W Autonomii Palestyńskiej powtarza się znany z czasów wojny domowej "syndrom libański"
Jak terroryści kupują poparcie Palestyńczyków
W Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu przedłużająca się konfrontacja zbrojna z Izraelem mści się na ludności cywilnej. Trwająca prawie 16 miesięcy intifada o meczet Al-Aksa spowodowała bezprecedensowe zubożenie Palestyńczyków. Mieszkańcy Autonomii, pozbawieni możliwości pracy zarobkowej w Izraelu, w coraz większym stopniu uzależnieni są od pomocy międzynarodowej. Największymi dobroczyńcami okazują się jednak miejscowe islamskie organizacje charytatywne. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że większość z nich działa pod skrzydłami Hamasu.
Taktyka akcji charytatywnej
Hamas - najważniejsze dziś ugrupowanie islamskie w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu - powstał tuż po wybuchu pierwszej intifady w grudniu 1987 r. Jego głównym celem jest likwidacja Izraela i utworzenie na jego miejsce państwa islamskiego na wzór Iranu. To bojownicy Hamasu są organizatorami większości samobójczych zamachów w Izraelu. W odróżnieniu od libańskiego Hezbollahu i palestyńskiego Dżihadu Islamskiego Hamas nie jest jedynie rodzajem zagranicznej agentury reżimu irańskiego, a jego działalność jest znacznie bardziej różnorodna. Prawie 95 proc. rocznego budżetu organizacji, którego wysokość oceniana jest na ponad 80 mln dolarów, przeznacza się na opiekę i pomoc socjalną.
Hamas prowadzi w Autonomii szkoły i przedszkola, garkuchnie, przytułki, przychodnie lekarskie, kluby młodzieżowe i sportowe. Rodziny poległych bojowników i samobójców wysadzających się w izraelskich miastach mogą liczyć na jednorazową zapomogę w wysokości 10 tys. dolarów, a potem na stałe wsparcie. Nadrzędnym celem nie jest jednak dobroczynność w imię miłości bliźniego, lecz indoktrynacja i podważenie społecznego poparcia dla władz Autonomii. Większość ośrodków pomocy Hamas przejął od administracji Jasera Arafata, która nie była w stanie dłużej ich finansować.
Dobrzy wujkowie
Hamasowi udało się stworzyć w Autonomii Palestyńskiej państwo w państwie. Nie wiadomo nawet, ilu członków liczy Hamas, ale z pewnością ma on tysiące sympatyków i darczyńców rozsianych po świecie. Najważniejsza jest pomoc od rządów sprzyjających fundamentalistom islamskim. Izraelscy eksperci twierdzą, że 85 proc. budżetu Hamasu pochodzi z zagranicy, głównie z Iranu, ale także z Arabii Saudyjskiej i emiratów z rejonu Zatoki Perskiej.
Działalność charytatywna to "broń" w walce o dusze Palestyńczyków. Hamas nie rezygnuje jednak z pozyskiwania prawdziwej broni. W zeszłym roku Saudyjczycy sfinansowali projekt budowy "rakiety Hamasu", mogącej unieść 5 kg materiału wybuchowego. Jej zasięg obejmuje skupiska ludności w centralnym Izraelu. Generał Szaul Mofaz, szef sztabu armii Izraela, ostrzegł ostatnio, że rakiety te (nazywane Kassam-2) zostały przemycone ze Strefy Gazy na Zachodni Brzeg, skąd mogłyby zostać odpalone m.in. na międzynarodowe lotnisko Ben Guriona pod Tel Awiwem.
Arsenał dobroczyńców
Hamas nie byłby w stanie skonstruować rakiet i przeprowadzić prób z nimi bez wiedzy władz palestyńskich i pomocy Irańczyków. Dlatego w połowie stycznia William Burnes, wysłannik USA, upomniał Jasera Arafata, by natychmiast zerwał kontakty z Teheranem.
