W ciągu dziesięciu lat Polska może zarobić ponad 2 mld USD!
Dwa miliardy dolarów za czyste powietrze
- To korzyść wynikająca z realizacji idei globalnego świata - uważa Robert F. Kennedy Jr., pełnomocnik Rady Ochrony Zasobów Naturalnych USA, który weźmie udział w zorganizowanym przez "Puls Biznesu" (pod patronatem "Wprost") sympozjum na temat wpływu globalizacji na środowisko naturalne. Te 2 mld USD możemy zyskać, sprzedając innym krajom nie wykorzystane prawa emisji gazów cieplarnianych, których nasz przemysł emituje mniej, niż przewiduje limit określony w protokole z Kioto. Minister ochrony środowiska Stanisław Żelichowski planuje, że za "gazowe" wpływy zalesimy setki tysięcy hektarów nieużytków rolnych, czym w rzeczywistości usuniemy część szkód, jakie czyni środowisku naturalnemu nadmierna emisja szkodliwych gazów.
Za sprzedaż praw do emisji tony gazów cieplarnianych możemy otrzymać 10-20 USD. Zdaniem ekspertów Instytutu na rzecz Ekorozwoju, na rynku międzynarodowym możemy zaoferować około 20 mln ton nie wyemitowanych gazów rocznie. Nawet gdy ostrożnie założymy, że otrzymamy 10 USD za tonę, dochody ze sprzedaży nie wykorzystanych limitów mogą przekroczyć 200 mln USD rocznie.
Ameryka już handluje limitami
Amerykanie chcieliby skupić prawa emisji, aby uniknąć konieczności redukcji własnych zanieczyszczeń - wyjaśnia prof. Maciej Sadowski, ekspert Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Stany Zjednoczone wstępnie zaakceptowały założenia protokołu z Kioto. Porozumienie zakłada, że zredukują emisję o 10 proc., czyli o 350 mln ton rocznie.
Stworzenie międzynarodowego rynku praw emisji zanieczyszczeń zaproponował ekonomista J.H. Dales. Ten, kto wpuszcza do atmosfery mniej szkodliwych substancji, może sprzedać zaoszczędzone nadwyżki temu, kto nie jest w stanie szybko zmniejszyć emisji. W USA handel prawami emisji faktycznie odbywa się już od 1990 r. Dzięki niemu Ameryka nie musi w pośpiechu modernizować swojego przemysłu i oszczędza około miliarda dolarów rocznie. Handel limitami rozpoczął się także w Europie.
Polska dziura, czyli brak ustaw
Polska dotychczas nie zarobiła ani centa na sprzedaży swoich praw emisji zanieczyszczeń, ponieważ nie ratyfikowała protokołu z Kioto, co jest warunkiem przystąpienia do tak świetnego interesu! Tymczasem zakupem polskich limitów interesuje się większość krajów Unii Europejskiej, Japonia, a także Australia i Nowa Zelandia. Chęć nabycia polskich praw emisji deklaruje jeden z funduszy Banku Światowego oraz Amerykanie. W Polsce nadwyżki emisyjne mają zakłady energetyczne, zwłaszcza te, w których stosowana jest nowoczesna technologia, a także hutnictwo. Na handlu nimi może skorzystać leśnictwo, gospodarka komunalna i przedsiębiorstwa prowadzące wysypiska odpadów. Aby zarabiać, trzeba szybko stworzyć system monitorowania emisji gazów do atmosfery wraz z podziałem limitu przyznanego Polsce na poszczególne sektory przemysłowe, a następnie przedsiębiorstwa. Jeśli się spóźnimy, kontrahentów z Unii Europejskiej i USA przejmą nasi południowi i wschodni sąsiedzi, którzy również mają do sprzedania nadwyżki emisyjne.
- To korzyść wynikająca z realizacji idei globalnego świata - uważa Robert F. Kennedy Jr., pełnomocnik Rady Ochrony Zasobów Naturalnych USA, który weźmie udział w zorganizowanym przez "Puls Biznesu" (pod patronatem "Wprost") sympozjum na temat wpływu globalizacji na środowisko naturalne. Te 2 mld USD możemy zyskać, sprzedając innym krajom nie wykorzystane prawa emisji gazów cieplarnianych, których nasz przemysł emituje mniej, niż przewiduje limit określony w protokole z Kioto. Minister ochrony środowiska Stanisław Żelichowski planuje, że za "gazowe" wpływy zalesimy setki tysięcy hektarów nieużytków rolnych, czym w rzeczywistości usuniemy część szkód, jakie czyni środowisku naturalnemu nadmierna emisja szkodliwych gazów.
Za sprzedaż praw do emisji tony gazów cieplarnianych możemy otrzymać 10-20 USD. Zdaniem ekspertów Instytutu na rzecz Ekorozwoju, na rynku międzynarodowym możemy zaoferować około 20 mln ton nie wyemitowanych gazów rocznie. Nawet gdy ostrożnie założymy, że otrzymamy 10 USD za tonę, dochody ze sprzedaży nie wykorzystanych limitów mogą przekroczyć 200 mln USD rocznie.
Ameryka już handluje limitami
Amerykanie chcieliby skupić prawa emisji, aby uniknąć konieczności redukcji własnych zanieczyszczeń - wyjaśnia prof. Maciej Sadowski, ekspert Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Stany Zjednoczone wstępnie zaakceptowały założenia protokołu z Kioto. Porozumienie zakłada, że zredukują emisję o 10 proc., czyli o 350 mln ton rocznie.
Stworzenie międzynarodowego rynku praw emisji zanieczyszczeń zaproponował ekonomista J.H. Dales. Ten, kto wpuszcza do atmosfery mniej szkodliwych substancji, może sprzedać zaoszczędzone nadwyżki temu, kto nie jest w stanie szybko zmniejszyć emisji. W USA handel prawami emisji faktycznie odbywa się już od 1990 r. Dzięki niemu Ameryka nie musi w pośpiechu modernizować swojego przemysłu i oszczędza około miliarda dolarów rocznie. Handel limitami rozpoczął się także w Europie.
Polska dziura, czyli brak ustaw
Polska dotychczas nie zarobiła ani centa na sprzedaży swoich praw emisji zanieczyszczeń, ponieważ nie ratyfikowała protokołu z Kioto, co jest warunkiem przystąpienia do tak świetnego interesu! Tymczasem zakupem polskich limitów interesuje się większość krajów Unii Europejskiej, Japonia, a także Australia i Nowa Zelandia. Chęć nabycia polskich praw emisji deklaruje jeden z funduszy Banku Światowego oraz Amerykanie. W Polsce nadwyżki emisyjne mają zakłady energetyczne, zwłaszcza te, w których stosowana jest nowoczesna technologia, a także hutnictwo. Na handlu nimi może skorzystać leśnictwo, gospodarka komunalna i przedsiębiorstwa prowadzące wysypiska odpadów. Aby zarabiać, trzeba szybko stworzyć system monitorowania emisji gazów do atmosfery wraz z podziałem limitu przyznanego Polsce na poszczególne sektory przemysłowe, a następnie przedsiębiorstwa. Jeśli się spóźnimy, kontrahentów z Unii Europejskiej i USA przejmą nasi południowi i wschodni sąsiedzi, którzy również mają do sprzedania nadwyżki emisyjne.
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.