Europejscy sojusznicy USA nie odmówili udziału w akcji zbrojnej przeciwko talibom
Tylko szaleńcy mogą dziś rzucić militarne wyzwanie Ameryce
Wręcz przeciwnie - rządy Niemiec, Francji i Włoch kilkakrotnie deklarowały gotowość swoich elitarnych jednostek do udziału w operacji afgańskiej. Tyle że Amerykanie nie potrzebują sojuszników, którym najpierw trzeba zapewnić transport, potem się z nimi podzielić informacjami wywiadowczymi, a w końcu martwić się o zdolność towarzyszy broni do współdziałania operacyjnego. Ostatecznie obok Amerykanów w Afganistanie znaleźli się tylko Brytyjczycy. Reszcie pozostała gorzka konstatacja, że na świecie są dziś tylko jedne siły zbrojne zdolne do podejmowania globalnych wyzwań - US Army. Pozostałe armie stają się lokalnymi lub co najwyżej regionalnymi siłami porządkowymi.Jeszcze nie opadł kurz nad afgańskimi pustyniami i górami, gdy prezydent George W. Bush ogłosił, że w przyszłym roku wydatki wojskowe w USA wzrosną o prawie 50 mld USD (w ciągu pięciu lat o 120 mld USD). To powrót do budżetu z czasów zimnej wojny. Tym razem jednak Stanom Zjednoczonym nikt nie jest w stanie rzucić wyzwania. Ameryka ściga się już tylko z własnymi możliwościami.
Potężna armia potężnej gospodarki
Amerykański budżet wojskowy na 2003 r. wyniesie 396 mld USD i - wedle Center for Defence Studies - sześciokrotnie przewyższy wydatki na zbrojenia w Rosji. Co więcej, 25 krajów zajmujących na liście państw najwięcej wydających na wojsko kolejne miejsca przeznaczy w sumie na ten cel mniej niż Ameryka. Siedem państw uznawanych za najbardziej prawdopodobnych wrogów USA (Kuba, Iran, Irak, Libia, Korea Północna, Sudan i Syria) wyda wspólnie na zbrojenia 26 razy mniej niż Stany Zjednoczone. Chiny dopiero za 30 lat mogą się stać poważnym przeciwnikiem dla USA - ocenia Paul Kennedy, historyk i dyrektor wydziału bezpieczeństwa międzynarodowego Uniwersytetu Yale.W przyszłym roku Ameryka przeznaczy na technologie wojskowe nowej generacji ponad siedem razy więcej niż Unia Europejska. Tylko na badania wojskowe USA mają więcej pieniędzy, niż wynosi cały bud-żet Ministerstwa Obrony w Niemczech. Europa nie nadąża za USA. Skutek? "Europejskie siły zbrojne tracą zdolność do współdziałania w koalicji z siłami USA" - napisała w krytycznym raporcie londyńskiego Centrum Reformy Europejskiej Kori Schake. - Stany Zjednoczone już stoją w przededniu kolejnego wielkiego skoku, jakim będzie budowa tarczy antyrakietowej - mówi Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej, obecnie ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Nie brak głosów, że Ameryce grozi izolacja - tym razem ze względu na to, iż sojusznicy nie będą jej w stanie dorównać pod względem technologii.
Żołnierze bodaj najsłynniejszej jednostki specjalnej świata - brytyjskiej SAS, na której swego czasu wzorowała się m.in. amerykańska Delta Force, narzekali po powrocie z Afganistanu, że ich koledzy z USA dysponowali sprzętem znacznie bardziej zaawansowanym technologicznie (dotyczy to przede wszystkim środków łączności). Amerykanie mieli wprawdzie w Afganistanie żołnierzy jeżdżących konno, lecz ich zadaniem nie było szarżowanie na przeciwnika, ale pomaganie armadzie powietrznej w identyfikowaniu celów. Były w niej takie maszyny jak bombowiec Spirit B-2, warty ponad 2 mld USD (dwie trzecie budżetu wojskowego Polski!). Wylatując z bazy w Missouri, może on dotrzeć w dowolny zakątek globu, najwyżej raz po drodze tankując - oczywiście w powietrzu. W identyfikowaniu celów - poza systemem satelitów - pomagał mu w Afganistanie m.in. bezzałogowy samolot szpiegowski RQ-1 Predator. Ta naszpikowana elektroniką maszyna umożliwia przekazywanie i przetwarzanie danych wywiadowczych na bieżąco. Dzięki temu wiadomo, że kosztujące miliony dolarów rakiety i bomby nie trafią w próżnię. Predator zresztą może też brać udział w bezpośredniej walce. Pentagon obwieścił nawet, że Osama bin Laden mógł zostać zabity przez rakietę wystrzeloną przez tego latającego robota.
