Hitler jest polskim politykom otrzebny jak lód w szklance whisky
Hitler żyje! I to wcale nie w Argentynie czy Boliwii. Nie jest też prawdą, że przeszedł operację plastyczną i stał się kobietą. Jak najbardziej kłamliwe są informacje, że jako Szybka Suzi tańczy w gejowskich klubach w Berlinie lub gra w kieleckim zespole hiphopowym Fuck System Brothers. Między bajki można włożyć opowieści o tym, że pracuje w Teksasie jako czarnoskóra opiekunka do dzieci. Hitler wbrew temu, co twierdzą radiesteci z Nowego Sącza i górale z Nowego Yorku, ani nie poleciał w kosmos z Łajką, ani nie występuje w serialu "Klan", nie pisze listów do "Przyjaciółki" ani nawet nie zasiada w Radzie Polityki Pieniężnej.
Hitler pozostał sobą i żyje w Polsce. Mimo że dawno kopnął w kalendarz, odgrywa istotną rolę w polskim życiu politycznym. Jest politykom potrzebny jak lód w szklance whisky. Są momenty, że bez Hitlera ani rusz. Umrzyk Adolf pomaga uczestnikom życia społecznego prowadzić kulturalne spory i obrzucać się epitetami. Rola, jaka przypadła mu 50 lat po wojnie, jest jak najbardziej pozytywna. Autor "Mein Kampf" służy klasie politycznej jako strach na wróble i etatowa wycieraczka na pomyje.
Hitler jest dobry, bo można na niego wszystko zwalić. Przez wszystkie lata po wojnie był wytłumaczeniem naszego lenistwa i zacofania. W życiu umysłowym Polski Hitler odgrywa tak wielką rolę, że strach pomyśleć, co by było, gdyby nie istniał. Zdaniem naukowców z Centralnego Obserwatorium Kosmicznego, dzięki Hitlerowi życie polityczne ożywia się nie tylko na Marsie.
Jak ktoś chce w Polsce kogoś obrazić, to używa słowa "Hitler". Od zawsze młodzież bijąca się z policją krzyczała do funkcjonariuszy "Hitlerowcy!" lub "Gestapo!". Nie wiem, jak jest teraz, bo nie chodzę na mecze i ostatnio biję się już tylko z własnymi myślami. Przed laty jednak, w stanie wojennym, rzucając kamieniami w zomowców (było to ulubione zajęcie i jedyna sensowna rozrywka młodzieży szkolnej), sam krzyczałem "Gestapo!" w kierunku dobrze odżywionych facetów z pałami. Paradoksalnie nikt poza propagandą Jaruzela się z tego powodu nie oburzał. Myślę, że wielu zomowców było nawet dumnych, bo gestapo sieje strach i wzbudza popłoch. Zomowcy wiedzieli to z filmów i komiksów o dzielnym kapitanie Klossie. Każdy z nich pamiętał scenę przesłuchiwania dentysty, kiedy to przystojni chłopcy w czarnych mundurach walili po pysku bezbronnego aktora Janusza Kłosińskiego. W stanie wojennym nikt nie cackał się z procesami za okrzyki "Gestapo!". W tamtym czasie, jak mówią prokuratorzy i zawodowi aktorzy porno, można było wsadzać z wielu powodów.
Za to za kapitalizmu i demokracji faszystowskie porównania kończą się na salach sądowych. Proces Ryszarda Bendera z Jerzym Urbanem trwa już chyba z dziesięć lat i wszystko wskazuje na to, że nie skończy się za życia obu uczestników konfliktu. Jakaś dziwna siła ciągnie Bendera w kierunku III Rzeszy. Jego stosunek do hitleryzmu jest niejednoznaczny. Przed laty nazwał on Urbana Goebbelsem stanu wojennego. Później na falach Radia Maryja całkiem poważnie chwalił dietę odchudzającą, stosowaną w obozach koncentracyjnych. Bronił też dzielnie doktora Ratajczaka z Opola, który w napisanej przez siebie broszurce sugerował, że Oświęcim był rodzajem obozu OHP.
