Największe klęski głodu w XX wieku nie były skutkiem powodzi, suszy czy epidemii, ale konsekwencją działań zbrodniczych reżimów
W XX wieku z głodu zmarło tylu ludzi, ilu pochłonęła II wojna światowa
Głodzenie milionów ludzi było metodą eksterminacji całych narodów i grup społecznych. Wyspecjalizowali się w tym komuniści: najpierw rosyjscy, później chińscy.
Widmo głodowej śmierci straszy z kart historii co najmniej od czasu snu biblijnego Józefa o siedmiu chudych krowach. Od wieków główną przyczyną głodu był nieurodzaj, wynikający z anomalii klimatycznych albo wyjałowienia gleby. Niektóre klęski tego rodzaju przeszły do narodowych mitologii, na przykład głód ziemniaczany (Potato Famine) w Irlandii, gdzie w latach 1845-1849 zmarło milion osób, czyli co ósmy mieszkaniec tego kraju, a drugie tyle uciekło przed głodem do Ameryki. Inne, nawet tak tragiczne jak posucha w Indiach (1896-1897), kiedy zginęły co najmniej cztery miliony ludzi, zostały prędko zapomniane.
Żniwa kolektywizacji
Klęski głodu spowodowane przez reżimy totalitarne w XX wieku nie mają precedensów. Pierwsza z nich, która dotknęła Rosję ogarniętą wojną domową, najtragiczniejsze żniwo zebrała w latach 1921-1922 na Powołżu. Głód był konsekwencją działań władz sowieckich wprowadzających tzw. komunizm wojenny z rekwizycjami żywności wymuszanymi terrorem. Nietypowe było to, że władze sowieckie w ogóle o klęsce głodu na Powołżu poinformowały. Co więcej, zgodzono się na oddolną akcję charytatywną (powołano Społeczny Komitet Pomocy Głodującym, którym kierowała Jekatierina Kuskowa) i otwarcie poproszono o międzynarodową pomoc. Pomoc, głównie amerykańska, położyła kres tragedii, choć Kuskową i jej współpracowników (wedle Lenina "tatusiowych synków, białogwardzistów") bolszewicy rychło wypędzili z kraju.
Makabrycznie skończyła się największa w dziejach Europy klęska głodu związana z kolektywizacją w ZSRR w latach 1932-1933. Aby przełamać bojkot znienawidzonych przez chłopów kołchozów, Stalin wydał nakaz niszczenia zbiorów należących do opornych wieśniaków. Jednocześnie wojsko i NKWD zablokowały dopływ żywności z zewnątrz, zwłaszcza do odciętej kordonem Ukrainy. Robert Conquest, autor głośnej monografii kolektywizacji "The Harvest of Sorrow" ("Żałosne żniwa"), liczącej 412 stron po około 500 słów, stwierdził, że na każdą literę w jego książce przypada dwadzieścia unicestwionych istnień ludzkich. Prawie połowę z nich stanowiły ofiary głodu (z tego powodu zmarło sześć milionów osób). Doszło wówczas do aktów ludożerstwa, więc władze uznały za stosowne wydrukowanie plakatu obwieszczającego (na tle rysunku kobiety z dzieckiem u stóp): "Zjadanie martwych dzieci jest barbarzyństwem".
Statystyki sowieckie odnotowały, że średnia długość życia zmniejszyła się z 32,8 lat w 1932 r. do niespełna 12 lat w roku następnym. Był to skutek gigantycznej śmiertelności niemowląt spowodowanej głodem. Oczywiście, te dane skrzętnie ukrywano. Stalinowi udało się zagłuszyć propagandą nieliczne alarmy podnoszone za granicą.
W ZSRR wzmianka o głodzie kończyła się w najlepszym razie dziesięcioma latami łagru.
Sprawiedliwość Czerwonych Khmerów
Badacze reżimów komunistycznych najczęściej koncentrują uwagę na czystkach i procesach politycznych. Tymczasem pod rządami komunistów więcej ludzi zginęło z głodu niż od kul plutonów egzekucyjnych. Dotyczy to nawet szczególnie krwiożerczego reżimu Czerwonych Khmerów w Kambodży. Głód - mimo zapędzenia dosłownie wszystkich do pracy na roli - dotknął Kambodżan niemal natychmiast po zwycięstwie komunistów w połowie lat 70. Wcześniej kraj ten, nawet trawiony wojną domową, produkował znaczne nadwyżki ryżu.
