W wielu relacjach z wizyty Putina w Polsce zagubiono poczucie proporcji
"Być może zatraciliśmy zrozumienie właściwej proporcji między gestami i tym, co powinno stanowić rzeczową substancję wizyty"
Włodzimierz Cimoszewicz
To prawda, że dopiero przyszłość oceni faktyczną rangę długo odwlekanej wizyty Putina; najważniejsze jest to, iż do niej doszło. Na szczęście rosyjski prezydent nie jadł u nas precelków (a jeśli, to dokładnie je gryzł), więc nie przydarzało mu się to, co spotkało amerykańskiego prezydenta. Poturbowany z powodu pieczywa Bush przyznał, że mama zawsze radziła starannie przeżuwać przed połknięciem. Reporterzy donoszą, że z Putinem jeżdżą dwie walizki: jedna z atomowymi guzikami, druga zaś zastępuje oficera ochrony, którego życiową misją bywało w historii służb sekretnych połykanie potencjalnej trutki w jedzeniu podawanym szefowi. Ot, jak technika wypiera człowieka! Ale walizka numer dwa i tak nie pomogłaby Bushowi... Skuteczniejsze jest słuchanie mamy.
Słyszę od polityków, że nie należało się spodziewać znaczących gestów - ważniejsze są rozmowy: o gazie, o Kaliningradzie, o deficycie, o ekonomii etc. Zaraz potem ci sami politycy przyznają, że na gaz, Kaliningrad, deficyt i ekonomię jest jeszcze za wcześnie; na razie można tylko cierpliwie budować lepszy klimat. Pewnie dlatego łowcy czegokolwiek, co poszłoby na pierwsze strony gazet, zwracają uwagę na klimat, czyli na gesty. Są więc kwiaty na cmentarzu żołnierzy radzieckich oraz kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, są "przyjazne uściski" i gesty "nie planowane", a na koniec - już bez kwiatów - poznańskie krzyże. Jako gest traktuje się stwierdzenie gościa: "Oczywiście nie chcemy zamykać oczu na negatywne strony reżimu sowieckiego", które skądinąd ujawnia rozbieżność punktów wyjścia, bo oznacza, że reżim miał też jakieś "pozytywne strony". Jest to tym ważniejsze, że wedle rosyjskiego prezydenta, należy się wystrzegać "porównywania hitleryzmu i stalinizmu". Wyjaśnieniem tej tezy może być zdziwienie samego Putina, że tak mało "wie się w Rosji o zadrach, jakie noszą w sobie Polacy". Dziennikarze są więc skłonni uznać za gest przekazanie teczki generała Sikorskiego: świadectwo maturalne, zaświadczenie o zdanych egzaminach politechnicznych, przebieg kariery oficerskiej. To jednak gest mniej szeroki niż słynna teczka katyńska Jelcyna...
Poczucie proporcji zostało zagubione w wielu relacjach. W niepotrzebny popłoch wpadł nawet chłodny zazwyczaj marszałek Borowski, który rozgrzał się niemal do białości, odpowiadając dziennikarzom na pytanie o starą miłość, co to nie rdzewieje, i o aktualną temperaturę stosunków: "To chyba była inna miłość. (...) Stosunki polsko-rosyjskie nie mogą stale się ocieplać, bo dojdzie do stanu wrzenia".
Rekord pobił szef jednego z klubów parlamentarnych: "Nasz prezydent powinien się uczyć od Putina przede wszystkim patriotyzmu, bo ma go zero". Srebro należy się eksponowanemu członkowi innego klubu, który sugerował, że "modelem stosunków polsko-rosyjskich powinny być obecne relacje francusko-brytyjskie" oraz że "mottem tej wizyty mogą być słowa Jana Pawła II o pokoju, który buduje się na przebaczeniu". Nagrodą dla P.T. Czytelników za odgadnięcie nazw klubów oraz ich cytowanych powyżej eksponentów jest cytat z "Niezawisimoj Gazety": Polska "praktycznie zamyka listę pretendentów do członkostwa w UE" i "znajduje się u progu bankructwa". Przytomnym komentarzem do dywagacji o tzw. rynku wschodnim jest stwierdzenie Dariusza Rosatiego, że obecna gospodarka rosyjska jest mniejsza od holenderskiej.
Zrekapitulujmy: cieszymy się, że doszło do wizyty, choć na jej skutki poczekamy raczej dłużej niż krócej. Weźmy też sobie do serca uwagę szefa Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, który ceremonię składania przez oficerów stosownego wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza miał podobno skwitować kostycznym: "Brakowało wam troszkę swobody". Reporter odnotował, że oficerom miny "zrzedły, ale na krótko".
