Podniebne wyczyny Simona Ammanna czy Adama Małysza, mimo nieprawdopodobnej dramaturgii tegorocznych zawodów, niespecjalnie interesowały Amerykanów
Tej widowiskowej dyscyplinie sportu najwięcej uwagi poświęcono w tamtejszych mediach w kontekście konkursów skoków na nartach organizowanych za oceanem... na początku lat 20. Odbywały się one wówczas pod namiotami cyrkowymi i na stadionach Chicago i Filadelfii tuż przed pokazem tresury lwów, a zaraz po występach klaunów.
Twoja prywatna olimpiada
Ponad trzysta godzin transmisji telewizyjnych na kanałach NBC, MSNBC i CNBC - to porcja igrzysk olimpijskich w Salt Lake City serwowana kibicom sportów zimowych w Stanach Zjednoczonych. Oglądalność pierwszego tygodnia zmagań była większa niż podczas trzech poprzednich zimowych olimpiad - prawie 19 proc. telewidzów w USA znalazło czas, by podziwiać najlepszych sportowców, a aż 25 proc. zasiadło przed telewizorami podczas transmisji z ceremonii otwarcia. W Stanach Zjednoczonych igrzyska nie często trafiają na pierwsze strony gazet, zdarza się to tylko wówczas, gdy się rozpoczynają, kiedy Amerykanie wygrywają lub gdy olimpijskie wydarzenia nie mają zbyt wiele wspólnego z czystą sportową rywalizacją. Podobnie jak w 1994 r. w Lillehammer, kiedy wybuchła afera z łyżwiarkami Nancy Kerrigan i Tonyą Harding, tak i teraz szefowie NBC zacierali ręce po kontrowersyjnej decyzji sędziów, którzy przyznali złoty medal parze łyżwiarzy figurowych z Rosji, a nie sportowcom z Kanady. Całodobowa chicagowska radiostacja sportowa ESPN 1000 poświęciła olimpiadzie w pierwszym tygodniu trwania igrzysk nie więcej niż 10 procent czasu antenowego, koncentrując się na treningach baseballistów, wyborze trenerów w futbolu amerykańskim i drużynie hokejowej Blackhawks, "mającej ogromne szanse na grę w playoff, bo nie ma w kadrze USA wielu zawodników, którzy będą się męczyć w Salt Lake City". Jeśli już mówi się w amerykańskich mediach o igrzyskach, to raczej ironicznie, zauważając, że "robią się one coraz ciekawsze, od kiedy zaczęliśmy wprowadzać do nich wymyślone przez nas dyscypliny, na przykład snowboarding". Ta antyolimpijska fobia, pozostałość z czasów, kiedy przeciętny Amerykanin myślał, że w igrzyskach biorą udział amatorzy (a więc sportowcy nie dorastający do pięt zawodowcom), dała o sobie znać w przedstawionych pół żartem, pół serio opiniach Davida Plotza, felietonisty i komentatora wpływowej gazety internetowej "Slate". "Wszyscy wiedzą, że zimowe igrzyska to wstyd dla sportu w całości i Stanów Zjednoczonych w szczególności - pisał Plotz. - Zimowa olimpiada musi umrzeć śmiercią naturalną, ponieważ jest areną sportów nudnych i bardzo nudnych. Wystrzałową dyscypliną jest łyżwiarstwo figurowe, czyli zestawienie fatalnej muzyki klasycznej z jeszcze gorszymi kostiumami. (...) Stany Zjednoczone powinny zbojkotować olimpiadę zimową z egoistycznych powodów: nie jesteśmy dobrzy w tych tzw. sportach zimowych. Niech sobie marzną te głupki, które wydały po 100 dolarów, by przez ułamek sekundy zobaczyć rozmazaną postać zjazdowca. Ty w tym czasie powinieneś się wybrać do Utah, dać sobie spokój z igrzyskami, kupić bilet i spędzić dzień na stoku. Jedyne igrzyska warte zainteresowania? Twoje własne".
Dla kogo zimowe igrzyska?
