Stało się, wszystkie kanały telewizyjne są już państwowe - powiedział "Wprost" na wieść o zamknięciu stacji TW-6 Siergiej Kowaliow.
Znany obrońca praw człowieka jasno ocenia sytuację: - Rosyjska władza realizuje model "demokracji sterowanej", w której nie ma miejsca dla niezależnych dziennikarzy, niezależnych sądów i niezależnych partii. Zamknięcie TW-6 było po prostu kolejnym epizodem w realizacji tej koncepcji.
Naród chce igrzysk
Nadajnik wyłączono o północy. Widzowie nawet nie zorientowali się, co się stało. Obyło się też bez płomiennych oświadczeń dziennikarzy o potrzebie ratowania wolności słowa. Ktoś nacisnął guzik i zamiast programu ostatniej ogólnokrajowej niezależnej od Kremla telewizji TW-6 pojawił się kanał sportowy.
- Organizujmy strajki i wiece! Nie dajmy sobie odebrać dostępu do informacji! - powtarza Waleria Nowodworska, obrończyni praw człowieka, która wezwała Rosjan, by przeciwstawiali się wprowadzaniu monopolu informacyjnego. Strajków i wieców jednak nie było. Rankiem, kiedy telewizja już nie nadawała, pod gmach Ostankino przyszło kilkunastu młodych ludzi - jedyni, którzy chcieli protestować. Po raz kolejny okazało się, że w Rosji autorytety moralne są osamotnione w swoim widzeniu rzeczywistości. Naród milcząco zaaprobował likwidację TW-6. Może przeciętny Rosjanin woli oglądać igrzyska olimpijskie na nowym kanale sportowym niż reportaże z Czeczenii nadawane przez TW-6? Może intelektualiści niepotrzebnie rozdzierają szaty, strasząc prezydentem z KGB, który chce zdławić rosyjską demokrację? Może w sporze między władzą a TW-6 chodziło o coś innego? Tylko o co?
Bat na oligarchów
Oficjalnie telewizja TW-6 przestała nadawać, ponieważ przynosiła straty. Kompania naftowa Łukoil - jej mniejszościowy udziałowiec - złożyła w tej sprawie wniosek do sądu. Sąd po kilku posiedzeniach we wszystkich instancjach postanowił, że telewizja ze względu na problemy finansowe powinna zostać zlikwidowana. Wyrok sądu wypełnił minister prasy i informacji Michaił Lesin. Mało kto w Rosji jednak w to wierzy.
- Nie ma wątpliwości, że to nie problemy finansowe spowodowały zamknięcie telewizji - uważa Michaił Fiedotow, sekretarz Związku Dziennikarzy Federacji Rosyjskiej. Jego zdaniem, świadczy o tym fakt, że wiele rosyjskich stacji jest w gorszej sytuacji materialnej, a mimo to nadaje. Wyrok wykonano z ogromnym pośpiechem, nie ograniczając się do wyłączenia nadajnika TW-6. Mimo że wyrok dotyczył jedynie nadawania naziemnego, uniemożliwiono transmisję za pomocą anteny satelitarnej. Nadto w redakcji wyłączono wszystkie telefony, faksy, a nawet odcięto dostęp do Internetu i elektryczności. - Akcja miała charakter dobrze zorganizowanego ataku na zespół dziennikarski - uważa Borys Niemcow, przewodniczący Sojuszu Sił Prawicowych. Według Niemcowa, konflikt z TW-6 nie ma podłoża ekonomicznego, nie chodzi też o wojnę z wolnymi mediami. - To stary konflikt między Kremlem a Borysem Bieriezowskim. To z nim i innymi oligarchami walczy Władimir Putin. Wolność słowa stała się przypadkową ofiarą.
