do miejsc hazardu - informuje Marcin Siwonia, pracownik hotelu Marriott w Warszawie. Fakt, że w hotelach Marriott mieszczą się także kasyna, nie stanowi problemu: po prostu powierzchnia na przybytki hazardu wynajmowana jest innym firmom.
Lekcja rachunków
Utah jest wprawdzie stanem zamożnym, ale do zorganizowania igrzysk olimpijskich potrzebne były też fundusze federalne. Ich pozyskanie było możliwe dzięki akcji lobbingowej przeprowadzonej przez miejscowych polityków i przemysłowców. Właśnie dlatego od kilku tygodni przez Stany Zjednoczone przetaczają się gorące dyskusje na temat sensu łożenia na organizację igrzysk. Z kieszeni podatników opłacone zostaną remonty dróg (500 mln USD) czy parkingi (30 mln USD). Kolejne setki milionów (przed 11 września koszty te szacowano na 200 mln USD, później już na ponad 300 mln USD) pochłonie stworzenie systemu bezpieczeństwa dla uczestników i gości olimpiady.
Mitt Romney, przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk w Salt Lake City, ma nadzieję, że wpływy z kontraktów telewizyjnych (450 mln USD) oraz od głównych sponsorów (około 550 mln USD) zapewnią pełne finansowanie przedsięwzięcia. Problemem jest to, że najhojniejsi sponsorzy reprezentują dziedziny dość odległe od dosłownie pojmowanych nakazów mormońskiej religii. Znani z zakazu spożywania napojów alkoholowych, kawy oraz palenia papierosów spadkobiercy idei Josepha Smitha, założyciela kościoła, nie mogli się pogodzić z wizją umieszczenia wielkiego logo Budweisera na stadionie olimpijskim.
Genealogia ludzkości
W 1999 r. mormoni uruchomili w Internecie najlepszy serwis poświęcony genealogii. W dostępnej dla każdego bazie danych (www.familysearch.org) znajduje się 500 mln nazwisk z różnych części świata. Ogromny zbiór - dane ponad 2 mld ludzi - przechowywany jest na mikrofilmach w gigantycznej komorze wykutej w Górach Granitowych. Zbiór jest stale uzupełniany przez wszystkich mormonów, którzy jeżdżąc po świecie, kopiują stosowne dokumenty, przede wszystkim księgi kościelne zawierające informacje o chrztach, ślubach, pogrzebach itp. Na razie zgromadzono ponad 2,5 mln rolek mikrofilmów. Projekt zakłada zarchiwizowanie wszystkich ksiąg parafialnych oraz rejestrów urodzeń na całym świecie, a nawet nagranie odpowiednich wypowiedzi o zmarłych w krajach, w których cała pamięć o przodkach opiera się jedynie na przekazie ustnym, na przykład w Afryce.
Celem tej benedyktyńskiej pracy jest chęć poznania własnych przodków, co z kolei umożliwi odprawianie w ich imieniu obrzędów. Wyznawcy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego są bowiem przekonani, że zbawienia nie dostąpią dusze osób zmarłych bez wymaganych przez ich religię sakramentów.
Sakrament poligamii
Kłopotliwe dla mormonów okazały się konsekwencje objawienia, jakiego w 1843 r. doświadczył słynący z wielu romansów Joseph Smith. Właśnie wówczas Bóg miał pobłogosławić małżeństwa poligamiczne. Gdy Smith umierał w 1844 r., pozostawił 48 żon. Jego następca Brigham Young miał 52 żony i wcale nie był rekordzistą. To po części wyjaśnia, w jaki sposób populacja stanu Utah (a tym samym wyznawców kościoła mormońskiego) w krótkim czasie zwiększyła się o kilkaset procent. Amerykańskie prawo cywilne zabrania wielożeństwa, więc mormoni już w 1890 r. zakwestionowali nieomylność pierwszego proroka i oficjalnie znieśli poligamię. Szacuje się, że obecnie 30 tys. mormonów nadal żyje w związkach poligamicznych. David Kerr, trzydziestoletni mormon, wspomina, że jeszcze jego prapradziadek był poligamistą. - Naprawdę fundamentalni mormoni ciągle praktykują poligamię. Są bogaci, utrzymują wszystkie żony, nie uznają poprawek do objawienia proroka. Są mormonami, ale nie są członkami kościoła, bowiem ci, którzy praktykują poligamię, są ekskomunikowani - opowiada Kerr.
