Recesji nie należy dławić za wszelką cenę. Trzeba nią zarządzać
Gospodarka znalazła się na zwijającej spirali. Świadczy o tym coraz więcej zjawisk - spada rentowność firm, rosną zatory płatnicze, udział złych długów bankowych, zadłużenia podatkowe i liczba upadających przedsiębiorstw, maleje popyt, co jest skutkiem spadku dochodów budżetu, wzrostu bezrobocia i wstrzemięźliwości w wydawaniu pieniędzy będącej następstwem lęku o przyszłość. Syntetycznym wskaźnikiem pokazującym zsuwanie się po tej spirali jest spadek produkcji, a najprawdopodobniej wkrótce będzie nim także spadek produktu krajowego. Politycy u władzy coraz bardziej niecierpliwie wypatrują momentu, w którym te tendencje się odwrócą. Co pewien czas jakiś ekspert zapowiada poprawę sytuacji gospodarczej. Problem polega na tym, że takie prognozy słychać od wielu miesięcy i bardziej przypominają one zaklinanie rzeczywistości niż wynik jakiejś analizy.
Z obecnego stanu gospodarkę może wyprowadzić zwiększony nacisk albo - mówiąc bardziej obrazowo - zwiększona siła ssania ze strony popytu. To z kolei może nastąpić wskutek jednego z dwu czynników lub ich kombinacji. Po pierwsze, w okresie recesji z rynku wypadają najpierw najsłabsi dostawcy. Dzięki temu dostawcy bardziej konkurencyjni, mogący oferować dobra po niższych cenach mają większe możliwości zbytu. Częścią mechanizmu recesji jest więc hamulec ściśle związany z jedną z jej najważniejszych cech, jaką jest selekcja firm i usunięcie z rynku tych, które nie mogą lub nie mają woli, by się dostosować do trudnych warunków czasu kryzysu. Ostatnie dni pokazały, że przedsiębiorstwem, które taką wolę ma i prawdopodobnie przetrwa wzmocnione, jest Stocznia Gdynia. Można by więc powiedzieć, że recesji nie należy zwalczać, lecz trzeba jej pozwolić, by "się wyszumiała".
Po drugie, recesję mogą przerwać czynniki zewnętrzne - czy na pół zewnętrzne - prowadzące do nagłego wzrostu popytu, na przykład istotna poprawa koniunktury na rynku światowym w wypadku kraju silnie uzależnionego od handlu międzynarodowego. To jednak jest rzecz zupełnie zewnętrzna, na którą nie mamy wpływu, dlatego pozostawmy ją na marginesie. Istnieją jednak czynniki na pół zewnętrzne, nie będące częścią mechanizmu rynkowego. Chodzi o różne instrumenty polityki gospodarczej, takie jak dewaluacja waluty, wzrost deficytu budżetowego, nagłe obniżenie stopy procentowej i podobne działania zalecane ostatnio rządowi. Można by powiedzieć, że trzeba je podjąć jak najszybciej, aby przerwać nasilającą się gospodarczą mizerię. W obu podejściach do recesji są elementy racjonalne i zarazem oba mogą doprowadzić do nieszczęścia.
Przyjęcie postawy biernej w przekonaniu, że rynek sam się oczyści i gospodarka wróci na ścieżkę wzrostu, może doprowadzić do zapaści większej, niż dająca się racjonalnie uzasadnić, a ponadto do wzrostu napięć społecznych otwierających drogę politycznym awanturnikom czy wręcz zagrażających porządkowi publicznemu. Przyjęcie postawy nadmiernie interwencjonistycznej, zwykle prowokowanej przez niecierpliwe pragnienie sukcesu politycznego, może z kolei spowodować krótkotrwałą poprawę, będącą rodzajem przerywnika między recesją, która przy okazji coś uzdrawia, a rozprzężeniem i chaosem, które wszystko niszczą.