Zimowe igrzyska olimpijskie zabrnęły w ślepą uliczkę. Żyją one własnym życiem, podczas gdy sportowy świat po obu stronach oceanu pasjonuje się zimą zupełnie czym innym: Europa prawie wyłącznie nartami, Ameryka futbolem. Curling, czyli szczotkowanie lodu przed kamiennymi krążkami, traktowany jest jak kabaret, mierzone w setnych częściach sekundy różnice czasowe w bobslejach zmuszają do zastanowienia się nad rozgrywaniem tej konkurencji, jazdę po muldach i akrobacje narciarskie ogląda się z przymrużeniem oka. "Prawdziwa" olimpiada zimowa to konkurencje rozgrywane na nartach klasycznych i łyżwach. Wszystko inne wprowadzono do programu tej imprezy, by "robić tłok" i wypełniać ramówki w stacjach telewizyjnych, które płacą miliony dolarów za prawa do transmisji. Podział igrzysk na zimowe i letnie od lat nie zdaje egzaminu. Kiedyś MKOl chciał, by w ramach igrzysk zimowych były pokazywane niektóre sporty halowe rozgrywane latem: zapasy czy dżudo. Chodziło o to, by zmniejszyć liczbę startujących sportowców w igrzyskach letnich i zwiększyć na zimowych. Zamiast tego wybrano włączanie do programu zawodów dziwolągów, którymi na co dzień nikt się nie interesuje. Stworzono też fundację mającą finansować zawodników z egzotycznych państw. Wszystko po to, by zatrzeć wrażenie, że na bobslejach jeżdżą sami Niemcy, a w slalomie gigancie wyłącznie Austriacy.
Gołota skoczni
Transparent "Fly like an eagle" ("Leć jak orzeł") z przekreślonym słowem "eagle" i zastąpionym znacznie bardziej swojsko brzmiącym "Małysz" to najczęściej pokazywany przez telewizję NBC polski obrazek z olimpijskiej skoczni w Park City. Do stolicy Utah zjechało około tysiąca przedstawicieli Polonii z Chicago, Nowego Jorku i Kalifornii. Byłoby ich tu zapewne dużo więcej, ale przeważyły obawy przed skutkami drobiazgowych kontroli. A nie jest dla nikogo tajemnicą, że wielu naszych rodaków przebywa w USA nie do końca legalnie. - Gdyby nie polonijne radio, telewizja i prasa, pewnie do tej pory nie wiedzielibyśmy, że Adam w ogóle istnieje. Tutaj na temat skoków nie mówi się absolutnie nic - twierdzi Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski z Sapporo, specjalny gość Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Amerykanie interesują się tylko tymi sportami, w których zdobywają medale - potwierdza Jacek Zieliński, szef sportowej rozgłośni Chicago 1030 AM, największego polonijnego radia w Stanach Zjednoczonych, nadającego cztery razy dziennie przez cały czas igrzysk programy z Salt Lake City. Niedosyt informacyjny nie przeszkodził jednak Polonii fetować sukcesów Małysza, który stał się dla niej największym idolem od czasów Andrzeja Gołoty.
Twoja prywatna olimpiada
Ponad trzysta godzin transmisji telewizyjnych na kanałach NBC, MSNBC i CNBC - to porcja igrzysk olimpijskich w Salt Lake City serwowana kibicom sportów zimowych w Stanach Zjednoczonych. Oglądalność pierwszego tygodnia zmagań była większa niż podczas trzech poprzednich zimowych olimpiad - prawie 19 proc. telewidzów w USA znalazło czas, by podziwiać najlepszych sportowców, a aż 25 proc. zasiadło przed telewizorami podczas transmisji z ceremonii otwarcia. W Stanach Zjednoczonych igrzyska nie często trafiają na pierwsze strony gazet, zdarza się to tylko wówczas, gdy się rozpoczynają, kiedy Amerykanie wygrywają lub gdy olimpijskie wydarzenia nie mają zbyt wiele wspólnego z czystą sportową rywalizacją. Podobnie jak w 1994 r. w Lillehammer, kiedy wybuchła afera z łyżwiarkami Nancy Kerrigan i Tonyą Harding, tak i teraz szefowie NBC zacierali ręce po kontrowersyjnej decyzji sędziów, którzy przyznali złoty medal parze łyżwiarzy figurowych z Rosji, a nie sportowcom z Kanady. Całodobowa chicagowska radiostacja sportowa ESPN 1000 poświęciła olimpiadzie w pierwszym tygodniu trwania igrzysk nie więcej niż 10 procent czasu antenowego, koncentrując się na treningach baseballistów, wyborze trenerów w futbolu amerykańskim i drużynie hokejowej Blackhawks, "mającej ogromne szanse na grę w playoff, bo nie ma w kadrze USA wielu zawodników, którzy będą się męczyć w Salt Lake City". Jeśli