Jednym z fundamentalistów jest wspomniany Tom Green. Jego żony pochodzą z rodzin poligamicznych - są wśród nich dwie pary sióstr. W szkole w Dolinie Węży na pustyni Utah, gdzie mieszka klan Greenów, 80 proc. dzieci pochodzi z takich właśnie rodzin. Tom spodziewa się kolejnej trójki potomstwa i nie przejmuje się ani formalną ekskomuniką swojego kościoła, ani naciskami władz federalnych.
- Myślałem o otwarciu własnego stoiska na lotnisku w Salt Lake City: sprzedawałbym tam koszulki ze zdjęciami moich żon. Każda występowałaby w innym kole olimpijskim - opowiada Green, mormoński fundamentalista, mąż pięciu żon i ojciec 26 dzieci. Aż tak dosłownie zasady religii Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego pojmuje jednak niewielu mormonów, którzy stanowią w stanie Utah większość spośród 2,2 mln mieszkańców. Mormonem jest gubernator, podobnie jak dwóch senatorów, trzech kongresmanów, sędziowie stanowego Sądu Najwyższego, 90 proc. stanowych legislatorów, burmistrzów oraz innych urzędników szczebli lokalnych i stanowych, a także cała elita miejscowego biznesu.
Organizację zimowej olimpiady w 2002 r. mormoni potraktowali jak dar od Boga - szansę przekazania światu zasad swojej wiary. Nie szczędzili i nadal nie szczędzą wysiłku i pieniędzy, a ich gorliwość wywołuje podejrzenia, że zabiegom wokół zdobycia prawa do zorganizowania olimpiady towarzyszył nie do końca sportowy duch. Salt Lake City otrzymało szansę goszczenia igrzysk dopiero za trzecim podejściem. Nie udało się ani w roku 1966, ani w 1991. Amerykańska prasa spekulowała, że pozyskanie przychylności członków MKOl oraz dziennikarzy kosztowało miliony dolarów. Proponowano darmowe leczenie, stypendia naukowe, nieruchomości po wyjątkowo korzystnych cenach, atrakcyjne posady.
Utah, czyli raj na ziemi
Mormoni dysponują majątkiem szacowanym na ponad 30 mld dolarów i stanowią istotną siłę gospodarczą i polityczną w USA. Kościół utrzymuje się ze składek wiernych, którzy oddają na cele wspólnoty 10 proc. swoich zarobków. Już prawie 40 lat temu Melchior Wańkowicz opisywał, że to właśnie spośród mormonów wywodzi się wielu amerykańskich intelektualistów, finansistów i polityków. Dzięki ciężkiej pracy członków kościoła pustynny stan został przekształcony w kwitnącą oazę. Obecnie Utah może się pochwalić jednym z najwyższych wskaźników przyrostu miejsc pracy (ponad 6 proc. rocznie) i jednym z najniższych wskaźników bezrobocia. To tutaj znajduje się Software Valley, gdzie działa niemal 1,5 tys. firm wytwarzających oprogramowanie komputerowe. Własnością mormonów są stacje telewizyjne, gazety, hotele, szpitale i towarzystwa ubezpieczeniowe. Do nich należy m.in. światowa sieć hoteli Marriott. - Pracownicy hotelu nie mogą nosić bród i nie mają wstępu do miejsc hazardu - informuje Marcin Siwonia, pracownik hotelu Marriott w Warszawie. Fakt, że w hotelach Marriott mieszczą się także kasyna, nie stanowi problemu: po prostu powierzchnia na przybytki hazardu wynajmowana jest innym firmom.
Lekcja rachunków
Utah jest wprawdzie stanem zamożnym, ale do zorganizowania igrzysk olimpijskich potrzebne były też fundusze federalne. Ich pozyskanie było możliwe dzięki akcji lobbingowej przeprowadzonej przez miejscowych polityków i przemysłowców. Właśnie dlatego od kilku tygodni przez Stany Zjednoczone przetaczają się gorące dyskusje na temat sensu łożenia na organizację igrzysk. Z kieszeni podatników opłacone zostaną remonty dróg (500 mln USD) czy parkingi (30 mln USD). Kolejne setki milionów (przed 11 września koszty te szacowano na 200 mln USD, później już na ponad 300 mln USD) pochłonie stworzenie systemu bezpieczeństwa dla uczestników i gości olimpiady.
