Zamiast modernizować polską wieś, możemy utrwalać jej bierność
"Chłopi przy gorzołce medytowali, co by to miało być nic. Leon im pedzioł: To jest pół litra na dwók"
gadka ks. Józefa Tischnera
Komisja Europejska zaproponowała objęcie polskich rolników do-tacjami bezpośrednimi w wysokości 25 proc. tego, co obecnie przysługuje rolnikom krajów członkowskich. Do 100 proc. mamy dojść za 10 lat, ale za to możemy liczyć na zwolnienie ze skomplikowanych wyliczeń, dokumentów itd., dostając "ćwiartkę" należności unijnej w postaci ryczałtowej. W Europie wciąż są obecni amatorzy systemu dopłat dla rolników. Bronią go zwłaszcza ci politycy, którzy nie chcą ryzykować poważnej rozmowy (niestety, zwykle przedwyborczej) z wpływowym lobby, mającym skłonność do stania murem za tym, co jest. Nawet nie próbują oni racjonalizować starego i dawno już niewydolnego systemu, jakim jest osławiona wspólna polityka rolna.
Jest oczywiste, że uzyskawszy dostęp do takiego systemu, polskie lobby rolnicze też będzie go w przyszłości broniło jak niepodległości, zwłaszcza jeśli pieniądze byłyby przyznawane na tzw. "uproszczonych", czyli ryczałtowych zasadach. Znamy to z własnej przeszłości: Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy. Nie jestem pewien, czy zadowolenie z takiego rozwiązania, które może się stać udziałem kilkuset tysięcy gospodarstw rolniczych, zrównoważy złość kilkudziesięciu milionów pozostałych obywateli, nadal wpadających w dziury na polskich drogach i wdychających nieświeży zapach nie odprowadzonych ścieków...
Istnieje zatem obawa, że zamiast przyczynić się do modernizacji polskiej wsi, będziemy utrwalać jej bierność i bylejakość, wspierając nie rolników producentów, lecz rodzimą wersję "działek przyzagrodowych", jakie pamiętają upaństwowieni kiedyś u naszych sąsiadów pracownicy kołchozów, zjadający marchewkę z własnego poletka. Mimochodem dołożymy cegiełkę do utrwalenia archaicznej wspólnej polityki rolnej. Rozumieją to ci politycy europejscy, którzy od jakiegoś czasu nalegają, by zastąpić ją o wiele bardziej racjonalną polityką regionalną. Z tego punktu widzenia postulat skrócenia dziesięcioletniego okresu przejściowego w dochodzeniu Polski do dopłat w pełnej wysokości na przykład do 3 lat może znaleźć zrozumienie i wsparcie u niektórych naszych unijnych partnerów.
Niektórzy zaczęli już u nas liczyć, o jakie pieniądze chodzi. Wychodzi na to, że przy dwudziestopięcioprocentowym poziomie dopłat ich wiejski odbiorca zainkasowałby miesięcznie około 100 zł, a przy stuprocentowym - 400 zł (oczywiście na całe gospodarstwo). Różnica wyniosłaby zatem około 300 zł, co jest znaczące dla rodzin ubogich, ale z pewnością nie wpłynęłoby radykalnie na naszą zdolność podźwignięcia się gospodarczego i cywilizacyjnego. Gdybyśmy przeliczyli wysokość dotacji na głowę i na dawki tygodniowe, mogłoby się okazać, że wystarczyłoby właśnie na ćwiartkę. No, może połówkę.
Sondaże wskazują, że 64 proc. Polaków wolałoby mieć w kieszeni euro niż złotówkę. Może to świadczyć o tym, że wolimy mieć stabilną walutę zarządzaną przez Europejski Bank Centralny, niż zdawać się na koalicyjne porywy wiatru, które łatwo mogą zerwać dach nad Radą Polityki Pieniężnej i Narodowym Bankiem Polskim. Przynajmniej 64 proc. Polaków przytomnie i racjonalnie kalkuluje, co nam się bardziej opłaca. Równocześnie da się w Polsce słyszeć głosy zaciętych publicystów, którzy ogłaszają, że oto Polska zgadza się na członkostwo II kategorii. Wynikałoby z tych wypowiedzi, że kategoria zależy od tego, czy dostaniemy na ćwiartkę, czy na litra (w przeliczeniu na głowę tygodniowo). Warto pamiętać o doświadczeniu austriackim z czasów, gdy ten kraj wstępował do UE. Ktoś niebacznie dowodził tam, że głównym dobrodziejstwem członkostwa będzie dodatkowe 1000 szylingów na głowę. Gdy listonosz nie przyniósł do domu szeleszczącego papierka, gwałtownie spadła akceptacja dla już uzyskanego członkostwa. Inna sprawa, że mimo to Austria nie wystąpiła z UE. Gorzołka im potaniała?
Więcej możesz przeczytać w 6/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.