Amerykańskie oddziały specjalne oraz ich sprzęt mogły być szybko przerzucone za pomocą czterosilnikowego samolotu transportowego C-17 Globemaster, przewożącego 77 ton ładunku. Może on startować właściwie w każdych warunkach. Europejczycy dopiero pracują nad wyprodukowaniem podobnej maszyny (A 400M), ale eksperci wątpią, by powstała ona w tym dziesięcioleciu, m.in. ze względów finansowych. Okazuje się, że nie tylko Polacy mają problemy z transportowaniem swoich oddziałów. Brytyjczycy wysłali żołnierzy do Kosowa samolotami wyczarterowanymi od Ukrainy. Stany Zjednoczone panują nad całą nadziemną przestrzenią powietrzną. Mają też bezwzględną przewagę na oceanach, przede wszystkim dzięki flocie lotniskowców. Wysłanie któregokolwiek z nich w dowolny rejon świata natychmiast zmienia układ sił na danym obszarze. Gdy lotniskowiec "Enterprise" wyruszał ostatnio do akcji, na jego pokładzie znajdowało się kilkadziesiąt samolotów bojowych, a towarzyszyły mu dwa krążowniki, sześć niszczycieli i fregat, dwa okręty podwodne i wiele jednostek pomoc-niczych (łącznie 15 okrętów i ponad 14 tys. osób). Amerykańska supremacja wojskowa jest skutkiem przewagi technologicznej na wielu polach, m.in. wywiadu, transportu, logistyki. Pod względem jakości i skali integracji systemu wojennego żaden kraj nie może się równać z USA. Na usługach nowoczesnej floty powietrznej i morskiej pozostaje najbardziej rozwinięty system satelitarny. Dość powiedzieć, że Amerykanie dysponują jedną trzecią wszystkich satelitów na świecie oraz infrastrukturą niezbędną do ich kontrolowania i eksploatacji. Serce systemu militarnego Ameryki to 600 satelitów, od których zależy łączność, zwiad, naprowadzanie na cele, komunikacja, prognozy pogody, wczesne ostrzeganie itd.
Armia wojny przyszłości
Ktoś, kto chciałby się zmierzyć z Ameryką, musiałby uderzyć właśnie w jej system satelitarny - w nadziei na kos-miczne Pearl Harbor. Chińczycy doszli do takiego wniosku, gdy w 1998 r. awaria satelity Galaxy IV spowodowała paraliż 80 proc. pagerów w USA. Od tego czasu Pekin stawia na rozwój systemów informatycznych w swoich siłach zbrojnych. Operacje kosmiczne uważa za swój priorytet sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld. Kluczem do przewagi nad innymi jest - jak napisał na łamach "Foreign Affairs" Philip S. Meilinger - system dowodzenia i kontroli, który umożliwia bezpieczne zarządzanie wszystkimi środkami dostępnymi zarówno w powietrzu, jak i w kos-mosie. O sukcesie decyduje umiejętność błyskawicznego przetworzenia informacji i wykorzystania jej na polu walki. Do tego dochodzi możliwość zakłócania systemów radarowego rozpoznania oraz komunikacji w obozie przeciwnika. Żaden z sojuszniczych krajów europejskich ani tym bardziej żadne z państw potencjalnie wrogich USA nie jest w stanie tego robić z tzw. bezpiecznej odległości. Taką możliwość ma tylko Ameryka. Specjalny raport dla amerykańskiego dowództwa przestrzeni kosmicznej mówi o "powiązaniu przewagi w kos-mosie z przewagą na lądzie, morzu i w powietrzu", możliwemu dzięki wprowadzeniu programu obrony antyrakietowej. Raport stwierdza, że USA osiągną "nadzwyczajną przewagę wojskową" nad innymi krajami, która zapewni ochronę interesów i inwestycji amerykańskich na świecie w erze globalizacji.
