Grono miłych osób napisało apel przeciwko ograniczeniu budżetu Instytutu Pamięci Narodowej
Tłumaczą mili ludzie w swym szlachetnym apelu, że instytut jest potrzebny, bo zajmuje się najnowszą historią naszego kraju, gromadzi archiwa peerelowskiego aparatu terroru, podejmuje czynności śledcze w sprawie zbrodni hitlerowskich i komunistycznych itd. Komu oni to tłumaczą? Do kogo ten apel kierują? Przypominając z grubsza statutowe zadania instytutu, sami sobie odpowiadają, kogo działalność tej placówki boleśnie dotyka. Nikt inny, tylko Peerel, wiecznie żywy w postaci swych przedstawicieli, nie życzy sobie żadnych śledztw w sprawie swoich zbrodni. Poza tym - jakich zbrodni?
Górnicy z kopalni Wujek prawdopodobnie popełnili zbiorowe samobójstwo. Sądowi przecież przez wiele lat nie udało się ustalić, czy ktokolwiek strzelał, czy wydano rozkaz użycia broni, z jakiego kałacha strzelano i w którą stronę? Inna, ewidentna wydawałoby się, zbrodnia z grudnia 1970 r. też w świetle toczącego się procesu wygląda wątpliwie. Łatwiej było postawić pomnik poległym stoczniowcom, niż udowodnić, że w ogóle zostali zabici. Zwłaszcza że byli to chuligani i portowe męty, jak oświadczyli oskarżeni. A co kogo może obchodzić los chuligana sprzed trzydziestu lat? W sprawie radomskich ścieżek zdrowia z roku 1976 również zgłoszono wiele wątpliwości co do natury domniemanych prześladowań. Zrodziło się nawet pytanie: z jakich powodów powstał Komitet Obrony Robotników, skoro nie było kogo bronić? Jeżeli udało się robolowi po ścieżce dojść do lekarza o własnych siłach, to z kolei lekarz nie miał siły, by oglądać spałowane plecy, odbite nerki i połamane żebra, a tym bardziej, by odnotować to na papierze.
Wszystkie te sprawy nie wymagają żadnego grzebania w archiwach, bo po co? Żeby drażnić, jątrzyć, judzić? Odwracać uwagę od realizacji programu rozwoju przedsiębiorczości na drodze konsekwentnego podnoszenia aktywności? "Wybierzmy przyszłość" i "przywróćmy normalność", zażyczył sobie Szanowny Naród w demokratycznych wyborach i ma, co chciał, w lekko poprawionej formie. "Przewróćmy normalność" i "wypierzmy przeszłość". Nadmiar pamięci nie jest w tych zamierzeniach pomocny. Poza tym pamięć jest cechą osobową. Nie potrzeba jej żadnego instytutu. Jedni pamiętają to, inni tamto. Jedni lepiej, inni gorzej. Co ma państwo do czyjejś pamięci?
Jedno, co rozczula i wzrusza czytającego apel staruszka, to natchniona wiara grupki ludzi, że ma sens zabranie głosu, podpisanie apelu, wniesienie protestu przeciwko poczynaniom złej władzy... Toczka w toczkę jak w Peerelu, kiedy w takiej formie ujawniały się opozycyjne poglądy, które trafiały do teczek Służby Bezpieczeństwa, które to teczki (przypadkowo nie spalone) zalegają piwnice instytutu, o istnienie którego apelują prawi obywatele... da capo al fine.
Może to rzeczywiście znowu ma sens?
Górnicy z kopalni Wujek prawdopodobnie popełnili zbiorowe samobójstwo. Sądowi przecież przez wiele lat nie udało się ustalić, czy ktokolwiek strzelał, czy wydano rozkaz użycia broni, z jakiego kałacha strzelano i w którą stronę? Inna, ewidentna wydawałoby się, zbrodnia z grudnia 1970 r. też w świetle toczącego się procesu wygląda wątpliwie. Łatwiej było postawić pomnik poległym stoczniowcom, niż udowodnić, że w ogóle zostali zabici. Zwłaszcza że byli to chuligani i portowe męty, jak oświadczyli oskarżeni. A co kogo może obchodzić los chuligana sprzed trzydziestu lat? W sprawie radomskich ścieżek zdrowia z roku 1976 również zgłoszono wiele wątpliwości co do natury domniemanych prześladowań. Zrodziło się nawet pytanie: z jakich powodów powstał Komitet Obrony Robotników, skoro nie było kogo bronić? Jeżeli udało się robolowi po ścieżce dojść do lekarza o własnych siłach, to z kolei lekarz nie miał siły, by oglądać spałowane plecy, odbite nerki i połamane żebra, a tym bardziej, by odnotować to na papierze.
Wszystkie te sprawy nie wymagają żadnego grzebania w archiwach, bo po co? Żeby drażnić, jątrzyć, judzić? Odwracać uwagę od realizacji programu rozwoju przedsiębiorczości na drodze konsekwentnego podnoszenia aktywności? "Wybierzmy przyszłość" i "przywróćmy normalność", zażyczył sobie Szanowny Naród w demokratycznych wyborach i ma, co chciał, w lekko poprawionej formie. "Przewróćmy normalność" i "wypierzmy przeszłość". Nadmiar pamięci nie jest w tych zamierzeniach pomocny. Poza tym pamięć jest cechą osobową. Nie potrzeba jej żadnego instytutu. Jedni pamiętają to, inni tamto. Jedni lepiej, inni gorzej. Co ma państwo do czyjejś pamięci?
Jedno, co rozczula i wzrusza czytającego apel staruszka, to natchniona wiara grupki ludzi, że ma sens zabranie głosu, podpisanie apelu, wniesienie protestu przeciwko poczynaniom złej władzy... Toczka w toczkę jak w Peerelu, kiedy w takiej formie ujawniały się opozycyjne poglądy, które trafiały do teczek Służby Bezpieczeństwa, które to teczki (przypadkowo nie spalone) zalegają piwnice instytutu, o istnienie którego apelują prawi obywatele... da capo al fine.
Może to rzeczywiście znowu ma sens?
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.