Lider UPR Janusz Korwin-Mikke na jedym z wieców wyborczych ostatniej kampanii podał informację, że w Generalnej Guberni były mniejsze podatki niż obecnie. Oburzone gazety napisały, że Korwin wychwala Adolfa. Prezes UPR podał prasę do sądu i wygrał.
Ku zaskoczeniu wszystkich informacja o podatkach okazała się prawdziwa.
Pamięć o Hitlerze nie mogła ominąć sejmowej restauracji. Właśnie tam odurzony sukcesami i alkoholem poseł SLD Tomasz Mamiński na widok austriackiego dziennikarza głośno rozmawiającego po niemiecku zaczął wznosić hitlerowskie okrzyki. Legendarny akowiec, były szef Radia Wolna Europa, komentator polityczny Jan Nowak-Jeziorański przyrównał Andrzeja Leppera do Hitlera zdobywającego legalnie władzę w latach trzydziestych w Niemczech. "Lepper jak Hitler" - pisały gazety. To żałosne, że Lepperowi robi się procesy za nazwanie Kwaśniewskiego nierobem, a nikt nie chce zrobić procesu Jeziorańskiemu za przyrównanie Leppera do Hitlera. Gdyby być konsekwentnym, proces powinien mieć też Piskorski, bo nazwał publicznie Leppera śmieciem. Jeśli "nieroba" uznano za coś tak strasznego, że aż nadaje się na proces, to urzędowo ścigani powinni być też wszyscy, którzy nazywali Leppera chamem i łajdakiem. Lepper oczywiście dawno powinien siedzieć w kiciu, ale nie za epitety, którymi obrzuca swoich adwersarzy, tylko za zbyt częste korzystanie z solarium podczas blokad dróg.
O Hitlerze przypomniał sobie także znany artysta performer ksiądz Henryk Jankowski, autor słynnej szopki, w której żydowska gwiazda Dawida wpisana została w hitlerowską swastykę. Ksiądz Jankowski kocha mercedesy, bursztyn i rozgłos. Ostatnio odkrył, że Adolf Hitler, podobnie jak on, jest honorowym obywatelem Gdańska. W liście do władz grodu zaprotestował przeciwko temu towarzystwu. Akcją księdza bardzo zainteresowały się media. I tak oto dzięki Hitlerowi ponownie zrobiło się głośno o zapomnianym kapelanie. Trup Hitlera przyciąga.
Hitler pozostał sobą i żyje w Polsce. Mimo że dawno kopnął w kalendarz, odgrywa istotną rolę w polskim życiu politycznym. Jest politykom potrzebny jak lód w szklance whisky. Są momenty, że bez Hitlera ani rusz. Umrzyk Adolf pomaga uczestnikom życia społecznego prowadzić kulturalne spory i obrzucać się epitetami. Rola, jaka przypadła mu 50 lat po wojnie, jest jak najbardziej pozytywna. Autor "Mein Kampf" służy klasie politycznej jako strach na wróble i etatowa wycieraczka na pomyje.
Hitler jest dobry, bo można na niego wszystko zwalić. Przez wszystkie lata po wojnie był wytłumaczeniem naszego lenistwa i zacofania. W życiu umysłowym Polski Hitler odgrywa tak wielką rolę, że strach pomyśleć, co by było, gdyby nie istniał. Zdaniem naukowców z Centralnego Obserwatorium Kosmicznego, dzięki Hitlerowi życie polityczne ożywia się nie tylko na Marsie.
