Bieg maratoński w wodzie po kostki?
Czy inżynierowie ochronią Wenecję przed zalaniem?
To nie nowa dyscyplina sportu, lecz próba prowadzenia normalnego życia w mieście, które zalewane jest kilkadziesiąt razy w roku. Kilka lat temu zawodnicy nie przestali biec, kiedy woda wdarła się na ulice Wenecji. Na dłuższą metę jednak życie w wodzie po kostki jest trudne do zaakceptowania.
W listopadzie 2000 r. przez miasto przeszła demonstracja ubranych w kalosze właścicieli sklepów, domagających się, by władze powstrzymały acque alte (wysoką wodę). Dziś pojawia się szansa na spełnienie ich żądań. Rozpoczęto właśnie realizację ogromnego przedsięwzięcia inżynierskiego, którego celem jest ochrona Wenecji przed zalaniem.
Plac pod wodą
Wenecja leży zaledwie 80 cm nad poziomem morza. Kiedy przypływ wynosi ponad 70 cm, woda wdziera się na plac
św. Marka, jeden z centralnych i najniżej położonych punktów miasta. Gdy przypływ przekracza metr, wiele uliczek zostaje całkowicie zalanych. "Wysokie kalosze trzymam i w domu, i w biurze. Kiedy wyjdę gdzieś z klientem, a poziom wody się podniesie, pomocnik przynosi mi kolejną parę" - opowiada Giorgio Lombardi, wenecki architekt.
Z podjęciem decyzji o ochronie miasta nie można było już zwlekać. Na początku XX wieku przypływ dziesięć razy w roku przekraczał 80 cm, pod koniec wieku - kilkadziesiąt razy w roku (w 1996 r. - około stu razy). W 1966 r. odnotowano aż 194 cm. W wyniku zapadania się miasta i podnoszenia się wód różnica pomiędzy poziomem gruntu a morza zmniejszyła się w ciągu stu lat o 23 cm - a właściwie 31 cm, gdyż zmieniła się także budowa laguny. Ocieplanie się klimatu jest kolejnym źródłem zagrożenia dla Wenecji, gdyż powoduje podnoszenie się poziomu wód Adriatyku. Jeśli wzrośnie on o 40 cm, miasto nawiedzać będzie średnio 116 powodzi rocznie, a jeśli o 50 cm - około 240.
Przez 26 lat władze blokowały realizację projektu ochrony Wenecji przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Budowa zapór - jak wynika z danych włoskiego Ministerstwa Infrastruktury i Robót Publicznych - kosztować będzie 2,5-3 mld euro. Obawiano się także naruszenia równowagi ekologicznej laguny oraz zakłócenia transportu morskiego w jej obrębie. Zgodę na rozpoczęcie przedsięwzięcia wyrażono dopiero pod koniec ubiegłego roku. "Budowa systemu zapór potrwa siedem, osiem lat, a poprzedzi ją rozpoczęta już faza ekspertyz i analiz, która potrwa od sześciu do ośmiu miesięcy" - zapowiedział Pietro Lunardi, włoski minister infrastruktury i robót publicznych.
Metalowe zapory
Głównym założeniem projektu jest utrzymanie w lagunie weneckiej stałego poziomu wód. Z Adriatykiem łączą ją trzy przesmyki, które mają być zamykane podczas przypływu na 4,5 godziny przez zapory wypełniane sprężonym powietrzem. Gdy poziom wód morskich będzie niski, metalowe zapory o grubości 5 metrów, szerokości 20 metrów i wysokości 30 metrów mają spoczywać w betonowych komorach na morskim dnie. Ich wnętrze ma wówczas wypełniać woda. Kiedy poziom wód przekroczy stan alarmowy, woda będzie wypompowywana z konstrukcji, a sprężone powietrze uniesie zapory przymocowane do dna zawiasami. Do zablokowania wszystkich wejść do laguny potrzebnych jest 79 zapór, ustawionych jedna obok drugiej w każdym z trzech przesmyków. W Centro Sperimentale per Modelli Idraulici (Centrum Eksperymentalnym Modeli Hydraulicznych) w Voltabarozzo w pobliżu Padwy powstały rozmaite modele zapór, pozwalające na zweryfikowanie rozwiązań technicznych.
Pogłębianie laguny
Budowie zapór będą towarzyszyć prace dodatkowe. Między innymi konieczne będzie podwyższenie (niemal o dwa metry) ścian przesmyków. Władze zdecydowały się także na pogłębienie laguny oraz kanałów w samej Wenecji. Pojawiła się również propozycja wydania całkowitego zakazu wpływania na lagunę tankowców z materiałami petrochemicznymi. Wyładunek ropy miałby się odbywać za pomocą rurociągu podmorskiego. Aby stało się to możliwe, około 10 km od laguny powstanie platforma, a rurociąg ma ją połączyć z terminalem San Leonardo przy kompleksie petrochemicznym Marghera. Kanał, w którym ułożony zostanie rurociąg, posłuży także do odprowadzania zanieczyszczeń.
Projekt nazwano MOSE, czyli "Modulo sperimentale elettromeccanico" ("Doświadczalny moduł elektromechaniczny"). Mose po włosku znaczy również "Mojżesz". Nazwa ma więc także symboliczne znaczenie.