Nie należy pozwalać recesji, aby się sama wyszumiała do końca, ale nie należy jej też dławić za wszelką cenę. Trzeba nią "zarządzać", sterować, uznawszy, że skoro do niej doszło, to znaczy, iż były i są w gospodarce chore miejsca, które powinny zostać zastąpione zdrowszą tkanką. Zarządzać to znaczy usuwać zbędne blokady uniemożliwiające wchodzenie na rynek nowych podmiotów i zmniejszające elastyczność firm w przystosowywaniu się do warunków rynku, ale także zbędne blokady popytu, jakimi są nadal wysokie stopy procentowe czy drogi złoty. Zarządzać to znaczy również strzec się pokusy wielkiej ekspansji pieniężnej dokonywanej za pomocą ryzykownej "inżynierii finansowej". Ta pokusa wyziera z rządowego programu, w wielu punktach trafnego i obiecującego. Tu akurat można by koalicji przypomnieć słowa Lenina: "Lepiej mniej, ale lepiej, towarzysze".
Z obecnego stanu gospodarkę może wyprowadzić zwiększony nacisk albo - mówiąc bardziej obrazowo - zwiększona siła ssania ze strony popytu. To z kolei może nastąpić wskutek jednego z dwu czynników lub ich kombinacji. Po pierwsze, w okresie recesji z rynku wypadają najpierw najsłabsi dostawcy. Dzięki temu dostawcy bardziej konkurencyjni, mogący oferować dobra po niższych cenach mają większe możliwości zbytu. Częścią mechanizmu recesji jest więc hamulec ściśle związany z jedną z jej najważniejszych cech, jaką jest selekcja firm i usunięcie z rynku tych, które nie mogą lub nie mają woli, by się dostosować do trudnych warunków czasu kryzysu. Ostatnie dni pokazały, że przedsiębiorstwem, które taką wolę ma i prawdopodobnie przetrwa wzmocnione, jest Stocznia Gdynia. Można by więc powiedzieć, że recesji nie należy zwalczać, lecz trzeba jej pozwolić, by "się wyszumiała".
Po drugie, recesję mogą przerwać czynniki zewnętrzne - czy na pół zewnętrzne - prowadzące do nagłego wzrostu popytu, na przykład istotna poprawa koniunktury na rynku światowym w wypadku kraju silnie uzależnionego od handlu międzynarodowego. To jednak jest rzecz zupełnie zewnętrzna, na którą nie mamy wpływu, dlatego pozostawmy ją na marginesie. Istnieją jednak czynniki na pół zewnętrzne, nie będące częścią mechanizmu rynkowego. Chodzi o różne instrumenty polityki gospodarczej, takie jak dewaluacja waluty, wzrost deficytu budżetowego, nagłe obniżenie stopy procentowej i podobne działania zalecane ostatnio rządowi. Można by powiedzieć, że trzeba je podjąć jak najszybciej, aby przerwać nasilającą się gospodarczą mizerię. W obu podejściach do recesji są elementy racjonalne i zarazem oba mogą doprowadzić do nieszczęścia.
Przyjęcie postawy biernej w przekonaniu, że rynek sam się oczyści i gospodarka wróci na ścieżkę wzrostu, może doprowadzić do zapaści większej, niż dająca się racjonalnie uzasadnić, a ponadto do wzrostu napięć społecznych otwierających drogę politycznym awanturnikom czy wręcz zagrażających porządkowi publicznemu. Przyjęcie postawy nadmiernie interwencjonistycznej, zwykle prowokowanej przez niecierpliwe pragnienie sukcesu politycznego, może z kolei spowodować krótkotrwałą poprawę, będącą rodzajem przerywnika między recesją, która przy okazji coś uzdrawia, a rozprzężeniem i chaosem, które wszystko niszczą.
Nie należy pozwalać recesji, aby się sama wyszumiała do końca, ale nie należy jej też dławić za wszelką cenę. Trzeba nią "zarządzać", sterować, uznawszy, że skoro do niej doszło, to znaczy, iż były i są w gospodarce chore miejsca, które powinny zostać zastąpione zdrowszą tkanką. Zarządzać to znaczy usuwać zbędne blokady uniemożliwiające wchodzenie na rynek nowych podmiotów i zmniejszające elastyczność firm w przystosowywaniu się do warunków rynku, ale także zbędne blokady popytu, jakimi są nadal wysokie stopy procentowe czy drogi złoty. Zarządzać to znaczy również strzec się pokusy wielkiej ekspansji pieniężnej dokonywanej za pomocą ryzykownej "inżynierii finansowej". Ta pokusa wyziera z rządowego programu, w wielu punktach trafnego i obiecującego. Tu akurat można by koalicji przypomnieć słowa Lenina: "Lepiej mniej, ale lepiej, towarzysze".
Więcej możesz przeczytać w 10/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.