Iran nie zadowala się już wspieraniem radykalnych organizacji islamskich, lecz stara się też uzależnić od siebie władze Autonomii Palestyńskiej. Izraelczycy są przekonani, że przechwycony na Morzu Czerwonym palestyński statek "Karine-A", który wiózł 50 ton broni z Iranu do Strefy Gazy, był kolejnym elementem niezwykle groźnej dla Bliskiego Wschodu strategii Teheranu. W ładowniach statku znajdowały się m.in. katiusze dalekiego zasięgu, rakiety przeciwlotnicze i przeciwpancerne. Gdyby ten arsenał dostał się w ręce Palestyńczyków, mógłby się powtórzyć scenariusz znany z pogranicza libańskiego - niemal po każdej operacji zbrojnej armii izraelskiej przeciw Hezbollahowi fundamentaliści islamscy odpowiadali zmasowanym ostrzałem z katiusz, skierowanym na przygraniczne miejscowości w północnym Izraelu. W dodatku, według służb wywiadowczych, już na początku 2000 r. Iran przekazał Hezbollahowi katiusze o zwiększonym zasięgu, które umożliwiłyby ostrzeliwanie nawet gęsto zaludnionych przedmieść i rafinerii naftowych w rejonie Hajfy.
Model libański
Przedstawiciele wojskowego wywiadu izraelskiego (Amanu) utrzymują, że przejęta na Morzu Czerwonym broń została sprzedana Arafatowi "po okazyjnej cenie" w ramach umowy zawartej latem 2001 r. w Moskwie. Dostęp do nowej broni miał umożliwić bojówkom libańskiego Hezbollahu atakowanie celów izraelskich z terenów Autonomii. Media izraelskie poinformowały ponadto, powołując się na przecieki ze źródeł wywiadowczych, że Irańczycy wypłacają "specjalne gratyfikacje" funkcjonariuszom wysokiego szczebla z najbliższego otoczenia Jasera Arafata.
Czy Teheran chce przenieść tzw. model libański do Autonomii Palestyńskiej? Tym razem może chodzić nie tylko o skopiowanie metod walki podjazdowej, stosowanych dawniej przez Hezbollah wobec Izraelczyków, lecz także wykorzystanie batalii zbrojnej w celu umocnienia pozycji politycznej fundamentalistów islamskich, a co za tym idzie - przejęcie z czasem władzy w Autonomii Palestyńskiej. Właśnie dlatego aktywiści Hamasu chcą uchodzić w oczach współobywateli za oddanych sprawie bojowników i bogobojnych opiekunów. Ostatnich, na których mogą liczyć pozostawieni swojemu losowi Palestyńczycy.
W Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu przedłużająca się konfrontacja zbrojna z Izraelem mści się na ludności cywilnej. Trwająca prawie 16 miesięcy intifada o meczet Al-Aksa spowodowała bezprecedensowe zubożenie Palestyńczyków. Mieszkańcy Autonomii, pozbawieni możliwości pracy zarobkowej w Izraelu, w coraz większym stopniu uzależnieni są od pomocy międzynarodowej. Największymi dobroczyńcami okazują się jednak miejscowe islamskie organizacje charytatywne. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że większość z nich działa pod skrzydłami Hamasu.
Taktyka akcji charytatywnej
Hamas - najważniejsze dziś ugrupowanie islamskie w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu - powstał tuż po wybuchu pierwszej intifady w grudniu 1987 r. Jego głównym celem jest likwidacja Izraela i utworzenie na jego miejsce państwa islamskiego na wzór Iranu. To bojownicy Hamasu są organizatorami większości samobójczych zamachów w Izraelu. W odróżnieniu od libańskiego Hezbollahu i palestyńskiego Dżihadu Islamskiego Hamas nie jest jedynie rodzajem zagranicznej agentury reżimu irańskiego, a jego działalność jest znacznie bardziej różnorodna. Prawie 95 proc. rocznego budżetu organizacji, którego wysokość oceniana jest na ponad 80 mln dolarów, przeznacza się na opiekę i pomoc socjalną.
Hamas prowadzi w Autonomii szkoły i przedszkola, garkuchnie, przytułki, przychodnie lekarskie, kluby młodzieżowe i sportowe. Rodziny poległych bojowników i samobójców wysadzających się w izraelskich miastach mogą liczyć na jednorazową zapomogę w wysokości 10 tys. dolarów, a potem na stałe wsparcie. Nadrzędnym celem nie jest jednak dobroczynność w imię miłości bliźniego, lecz indoktrynacja i podważenie społecznego poparcia dla władz Autonomii. Większość ośrodków pomocy Hamas przejął od administracji Jasera Arafata, która nie była w stanie dłużej ich finansować.