Media wolne inaczej
O Borysie Abramowiczu Bieriezowskim najlepiej pisać w czasie przeszłym. Był najbardziej znanym rosyjskim oligarchą, niezwykle wpływowym człowiekiem w otoczeniu Borysa Jelcyna i głównym udziałowcem TW-6. Do czasu objęcia władzy przez Władimira Putina media w Rosji były podzielone między różne grupy wpływów powiązane z wielkim biznesem. Swoje telewizje mieli Bieriezowski, Władimir Gusinski i inni oligarchowie. To oni kreowali rzeczywistość. Jednych polityków niszczyli, innych promowali.
Sytuacja zmieniła się, kiedy Jelcyn opuścił Kreml. Nowy prezydent wydał wojnę oligarchom. Najpierw zniszczył imperium medialne Władimira Gusinskiego. Jego stacja NTW, która miała ogromną oglądalność, ale była krytycznie nastawiona do nowej władzy, została przekazana przedsiębiorstwu Gazprom, czyli de facto przeszła pod kontrolę państwa.
- Ostatnie wydarzenia to działania wymierzone w Borysa Bieriezowskiego - uważa politolog Paweł Kozłow. Jego zdaniem, ta akcja przypomina odsunięcie od władzy w Gazpromie Rema Wiachiriewa czy aresztowanie Jakowa Gołdowskiego z firmy Sibur. Putin regularnie pozbawia oligarchów uprzywilejowanej pozycji.
Trudno mówić, że prezydent dokonał zamachu na wolność słowa, ponieważ w Rosji takiej wolności nigdy nie było.
- Media były i są narzędziami, za których pomocą oligarchowie walczyli o wpływy - wyjaśnia Kozłow. Nie sposób się z tą opinią nie zgodzić. Siergiej Kowaliow ma rację, twierdząc, że wszystkie ogólnokrajowe kanały telewizyjne są już pod kontrolą Kremla. Co to oznacza? "Właśnie was odłączyli od świata, od cywilizacji. Musicie zrozumieć, co się stało. Jeśli po raz drugi zatonie Kursk, możecie się o tym nie dowiedzieć. Jeśli państwo będzie chciało was ukarać, nikt się o tym nie dowie. Możecie krzyczeć, płakać! Za późno, nikt tego nie usłyszy" - wołał po zamknięciu TW-6 Siergiej Czerkizow z rozgłośni Echo Moskwy.
Społeczeństwo nieobywatelskie
Nie wiadomo, czy ktokolwiek usłyszał Czerkizowa. Raczej nie, bo zamknięcie telewizji nie wywołało żadnej społecznej reakcji. Ta sprawa pokazała, że w Rosji nie ma społeczeństwa obywatelskiego. Kiedy w Pradze zamykano telewizję, na ulicę wyszły tłumy. Gdy w Tbilisi władze uniemożliwiały pracę opozycyjnemu kanałowi, zorganizowano ogromny wiec, który zmienił scenę polityczną. - Jeżeli Władmir Putin tak bardzo nie lubi Borysa Bieriezowskiego, ale przy okazji odbiera prawo do wolności słowa milionom ludzi i nikt z nich nie reaguje, to jest to problem społeczeństwa, które nie może zrozumieć, że bez niezależnych od państwa mediów nie ma wolności w ogóle - mówi Kowaliow.
Jeszcze pół roku temu, kiedy Gazprom przejmował telewizję NTW, na wiece poparcia dla dziennikarzy przychodziło po kilkanaście tysięcy osób. Co się stało przez ostatnie miesiące? Michaił Fiedotow sądzi, że Putin otrzymał od społeczeństwa carte blanche - poparcie dla prezydenta przekroczyło 80 proc. Nowa władza dała Rosjanom poczucie stabilizacji. Bieriezowski już zapowiedział zemstę. Ma przedstawić dowody na to, że rosyjskie służby specjalne organizowały zamachy bombowe w sierpniu 1999 r. To dzięki antyczeczeńskiej retoryce po wybuchach w Moskwie i innych miastach Władimir Putin doszedł do władzy. Czy Bieriezowski potrafi udowodnić swoje oskarżenia? Mało prawdopodobne - to raczej blef śmiertelnie trafionego oligarchy. Jest natomiast pewne, że to nie koniec ataku Kremla. Borys Bieriezowski wciąż jest właścicielem poczytnych pism "Komersant" i "Niezawisimaja Gazeta". Zapewne wkrótce popadną one w "kłopoty finansowe".