Włodzimierz Cimoszewicz
To prawda, że dopiero przyszłość oceni faktyczną rangę długo odwlekanej wizyty Putina; najważniejsze jest to, iż do niej doszło. Na szczęście rosyjski prezydent nie jadł u nas precelków (a jeśli, to dokładnie je gryzł), więc nie przydarzało mu się to, co spotkało amerykańskiego prezydenta. Poturbowany z powodu pieczywa Bush przyznał, że mama zawsze radziła starannie przeżuwać przed połknięciem. Reporterzy donoszą, że z Putinem jeżdżą dwie walizki: jedna z atomowymi guzikami, druga zaś zastępuje oficera ochrony, którego życiową misją bywało w historii służb sekretnych połykanie potencjalnej trutki w jedzeniu podawanym szefowi. Ot, jak technika wypiera człowieka! Ale walizka numer dwa i tak nie pomogłaby Bushowi... Skuteczniejsze jest słuchanie mamy.
Słyszę od polityków, że nie należało się spodziewać znaczących gestów - ważniejsze są rozmowy: o gazie, o Kaliningradzie, o deficycie, o ekonomii etc. Zaraz potem ci sami politycy przyznają, że na gaz, Kaliningrad, deficyt i ekonomię jest jeszcze za wcześnie; na razie można tylko cierpliwie budować lepszy klimat. Pewnie dlatego łowcy czegokolwiek, co poszłoby na pierwsze strony gazet, zwracają uwagę na klimat, czyli na gesty. Są więc kwiaty na cmentarzu żołnierzy radzieckich oraz kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, są "przyjazne uściski" i gesty "nie planowane", a na koniec - już bez kwiatów - poznańskie krzyże. Jako gest traktuje się stwierdzenie gościa: "Oczywiście nie chcemy zamykać oczu na negatywne strony reżimu sowieckiego", które skądinąd ujawnia rozbieżność punktów wyjścia, bo oznacza, że reżim miał też jakieś "pozytywne strony". Jest to tym ważniejsze, że wedle rosyjskiego prezydenta, należy się wystrzegać "porównywania hitleryzmu i stalinizmu". Wyjaśnieniem tej tezy może być zdziwienie samego Putina, że tak mało "wie się w Rosji o zadrach, jakie noszą w sobie Polacy". Dziennikarze są więc skłonni uznać za gest przekazanie teczki generała Sikorskiego: świadectwo maturalne, zaświadczenie o zdanych egzaminach politechnicznych, przebieg kariery oficerskiej. To jednak gest mniej szeroki niż słynna teczka katyńska Jelcyna...
Poczucie proporcji zostało zagubione w wielu relacjach. W niepotrzebny popłoch wpadł nawet chłodny zazwyczaj marszałek Borowski, który rozgrzał się niemal do białości, odpowiadając dziennikarzom na pytanie o starą miłość, co to nie rdzewieje, i o aktualną temperaturę stosunków: "To chyba była inna miłość. (...) Stosunki polsko-rosyjskie nie mogą stale się ocieplać, bo dojdzie do stanu wrzenia".
Rekord pobił szef jednego z klubów parlamentarnych: "Nasz prezydent powinien się uczyć od Putina przede wszystkim patriotyzmu, bo ma go zero". Srebro należy się eksponowanemu członkowi innego klubu, który sugerował, że "modelem stosunków polsko-rosyjskich powinny być obecne relacje francusko-brytyjskie" oraz że "mottem tej wizyty mogą być słowa Jana Pawła II o pokoju, który buduje się na przebaczeniu". Nagrodą dla P.T. Czytelników za odgadnięcie nazw klubów oraz ich cytowanych powyżej eksponentów jest cytat z "Niezawisimoj Gazety": Polska "praktycznie zamyka listę pretendentów do członkostwa w UE" i "znajduje się u progu bankructwa". Przytomnym komentarzem do dywagacji o tzw. rynku wschodnim jest stwierdzenie Dariusza Rosatiego, że obecna gospodarka rosyjska jest mniejsza od holenderskiej.
Zrekapitulujmy: cieszymy się, że doszło do wizyty, choć na jej skutki poczekamy raczej dłużej niż krócej. Weźmy też sobie do serca uwagę szefa Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, który ceremonię składania przez oficerów stosownego wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza miał podobno skwitować kostycznym: "Brakowało wam troszkę swobody". Reporter odnotował, że oficerom miny "zrzedły, ale na krótko".
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.