W rodzinie Molydy Szymusiak, autorki głośnych wspomnień, aż czternaście spośród dziewiętnastu osób padło ofiarą głodu, a tylko jedna - "sprawiedliwości" wymierzonej pałkami. Nie były to proporcje nietypowe. Czerwoni Khmerzy wzorowali się na metodach stosowanych w Chinach, gdzie w latach 1958-1961 zagłodzono dziesiątki milionów ludzi.
Ofiary "wielkiego skoku"
Chińscy komuniści chcieli przekształcić państwo w mocarstwo przemysłowe i wprowadzić ustrój powszechnej szczęśliwości jednym posunięciem, stosując strategię "wielkiego skoku". Jego symbolem stał się wytop żelaza w prymitywnych dymarkach. Zapędzeni do tej pracy chłopi nie mogli zebrać plonów (akurat wyjątkowo obfitych), które w większości zgniły na polach. Równocześnie piece pochłonęły wszystkie przedmioty metalowe z ich gospodarstw, z narzędziami rolniczymi włącznie. Gdy kierownictwo partii komunistycznej, upojone sfałszowanymi wynikami żniw, wyznaczyło podatek zbożowy, rozpoczęła się tragedia.
W rolniczych Chinach głód był zjawiskiem endemicznym - między rokiem 108 p.n.e. a 1911 skrupulatni kronikarze odnotowali 1828 klęsk głodowych.
W czasach "wielkiego skoku" głód objął cały kraj, a najboleśniej jego część najżyźniejszą - region Syczuan zwany "niebiańskim spichlerzem". Tylko tam zmarło 9 mln ludzi. Zrozpaczeni chłopi najpierw zjedli szczury, liście i korę (przed wizytą dygnitarzy ze stolicy tynkowano i malowano obdarte z kory drzewa). Potem zaczęli sprzedawać dzieci i żony (partyjni bonzowie kupowali kobiety do własnych haremów). Współczynnik rozwodów wzrósł o 60 proc., bo wiele ocalałych kobiet nie chciało wrócić do mężów, którzy je przehandlowali. Wreszcie ludożercy zaczęli kraść zwłoki i wymieniać między sobą potomstwo - własnego nie wypadało jeść.
Władze zareagowały nakazem kopania grobów co najmniej metrowej głębokości. Nikt go jednak nie przestrzegał. Nie tylko z braku sił, ale i dlatego, że oficjalne zgłoszenie zgonu powodowało, iż przedstawiciel rodziny odbierający w stołówkach komun ludowych osławioną zupę z trawy otrzymywał mniejsze porcje. Ci, którzy nie chcieli, by zjedzono ciała ich bliskich, czekali z pochówkiem, aż zwłoki ulegną przynajmniej częściowemu rozkładowi. W najtragiczniejszym roku 1960 otwarto bramy obozów koncentracyjnych, nie mając czym karmić więźniów i wiedząc, że ci i tak nie mają dokąd pójść.
Państwo niewolników
Mimo że miliony ludzi ginęły z głodu, magazyny żywności były pełne. Chroniono je zasiekami z drutu kolczastego, a chłopów próbujących się dobrać do zapasów rozpędzano, strzelając. Głodujący atakowali też pociągi, zwłaszcza te, które wywoziły zboże do ZSRR. Na dachach wagonów umieszczono więc wieżyczki z karabinami maszynowymi.
W Chinach - podobnie jak w ZSRR - wyznaczono drakońskie sankcje za kradzież "mienia państwowego", czyli żywności. Wprowadzono kary nadzwyczajne: w Guangshan (prowincja Henan) - stosowano trzynaście rodzajów tortur, w Huang Chuan - nawet siedemnaście. Ludzi grzebano żywcem, przebijano ich ciała drutem, zaprzęgając ich następnie do soch (tzw. telefoniczne połączenie), przypalano rozpalonym żelazem, podpalano włosy. Gdy chłopi bronili się, goląc głowy, obcinano im uszy. Motywacje oprawców tak określił Zhao Chuanju, zastępca szefa brygady w Fenyang (prowincja Anhui): "Masy to niewolnicy, nie będą słuchać i wykonywać poleceń, jeżeli nie będzie się ich bić, przeklinać i pozbawiać racji żywnościowych". Zhao Chuanju zatłukł własnoręcznie trzydziestu wieśniaków.