Wręcz przeciwnie - rządy Niemiec, Francji i Włoch kilkakrotnie deklarowały gotowość swoich elitarnych jednostek do udziału w operacji afgańskiej. Tyle że Amerykanie nie potrzebują sojuszników, którym najpierw trzeba zapewnić transport, potem się z nimi podzielić informacjami wywiadowczymi, a w końcu martwić się o zdolność towarzyszy broni do współdziałania operacyjnego. Ostatecznie obok Amerykanów w Afganistanie znaleźli się tylko Brytyjczycy. Reszcie pozostała gorzka konstatacja, że na świecie są dziś tylko jedne siły zbrojne zdolne do podejmowania globalnych wyzwań - US Army. Pozostałe armie stają się lokalnymi lub co najwyżej regionalnymi siłami porządkowymi.Jeszcze nie opadł kurz nad afgańskimi pustyniami i górami, gdy prezydent George W. Bush ogłosił, że w przyszłym roku wydatki wojskowe w USA wzrosną o prawie 50 mld USD (w ciągu pięciu lat o 120 mld USD). To powrót do budżetu z czasów zimnej wojny. Tym razem jednak Stanom Zjednoczonym nikt nie jest w stanie rzucić wyzwania. Ameryka ściga się już tylko z własnymi możliwościami.
Potężna armia potężnej gospodarki
Amerykański budżet wojskowy na 2003 r. wyniesie 396 mld USD i - wedle Center for Defence Studies - sześciokrotnie przewyższy wydatki na zbrojenia w Rosji. Co więcej, 25 krajów zajmujących na liście państw najwięcej wydających na wojsko kolejne miejsca przeznaczy w sumie na ten cel mniej niż Ameryka. Siedem państw uznawanych za najbardziej prawdopodobnych wrogów USA (Kuba, Iran, Irak, Libia, Korea Północna, Sudan i Syria) wyda wspólnie na zbrojenia 26 razy mniej niż Stany Zjednoczone. Chiny dopiero za 30 lat mogą się stać poważnym przeciwnikiem dla USA - ocenia Paul Kennedy, historyk i dyrektor wydziału bezpieczeństwa międzynarodowego Uniwersytetu Yale.W przyszłym roku Ameryka przeznaczy na technologie wojskowe nowej generacji ponad siedem razy więcej niż Unia Europejska. Tylko na badania wojskowe USA mają więcej pieniędzy, niż wynosi cały bud-żet Ministerstwa Obrony w Niemczech. Europa nie nadąża za USA. Skutek? "Europejskie siły zbrojne tracą zdolność do współdziałania w koalicji z siłami USA" - napisała w krytycznym raporcie londyńskiego Centrum Reformy Europejskiej Kori Schake. - Stany Zjednoczone już stoją w przededniu kolejnego wielkiego skoku, jakim będzie budowa tarczy antyrakietowej - mówi Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej, obecnie ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych. Nie brak głosów, że Ameryce grozi izolacja - tym razem ze względu na to, iż sojusznicy nie będą jej w stanie dorównać pod względem technologii.
Żołnierze bodaj najsłynniejszej jednostki specjalnej świata - brytyjskiej SAS, na której swego czasu wzorowała się m.in. amerykańska Delta Force, narzekali po powrocie z Afganistanu, że ich koledzy z USA dysponowali sprzętem znacznie bardziej zaawansowanym technologicznie (dotyczy to przede wszystkim środków łączności). Amerykanie mieli wprawdzie w Afganistanie żołnierzy jeżdżących konno, lecz ich zadaniem nie było szarżowanie na przeciwnika, ale pomaganie armadzie powietrznej w identyfikowaniu celów. Były w niej takie maszyny jak bombowiec Spirit B-2, warty ponad 2 mld USD (dwie trzecie budżetu wojskowego Polski!). Wylatując z bazy w Missouri, może on dotrzeć w dowolny zakątek globu, najwyżej raz po drodze tankując - oczywiście w powietrzu. W identyfikowaniu celów - poza systemem satelitów - pomagał mu w Afganistanie m.in. bezzałogowy samolot szpiegowski RQ-1 Predator. Ta naszpikowana elektroniką maszyna umożliwia przekazywanie i przetwarzanie danych wywiadowczych na bieżąco. Dzięki temu wiadomo, że kosztujące miliony dolarów rakiety i bomby nie trafią w próżnię. Predator zresztą może też brać udział w bezpośredniej walce. Pentagon obwieścił nawet, że Osama bin Laden mógł zostać zabity przez rakietę wystrzeloną przez tego latającego robota.
