Stojący na krawędzi bankructwa magnat medialny Leo Kirch chce wciągnąć do swojego miliardowego pokera państwo niemieckie
Czy Leo Kirch uratuje swoje imperium medialne?
Jego upadek może wstrząsnąć niemiecką gospodarką. Zadłużenie grupy Kircha wynosi - według "Financial Times Deutschland" - 12 mld DM. Na schedę po Kirchu ostrzą sobie zęby jego konkurenci - Rupert Murdoch i John Malone.
Wielki Zampano w garbusie
Kirch zaczynał od handlu papierosami i czekoladą. Ostrogi zdobywał na czarnym rynku w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Punktem zwrotnym jego niebywałej kariery był rok 1955. Miał już ukończone studia i doktorat z zarządzania. Nikomu nie znany prowincjusz spod Norymbergi wybrał się swoim garbusem w podróż przez Alpy do Rzymu. Za pożyczone pieniądze kupił prawa do dystrybucji filmu "La Strada". Ryzyko opłaciło się. Arcydzieło Felliniego podbiło serca niemieckiej publiczności i odniosło wielki sukces kasowy. Kirch zwrócił długi i przystąpił do pomnażania swojego kapitału. Do dzisiaj, jeśli współpracownicy chcą mu sprawić przyjemność, nazywają go Wielkim Zampano na pamiątkę roli Anthony’ego Quinna w "La Stradzie".
Leo Kirch miał pomysł. Już w połowie lat 50. zdawał sobie sprawę, że kino i telewizja nie muszą być konkurentami. Wbrew rozpowszechnionym wówczas, szczególnie w Niemczech, opiniom przewidywał, że kino rozbudzi apetyt na telewizję, a ona stworzy rynek, o jakim do tej pory nikomu się nie śniło. Poza tym miał instynkt gracza - zadatki na kogoś, o kim dzisiaj się mówi global player. Po sukcesie "La Strady" znowu pożyczył pieniądze i pojechał do Hollywood. Za bezcen skupował prawa do emisji amerykańskich produkcji filmowych w niemieckiej telewizji, która była jeszcze w powijakach. Brał wszystko - od "Asfaltowej dżungli", "Casablanki" i "Obywatela Kane’a" po drugorzędne komedie, tanie produkcje science fiction i sknocone westerny.
Już wtedy zarysowała się przedziwna symbioza między Kirchem a jedynym w owym czasie programem niemieckiej telewizji ARD oraz jego zamożnymi udziałowcami, takimi jak Westdeutscher Rundfunk, Radio Bremen czy Bayerischer Rundfunk. Za każdą emisję Wielki Zampano kasował krocie. Wystarczy przypomnieć, że western "W samo południe" Zinemanna, za który zapłacił tylko 3000 USD, w niemieckiej telewizji pokazywano kilkadziesiąt razy!
Kanały szarej eminencji
Jednym z pomysłów Kircha jest zasada sprzedaży wiązanej. Nabywcom ofiarowywał nie pojedyncze filmy, lecz pakiety. W jego sklepiku nie można było kaprysić. Jeśli ktoś się zdecydował na "Okno z podwórza" Hitchcocka bądź "Moby Dicka" Hustona, musiał płacić także za buble, których Kirchowi nigdy nie brakowało.
Zgromadzony kapitał przeznaczył na zakup kolejnych licencji. Swoje imperium zbudował jednak nie tylko dzięki temu, iż miał żyłkę do interesów, ale również dlatego, że potrafił błyszczeć. Mimo że z natury był odludkiem - jak ognia unikał fotografów i nigdy nie udzielał wywiadów - umiał, kiedy mu na tym zależało, brylować na bankietach i przeistaczać się w czarującego rozmówcę. Osiadł w Monachium. Wyrobił sobie mocną pozycję towarzyską w Niemczech i w Hollywood. Zdobył względy takich polityków, jak Franz Josef Strauss czy kanclerz Helmut Kohl, z którym do dziś łączą go więzi przyjaźni. Posiadacz samolotu odrzutowego i kilku luksusowych jachtów w Monte Carlo chętnie wypływał w morze z tymi, którzy potem pomagali mu w interesach.