Chiński patent
Do 1962 r. ludność Kraju Środka zmniejszyła się, wedle nader ostrożnych szacunków Jaspera Beckera, co najmniej o 33 mln obywateli. Podobnie zmalała liczba urodzeń. Ponieważ najpierw przestawano karmić mniej cenione w kulturze chińskiej dziewczynki, została zakłócona liczebna równowaga między płciami. Sprawujący władzę absolutną przewodniczący Mao martwił się jednak czym innym. "Nawet jeśli to klęska, wyjdziemy z niej. Najgorsze, że cały świat będzie się z nas śmiał" - oznajmił w 1959 r. Aby do tego nie doszło, zastosowano wypróbowane ongiś przez Stalina chwyty: zaprzeczano, że klęska głodu w ogóle Chiny dotknęła, nie przyjęto zagranicznej pomocy (100 tys. ton ziarna zaoferował m.in. Tajwan).
Jednocześnie nieliczni wpuszczeni do ChRL goście, zaszczyceni rozmową z Mao, a nawet zawiezieni do wybranych potiomkinowskich wiosek, wyszydzali pogłoski o kataklizmie. Czynili tak zarówno zachodni politycy, na przykład przyszły prezydent Francji Franois Mitterrand, jak i ekonomiści - choćby John Kenneth Galbraith, który stwierdził: "Nie ma wątpliwości, że Chiny wynalazły wysoce efektywny system gospodarczy". Chiński system zaczęli więc studiować marksistowscy intelektualiści z krajów Trzeciego Świata. Sudan, Etiopia czy Kambodża czekały na swój "wielki skok".
W przeciwieństwie do zrehabilitowanych pośmiertnie komunistów, którzy padli ofiarą stalinowskich i maoistowskich czystek, miliony ofiar głodu nie doczekały się nawet obszerniejszych wzmianek w podręcznikach. Byli to bowiem ludzie mało znaczący, przeważnie chłopi i analfabeci. Zamiast obiecanego raju na ziemi, spotkała ich śmierć w mękach.
Głodzenie milionów ludzi było metodą eksterminacji całych narodów i grup społecznych. Wyspecjalizowali się w tym komuniści: najpierw rosyjscy, później chińscy.
Widmo głodowej śmierci straszy z kart historii co najmniej od czasu snu biblijnego Józefa o siedmiu chudych krowach. Od wieków główną przyczyną głodu był nieurodzaj, wynikający z anomalii klimatycznych albo wyjałowienia gleby. Niektóre klęski tego rodzaju przeszły do narodowych mitologii, na przykład głód ziemniaczany (Potato Famine) w Irlandii, gdzie w latach 1845-1849 zmarło milion osób, czyli co ósmy mieszkaniec tego kraju, a drugie tyle uciekło przed głodem do Ameryki. Inne, nawet tak tragiczne jak posucha w Indiach (1896-1897), kiedy zginęły co najmniej cztery miliony ludzi, zostały prędko zapomniane.
Żniwa kolektywizacji
Klęski głodu spowodowane przez reżimy totalitarne w XX wieku nie mają precedensów. Pierwsza z nich, która dotknęła Rosję ogarniętą wojną domową, najtragiczniejsze żniwo zebrała w latach 1921-1922 na Powołżu. Głód był konsekwencją działań władz sowieckich wprowadzających tzw. komunizm wojenny z rekwizycjami żywności wymuszanymi terrorem. Nietypowe było to, że władze sowieckie w ogóle o klęsce głodu na Powołżu poinformowały. Co więcej, zgodzono się na oddolną akcję charytatywną (powołano Społeczny Komitet Pomocy Głodującym, którym kierowała Jekatierina Kuskowa) i otwarcie poproszono o międzynarodową pomoc. Pomoc, głównie amerykańska, położyła kres tragedii, choć Kuskową i jej współpracowników (wedle Lenina "tatusiowych synków, białogwardzistów") bolszewicy rychło wypędzili z kraju.
