Jedni mają w kieszeni pistolet, inni seroxat
Czy Izrael ponownie zajmie ziemie Autonomii Palestyńskiej? - pisze Eli Barbur z Tel Awiwu
Zarówno broń, jak i najpopularniejszy obecnie w Izraelu środek antydepresyjny mają zmniejszyć stres i poczucie permanentnego zagrożenia. W ostatnich tygodniach izraelski rząd wydał ponad 60 tys. nowych zezwoleń na posiadanie broni przez cywilów. Seroxat zażywają już setki tysięcy obywateli Izraela. Lekturę dzienników zaczyna się od porad, co robić w razie ataku terrorystycznego. "Nie pozwólcie, by sparaliżował was strach" - radzą eksperci.
Twierdza Tel Awiw
Izraelczycy mają swoją odmianę portretów trumiennych - zdjęcia ofiar terroru wyciągane z domowych archiwów i publikowane w gazetach. Z fotografii uśmiechają się zwyczajni ludzie. Obok skromne epitafia: wspomnienie członka rodziny, krótki biogram, kilka zdań dowódcy lub kolegi z oddziału. W redakcyjnych komentarzach natrętnie powraca pytanie: "Ma ihie?" (Co dalej?). Od początku obecnej fazy palestyńskiej intifady takich zdjęć było już ponad 330. Jeszcze większe straty ponoszą Palestyńczycy - po ich stronie jest ponad 1300 zabitych, a rannych już nikt nie liczy.
Tel Awiw sprawia wrażenie oblężonej twierdzy. Po raz pierwszy od wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. w mieście łatwo znaleźć miejsce na parkingu. Wieczorami tylko niewielu ludzi kręci się po jasno oświetlonych centrach handlowych. Opustoszały kina, pustoszeją kawiarnie. Czarne nastroje pogłębia widok opustoszałego terminalu lotniska Ben Guriona. Nie ma turystów, nie ma pielgrzymów. Wszędzie widać za to patrole policji i wojska. Nawet mecz telawiwskiej drużyny piłkarskiej Hapoel z Juventusem, który miał być prawdziwym sportowym świętem, będzie się musiał odbyć na "terenie neutralnym". Nie pomogła interwencja premiera Szarona u Silvio Berlusconiego i władz FIFA.
Stracone złudzenia Einsteina
Bojówkarz z Fatah ostrzelał w ubiegłym tygodniu restaurację Seafood Market, zabijając trzy osoby i raniąc ponad 30. Sam zginął od kuli wystrzelonej przez przypadkowego gościa lokalu Williama Hazana. "Kiedy usłyszałem strzały, odprowadziłem żonę do toalety. Potem poczołgałem się z powrotem do stolika - po pistolet, który żona miała w torebce. Udało mi się trafić napastnika w głowę. Od dawna chyba podświadomie gotowy byłem na coś takiego, działałem machinalnie, jak automat" - opowiadał w telewizji Hazan. Przed wejściem do Seafood Market stoi teraz ochroniarz - imigrant z Rosji, Walerij. - Nie potrzebuję broni. Tymi rękami zatłukę każdego terrorystę - mówi łamanym hebrajskim, pokazując potężne pięści. Broń jednak ma. Według najnowszych rozporządzeń władz, wszystkie większe lokale i sklepy muszą zaangażować ochronę. Nawet najzagorzalsi zwolennicy dialogu z Palestyńczykami przestają wierzyć w możliwość porozumienia. - Coś się we mnie przełamało po linczu w Ramallah na początku intifady. Tłum zamordował wówczas dwóch izraelskich rezerwistów. Zrozumiałem, że ta nienawiść jest otchłanią bez dna. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy zobaczyłem, jaką fetę urządzono na wieść, że zamachowiec samobójca zamordował sześcioro dzieci w Jerozolimie - opowiada znany piosenkarz Arik Einstein, który przez wiele lat nawoływał do porozumienia z Palestyńczykami. Einstein jest zdumiony, że od podpisania pierwszych układów pokojowych, czyli od prawie 10 lat, Palestyńczycy nie wykształcili grupy gotowej do kompromisów z Izraelem. - Zamachowiec, który wysadza się, stojąc dosłownie twarzą w twarz ze swymi ofiarami, często małymi dziećmi, musi być przesiąknięty jeszcze większą nienawiścią niż terroryści bin Ladena - mówi Arik.