O jego potędze boleśnie przekonali się szefowie pierwszego programu telewizji ARD. Kiedy na początku lat 60. chcieli dokonać zakupów w Hollywood, okazało się, że prawa do wszystkich filmów ma mister Kirch from Munich. Bossowie telewizji publicznej byli bezradni. Mimo że imperium Kircha powstało za ich pieniądze, łupił ich do ostatniego grosza. Wielki Zampano był bezlitosny. Umowy, które spisywali z nim, zgrzytając zębami, opiewały na astronomiczne sumy.
Uzależnienie biurokratów z telewizji publicznej od prywatnego pośrednika osiągnęło monstrualne rozmiary. W latach 70. Kirch stał się szarą eminencją wszystkich kanałów. Dyktował ceny wedle własnego uznania. Niemal każdy film emitowany w niemieckiej telewizji przynosił mu bajeczne dochody.
Kirch kontra Springer
Imperium Kircha rozrosło się do kolosalnych rozmiarów. Należy do niego m.in. dziesięć stacji telewizyjnych: Sat 1, Pro 7, Kabel 1, 9-live, kanał sportowy DSF, kanał informacyjny N-24, stacje lokalne (w Monachium - TVM, w Berlinie - TVB i Hamburgu - H 1) oraz płatny kanał Premiere World. W ich posiadanie wchodził zazwyczaj bez rozgłosu, a opinia publiczna dowiadywała się o tym po fakcie. Chciał także przejąć największy w Niemczech koncern wydawniczy Springera. Ale Axel Caesar Springer postawił sobie za punkt honoru, żeby do tego nie dopuścić. Kircha traktował z góry. Uważał go za pozbawionego klasy parweniusza z Bawarii i demonstracyjnie odrzucał jego oferty.
Po śmierci Springera okazało się, że Kirch wykupił za pośrednictwem figurantów 40 proc. akcji koncernu. Jak zwykle działał w tajemnicy. Tym razem jednak informacje o przejęciu akcji zostały zbyt wcześnie ujawnione i doszło do skandalu. Wdowa po wydawcy nie zgadzała się na rozmowy z Kirchem, powołując się na ostatnią wolę męża. Przejęcie Springera okazało się niemożliwe. Mało tego - z obawy, że przeciągający się spór i procesy sądowe mogłyby doprowadzić do upadku koncernu i w konsekwencji do utraty nabytych udziałów, Kirch musiał się wycofać.
Dopiero w latach 90. okazało się, że Kirch miał talent handlowca, ale nie menedżera telewizyjnego. Mimo że żaden z konkurencyjnych kanałów telewizji prywatnej nie dysponował taką kopalnią złota, jak jego archiwum filmowe, uznawane za jedno z największych na świecie, jego stacje systematycznie traciły popularność. Przegrywały z najgroźniejszym rywalem - RTL, a ich popularność systematycznie malała. Kirch zlekceważył widownię. Marny serwis informacyjny i niski poziom dziennikarstwa obliczony na masowego odbiorcę stały się znakiem firmowym jego imperium, filmowym perłom zabrakło oprawy - ginęły w błocie najtańszych produkcji telewizyjnych, potęgując wrażenie, że Kirch nie ma nic do zaoferowania.
Koniec imperium
Być może właśnie dlatego Kirch uczepił się pomysłu, który stał się dla niego gwoździem do trumny. Postanowił uzależnić rynek od siebie, jak to kiedyś zrobił z telewizją publiczną. Widzom zaoferował to, czego - jego zdaniem - nie mogli odrzucić: najnowsze filmy z Hollywood i nie zakłócane reklamą transmisje z wielkich wydarzeń sportowych - od turnieju w Wimbledonie i rozgrywek Pucharu Daviesa po mecze w Champions League.
Wielki Zampano chciał odzyskać monopol. Był gotów stanąć na głowie, aby zdobyć to, co najlepsze. Tyle że teraz to on musiał sięgnąć do kieszeni. I nie były to stosunkowo niewielkie kwoty jak kiedyś, lecz miliardy. Fortunę miał zbić dzięki dekoderowi - przystawce do telewizora, umożliwiającej odbiór jego płatnego kanału Premiere World.