Makabrycznie skończyła się największa w dziejach Europy klęska głodu związana z kolektywizacją w ZSRR w latach 1932-1933. Aby przełamać bojkot znienawidzonych przez chłopów kołchozów, Stalin wydał nakaz niszczenia zbiorów należących do opornych wieśniaków. Jednocześnie wojsko i NKWD zablokowały dopływ żywności z zewnątrz, zwłaszcza do odciętej kordonem Ukrainy. Robert Conquest, autor głośnej monografii kolektywizacji "The Harvest of Sorrow" ("Żałosne żniwa"), liczącej 412 stron po około 500 słów, stwierdził, że na każdą literę w jego książce przypada dwadzieścia unicestwionych istnień ludzkich. Prawie połowę z nich stanowiły ofiary głodu (z tego powodu zmarło sześć milionów osób). Doszło wówczas do aktów ludożerstwa, więc władze uznały za stosowne wydrukowanie plakatu obwieszczającego (na tle rysunku kobiety z dzieckiem u stóp): "Zjadanie martwych dzieci jest barbarzyństwem".
Statystyki sowieckie odnotowały, że średnia długość życia zmniejszyła się z 32,8 lat w 1932 r. do niespełna 12 lat w roku następnym. Był to skutek gigantycznej śmiertelności niemowląt spowodowanej głodem. Oczywiście, te dane skrzętnie ukrywano. Stalinowi udało się zagłuszyć propagandą nieliczne alarmy podnoszone za granicą.
W ZSRR wzmianka o głodzie kończyła się w najlepszym razie dziesięcioma latami łagru.
Sprawiedliwość Czerwonych Khmerów
Badacze reżimów komunistycznych najczęściej koncentrują uwagę na czystkach i procesach politycznych. Tymczasem pod rządami komunistów więcej ludzi zginęło z głodu niż od kul plutonów egzekucyjnych. Dotyczy to nawet szczególnie krwiożerczego reżimu Czerwonych Khmerów w Kambodży. Głód - mimo zapędzenia dosłownie wszystkich do pracy na roli - dotknął Kambodżan niemal natychmiast po zwycięstwie komunistów w połowie lat 70. Wcześniej kraj ten, nawet trawiony wojną domową, produkował znaczne nadwyżki ryżu.
W rodzinie Molydy Szymusiak, autorki głośnych wspomnień, aż czternaście spośród dziewiętnastu osób padło ofiarą głodu, a tylko jedna - "sprawiedliwości" wymierzonej pałkami. Nie były to proporcje nietypowe. Czerwoni Khmerzy wzorowali się na metodach stosowanych w Chinach, gdzie w latach 1958-1961 zagłodzono dziesiątki milionów ludzi.
Ofiary "wielkiego skoku"
Chińscy komuniści chcieli przekształcić państwo w mocarstwo przemysłowe i wprowadzić ustrój powszechnej szczęśliwości jednym posunięciem, stosując strategię "wielkiego skoku". Jego symbolem stał się wytop żelaza w prymitywnych dymarkach. Zapędzeni do tej pracy chłopi nie mogli zebrać plonów (akurat wyjątkowo obfitych), które w większości zgniły na polach. Równocześnie piece pochłonęły wszystkie przedmioty metalowe z ich gospodarstw, z narzędziami rolniczymi włącznie. Gdy kierownictwo partii komunistycznej, upojone sfałszowanymi wynikami żniw, wyznaczyło podatek zbożowy, rozpoczęła się tragedia.
W rolniczych Chinach głód był zjawiskiem endemicznym - między rokiem 108 p.n.e. a 1911 skrupulatni kronikarze odnotowali 1828 klęsk głodowych.
W czasach "wielkiego skoku" głód objął cały kraj, a najboleśniej jego część najżyźniejszą - region Syczuan zwany "niebiańskim spichlerzem". Tylko tam zmarło 9 mln ludzi. Zrozpaczeni chłopi najpierw zjedli szczury, liście i korę (przed wizytą dygnitarzy ze stolicy tynkowano i malowano obdarte z kory drzewa). Potem zaczęli sprzedawać dzieci i żony (partyjni bonzowie kupowali kobiety do własnych haremów). Współczynnik rozwodów wzrósł o 60 proc., bo wiele ocalałych kobiet nie chciało wrócić do mężów, którzy je przehandlowali. Wreszcie ludożercy zaczęli kraść zwłoki i wymieniać między sobą potomstwo - własnego nie wypadało jeść.
