Albrecht Dürer był pierwszym artystą w historii, którego twórczość trafiła pod strzechy
Jego grafiki, sprzedawane na targach i jarmarkach, odegrały niebagatelną rolę w XVI-wiecznej propagandzie, przy okazji stając się zalążkiem niejednej prywatnej kolekcji dzieł sztuki. Wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym jest kolejnym dowodem wielkiego wpływu, jaki autor "Melancholii" wywierał na współczesnych i potomnych.
Dürer był wybitnym malarzem, genialnym rytownikiem i rzutkim biznesmenem. Już w 1497 r. zainstalował w pracowni prasę drukarską, dzięki której mógł powielać swe prace w setkach egzemplarzy. Miedzioryty wykonywał sam, natomiast wbrew romantycznej legendzie nigdy nie żłobił rylcem w drewnie, od tego miał wynajętych rzemieślników. Dürer dostarczał im tylko dokładne szkice. Słynny cykl "Apokalipsa w obrazach" sprzedawany był jako książeczka, złożona z piętnastu rycin, na których odwrocie wydrukowano tekst Objawienia św. Jana. Grafiki o większym formacie (np. z cyklu "Duża pasja") nabywcy wieszali na ścianach lub meblach.
W "dziale sprzedaży" artysta zatrudnił własną rodzinę. Jego żona i matka handlowały grafikami na norymberskim targu. Interes szedł tak dobrze, że w liście z 1509 r. Dürer utyskiwał: "gdybym wcześniej zajął się drzeworytnictwem, byłbym dziś bogatszy o tysiąc florenów".
Sen z powiek spędzali mu piraci zarabiający krocie na kopiowaniu jego prac. Mistrz stanął do walki o swe prawa autorskie. Wyprosił u cesarza specjalny przywilej, zabraniający samowolnego powielania jego grafik pod groźbą surowych kar, z konfiskatą majątku włącznie. Cóż z tego, skoro nawet w rodzinnej Norymberdze sądy nie chciały ich egzekwować. Kolejne wydania cyklów drzeworytniczych opatrywał złorzeczeniami pod adresem piratów. Z miernym skutkiem - oblicza się, że obecnie w światowym obiegu jest pół miliona fałszywych rycin Dürera. Komplet oryginalnych dzieł (122 drzeworyty, 102 miedzioryty) znajduje się w paryskim Petit Palais, duże kolekcje są w Wiedniu, Paryżu, Monachium i oczywiście Norymberdze.
Ze stu eksponowanych w Warszawie rycin trzydzieści jest autorstwa Dürera, reszta to prace jego uczniów i naśladowców. Byli wśród nich artyści tej mary co Albrecht Altdorfer i Lucas van Leyden, ale też i anonimowi cwaniacy, którzy z kradzieży cudzych pomysłów uczynili sobie źródło utrzymania. Ciekawym suplementem są obrazy i dzieła sztuki zdobniczej inspirowane twórczością mistrza z Norymbergi - takie jak srebrne puchary, identyczne z tym, który trzyma w ręku bogini Fortuna, bohaterka jednego z najsłynniejszych miedziorytów mistrza Albrechta. Gdyby wobec twórców wystawionych prac zastosować przepisy dzisiejszego prawa autorskiego, konto Dürera powiększyłoby się o niejeden tysiąc florenów.
Dürer był wybitnym malarzem, genialnym rytownikiem i rzutkim biznesmenem. Już w 1497 r. zainstalował w pracowni prasę drukarską, dzięki której mógł powielać swe prace w setkach egzemplarzy. Miedzioryty wykonywał sam, natomiast wbrew romantycznej legendzie nigdy nie żłobił rylcem w drewnie, od tego miał wynajętych rzemieślników. Dürer dostarczał im tylko dokładne szkice. Słynny cykl "Apokalipsa w obrazach" sprzedawany był jako książeczka, złożona z piętnastu rycin, na których odwrocie wydrukowano tekst Objawienia św. Jana. Grafiki o większym formacie (np. z cyklu "Duża pasja") nabywcy wieszali na ścianach lub meblach.
W "dziale sprzedaży" artysta zatrudnił własną rodzinę. Jego żona i matka handlowały grafikami na norymberskim targu. Interes szedł tak dobrze, że w liście z 1509 r. Dürer utyskiwał: "gdybym wcześniej zajął się drzeworytnictwem, byłbym dziś bogatszy o tysiąc florenów".
Sen z powiek spędzali mu piraci zarabiający krocie na kopiowaniu jego prac. Mistrz stanął do walki o swe prawa autorskie. Wyprosił u cesarza specjalny przywilej, zabraniający samowolnego powielania jego grafik pod groźbą surowych kar, z konfiskatą majątku włącznie. Cóż z tego, skoro nawet w rodzinnej Norymberdze sądy nie chciały ich egzekwować. Kolejne wydania cyklów drzeworytniczych opatrywał złorzeczeniami pod adresem piratów. Z miernym skutkiem - oblicza się, że obecnie w światowym obiegu jest pół miliona fałszywych rycin Dürera. Komplet oryginalnych dzieł (122 drzeworyty, 102 miedzioryty) znajduje się w paryskim Petit Palais, duże kolekcje są w Wiedniu, Paryżu, Monachium i oczywiście Norymberdze.
Ze stu eksponowanych w Warszawie rycin trzydzieści jest autorstwa Dürera, reszta to prace jego uczniów i naśladowców. Byli wśród nich artyści tej mary co Albrecht Altdorfer i Lucas van Leyden, ale też i anonimowi cwaniacy, którzy z kradzieży cudzych pomysłów uczynili sobie źródło utrzymania. Ciekawym suplementem są obrazy i dzieła sztuki zdobniczej inspirowane twórczością mistrza z Norymbergi - takie jak srebrne puchary, identyczne z tym, który trzyma w ręku bogini Fortuna, bohaterka jednego z najsłynniejszych miedziorytów mistrza Albrechta. Gdyby wobec twórców wystawionych prac zastosować przepisy dzisiejszego prawa autorskiego, konto Dürera powiększyłoby się o niejeden tysiąc florenów.
Więcej możesz przeczytać w 9/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.