Wojna z cieniem
W czasach gdy inicjatywy Icchaka Rabina i Szimona Peresa rodziły nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu, demonstracje pokojowe ściągały po kilkaset tysięcy ludzi. Dziś aktywiści ruchu Pokój Teraz praktycznie zamilkli. Większość Izraelczyków jest przekonana, że z falą terroru należy walczyć zdecydowanymi metodami. Co oznacza określenie "zdecydowane metody"? W jednej z gazet pojawił się niedawno rysunek czołgu z wysuniętym z wieżyczki sprayem na komary. To ironiczne ujęcie problemu: co może zrobić nowoczesna, doskonale wyposażona i wyszkolona armia w walce z zamachowcami samobójcami? Jak zwalczać pojawiających się i znikających bojówkarzy, ostrzeliwujących samochody i posterunki drogowe?
Coraz więcej Izraelczyków jest przekonanych, że aby zdławić terror, wojsko ponownie musiałoby zająć ziemie Autonomii Palestyńskiej. Oficerowie jednostek liniowych nie są zachwyceni taką perspektywą: zdobycie tych terenów nie będzie trudne, utrzymanie ich pod kontrolą - bardzo. Pacyfikacji, oznaczającej też znaczne straty własne, nie chce - według ostatnich sondaży - ponad 75 proc. Izraelczyków. Mniej więcej tyle samo jest niezadowolonych ze sposobu prowadzenia walk z Palestyńczykami. Rok po utworzeniu rządu jedności narodowej premiera Ariela Szarona popiera 53 proc. obywateli. Oznacza to spadek o ponad 20 proc. w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Jaser Arafat, osaczony od grudnia 2001 r. w Ramallah, stara się pokazać, że nic nie jest w stanie go złamać. Prawie codziennie spotyka się z delegacjami rozentuzjazmowanych palestyńskich kobiet i dzieci w mundurkach, skandując rodzaj triumfalnego hymnu: "Miliony szahidów (samobójców męczenników) ruszą w marszu na Jerozolimę". Spotkania te relacjonuje na żywo m.in. katarska telewizja satelitarna al Dżazira. Palestyńczycy odbierają zachowanie swojego przywódcy jako hasło do kontynuowania ataków.
Front rezerwistów
Nie spełniły się nadzieje Arafata, że w społeczeństwie izraelskim, a zwłaszcza wśród powoływanych do czasowej służby wojskowej rezerwistów, wybuchnie fala protestów przeciw rozszerzaniu konfliktu. Z Palestyńczykami walczą głównie regularne oddziały. Rezerwiści są mobilizowani do służby pomocniczej. To oni kontrolują zapory drogowe ustawiane na głównych trasach. Niedawno przy zaporze w wąwozie na Zachodnim Brzegu od strzałów ukrytego na zboczu palestyńskiego snajpera zginęło siedmiu rezerwistów i trzech osadników. Napastnik zdołał uciec. Na szosie 443, obok zapory Machabeusze, wysadziła się niedawno młoda Palestynka. To prawie cud, że żadnemu ze służących tam rezerwistów nic się nie stało. Teraz nasłuchują komunikatów radiowych. Tu na razie panuje spokój. Na zboczach po obu stronach szosy widać tylko kilku arabskich pasterzy ze stadami kóz i owiec. - Czy można przewidzieć, który z nich okaże się terrorystą? - pyta jeden z żołnierzy.
Zarówno broń, jak i najpopularniejszy obecnie w Izraelu środek antydepresyjny mają zmniejszyć stres i poczucie permanentnego zagrożenia. W ostatnich tygodniach izraelski rząd wydał ponad 60 tys. nowych zezwoleń na posiadanie broni przez cywilów. Seroxat zażywają już setki tysięcy obywateli Izraela. Lekturę dzienników zaczyna się od porad, co robić w razie ataku terrorystycznego. "Nie pozwólcie, by sparaliżował was strach" - radzą eksperci.