Władze zareagowały nakazem kopania grobów co najmniej metrowej głębokości. Nikt go jednak nie przestrzegał. Nie tylko z braku sił, ale i dlatego, że oficjalne zgłoszenie zgonu powodowało, iż przedstawiciel rodziny odbierający w stołówkach komun ludowych osławioną zupę z trawy otrzymywał mniejsze porcje. Ci, którzy nie chcieli, by zjedzono ciała ich bliskich, czekali z pochówkiem, aż zwłoki ulegną przynajmniej częściowemu rozkładowi. W najtragiczniejszym roku 1960 otwarto bramy obozów koncentracyjnych, nie mając czym karmić więźniów i wiedząc, że ci i tak nie mają dokąd pójść.
Państwo niewolników
Mimo że miliony ludzi ginęły z głodu, magazyny żywności były pełne. Chroniono je zasiekami z drutu kolczastego, a chłopów próbujących się dobrać do zapasów rozpędzano, strzelając. Głodujący atakowali też pociągi, zwłaszcza te, które wywoziły zboże do ZSRR. Na dachach wagonów umieszczono więc wieżyczki z karabinami maszynowymi.
W Chinach - podobnie jak w ZSRR - wyznaczono drakońskie sankcje za kradzież "mienia państwowego", czyli żywności. Wprowadzono kary nadzwyczajne: w Guangshan (prowincja Henan) - stosowano trzynaście rodzajów tortur, w Huang Chuan - nawet siedemnaście. Ludzi grzebano żywcem, przebijano ich ciała drutem, zaprzęgając ich następnie do soch (tzw. telefoniczne połączenie), przypalano rozpalonym żelazem, podpalano włosy. Gdy chłopi bronili się, goląc głowy, obcinano im uszy. Motywacje oprawców tak określił Zhao Chuanju, zastępca szefa brygady w Fenyang (prowincja Anhui): "Masy to niewolnicy, nie będą słuchać i wykonywać poleceń, jeżeli nie będzie się ich bić, przeklinać i pozbawiać racji żywnościowych". Zhao Chuanju zatłukł własnoręcznie trzydziestu wieśniaków.
Chiński patent
Do 1962 r. ludność Kraju Środka zmniejszyła się, wedle nader ostrożnych szacunków Jaspera Beckera, co najmniej o 33 mln obywateli. Podobnie zmalała liczba urodzeń. Ponieważ najpierw przestawano karmić mniej cenione w kulturze chińskiej dziewczynki, została zakłócona liczebna równowaga między płciami. Sprawujący władzę absolutną przewodniczący Mao martwił się jednak czym innym. "Nawet jeśli to klęska, wyjdziemy z niej. Najgorsze, że cały świat będzie się z nas śmiał" - oznajmił w 1959 r. Aby do tego nie doszło, zastosowano wypróbowane ongiś przez Stalina chwyty: zaprzeczano, że klęska głodu w ogóle Chiny dotknęła, nie przyjęto zagranicznej pomocy (100 tys. ton ziarna zaoferował m.in. Tajwan).
Jednocześnie nieliczni wpuszczeni do ChRL goście, zaszczyceni rozmową z Mao, a nawet zawiezieni do wybranych potiomkinowskich wiosek, wyszydzali pogłoski o kataklizmie. Czynili tak zarówno zachodni politycy, na przykład przyszły prezydent Francji Franois Mitterrand, jak i ekonomiści - choćby John Kenneth Galbraith, który stwierdził: "Nie ma wątpliwości, że Chiny wynalazły wysoce efektywny system gospodarczy". Chiński system zaczęli więc studiować marksistowscy intelektualiści z krajów Trzeciego Świata. Sudan, Etiopia czy Kambodża czekały na swój "wielki skok".
W przeciwieństwie do zrehabilitowanych pośmiertnie komunistów, którzy padli ofiarą stalinowskich i maoistowskich czystek, miliony ofiar głodu nie doczekały się nawet obszerniejszych wzmianek w podręcznikach. Byli to bowiem ludzie mało znaczący, przeważnie chłopi i analfabeci. Zamiast obiecanego raju na ziemi, spotkała ich śmierć w mękach.
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.