Mitt Romney, przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk w Salt Lake City, ma nadzieję, że wpływy z kontraktów telewizyjnych (450 mln USD) oraz od głównych sponsorów (około 550 mln USD) zapewnią pełne finansowanie przedsięwzięcia. Problemem jest to, że najhojniejsi sponsorzy reprezentują dziedziny dość odległe od dosłownie pojmowanych nakazów mormońskiej religii. Znani z zakazu spożywania napojów alkoholowych, kawy oraz palenia papierosów spadkobiercy idei Josepha Smitha, założyciela kościoła, nie mogli się pogodzić z wizją umieszczenia wielkiego logo Budweisera na stadionie olimpijskim.
Genealogia ludzkości
W 1999 r. mormoni uruchomili w Internecie najlepszy serwis poświęcony genealogii. W dostępnej dla każdego bazie danych (www.familysearch.org) znajduje się 500 mln nazwisk z różnych części świata. Ogromny zbiór - dane ponad 2 mld ludzi - przechowywany jest na mikrofilmach w gigantycznej komorze wykutej w Górach Granitowych. Zbiór jest stale uzupełniany przez wszystkich mormonów, którzy jeżdżąc po świecie, kopiują stosowne dokumenty, przede wszystkim księgi kościelne zawierające informacje o chrztach, ślubach, pogrzebach itp. Na razie zgromadzono ponad 2,5 mln rolek mikrofilmów. Projekt zakłada zarchiwizowanie wszystkich ksiąg parafialnych oraz rejestrów urodzeń na całym świecie, a nawet nagranie odpowiednich wypowiedzi o zmarłych w krajach, w których cała pamięć o przodkach opiera się jedynie na przekazie ustnym, na przykład w Afryce.
Celem tej benedyktyńskiej pracy jest chęć poznania własnych przodków, co z kolei umożliwi odprawianie w ich imieniu obrzędów. Wyznawcy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego są bowiem przekonani, że zbawienia nie dostąpią dusze osób zmarłych bez wymaganych przez ich religię sakramentów.
Sakrament poligamii
Kłopotliwe dla mormonów okazały się konsekwencje objawienia, jakiego w 1843 r. doświadczył słynący z wielu romansów Joseph Smith. Właśnie wówczas Bóg miał pobłogosławić małżeństwa poligamiczne. Gdy Smith umierał w 1844 r., pozostawił 48 żon. Jego następca Brigham Young miał 52 żony i wcale nie był rekordzistą. To po części wyjaśnia, w jaki sposób populacja stanu Utah (a tym samym wyznawców kościoła mormońskiego) w krótkim czasie zwiększyła się o kilkaset procent. Amerykańskie prawo cywilne zabrania wielożeństwa, więc mormoni już w 1890 r. zakwestionowali nieomylność pierwszego proroka i oficjalnie znieśli poligamię. Szacuje się, że obecnie 30 tys. mormonów nadal żyje w związkach poligamicznych. David Kerr, trzydziestoletni mormon, wspomina, że jeszcze jego prapradziadek był poligamistą. - Naprawdę fundamentalni mormoni ciągle praktykują poligamię. Są bogaci, utrzymują wszystkie żony, nie uznają poprawek do objawienia proroka. Są mormonami, ale nie są członkami kościoła, bowiem ci, którzy praktykują poligamię, są ekskomunikowani - opowiada Kerr.
Jednym z fundamentalistów jest wspomniany Tom Green. Jego żony pochodzą z rodzin poligamicznych - są wśród nich dwie pary sióstr. W szkole w Dolinie Węży na pustyni Utah, gdzie mieszka klan Greenów, 80 proc. dzieci pochodzi z takich właśnie rodzin. Tom spodziewa się kolejnej trójki potomstwa i nie przejmuje się ani formalną ekskomuniką swojego kościoła, ani naciskami władz federalnych.
Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.