W czasach jedynie słusznego ustroju krążył po Polsce dowcip, że kapitalizm umiera, ale ma piękną śmierć. Jej kronikarzy nie brakuje
Katastroficzne przepowiednie rychłej śmierci Zachodu towarzyszą Europejczykom od czasu zburzenia Bastylii.
Na początku stulecia niemiecki filozof Oswald Spengler zyskał sławę dziełem "Upadek Zachodu". Co jednak miałoby upaść, by można mówić o śmierci zachodniej cywilizacji? Może chrześcijaństwo? Chrześcijaństwo przetrwało jednak rozpad na rzymskie i bizantyjskie oraz katolickie i protestanckie, oddzielenie od państwa, sekularyzację. A może upadku Zachodu należy się dopatrywać w dekadenckim rozkładzie jego kultury? W sztuce jawnie bluźnierczej, prowokacyjnej; w sztuce, której twórcy spotykają się z wyrokiem śmierci - jak Salman Rushdie - lub niszczeniem ich dzieła przez obrońców moralno-religijnych autorytetów. Sztuka europejska zawsze była prowokacyjna i bluźniercza, ale Duchamp ani Buńuel, ani Warhol nie doprowadzili Zachodu do rozkładu moralnego. Może śmierć Zachodu ma oznaczać krach gospodarki rynkowej? Społeczeństwa zachodnie poradziły sobie jednak z kryzysami gospodarczymi, potrafiły wykorzystać najbardziej wywrotowe idee przeciwników i poprawić los biedoty: robotnicy mieli się lepiej w Detroit niż w Magnitogorsku. Może mówiąc o śmierci Zachodu, myślimy o przewidywanym upadku demokracji politycznej i epoce dyktatur? Ale globalnie to raczej dyktatury się kurczą, dyktatorzy giną lub stają przed sądem, demokracje zaś trwają, a młode, powstałe na gruzach komunistycznych dyktatur demokracje to najbardziej charakterystyczny rys przełomu XX i XXI w.
Odpowiedzi na pytanie, czym jest śmierć Zachodu, udziela Buchanan. Tytuł jego książki brzmi: "Śmierć Zachodu: jak masowa emigracja, wyludnianie oraz zanik wiary zabijają naszą kulturę i nasz kraj". Buchanan widzi w tej masowej emigracji zagrożenie; ludzie ci różnią się od nas barwą skóry, wyznaniem i kulturowym software’em. Można powiedzieć, że przesadza, bo emigracja, zwłaszcza do USA, nie jest niczym nowym. Zdaniem Buchanana, obecnie sytuacja jest jednak dużo groźniejsza, bo w parze z zagrożeniem pierwszym idzie drugie i trzecie.
Drugim zagrożeniem jest preparowana przez establishment edukacyjno-medialny (czyli ludzi, którzy uczą nasze dzieci, układają programy telewizyjne, piszą artykuły do gazet, gospodarzą w Internecie) kultura spadkobierców dzieci-kwiatów. Nie zauważyli oni, że pigułka antykoncepcyjna okazała się - jak to określa Buchanan - tabletką samobójczą dla społeczeństw Zachodu. Wprowadzenie jej do masowego użycia zmieniło zachowania seksualne i kształt rodziny, podmyło tradycyjne instytucje i podminowało wartości.
Trzecie zagrożenie to zachowanie elit władzy, które się nie przejmują lokalnym, regionalnym, państwowym elektoratem, bo poruszają się po najwyższych szczeblach globalnych systemów zarządzania, niezbyt podatnych na demokratyczną kontrolę. Kto kontroluje wybory prezesa Banku Światowego? Buchanan lubi mówić w imieniu zamożnego białego człowieka, który nie ufa władzom federalnym, bo te muszą prowadzić politykę globalną, a więc nie zawsze pytają tubylców o zdanie. Zatykają mu zatem gębę sloganami o wielokulturowej społeczności. Bzdura! - krzyczy Buchanan.
- Żadne wielokulturowe społeczeństwo nie ma racji bytu, poza szwajcarskim, ale i tam tylko dzięki oddzielnym kantonom.
Buchanan niewiele nowego wnosi do dyskusji o przyszłości Zachodu. Odwołuje się do sentymentów mieszkańców zamożnych społeczeństw Zachodu, którzy czują się nieswojo wśród coraz liczniejszych imigrantów ze światowego Południa. Odwołuje się do nastrojów mieszkańców coraz bardziej anonimowych osiedli, stęsknionych prawdziwej wspólnoty, autentycznych przeżyć, smaku nie zmacdonaldyzowanego życia. Odwołuje się do lęków pracowników, których wielkie zawirowania z dnia na dzień pozbawiają pracy, do wyborców, którzy są sfrustrowani, głosując na przedstawicieli zasiedziałych partii, bo widzą w nich wyłącznie automaty do rozdziału intratnych stanowisk. Ale mobilizacja tych sentymentów bez realnych rozwiązań może najwyżej doprowadzić do utworzenia Festung Europa-USA-Japonia i represji wobec muzułmanów. Przykłady widać wszędzie. Nowa partia Holandia do Życia właśnie takie sentymenty mobilizuje, mając nadzieję na 10-15 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Poza niebezpieczną mobilizacją egoistycznych instynktów zarzucam Buchananowi puste moralizatorstwo. Zaniechanie produkcji pigułek antykoncepcyjnych nie pomoże Zachodowi, a zaszkodzi Południu. Gdyby pigułki antykoncepcyjne były dostępne w najbiedniejszych dzielnicach Săo Paulo, Mexico City, Karaczi i Dżakarty, może mniej biedaków decydowałoby się na emigrację. Gdyby w RPA lub Nigerii prezerwatywy były powszechnie dostępne, być może postępy epidemii AIDS byłyby powolniejsze.
