- Były prezydent Łodzi Marek Czekalski stał się nagle Markiem Cz. Większą część nazwiska wcięło mu w nocy, gdy jechał lekko dźgnięty samochodem. I wtedy to zatrzymała go policja. Zszokowany amputacją nazwiska Cz. awanturował się i nie chciał dmuchać w alkomat. Uczynił to dopiero w izbie wytrzeźwień. Cz. grożą dwa lata więzienia za jazdę po pijanemu. Losy ekalskiego nie są natomiast znane.
- A właśnie! Byśmy zapomnieli! Nie można nie wspomnieć, że Czekalski był niegdyś prominentnym politykiem Unii Wolności. Prawdopodobnie za to prześladowała go prawicowa prokuratura, zarzucając swego czasu łapownictwo. Teraz z kolei komunistyczna policja wrabia go w jazdę po pijaku. Politycy centrum mają w Polsce przechlapane.
- Po jednej z lokalnych nasiadówek działacze Prawa i Sprawiedliwości obejrzeli "Władcę pierścieni". Po jakie licho? Krótsze to i mniej efektowne od wystąpień Jarosława Kaczyńskiego.
- O żesz ty! - jak mówią (i to po flamandzku) w reklamie pewnego piwa. Szykuje się w Samoobronie kolejny bunt przeciw Andrzejowi Lepperowi. Spiskowi przewodzi niejaki Józef Głowa. Głowa grozi, że wraz z siedmioma posłami pożegna się z Samoobroną, jeśli przewodniczący nie wyjaśni, co się dzieję z kasą, którą płacą na klub. A płacą słono: 1200 zł miesięcznie. W zamian chcieliby korzystać w Sejmie z pomocy prawnika. Eee, nie ma co wpadać w panikę. Póki jest immunitet, prawnik nie jest potrzebny.
- Uff, co za ulga! Rozłamu w Samoobronie nie będzie. - Na razie nie wychodzę z klubu. Na dzień dzisiejszy - zapewnił świat Głowa po rozmowie wyjaśniającej z wiceprzewodniczącym klubu Stanisławem Łyżwińskim. Świat odetchnął z ulgą.
- Lech Wałęsa już dawno w Polsce, ale dopiero teraz zza oceanu docierają wieści o jego pobycie w Salt Lake City. Najlepsza historyjka dotyczy rozmowy byłego prezydenta z ekipą TVN. Lechu opowiada, jakim to przeżyciem było dla niego dzierżenie sztandaru olimpijskiego ręka w rękę z tym słynnym reżyserem: "No, tym, jak on się nazywa... Szpicbergenem!". Przyznajmy: w miejscu, gdzie piwo ma 3 proc. alkoholu, wszystko może się pokiełbasić.
- Podobno w Grudziądzu aktywista Unii Wolności przewodzi miejscowej Lidze Polskich Rodzin. To już druga - po Dzięciole Januszu - atrakcja tego miasta. Warto na własne oczy obejrzeć takie dziwo.
- Wiceprezes NBP wpadł do Sejmu. Był cichy i spokojny. Anrzej Lepper od razu go rozszyfrował: skoro nie wrzeszczy, znaczy, że jest pod wpływem środków odurzających. Wiceprezes się obraził i sobie poszedł. Działki nie odpalił. Co za brak ogłady!
- Z kolei Leon Kieres nie był pod wpływem kokainy ani heroiny. Był natomiast pod wpływem Żydów, co błyskawicznie dostrzegł poseł Ligi Polskich Rodzin Antoni Macierewicz. Zaiste, prezes IPN w tym stanie nie powinien się w Sejmie pokazywać. Ale cóż: ten specyfik daje podobno niesamowitego kopa. A bez kopa mało kto odważyłby się przyjść gdzieś, gdzie grasuje Macierewicz.
- Do starego zwyczaju zadawania pytań wrócił Andrzej Lepper. Na poselskiej mównicy zastanawiał się, kto w kierownictwie NBP jest chory na cyklofrenię. Pytał też o inne dziwne rzeczy. To i my skorzystamy z okazji: czy to prawda, Panie Andrzeju, że ma Pan słabość do dziobaków australijskich?
Więcej możesz przeczytać w 10/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.