Naród chce igrzysk
Nadajnik wyłączono o północy. Widzowie nawet nie zorientowali się, co się stało. Obyło się też bez płomiennych oświadczeń dziennikarzy o potrzebie ratowania wolności słowa. Ktoś nacisnął guzik i zamiast programu ostatniej ogólnokrajowej niezależnej od Kremla telewizji TW-6 pojawił się kanał sportowy.
- Organizujmy strajki i wiece! Nie dajmy sobie odebrać dostępu do informacji! - powtarza Waleria Nowodworska, obrończyni praw człowieka, która wezwała Rosjan, by przeciwstawiali się wprowadzaniu monopolu informacyjnego. Strajków i wieców jednak nie było. Rankiem, kiedy telewizja już nie nadawała, pod gmach Ostankino przyszło kilkunastu młodych ludzi - jedyni, którzy chcieli protestować. Po raz kolejny okazało się, że w Rosji autorytety moralne są osamotnione w swoim widzeniu rzeczywistości. Naród milcząco zaaprobował likwidację TW-6. Może przeciętny Rosjanin woli oglądać igrzyska olimpijskie na nowym kanale sportowym niż reportaże z Czeczenii nadawane przez TW-6? Może intelektualiści niepotrzebnie rozdzierają szaty, strasząc prezydentem z KGB, który chce zdławić rosyjską demokrację? Może w sporze między władzą a TW-6 chodziło o coś innego? Tylko o co?
Bat na oligarchów
Oficjalnie telewizja TW-6 przestała nadawać, ponieważ przynosiła straty. Kompania naftowa Łukoil - jej mniejszościowy udziałowiec - złożyła w tej sprawie wniosek do sądu. Sąd po kilku posiedzeniach we wszystkich instancjach postanowił, że telewizja ze względu na problemy finansowe powinna zostać zlikwidowana. Wyrok sądu wypełnił minister prasy i informacji Michaił Lesin. Mało kto w Rosji jednak w to wierzy.
- Nie ma wątpliwości, że to nie problemy finansowe spowodowały zamknięcie telewizji - uważa Michaił Fiedotow, sekretarz Związku Dziennikarzy Federacji Rosyjskiej. Jego zdaniem, świadczy o tym fakt, że wiele rosyjskich stacji jest w gorszej sytuacji materialnej, a mimo to nadaje. Wyrok wykonano z ogromnym pośpiechem, nie ograniczając się do wyłączenia nadajnika TW-6. Mimo że wyrok dotyczył jedynie nadawania naziemnego, uniemożliwiono transmisję za pomocą anteny satelitarnej. Nadto w redakcji wyłączono wszystkie telefony, faksy, a nawet odcięto dostęp do Internetu i elektryczności. - Akcja miała charakter dobrze zorganizowanego ataku na zespół dziennikarski - uważa Borys Niemcow, przewodniczący Sojuszu Sił Prawicowych. Według Niemcowa, konflikt z TW-6 nie ma podłoża ekonomicznego, nie chodzi też o wojnę z wolnymi mediami. - To stary konflikt między Kremlem a Borysem Bieriezowskim. To z nim i innymi oligarchami walczy Władimir Putin. Wolność słowa stała się przypadkową ofiarą.
Media wolne inaczej
O Borysie Abramowiczu Bieriezowskim najlepiej pisać w czasie przeszłym. Był najbardziej znanym rosyjskim oligarchą, niezwykle wpływowym człowiekiem w otoczeniu Borysa Jelcyna i głównym udziałowcem TW-6. Do czasu objęcia władzy przez Władimira Putina media w Rosji były podzielone między różne grupy wpływów powiązane z wielkim biznesem. Swoje telewizje mieli Bieriezowski, Władimir Gusinski i inni oligarchowie. To oni kreowali rzeczywistość. Jednych polityków niszczyli, innych promowali.