Liczył na wielkie zainteresowanie telewidzów, a tymczasem w całych Niemczech sprzedano zaledwie około miliona dekoderów. O wiele za mało, aby zwróciły się koszty. Kirch zaczął tracić głowę. Jednym z jego najbardziej nie przemyślanych posunięć był zakup wyłączności na transmisje rozgrywek Bundesligi. Jego zapowiedź, że oglądać je można będzie tylko w Premiere World, wywołała falę protestów. Zamiast zwiększyć popyt na dekoder, przysporzyła mu nieprzejednanych wrogów. Wściekłe protesty tłumów na piłkarskich stadionach oraz groźby bojkotu Premiere World sprawiły, że Kirch musiał wszystko odwołać.
Jego zabiegi o wyłączne prawa do transmisji zawodów Formuły 1, co go do tej pory kosztowało 200 mln DM, są zdaniem ekspertów, nie do sfinalizowania. Organizatorzy wyścigów nigdy nie wyrzekną się masowej widowni, a takiej może im dostarczyć jedynie telewizja nie kodowana. Niewielkie zainteresowanie ofertą stacji telewizyjnych Kircha powoduje odpływ reklam, a kosztowny kanał Premiere World dodatkowo pogłębia kryzys.
Imperium Wielkiego Zampano wali się w gruzy. Jego koncern musi spłacać każdego roku setki milionów marek hollywoodzkim studiom filmowym, u których w połowie lat 90. zadłużył się na ponad 8 mld DM. Samemu Universalowi winien jest 1,5 mld DM. Paramont złożył już pozew do sądu o zwrot 2,2 mld DM, a Dis-ney, któremu winien jest 1,7 mld DM, także rozważa taką możliwość.
Jedynymi partnerami, którzy mogliby wesprzeć Kircha, są Murdoch i Malone, ale przed taką pomocą Wielki Zampano będzie się bronić do samego końca. Pod warunkiem, że mu pozwolą.
Jego upadek może wstrząsnąć niemiecką gospodarką. Zadłużenie grupy Kircha wynosi - według "Financial Times Deutschland" - 12 mld DM. Na schedę po Kirchu ostrzą sobie zęby jego konkurenci - Rupert Murdoch i John Malone.
Wielki Zampano w garbusie
Kirch zaczynał od handlu papierosami i czekoladą. Ostrogi zdobywał na czarnym rynku w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Punktem zwrotnym jego niebywałej kariery był rok 1955. Miał już ukończone studia i doktorat z zarządzania. Nikomu nie znany prowincjusz spod Norymbergi wybrał się swoim garbusem w podróż przez Alpy do Rzymu. Za pożyczone pieniądze kupił prawa do dystrybucji filmu "La Strada". Ryzyko opłaciło się. Arcydzieło Felliniego podbiło serca niemieckiej publiczności i odniosło wielki sukces kasowy. Kirch zwrócił długi i przystąpił do pomnażania swojego kapitału. Do dzisiaj, jeśli współpracownicy chcą mu sprawić przyjemność, nazywają go Wielkim Zampano na pamiątkę roli Anthony’ego Quinna w "La Stradzie".
Leo Kirch miał pomysł. Już w połowie lat 50. zdawał sobie sprawę, że kino i telewizja nie muszą być konkurentami. Wbrew rozpowszechnionym wówczas, szczególnie w Niemczech, opiniom przewidywał, że kino rozbudzi apetyt na telewizję, a ona stworzy rynek, o jakim do tej pory nikomu się nie śniło. Poza tym miał instynkt gracza - zadatki na kogoś, o kim dzisiaj się mówi global player. Po sukcesie "La Strady" znowu pożyczył pieniądze i pojechał do Hollywood. Za bezcen skupował prawa do emisji amerykańskich produkcji filmowych w niemieckiej telewizji, która była jeszcze w powijakach. Brał wszystko - od "Asfaltowej dżungli", "Casablanki" i "Obywatela Kane’a" po drugorzędne komedie, tanie produkcje science fiction i sknocone westerny.
