Wteatrze Syrena Alina Janowska opowiada o Peerelu, że był on "łożem" - "Wielki Brat pośrodku, a dokoła co ludów, co bratnich narodów..."
Od pewnego czasu część publiczności reaguje głośnym rechotem po słowach "wielki brat". Doszło! Zrozumieli aluzję do programu "Big Brother"!
Prostactwo atakuje nas wszędzie: w pracy, na ulicy, sączy się z gazet, telewizora, a ostatnio wylewa się nawet z trybuny sejmowej. Szczególnie w dziedzinie rozrywki odczuwa się tę epidemię. Jestem pewien, że gdyby Kabaret Starszych Panów, obłudnie nagradzany przez TVP Wiktorami, chciał dziś debiutować, nie miałby szans zaistnieć w telewizji państwowej, nie mówiąc o stacjach komercyjnych. Na palcach jednej ręki można policzyć audycje, które nie schlebiają najniższym gustom. Nawet programy, które wyśmiewają chamstwo, jak "Kiepscy" - doskonała wiwisekcja naszej lower middle class, świetne persyflaże Dańca czy majstersztyk, jakim jest Wielki Gbur Rewińskiego w "Ale plama", odgrywają dwuznaczną rolę. Trzeba było słyszeć ten debilny śmiech i pełne akceptacji okrzyki pracowników pewnego warsztatu samochodowego, oglądających "Kiepskich". To była totalna identyfikacja z ośmieszanymi wszak przez autorów bohaterami. Gdy parodiujący szmirowatego konferansjera Daniec zaczepia widzów: "Te, ruda! Co się gapisz?!", prostak na widowni kwiczy ze szczęścia: "Ale jej, kurde, przy...łożył!".
Niegdyś w radiowej audycji "60 minut na godzinę" ośmieszałem kretyna opowiadającego debilowi: "Fajny film wczoraj widziałem". Stwierdziłem poniewczasie, że powiedzonka moich bohaterów: "Momenty były?" czy "duże niebieskie oczy" były później powtarzane z lubością przez typów, będących obiektem mojej satyry. Walka z chamstwem jest trudna. Występując na estradzie, muszę nieraz wyjść na scenę po "artyście", który tak zaniżył poziom, że aby go przebić, należałoby spuścić portki i pokazać publiczności gołą prawdę.
Na takie okazje przygotowałem sobie wypowiedź, którą mogę polecić - po małym retuszu - naszym parlamentarzystom, coraz częściej spotykającym się z tym problemem w Sejmie. Należy wejść na trybunę w białym fraku i powiedzieć: "Wysoka Izbo! Trudno zabierać głos po tak znakomitym przedmówcy, odwołam się więc do anegdoty. Oto ona. Do dyrektora cyrku przychodzi petent z pomysłem na świetny numer - clou programu. Na arenę wpada zgraja dzikusów, każdy z dzido w jednym ręku i workiem guana w drugim. Jaskiniowcy rozpruwają worki i pędząc dookoła, roztrząsają gnojowiznę na widzów, na kopułę, na trapezy, na arenę.... No i co? - pyta dyrektor. Jak to co? Cały cyrk w gównie. I co potem? - nie daje za wygraną właściciel. Potem? Potem wychodzę w nieskazitelnie białym fraku i mówię: Wysoka Izbo! Dlaczego Sejm jest okrągły? A czy widział ktoś kiedyś kwadratowy cyrk?!".
Prostactwo atakuje nas wszędzie: w pracy, na ulicy, sączy się z gazet, telewizora, a ostatnio wylewa się nawet z trybuny sejmowej. Szczególnie w dziedzinie rozrywki odczuwa się tę epidemię. Jestem pewien, że gdyby Kabaret Starszych Panów, obłudnie nagradzany przez TVP Wiktorami, chciał dziś debiutować, nie miałby szans zaistnieć w telewizji państwowej, nie mówiąc o stacjach komercyjnych. Na palcach jednej ręki można policzyć audycje, które nie schlebiają najniższym gustom. Nawet programy, które wyśmiewają chamstwo, jak "Kiepscy" - doskonała wiwisekcja naszej lower middle class, świetne persyflaże Dańca czy majstersztyk, jakim jest Wielki Gbur Rewińskiego w "Ale plama", odgrywają dwuznaczną rolę. Trzeba było słyszeć ten debilny śmiech i pełne akceptacji okrzyki pracowników pewnego warsztatu samochodowego, oglądających "Kiepskich". To była totalna identyfikacja z ośmieszanymi wszak przez autorów bohaterami. Gdy parodiujący szmirowatego konferansjera Daniec zaczepia widzów: "Te, ruda! Co się gapisz?!", prostak na widowni kwiczy ze szczęścia: "Ale jej, kurde, przy...łożył!".
Niegdyś w radiowej audycji "60 minut na godzinę" ośmieszałem kretyna opowiadającego debilowi: "Fajny film wczoraj widziałem". Stwierdziłem poniewczasie, że powiedzonka moich bohaterów: "Momenty były?" czy "duże niebieskie oczy" były później powtarzane z lubością przez typów, będących obiektem mojej satyry. Walka z chamstwem jest trudna. Występując na estradzie, muszę nieraz wyjść na scenę po "artyście", który tak zaniżył poziom, że aby go przebić, należałoby spuścić portki i pokazać publiczności gołą prawdę.
Na takie okazje przygotowałem sobie wypowiedź, którą mogę polecić - po małym retuszu - naszym parlamentarzystom, coraz częściej spotykającym się z tym problemem w Sejmie. Należy wejść na trybunę w białym fraku i powiedzieć: "Wysoka Izbo! Trudno zabierać głos po tak znakomitym przedmówcy, odwołam się więc do anegdoty. Oto ona. Do dyrektora cyrku przychodzi petent z pomysłem na świetny numer - clou programu. Na arenę wpada zgraja dzikusów, każdy z dzido w jednym ręku i workiem guana w drugim. Jaskiniowcy rozpruwają worki i pędząc dookoła, roztrząsają gnojowiznę na widzów, na kopułę, na trapezy, na arenę.... No i co? - pyta dyrektor. Jak to co? Cały cyrk w gównie. I co potem? - nie daje za wygraną właściciel. Potem? Potem wychodzę w nieskazitelnie białym fraku i mówię: Wysoka Izbo! Dlaczego Sejm jest okrągły? A czy widział ktoś kiedyś kwadratowy cyrk?!".
Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.