już mówi się w amerykańskich mediach o igrzyskach, to raczej ironicznie, zauważając, że "robią się one coraz ciekawsze, od kiedy zaczęliśmy wprowadzać do nich wymyślone przez nas dyscypliny, na przykład snowboarding". Ta antyolimpijska fobia, pozostałość z czasów, kiedy przeciętny Amerykanin myślał, że w igrzyskach biorą udział amatorzy (a więc sportowcy nie dorastający do pięt zawodowcom), dała o sobie znać w przedstawionych pół żartem, pół serio opiniach Davida Plotza, felietonisty i komentatora wpływowej gazety internetowej "Slate". "Wszyscy wiedzą, że zimowe igrzyska to wstyd dla sportu w całości i Stanów Zjednoczonych w szczególności - pisał Plotz. - Zimowa olimpiada musi umrzeć śmiercią naturalną, ponieważ jest areną sportów nudnych i bardzo nudnych. Wystrzałową dyscypliną jest łyżwiarstwo figurowe, czyli zestawienie fatalnej muzyki klasycznej z jeszcze gorszymi kostiumami. (...) Stany Zjednoczone powinny zbojkotować olimpiadę zimową z egoistycznych powodów: nie jesteśmy dobrzy w tych tzw. sportach zimowych. Niech sobie marzną te głupki, które wydały po 100 dolarów, by przez ułamek sekundy zobaczyć rozmazaną postać zjazdowca. Ty w tym czasie powinieneś się wybrać do Utah, dać sobie spokój z igrzyskami, kupić bilet i spędzić dzień na stoku. Jedyne igrzyska warte zainteresowania? Twoje własne".
Dla kogo zimowe igrzyska?
Zimowe igrzyska olimpijskie zabrnęły w ślepą uliczkę. Żyją one własnym życiem, podczas gdy sportowy świat po obu stronach oceanu pasjonuje się zimą zupełnie czym innym: Europa prawie wyłącznie nartami, Ameryka futbolem. Curling, czyli szczotkowanie lodu przed kamiennymi krążkami, traktowany jest jak kabaret, mierzone w setnych częściach sekundy różnice czasowe w bobslejach zmuszają do zastanowienia się nad rozgrywaniem tej konkurencji, jazdę po muldach i akrobacje narciarskie ogląda się z przymrużeniem oka. "Prawdziwa" olimpiada zimowa to konkurencje rozgrywane na nartach klasycznych i łyżwach. Wszystko inne wprowadzono do programu tej imprezy, by "robić tłok" i wypełniać ramówki w stacjach telewizyjnych, które płacą miliony dolarów za prawa do transmisji. Podział igrzysk na zimowe i letnie od lat nie zdaje egzaminu. Kiedyś MKOl chciał, by w ramach igrzysk zimowych były pokazywane niektóre sporty halowe rozgrywane latem: zapasy czy dżudo. Chodziło o to, by zmniejszyć liczbę startujących sportowców w igrzyskach letnich i zwiększyć na zimowych. Zamiast tego wybrano włączanie do programu zawodów dziwolągów, którymi na co dzień nikt się nie interesuje. Stworzono też fundację mającą finansować zawodników z egzotycznych państw. Wszystko po to, by zatrzeć wrażenie, że na bobslejach jeżdżą sami Niemcy, a w slalomie gigancie wyłącznie Austriacy.
Gołota skoczni
Transparent "Fly like an eagle" ("Leć jak orzeł") z przekreślonym słowem "eagle" i zastąpionym znacznie bardziej swojsko brzmiącym "Małysz" to najczęściej pokazywany przez telewizję NBC polski obrazek z olimpijskiej skoczni w Park City. Do stolicy Utah zjechało około tysiąca przedstawicieli Polonii z Chicago, Nowego Jorku i Kalifornii. Byłoby ich tu zapewne dużo więcej, ale przeważyły obawy przed skutkami drobiazgowych kontroli. A nie jest dla nikogo tajemnicą, że wielu naszych rodaków przebywa w USA nie do końca legalnie. - Gdyby nie polonijne radio, telewizja i prasa, pewnie do tej pory nie wiedzielibyśmy, że Adam w ogóle istnieje. Tutaj na temat skoków nie mówi się absolutnie nic - twierdzi Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski z Sapporo, specjalny gość Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Amerykanie interesują się tylko tymi sportami, w których zdobywają medale - potwierdza Jacek Zieliński, szef sportowej rozgłośni Chicago 1030 AM, największego polonijnego radia w Stanach Zjednoczonych, nadającego cztery razy dziennie przez cały czas igrzysk programy z Salt Lake City. Niedosyt informacyjny nie przeszkodził jednak Polonii fetować sukcesów Małysza, który stał się dla niej największym idolem od czasów Andrzeja Gołoty.
Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.