Na początku stulecia niemiecki filozof Oswald Spengler zyskał sławę dziełem "Upadek Zachodu". Co jednak miałoby upaść, by można mówić o śmierci zachodniej cywilizacji? Może chrześcijaństwo? Chrześcijaństwo przetrwało jednak rozpad na rzymskie i bizantyjskie oraz katolickie i protestanckie, oddzielenie od państwa, sekularyzację. A może upadku Zachodu należy się dopatrywać w dekadenckim rozkładzie jego kultury? W sztuce jawnie bluźnierczej, prowokacyjnej; w sztuce, której twórcy spotykają się z wyrokiem śmierci - jak Salman Rushdie - lub niszczeniem ich dzieła przez obrońców moralno-religijnych autorytetów. Sztuka europejska zawsze była prowokacyjna i bluźniercza, ale Duchamp ani Buńuel, ani Warhol nie doprowadzili Zachodu do rozkładu moralnego. Może śmierć Zachodu ma oznaczać krach gospodarki rynkowej? Społeczeństwa zachodnie poradziły sobie jednak z kryzysami gospodarczymi, potrafiły wykorzystać najbardziej wywrotowe idee przeciwników i poprawić los biedoty: robotnicy mieli się lepiej w Detroit niż w Magnitogorsku. Może mówiąc o śmierci Zachodu, myślimy o przewidywanym upadku demokracji politycznej i epoce dyktatur? Ale globalnie to raczej dyktatury się kurczą, dyktatorzy giną lub stają przed sądem, demokracje zaś trwają, a młode, powstałe na gruzach komunistycznych dyktatur demokracje to najbardziej charakterystyczny rys przełomu XX i XXI w.
Odpowiedzi na pytanie, czym jest śmierć Zachodu, udziela Buchanan. Tytuł jego książki brzmi: "Śmierć Zachodu: jak masowa emigracja, wyludnianie oraz zanik wiary zabijają naszą kulturę i nasz kraj". Buchanan widzi w tej masowej emigracji zagrożenie; ludzie ci różnią się od nas barwą skóry, wyznaniem i kulturowym software’em. Można powiedzieć, że przesadza, bo emigracja, zwłaszcza do USA, nie jest niczym nowym. Zdaniem Buchanana, obecnie sytuacja jest jednak dużo groźniejsza, bo w parze z zagrożeniem pierwszym idzie drugie i trzecie.
Drugim zagrożeniem jest preparowana przez establishment edukacyjno-medialny (czyli ludzi, którzy uczą nasze dzieci, układają programy telewizyjne, piszą artykuły do gazet, gospodarzą w Internecie) kultura spadkobierców dzieci-kwiatów. Nie zauważyli oni, że pigułka antykoncepcyjna okazała się - jak to określa Buchanan - tabletką samobójczą dla społeczeństw Zachodu. Wprowadzenie jej do masowego użycia zmieniło zachowania seksualne i kształt rodziny, podmyło tradycyjne instytucje i podminowało wartości.
Trzecie zagrożenie to zachowanie elit władzy, które się nie przejmują lokalnym, regionalnym, państwowym elektoratem, bo poruszają się po najwyższych szczeblach globalnych systemów zarządzania, niezbyt podatnych na demokratyczną kontrolę. Kto kontroluje wybory prezesa Banku Światowego? Buchanan lubi mówić w imieniu zamożnego białego człowieka, który nie ufa władzom federalnym, bo te muszą prowadzić politykę globalną, a więc nie zawsze pytają tubylców o zdanie. Zatykają mu zatem gębę sloganami o wielokulturowej społeczności. Bzdura! - krzyczy Buchanan.
- Żadne wielokulturowe społeczeństwo nie ma racji bytu, poza szwajcarskim, ale i tam tylko dzięki oddzielnym kantonom.
Buchanan niewiele nowego wnosi do dyskusji o przyszłości Zachodu. Odwołuje się do sentymentów mieszkańców zamożnych społeczeństw Zachodu, którzy czują się nieswojo wśród coraz liczniejszych imigrantów ze światowego Południa. Odwołuje się do nastrojów mieszkańców coraz bardziej anonimowych osiedli, stęsknionych prawdziwej wspólnoty, autentycznych przeżyć, smaku nie zmacdonaldyzowanego życia. Odwołuje się do lęków pracowników, których wielkie zawirowania z dnia na dzień pozbawiają pracy, do wyborców, którzy są sfrustrowani, głosując na przedstawicieli zasiedziałych partii, bo widzą w nich wyłącznie automaty do rozdziału intratnych stanowisk. Ale mobilizacja tych sentymentów bez realnych rozwiązań może najwyżej doprowadzić do utworzenia Festung Europa-USA-Japonia i represji wobec muzułmanów. Przykłady widać wszędzie. Nowa partia Holandia do Życia właśnie takie sentymenty mobilizuje, mając nadzieję na 10-15 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Poza niebezpieczną mobilizacją egoistycznych instynktów zarzucam Buchananowi puste moralizatorstwo. Zaniechanie produkcji pigułek antykoncepcyjnych nie pomoże Zachodowi, a zaszkodzi Południu. Gdyby pigułki antykoncepcyjne były dostępne w najbiedniejszych dzielnicach Săo Paulo, Mexico City, Karaczi i Dżakarty, może mniej biedaków decydowałoby się na emigrację. Gdyby w RPA lub Nigerii prezerwatywy były powszechnie dostępne, być może postępy epidemii AIDS byłyby powolniejsze.
Więcej możesz przeczytać w 4/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.