Już wtedy zarysowała się przedziwna symbioza między Kirchem a jedynym w owym czasie programem niemieckiej telewizji ARD oraz jego zamożnymi udziałowcami, takimi jak Westdeutscher Rundfunk, Radio Bremen czy Bayerischer Rundfunk. Za każdą emisję Wielki Zampano kasował krocie. Wystarczy przypomnieć, że western "W samo południe" Zinemanna, za który zapłacił tylko 3000 USD, w niemieckiej telewizji pokazywano kilkadziesiąt razy!
Kanały szarej eminencji
Jednym z pomysłów Kircha jest zasada sprzedaży wiązanej. Nabywcom ofiarowywał nie pojedyncze filmy, lecz pakiety. W jego sklepiku nie można było kaprysić. Jeśli ktoś się zdecydował na "Okno z podwórza" Hitchcocka bądź "Moby Dicka" Hustona, musiał płacić także za buble, których Kirchowi nigdy nie brakowało.
Zgromadzony kapitał przeznaczył na zakup kolejnych licencji. Swoje imperium zbudował jednak nie tylko dzięki temu, iż miał żyłkę do interesów, ale również dlatego, że potrafił błyszczeć. Mimo że z natury był odludkiem - jak ognia unikał fotografów i nigdy nie udzielał wywiadów - umiał, kiedy mu na tym zależało, brylować na bankietach i przeistaczać się w czarującego rozmówcę. Osiadł w Monachium. Wyrobił sobie mocną pozycję towarzyską w Niemczech i w Hollywood. Zdobył względy takich polityków, jak Franz Josef Strauss czy kanclerz Helmut Kohl, z którym do dziś łączą go więzi przyjaźni. Posiadacz samolotu odrzutowego i kilku luksusowych jachtów w Monte Carlo chętnie wypływał w morze z tymi, którzy potem pomagali mu w interesach.
O jego potędze boleśnie przekonali się szefowie pierwszego programu telewizji ARD. Kiedy na początku lat 60. chcieli dokonać zakupów w Hollywood, okazało się, że prawa do wszystkich filmów ma mister Kirch from Munich. Bossowie telewizji publicznej byli bezradni. Mimo że imperium Kircha powstało za ich pieniądze, łupił ich do ostatniego grosza. Wielki Zampano był bezlitosny. Umowy, które spisywali z nim, zgrzytając zębami, opiewały na astronomiczne sumy.
Uzależnienie biurokratów z telewizji publicznej od prywatnego pośrednika osiągnęło monstrualne rozmiary. W latach 70. Kirch stał się szarą eminencją wszystkich kanałów. Dyktował ceny wedle własnego uznania. Niemal każdy film emitowany w niemieckiej telewizji przynosił mu bajeczne dochody.
Kirch kontra Springer
Imperium Kircha rozrosło się do kolosalnych rozmiarów. Należy do niego m.in. dziesięć stacji telewizyjnych: Sat 1, Pro 7, Kabel 1, 9-live, kanał sportowy DSF, kanał informacyjny N-24, stacje lokalne (w Monachium - TVM, w Berlinie - TVB i Hamburgu - H 1) oraz płatny kanał Premiere World. W ich posiadanie wchodził zazwyczaj bez rozgłosu, a opinia publiczna dowiadywała się o tym po fakcie. Chciał także przejąć największy w Niemczech koncern wydawniczy Springera. Ale Axel Caesar Springer postawił sobie za punkt honoru, żeby do tego nie dopuścić. Kircha traktował z góry. Uważał go za pozbawionego klasy parweniusza z Bawarii i demonstracyjnie odrzucał jego oferty.