Sytuacja zmieniła się, kiedy Jelcyn opuścił Kreml. Nowy prezydent wydał wojnę oligarchom. Najpierw zniszczył imperium medialne Władimira Gusinskiego. Jego stacja NTW, która miała ogromną oglądalność, ale była krytycznie nastawiona do nowej władzy, została przekazana przedsiębiorstwu Gazprom, czyli de facto przeszła pod kontrolę państwa.
- Ostatnie wydarzenia to działania wymierzone w Borysa Bieriezowskiego - uważa politolog Paweł Kozłow. Jego zdaniem, ta akcja przypomina odsunięcie od władzy w Gazpromie Rema Wiachiriewa czy aresztowanie Jakowa Gołdowskiego z firmy Sibur. Putin regularnie pozbawia oligarchów uprzywilejowanej pozycji.
Trudno mówić, że prezydent dokonał zamachu na wolność słowa, ponieważ w Rosji takiej wolności nigdy nie było.
- Media były i są narzędziami, za których pomocą oligarchowie walczyli o wpływy - wyjaśnia Kozłow. Nie sposób się z tą opinią nie zgodzić. Siergiej Kowaliow ma rację, twierdząc, że wszystkie ogólnokrajowe kanały telewizyjne są już pod kontrolą Kremla. Co to oznacza? "Właśnie was odłączyli od świata, od cywilizacji. Musicie zrozumieć, co się stało. Jeśli po raz drugi zatonie Kursk, możecie się o tym nie dowiedzieć. Jeśli państwo będzie chciało was ukarać, nikt się o tym nie dowie. Możecie krzyczeć, płakać! Za późno, nikt tego nie usłyszy" - wołał po zamknięciu TW-6 Siergiej Czerkizow z rozgłośni Echo Moskwy.
Społeczeństwo nieobywatelskie
Nie wiadomo, czy ktokolwiek usłyszał Czerkizowa. Raczej nie, bo zamknięcie telewizji nie wywołało żadnej społecznej reakcji. Ta sprawa pokazała, że w Rosji nie ma społeczeństwa obywatelskiego. Kiedy w Pradze zamykano telewizję, na ulicę wyszły tłumy. Gdy w Tbilisi władze uniemożliwiały pracę opozycyjnemu kanałowi, zorganizowano ogromny wiec, który zmienił scenę polityczną. - Jeżeli Władmir Putin tak bardzo nie lubi Borysa Bieriezowskiego, ale przy okazji odbiera prawo do wolności słowa milionom ludzi i nikt z nich nie reaguje, to jest to problem społeczeństwa, które nie może zrozumieć, że bez niezależnych od państwa mediów nie ma wolności w ogóle - mówi Kowaliow.
Jeszcze pół roku temu, kiedy Gazprom przejmował telewizję NTW, na wiece poparcia dla dziennikarzy przychodziło po kilkanaście tysięcy osób. Co się stało przez ostatnie miesiące? Michaił Fiedotow sądzi, że Putin otrzymał od społeczeństwa carte blanche - poparcie dla prezydenta przekroczyło 80 proc. Nowa władza dała Rosjanom poczucie stabilizacji. Bieriezowski już zapowiedział zemstę. Ma przedstawić dowody na to, że rosyjskie służby specjalne organizowały zamachy bombowe w sierpniu 1999 r. To dzięki antyczeczeńskiej retoryce po wybuchach w Moskwie i innych miastach Władimir Putin doszedł do władzy. Czy Bieriezowski potrafi udowodnić swoje oskarżenia? Mało prawdopodobne - to raczej blef śmiertelnie trafionego oligarchy. Jest natomiast pewne, że to nie koniec ataku Kremla. Borys Bieriezowski wciąż jest właścicielem poczytnych pism "Komersant" i "Niezawisimaja Gazeta". Zapewne wkrótce popadną one w "kłopoty finansowe".
Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.