Amerykańskie oddziały specjalne oraz ich sprzęt mogły być szybko przerzucone za pomocą czterosilnikowego samolotu transportowego C-17 Globemaster, przewożącego 77 ton ładunku. Może on startować właściwie w każdych warunkach. Europejczycy dopiero pracują nad wyprodukowaniem podobnej maszyny (A 400M), ale eksperci wątpią, by powstała ona w tym dziesięcioleciu, m.in. ze względów finansowych. Okazuje się, że nie tylko Polacy mają problemy z transportowaniem swoich oddziałów. Brytyjczycy wysłali żołnierzy do Kosowa samolotami wyczarterowanymi od Ukrainy. Stany Zjednoczone panują nad całą nadziemną przestrzenią powietrzną. Mają też bezwzględną przewagę na oceanach, przede wszystkim dzięki flocie lotniskowców. Wysłanie któregokolwiek z nich w dowolny rejon świata natychmiast zmienia układ sił na danym obszarze. Gdy lotniskowiec "Enterprise" wyruszał ostatnio do akcji, na jego pokładzie znajdowało się kilkadziesiąt samolotów bojowych, a towarzyszyły mu dwa krążowniki, sześć niszczycieli i fregat, dwa okręty podwodne i wiele jednostek pomoc-niczych (łącznie 15 okrętów i ponad 14 tys. osób). Amerykańska supremacja wojskowa jest skutkiem przewagi technologicznej na wielu polach, m.in. wywiadu, transportu, logistyki. Pod względem jakości i skali integracji systemu wojennego żaden kraj nie może się równać z USA. Na usługach nowoczesnej floty powietrznej i morskiej pozostaje najbardziej rozwinięty system satelitarny. Dość powiedzieć, że Amerykanie dysponują jedną trzecią wszystkich satelitów na świecie oraz infrastrukturą niezbędną do ich kontrolowania i eksploatacji. Serce systemu militarnego Ameryki to 600 satelitów, od których zależy łączność, zwiad, naprowadzanie na cele, komunikacja, prognozy pogody, wczesne ostrzeganie itd.
Armia wojny przyszłości
Ktoś, kto chciałby się zmierzyć z Ameryką, musiałby uderzyć właśnie w jej system satelitarny - w nadziei na kos-miczne Pearl Harbor. Chińczycy doszli do takiego wniosku, gdy w 1998 r. awaria satelity Galaxy IV spowodowała paraliż 80 proc. pagerów w USA. Od tego czasu Pekin stawia na rozwój systemów informatycznych w swoich siłach zbrojnych. Operacje kosmiczne uważa za swój priorytet sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld. Kluczem do przewagi nad innymi jest - jak napisał na łamach "Foreign Affairs" Philip S. Meilinger - system dowodzenia i kontroli, który umożliwia bezpieczne zarządzanie wszystkimi środkami dostępnymi zarówno w powietrzu, jak i w kos-mosie. O sukcesie decyduje umiejętność błyskawicznego przetworzenia informacji i wykorzystania jej na polu walki. Do tego dochodzi możliwość zakłócania systemów radarowego rozpoznania oraz komunikacji w obozie przeciwnika. Żaden z sojuszniczych krajów europejskich ani tym bardziej żadne z państw potencjalnie wrogich USA nie jest w stanie tego robić z tzw. bezpiecznej odległości. Taką możliwość ma tylko Ameryka. Specjalny raport dla amerykańskiego dowództwa przestrzeni kosmicznej mówi o "powiązaniu przewagi w kos-mosie z przewagą na lądzie, morzu i w powietrzu", możliwemu dzięki wprowadzeniu programu obrony antyrakietowej. Raport stwierdza, że USA osiągną "nadzwyczajną przewagę wojskową" nad innymi krajami, która zapewni ochronę interesów i inwestycji amerykańskich na świecie w erze globalizacji.
Więcej możesz przeczytać w 11/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.