To nie nowa dyscyplina sportu, lecz próba prowadzenia normalnego życia w mieście, które zalewane jest kilkadziesiąt razy w roku. Kilka lat temu zawodnicy nie przestali biec, kiedy woda wdarła się na ulice Wenecji. Na dłuższą metę jednak życie w wodzie po kostki jest trudne do zaakceptowania.
W listopadzie 2000 r. przez miasto przeszła demonstracja ubranych w kalosze właścicieli sklepów, domagających się, by władze powstrzymały acque alte (wysoką wodę). Dziś pojawia się szansa na spełnienie ich żądań. Rozpoczęto właśnie realizację ogromnego przedsięwzięcia inżynierskiego, którego celem jest ochrona Wenecji przed zalaniem.
Plac pod wodą
Wenecja leży zaledwie 80 cm nad poziomem morza. Kiedy przypływ wynosi ponad 70 cm, woda wdziera się na plac
św. Marka, jeden z centralnych i najniżej położonych punktów miasta. Gdy przypływ przekracza metr, wiele uliczek zostaje całkowicie zalanych. "Wysokie kalosze trzymam i w domu, i w biurze. Kiedy wyjdę gdzieś z klientem, a poziom wody się podniesie, pomocnik przynosi mi kolejną parę" - opowiada Giorgio Lombardi, wenecki architekt.
Z podjęciem decyzji o ochronie miasta nie można było już zwlekać. Na początku XX wieku przypływ dziesięć razy w roku przekraczał 80 cm, pod koniec wieku - kilkadziesiąt razy w roku (w 1996 r. - około stu razy). W 1966 r. odnotowano aż 194 cm. W wyniku zapadania się miasta i podnoszenia się wód różnica pomiędzy poziomem gruntu a morza zmniejszyła się w ciągu stu lat o 23 cm - a właściwie 31 cm, gdyż zmieniła się także budowa laguny. Ocieplanie się klimatu jest kolejnym źródłem zagrożenia dla Wenecji, gdyż powoduje podnoszenie się poziomu wód Adriatyku. Jeśli wzrośnie on o 40 cm, miasto nawiedzać będzie średnio 116 powodzi rocznie, a jeśli o 50 cm - około 240.
Przez 26 lat władze blokowały realizację projektu ochrony Wenecji przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Budowa zapór - jak wynika z danych włoskiego Ministerstwa Infrastruktury i Robót Publicznych - kosztować będzie 2,5-3 mld euro. Obawiano się także naruszenia równowagi ekologicznej laguny oraz zakłócenia transportu morskiego w jej obrębie. Zgodę na rozpoczęcie przedsięwzięcia wyrażono dopiero pod koniec ubiegłego roku. "Budowa systemu zapór potrwa siedem, osiem lat, a poprzedzi ją rozpoczęta już faza ekspertyz i analiz, która potrwa od sześciu do ośmiu miesięcy" - zapowiedział Pietro Lunardi, włoski minister infrastruktury i robót publicznych.
Metalowe zapory
Głównym założeniem projektu jest utrzymanie w lagunie weneckiej stałego poziomu wód. Z Adriatykiem łączą ją trzy przesmyki, które mają być zamykane podczas przypływu na 4,5 godziny przez zapory wypełniane sprężonym powietrzem. Gdy poziom wód morskich będzie niski, metalowe zapory o grubości 5 metrów, szerokości 20 metrów i wysokości 30 metrów mają spoczywać w betonowych komorach na morskim dnie. Ich wnętrze ma wówczas wypełniać woda. Kiedy poziom wód przekroczy stan alarmowy, woda będzie wypompowywana z konstrukcji, a sprężone powietrze uniesie zapory przymocowane do dna zawiasami. Do zablokowania wszystkich wejść do laguny potrzebnych jest 79 zapór, ustawionych jedna obok drugiej w każdym z trzech przesmyków. W Centro Sperimentale per Modelli Idraulici (Centrum Eksperymentalnym Modeli Hydraulicznych) w Voltabarozzo w pobliżu Padwy powstały rozmaite modele zapór, pozwalające na zweryfikowanie rozwiązań technicznych.
Pogłębianie laguny
Budowie zapór będą towarzyszyć prace dodatkowe. Między innymi konieczne będzie podwyższenie (niemal o dwa metry) ścian przesmyków. Władze zdecydowały się także na pogłębienie laguny oraz kanałów w samej Wenecji. Pojawiła się również propozycja wydania całkowitego zakazu wpływania na lagunę tankowców z materiałami petrochemicznymi. Wyładunek ropy miałby się odbywać za pomocą rurociągu podmorskiego. Aby stało się to możliwe, około 10 km od laguny powstanie platforma, a rurociąg ma ją połączyć z terminalem San Leonardo przy kompleksie petrochemicznym Marghera. Kanał, w którym ułożony zostanie rurociąg, posłuży także do odprowadzania zanieczyszczeń.
Projekt nazwano MOSE, czyli "Modulo sperimentale elettromeccanico" ("Doświadczalny moduł elektromechaniczny"). Mose po włosku znaczy również "Mojżesz". Nazwa ma więc także symboliczne znaczenie.
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.