Twierdza Tel Awiw
Izraelczycy mają swoją odmianę portretów trumiennych - zdjęcia ofiar terroru wyciągane z domowych archiwów i publikowane w gazetach. Z fotografii uśmiechają się zwyczajni ludzie. Obok skromne epitafia: wspomnienie członka rodziny, krótki biogram, kilka zdań dowódcy lub kolegi z oddziału. W redakcyjnych komentarzach natrętnie powraca pytanie: "Ma ihie?" (Co dalej?). Od początku obecnej fazy palestyńskiej intifady takich zdjęć było już ponad 330. Jeszcze większe straty ponoszą Palestyńczycy - po ich stronie jest ponad 1300 zabitych, a rannych już nikt nie liczy.
Tel Awiw sprawia wrażenie oblężonej twierdzy. Po raz pierwszy od wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. w mieście łatwo znaleźć miejsce na parkingu. Wieczorami tylko niewielu ludzi kręci się po jasno oświetlonych centrach handlowych. Opustoszały kina, pustoszeją kawiarnie. Czarne nastroje pogłębia widok opustoszałego terminalu lotniska Ben Guriona. Nie ma turystów, nie ma pielgrzymów. Wszędzie widać za to patrole policji i wojska. Nawet mecz telawiwskiej drużyny piłkarskiej Hapoel z Juventusem, który miał być prawdziwym sportowym świętem, będzie się musiał odbyć na "terenie neutralnym". Nie pomogła interwencja premiera Szarona u Silvio Berlusconiego i władz FIFA.
Stracone złudzenia Einsteina
Bojówkarz z Fatah ostrzelał w ubiegłym tygodniu restaurację Seafood Market, zabijając trzy osoby i raniąc ponad 30. Sam zginął od kuli wystrzelonej przez przypadkowego gościa lokalu Williama Hazana. "Kiedy usłyszałem strzały, odprowadziłem żonę do toalety. Potem poczołgałem się z powrotem do stolika - po pistolet, który żona miała w torebce. Udało mi się trafić napastnika w głowę. Od dawna chyba podświadomie gotowy byłem na coś takiego, działałem machinalnie, jak automat" - opowiadał w telewizji Hazan. Przed wejściem do Seafood Market stoi teraz ochroniarz - imigrant z Rosji, Walerij. - Nie potrzebuję broni. Tymi rękami zatłukę każdego terrorystę - mówi łamanym hebrajskim, pokazując potężne pięści. Broń jednak ma. Według najnowszych rozporządzeń władz, wszystkie większe lokale i sklepy muszą zaangażować ochronę. Nawet najzagorzalsi zwolennicy dialogu z Palestyńczykami przestają wierzyć w możliwość porozumienia. - Coś się we mnie przełamało po linczu w Ramallah na początku intifady. Tłum zamordował wówczas dwóch izraelskich rezerwistów. Zrozumiałem, że ta nienawiść jest otchłanią bez dna. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy zobaczyłem, jaką fetę urządzono na wieść, że zamachowiec samobójca zamordował sześcioro dzieci w Jerozolimie - opowiada znany piosenkarz Arik Einstein, który przez wiele lat nawoływał do porozumienia z Palestyńczykami. Einstein jest zdumiony, że od podpisania pierwszych układów pokojowych, czyli od prawie 10 lat, Palestyńczycy nie wykształcili grupy gotowej do kompromisów z Izraelem. - Zamachowiec, który wysadza się, stojąc dosłownie twarzą w twarz ze swymi ofiarami, często małymi dziećmi, musi być przesiąknięty jeszcze większą nienawiścią niż terroryści bin Ladena - mówi Arik.
Wojna z cieniem
W czasach gdy inicjatywy Icchaka Rabina i Szimona Peresa rodziły nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu, demonstracje pokojowe ściągały po kilkaset tysięcy ludzi. Dziś aktywiści ruchu Pokój Teraz praktycznie zamilkli. Większość Izraelczyków jest przekonana, że z falą terroru należy walczyć zdecydowanymi metodami. Co oznacza określenie "zdecydowane metody"? W jednej z gazet pojawił się niedawno rysunek czołgu z wysuniętym z wieżyczki sprayem na komary. To ironiczne ujęcie problemu: co może zrobić nowoczesna, doskonale wyposażona i wyszkolona armia w walce z zamachowcami samobójcami? Jak zwalczać pojawiających się i znikających bojówkarzy, ostrzeliwujących samochody i posterunki drogowe?