Po śmierci Springera okazało się, że Kirch wykupił za pośrednictwem figurantów 40 proc. akcji koncernu. Jak zwykle działał w tajemnicy. Tym razem jednak informacje o przejęciu akcji zostały zbyt wcześnie ujawnione i doszło do skandalu. Wdowa po wydawcy nie zgadzała się na rozmowy z Kirchem, powołując się na ostatnią wolę męża. Przejęcie Springera okazało się niemożliwe. Mało tego - z obawy, że przeciągający się spór i procesy sądowe mogłyby doprowadzić do upadku koncernu i w konsekwencji do utraty nabytych udziałów, Kirch musiał się wycofać.
Dopiero w latach 90. okazało się, że Kirch miał talent handlowca, ale nie menedżera telewizyjnego. Mimo że żaden z konkurencyjnych kanałów telewizji prywatnej nie dysponował taką kopalnią złota, jak jego archiwum filmowe, uznawane za jedno z największych na świecie, jego stacje systematycznie traciły popularność. Przegrywały z najgroźniejszym rywalem - RTL, a ich popularność systematycznie malała. Kirch zlekceważył widownię. Marny serwis informacyjny i niski poziom dziennikarstwa obliczony na masowego odbiorcę stały się znakiem firmowym jego imperium, filmowym perłom zabrakło oprawy - ginęły w błocie najtańszych produkcji telewizyjnych, potęgując wrażenie, że Kirch nie ma nic do zaoferowania.
Koniec imperium
Być może właśnie dlatego Kirch uczepił się pomysłu, który stał się dla niego gwoździem do trumny. Postanowił uzależnić rynek od siebie, jak to kiedyś zrobił z telewizją publiczną. Widzom zaoferował to, czego - jego zdaniem - nie mogli odrzucić: najnowsze filmy z Hollywood i nie zakłócane reklamą transmisje z wielkich wydarzeń sportowych - od turnieju w Wimbledonie i rozgrywek Pucharu Daviesa po mecze w Champions League.
Wielki Zampano chciał odzyskać monopol. Był gotów stanąć na głowie, aby zdobyć to, co najlepsze. Tyle że teraz to on musiał sięgnąć do kieszeni. I nie były to stosunkowo niewielkie kwoty jak kiedyś, lecz miliardy. Fortunę miał zbić dzięki dekoderowi - przystawce do telewizora, umożliwiającej odbiór jego płatnego kanału Premiere World.
Liczył na wielkie zainteresowanie telewidzów, a tymczasem w całych Niemczech sprzedano zaledwie około miliona dekoderów. O wiele za mało, aby zwróciły się koszty. Kirch zaczął tracić głowę. Jednym z jego najbardziej nie przemyślanych posunięć był zakup wyłączności na transmisje rozgrywek Bundesligi. Jego zapowiedź, że oglądać je można będzie tylko w Premiere World, wywołała falę protestów. Zamiast zwiększyć popyt na dekoder, przysporzyła mu nieprzejednanych wrogów. Wściekłe protesty tłumów na piłkarskich stadionach oraz groźby bojkotu Premiere World sprawiły, że Kirch musiał wszystko odwołać.
Jego zabiegi o wyłączne prawa do transmisji zawodów Formuły 1, co go do tej pory kosztowało 200 mln DM, są zdaniem ekspertów, nie do sfinalizowania. Organizatorzy wyścigów nigdy nie wyrzekną się masowej widowni, a takiej może im dostarczyć jedynie telewizja nie kodowana. Niewielkie zainteresowanie ofertą stacji telewizyjnych Kircha powoduje odpływ reklam, a kosztowny kanał Premiere World dodatkowo pogłębia kryzys.
Imperium Wielkiego Zampano wali się w gruzy. Jego koncern musi spłacać każdego roku setki milionów marek hollywoodzkim studiom filmowym, u których w połowie lat 90. zadłużył się na ponad 8 mld DM. Samemu Universalowi winien jest 1,5 mld DM. Paramont złożył już pozew do sądu o zwrot 2,2 mld DM, a Dis-ney, któremu winien jest 1,7 mld DM, także rozważa taką możliwość.
Jedynymi partnerami, którzy mogliby wesprzeć Kircha, są Murdoch i Malone, ale przed taką pomocą Wielki Zampano będzie się bronić do samego końca. Pod warunkiem, że mu pozwolą.
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.