Dobrzy wujkowie
Hamasowi udało się stworzyć w Autonomii Palestyńskiej państwo w państwie. Nie wiadomo nawet, ilu członków liczy Hamas, ale z pewnością ma on tysiące sympatyków i darczyńców rozsianych po świecie. Najważniejsza jest pomoc od rządów sprzyjających fundamentalistom islamskim. Izraelscy eksperci twierdzą, że 85 proc. budżetu Hamasu pochodzi z zagranicy, głównie z Iranu, ale także z Arabii Saudyjskiej i emiratów z rejonu Zatoki Perskiej.
Działalność charytatywna to "broń" w walce o dusze Palestyńczyków. Hamas nie rezygnuje jednak z pozyskiwania prawdziwej broni. W zeszłym roku Saudyjczycy sfinansowali projekt budowy "rakiety Hamasu", mogącej unieść 5 kg materiału wybuchowego. Jej zasięg obejmuje skupiska ludności w centralnym Izraelu. Generał Szaul Mofaz, szef sztabu armii Izraela, ostrzegł ostatnio, że rakiety te (nazywane Kassam-2) zostały przemycone ze Strefy Gazy na Zachodni Brzeg, skąd mogłyby zostać odpalone m.in. na międzynarodowe lotnisko Ben Guriona pod Tel Awiwem.
Arsenał dobroczyńców
Hamas nie byłby w stanie skonstruować rakiet i przeprowadzić prób z nimi bez wiedzy władz palestyńskich i pomocy Irańczyków. Dlatego w połowie stycznia William Burnes, wysłannik USA, upomniał Jasera Arafata, by natychmiast zerwał kontakty z Teheranem.
Iran nie zadowala się już wspieraniem radykalnych organizacji islamskich, lecz stara się też uzależnić od siebie władze Autonomii Palestyńskiej. Izraelczycy są przekonani, że przechwycony na Morzu Czerwonym palestyński statek "Karine-A", który wiózł 50 ton broni z Iranu do Strefy Gazy, był kolejnym elementem niezwykle groźnej dla Bliskiego Wschodu strategii Teheranu. W ładowniach statku znajdowały się m.in. katiusze dalekiego zasięgu, rakiety przeciwlotnicze i przeciwpancerne. Gdyby ten arsenał dostał się w ręce Palestyńczyków, mógłby się powtórzyć scenariusz znany z pogranicza libańskiego - niemal po każdej operacji zbrojnej armii izraelskiej przeciw Hezbollahowi fundamentaliści islamscy odpowiadali zmasowanym ostrzałem z katiusz, skierowanym na przygraniczne miejscowości w północnym Izraelu. W dodatku, według służb wywiadowczych, już na początku 2000 r. Iran przekazał Hezbollahowi katiusze o zwiększonym zasięgu, które umożliwiłyby ostrzeliwanie nawet gęsto zaludnionych przedmieść i rafinerii naftowych w rejonie Hajfy.
Model libański
Przedstawiciele wojskowego wywiadu izraelskiego (Amanu) utrzymują, że przejęta na Morzu Czerwonym broń została sprzedana Arafatowi "po okazyjnej cenie" w ramach umowy zawartej latem 2001 r. w Moskwie. Dostęp do nowej broni miał umożliwić bojówkom libańskiego Hezbollahu atakowanie celów izraelskich z terenów Autonomii. Media izraelskie poinformowały ponadto, powołując się na przecieki ze źródeł wywiadowczych, że Irańczycy wypłacają "specjalne gratyfikacje" funkcjonariuszom wysokiego szczebla z najbliższego otoczenia Jasera Arafata.
Czy Teheran chce przenieść tzw. model libański do Autonomii Palestyńskiej? Tym razem może chodzić nie tylko o skopiowanie metod walki podjazdowej, stosowanych dawniej przez Hezbollah wobec Izraelczyków, lecz także wykorzystanie batalii zbrojnej w celu umocnienia pozycji politycznej fundamentalistów islamskich, a co za tym idzie - przejęcie z czasem władzy w Autonomii Palestyńskiej. Właśnie dlatego aktywiści Hamasu chcą uchodzić w oczach współobywateli za oddanych sprawie bojowników i bogobojnych opiekunów. Ostatnich, na których mogą liczyć pozostawieni swojemu losowi Palestyńczycy.
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.