Coraz więcej Izraelczyków jest przekonanych, że aby zdławić terror, wojsko ponownie musiałoby zająć ziemie Autonomii Palestyńskiej. Oficerowie jednostek liniowych nie są zachwyceni taką perspektywą: zdobycie tych terenów nie będzie trudne, utrzymanie ich pod kontrolą - bardzo. Pacyfikacji, oznaczającej też znaczne straty własne, nie chce - według ostatnich sondaży - ponad 75 proc. Izraelczyków. Mniej więcej tyle samo jest niezadowolonych ze sposobu prowadzenia walk z Palestyńczykami. Rok po utworzeniu rządu jedności narodowej premiera Ariela Szarona popiera 53 proc. obywateli. Oznacza to spadek o ponad 20 proc. w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Jaser Arafat, osaczony od grudnia 2001 r. w Ramallah, stara się pokazać, że nic nie jest w stanie go złamać. Prawie codziennie spotyka się z delegacjami rozentuzjazmowanych palestyńskich kobiet i dzieci w mundurkach, skandując rodzaj triumfalnego hymnu: "Miliony szahidów (samobójców męczenników) ruszą w marszu na Jerozolimę". Spotkania te relacjonuje na żywo m.in. katarska telewizja satelitarna al Dżazira. Palestyńczycy odbierają zachowanie swojego przywódcy jako hasło do kontynuowania ataków.
Front rezerwistów
Nie spełniły się nadzieje Arafata, że w społeczeństwie izraelskim, a zwłaszcza wśród powoływanych do czasowej służby wojskowej rezerwistów, wybuchnie fala protestów przeciw rozszerzaniu konfliktu. Z Palestyńczykami walczą głównie regularne oddziały. Rezerwiści są mobilizowani do służby pomocniczej. To oni kontrolują zapory drogowe ustawiane na głównych trasach. Niedawno przy zaporze w wąwozie na Zachodnim Brzegu od strzałów ukrytego na zboczu palestyńskiego snajpera zginęło siedmiu rezerwistów i trzech osadników. Napastnik zdołał uciec. Na szosie 443, obok zapory Machabeusze, wysadziła się niedawno młoda Palestynka. To prawie cud, że żadnemu ze służących tam rezerwistów nic się nie stało. Teraz nasłuchują komunikatów radiowych. Tu na razie panuje spokój. Na zboczach po obu stronach szosy widać tylko kilku arabskich pasterzy ze stadami kóz i owiec. - Czy można przewidzieć, który z nich okaże się terrorystą? - pyta jeden z żołnierzy.
Jerozolima-w wyniku samobójczego zamachu i palestyńskich ataków na wojsko i policję ginie 20 osób Rafah w Strefie Gazy-16 osób ponosi śmierć w ataku armii izrealskiej na obóz uchodźców palestyńskich Betlejem-palestyński snajper zabija izraelskiego kierowcę; Tel Awiw - 3 osoby giną od strzałów Palestyńczyka w restauracji Seafood Market; Jerozolima-eksplozja bomby podłożonej przez żydowskich ekstremistów zabija 3 uczniów Strefa Gazy - ginie 6 Palestyńczyków i 2 żołnierzy izraelskich; lotnictwo izraelskie bombarduje siedzibę szefa policji i rezydencję Arafata; Daharia koło Hebronu - izraelskie samoloty atakują siedzibę Fatah | Strefa Gazy - w starciach ginie 10 Palestyńczyków, izraelskie śmigłowce ostrzeliwują siedzibę Force-17 chroniącej Arafata; Zachodni Brzeg - 5 Izraelczyków odnosi rany w wyniku eksplozji w supermarkecie; Betlejem - samoloty izraelskie atakują budynki palestyńskich sił bezpieczeństwa, a izraelskie rakiety trafiają w kwaterę policji palestyńskiej Betlejem-4 osoby giną w wyniku ostrzelania domów uchodźców palestyńskich; Erez - w starciach izraelsko-palestyńskich ginie 45 osób, w tym 39 Palestyńczyków - najkrwawszy dzień od 14 lat na Bliskim Wschodzie. Zachodni Brzeg-Oddziały armii izraelskiej zatrzymują ponad 400 Palestyńczyków, w tym funkcjonariuszy palestyńskich sił bezpieczeństwa. |
Więcej możesz przeczytać w 11/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.