W klasycznym dowcipie zając zwiewa przez granicę, bo w jego kraju mają represjonować wielbłądy.
W klasycznym dowcipie zając zwiewa przez granicę, bo w jego kraju mają represjonować wielbłądy. Na nic tłumaczenia, że przecież jako zając nie ma się czego bać. - Aresztują - powiada - i jak potem udowodnisz, że nie jesteś wielbłądem? Nas to śmieszyło, bo ten jego kraj taki widać dziki, że zamiast domniemania niewinności stosują tam domniemanie winy, a u nas... prawda...
Otóż nieprawda. U nas też cechą władzy jest domniemywanie, że obywatel knuje coś niezgodnego z prawem. Cóż, każdy sądzi według siebie. Zgodnie z tą zasadą stosuje się domniemanie niekompetencji, a ostatnio nawet domniemanie telewizora. Domniemanie niekompetencji polega na tym, że kto piastuje jakąś funkcję z nadania poprzedniej ekipy, ten nie nadaje się do niczego i trzeba go wymienić na kompetentnego, czyli swojego. Kto tam? Swój. Co za swój? A co za kto tam?
Oczywiście trafił swój na swego, bo ci poprzedni robili to samo - politycy tak mają, a normalnych ludzi to nie dotyczy. Dotyczy nas natomiast domniemanie telewizora. Czyli planowane represjonowanie odbiorców energii elektrycznej przez doliczanie im opłat za program telewizyjny. Masz prąd - znaczy oglądasz nielegalnie telewizję publiczną. A jak oglądasz inną albo w ogóle nie masz telewizora, musisz udowodnić, że nie jesteś wielbłądem.
Zapewne możemy wkrótce oczekiwać domniemania komputera (masz prąd, płać za Internet, nawet jeśli nie masz telefonu), domniemania automatycznej pralki lub zmywarki (chodzisz w ciuchach i jesz na talerzach, płać za zwiększone zużycie wody, nawet jeśli nie masz wodociągu), a być może także domniemania mandatu (masz samochód - znaczy, że jadąc, rozmawiasz przez komórkę, choćby w tej komórce stał aktualnie samochód).
Bo dla władzy, która jest nie w porządku, już samo domniemanie wystarczy, żeby ukarać. W rewanżu obywatele też stosują wobec władzy rozmaite domniemania i też mają rację. I odwdzięczają się, jak mogą. Jak ten gość hotelowy, któremu bez uprzedzenia doliczono do rachunku dodatek za basen i kort. Na tłumaczenie, że z nich nie korzystał, hotelarz odparł: - Proszę pana. Basen i kort były do dyspozycji, a że pan z nich nie korzystał, to już pańska sprawa. - Dobrze, płacę - stwierdził gość, ale wypisując czek, potrącił znaczną kwotę. - To za całowanie mojej żony - wyjaśnił. - Ależ ja nie całowałem pańskiej żony! - tłumaczył hotelarz. - Proszę pana. Moja żona była do dyspozycji, a że pan nie korzystał, to już pańska sprawa.
Tak i my postępujemy przy płaceniu podatków, stosując wobec władzy domniemanie, że ona te podatki zmarnuje lub w najlepszym razie ukradnie. No i trafił swój na swego. Niech nam teraz udowodnią, że nie są wielbłądem.
Więcej możesz przeczytać w 9/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.