To, co może spotkać ludzkość, jest przerażające
Z perspektywy zaoceanicznej polskie życie polityczne i gospodarcze obserwowane za pośrednictwem Internetu rysuje się nader osobliwie. Bezdyskusyjne jest skoncentrowanie się SLD na zdobywaniu władzy dyktatorskiej do możliwych w obecnym stanie prawnym i psychologicznym granic. Co prawda, ze strony rządowej działa nie bez sukcesów agencja Odwracania Kota Ogonem (OKO), co przy ewentualnym uaktywnieniu starej agencji UCHO dałoby oko i ucho królewskie, ale jak się przeżyło już wielu premierów PRL, ten nowy człowieka nie zmyli. Zamiast ratować nas przed biedą i myśleć tylko o ekonomii, tworzy się wbrew wszelkiej logice system nomenklaturowy, który okaże się nową fikcją i nieszczęściem. Trudno sobie jednak wyobrazić supermarkety za żółtymi firankami lub odebranie paszportów.
Ta staronowa formacja polityczna, która z pasją poczęła czerwonym pluszem obijać biało-czerwone fotele, przypomniała mi tu, za morzami i górami, stary kawał o lasach na Białorusi, w których wnętrzu, na polanie, rozegrała się następująca scena. Oto w trawie dwoje młodych oddaje się rozkoszom miłości, gdy nagle z krzaków wychodzi, dzwoniąc medalami, siwy oficer z pepeszą i krzyczy z oburzeniem: - Jak możecie takie brewerie wyprawiać, gdy wokół wojna i ojczyzna w potrzebie! - Dziadku - oni na to - wojna skończyła się pół wieku temu! - Cóż wy mówicie, a ja wciąż wysadzam pociągi i wysadzam…
Czy przypadkiem ten kurs na dyktaturę nie cofa nas powoli ku czasom zupełnie minionym? Do tak zwanego socjalizmu z ludzką twarzą?
Pirotechniczny wątek wiąże się z aktualnościami telewizji w USA, która non stop na wszystkich kanałach nadaje jeden nie kończący się serial "Wojna z terrorem". Zresztą serial miewa różne nazwy: "Ameryka w stanie wojny", "Amerykańska wojna", "Amerykańska odpowiedź", "Czas wojny", "Psy wojny". Ten ostatni to serial o psach, które lepiej wykrywają miny niż ludzie. Pomyślałem, że do penetracji jaskiń w Tora Bora w pogoni za bin Ladenem przydałyby się ćwiczone w tym celu krakowskie jamniki. Wszędzie wejdą, a wyglądają niewinnie.
Wyobraźnia zbiorowa Amerykanów jest zatem całkowicie opanowana przypominanym wciąż widokiem dymiących i walących się wież na Manhattanie oraz nieustającym, ciężkim bombardowaniem gór w Afganistanie. O Europie nic się nie mówi ani nic nie pokazuje. Nawet walka Izraela z Palestyńczykami skromniej jest relacjonowana niż polowania na talibów. Wniosek z tej bitwy psychologicznej, że na Afganistanie wojna się nie skończy. W 1972 r. przeżywałem tutaj wojnę w Wietnamie. Młodzi uciekali przed poborem do Kanady, studenci wciąż bili się z policją w sprzeciwie wobec "brudnej wojny". Czy ta jest "czysta"? Ma całkowite poparcie społeczeństwa. Może też z obawy przed spreparowaniem w jakimś meczeciku kieszonkowej bomby atomowej, co staje się realne... To, co może spotkać ludzkość, jest przerażające. Mimo wszystko bardziej jestem zwolennikiem cywilnej dyktatury McDonalda albo wojskowej Colonel’s Chicken Kentucky aniżeli tego, co się kroi u nas razem z budżetem. Pora wracać do domu.
Ta staronowa formacja polityczna, która z pasją poczęła czerwonym pluszem obijać biało-czerwone fotele, przypomniała mi tu, za morzami i górami, stary kawał o lasach na Białorusi, w których wnętrzu, na polanie, rozegrała się następująca scena. Oto w trawie dwoje młodych oddaje się rozkoszom miłości, gdy nagle z krzaków wychodzi, dzwoniąc medalami, siwy oficer z pepeszą i krzyczy z oburzeniem: - Jak możecie takie brewerie wyprawiać, gdy wokół wojna i ojczyzna w potrzebie! - Dziadku - oni na to - wojna skończyła się pół wieku temu! - Cóż wy mówicie, a ja wciąż wysadzam pociągi i wysadzam…
Czy przypadkiem ten kurs na dyktaturę nie cofa nas powoli ku czasom zupełnie minionym? Do tak zwanego socjalizmu z ludzką twarzą?
Pirotechniczny wątek wiąże się z aktualnościami telewizji w USA, która non stop na wszystkich kanałach nadaje jeden nie kończący się serial "Wojna z terrorem". Zresztą serial miewa różne nazwy: "Ameryka w stanie wojny", "Amerykańska wojna", "Amerykańska odpowiedź", "Czas wojny", "Psy wojny". Ten ostatni to serial o psach, które lepiej wykrywają miny niż ludzie. Pomyślałem, że do penetracji jaskiń w Tora Bora w pogoni za bin Ladenem przydałyby się ćwiczone w tym celu krakowskie jamniki. Wszędzie wejdą, a wyglądają niewinnie.
Wyobraźnia zbiorowa Amerykanów jest zatem całkowicie opanowana przypominanym wciąż widokiem dymiących i walących się wież na Manhattanie oraz nieustającym, ciężkim bombardowaniem gór w Afganistanie. O Europie nic się nie mówi ani nic nie pokazuje. Nawet walka Izraela z Palestyńczykami skromniej jest relacjonowana niż polowania na talibów. Wniosek z tej bitwy psychologicznej, że na Afganistanie wojna się nie skończy. W 1972 r. przeżywałem tutaj wojnę w Wietnamie. Młodzi uciekali przed poborem do Kanady, studenci wciąż bili się z policją w sprzeciwie wobec "brudnej wojny". Czy ta jest "czysta"? Ma całkowite poparcie społeczeństwa. Może też z obawy przed spreparowaniem w jakimś meczeciku kieszonkowej bomby atomowej, co staje się realne... To, co może spotkać ludzkość, jest przerażające. Mimo wszystko bardziej jestem zwolennikiem cywilnej dyktatury McDonalda albo wojskowej Colonel’s Chicken Kentucky aniżeli tego, co się kroi u nas razem z budżetem. Pora wracać do domu.
Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.