Jak ktoś chce w Polsce kogoś obrazić, to używa słowa "Hitler". Od zawsze młodzież bijąca się z policją krzyczała do funkcjonariuszy "Hitlerowcy!" lub "Gestapo!". Nie wiem, jak jest teraz, bo nie chodzę na mecze i ostatnio biję się już tylko z własnymi myślami. Przed laty jednak, w stanie wojennym, rzucając kamieniami w zomowców (było to ulubione zajęcie i jedyna sensowna rozrywka młodzieży szkolnej), sam krzyczałem "Gestapo!" w kierunku dobrze odżywionych facetów z pałami. Paradoksalnie nikt poza propagandą Jaruzela się z tego powodu nie oburzał. Myślę, że wielu zomowców było nawet dumnych, bo gestapo sieje strach i wzbudza popłoch. Zomowcy wiedzieli to z filmów i komiksów o dzielnym kapitanie Klossie. Każdy z nich pamiętał scenę przesłuchiwania dentysty, kiedy to przystojni chłopcy w czarnych mundurach walili po pysku bezbronnego aktora Janusza Kłosińskiego. W stanie wojennym nikt nie cackał się z procesami za okrzyki "Gestapo!". W tamtym czasie, jak mówią prokuratorzy i zawodowi aktorzy porno, można było wsadzać z wielu powodów.
Za to za kapitalizmu i demokracji faszystowskie porównania kończą się na salach sądowych. Proces Ryszarda Bendera z Jerzym Urbanem trwa już chyba z dziesięć lat i wszystko wskazuje na to, że nie skończy się za życia obu uczestników konfliktu. Jakaś dziwna siła ciągnie Bendera w kierunku III Rzeszy. Jego stosunek do hitleryzmu jest niejednoznaczny. Przed laty nazwał on Urbana Goebbelsem stanu wojennego. Później na falach Radia Maryja całkiem poważnie chwalił dietę odchudzającą, stosowaną w obozach koncentracyjnych. Bronił też dzielnie doktora Ratajczaka z Opola, który w napisanej przez siebie broszurce sugerował, że Oświęcim był rodzajem obozu OHP.
Lider UPR Janusz Korwin-Mikke na jedym z wieców wyborczych ostatniej kampanii podał informację, że w Generalnej Guberni były mniejsze podatki niż obecnie. Oburzone gazety napisały, że Korwin wychwala Adolfa. Prezes UPR podał prasę do sądu i wygrał.
Ku zaskoczeniu wszystkich informacja o podatkach okazała się prawdziwa.
Pamięć o Hitlerze nie mogła ominąć sejmowej restauracji. Właśnie tam odurzony sukcesami i alkoholem poseł SLD Tomasz Mamiński na widok austriackiego dziennikarza głośno rozmawiającego po niemiecku zaczął wznosić hitlerowskie okrzyki. Legendarny akowiec, były szef Radia Wolna Europa, komentator polityczny Jan Nowak-Jeziorański przyrównał Andrzeja Leppera do Hitlera zdobywającego legalnie władzę w latach trzydziestych w Niemczech. "Lepper jak Hitler" - pisały gazety. To żałosne, że Lepperowi robi się procesy za nazwanie Kwaśniewskiego nierobem, a nikt nie chce zrobić procesu Jeziorańskiemu za przyrównanie Leppera do Hitlera. Gdyby być konsekwentnym, proces powinien mieć też Piskorski, bo nazwał publicznie Leppera śmieciem. Jeśli "nieroba" uznano za coś tak strasznego, że aż nadaje się na proces, to urzędowo ścigani powinni być też wszyscy, którzy nazywali Leppera chamem i łajdakiem. Lepper oczywiście dawno powinien siedzieć w kiciu, ale nie za epitety, którymi obrzuca swoich adwersarzy, tylko za zbyt częste korzystanie z solarium podczas blokad dróg.
O Hitlerze przypomniał sobie także znany artysta performer ksiądz Henryk Jankowski, autor słynnej szopki, w której żydowska gwiazda Dawida wpisana została w hitlerowską swastykę. Ksiądz Jankowski kocha mercedesy, bursztyn i rozgłos. Ostatnio odkrył, że Adolf Hitler, podobnie jak on, jest honorowym obywatelem Gdańska. W liście do władz grodu zaprotestował przeciwko temu towarzystwu. Akcją księdza bardzo zainteresowały się media. I tak oto dzięki Hitlerowi ponownie zrobiło się głośno o zapomnianym kapelanie. Trup Hitlera przyciąga.
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.