Najnowszą historię Nowego Jorku dzieli się na czas przed Brattonem i po nim
William Bratton, legendarny szef nowojorskiej policji, będzie szkolił polskich policjantów
W pierwszym okresie wieczorna wycieczka do Central Parku albo przejazd nowojorskim metrem groziły co najmniej ciężkim pobiciem lub utratą wszystkiego, co wartościowe. Dzięki Brattonowi Central Park stał się bezpieczny, a dworzec autobusowy na Ósmej Alei, słynący z porozrzucanych między śpiącymi bezdomnymi strzykawek i prezerwatyw, zaczął błyszczeć czystością. Okolice Times Square - dawne zagłębie seks-shopów, domów uciech, podejrzanych knajp i melin narkotykowych - stały się miejscem zabaw dzieci. Otworzono tu dziesiątki sklepów i kina Walta Disneya. Nowa era rozpoczęła się w Nowym Jorku 9 stycznia 1994 r., gdy szefem New York Police Department został William Bratton, który będzie doradzał także polskim policjantom.
Wystarczyły niespełna trzy lata urzędowania Brattona, by największa metropolia Ameryki stała się jednym z najbezpieczniejszych miast w USA. Zasługi związane z posprzątaniem Nowego Jorku przypisywane są jednak głównie uwielbianemu przez mieszkańców burmistrzowi Rudolphowi Giulianiemu. Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że największym sukcesem Giulianiego było mianowanie Brattona na stanowisko szefa policji. Faktem jest jednak, że bez politycznego poparcia Giulianiego Bratton niewiele by zdziałał.
Bitwa o Nowy Jork
Przed objęciem stanowiska szefa NYPD Bratton, pochodzący z bostońskiej rodziny urzędniczej, kierował policją komunikacyjną Nowego Jorku. Porządki zaczął od podzielenia miasta na siedem dzielnic patrolowych, a tych z kolei na rejony i komisariaty. - Musiałem odchudzić personel kwatery głównej i wydziałów specjalnych oraz przesunąć tych ludzi do pracy w komisariatach, dając im sporą samodzielność - mówi William Bratton.
Bratton był zaskoczony tym, co zastał, obejmując posadę szefa największej na świecie struktury policyjnej. "Cała policja podzielona była na feudalne beneficja, a niektórzy szefowie wydziałów w ogóle z sobą nie rozmawiali. Nie było koordynacji działań ani priorytetów. Od 1970 r., gdy Komisja Knappa ujawniła zinstytucjonalizowaną korupcję w nowojorskiej policji i sformułowała wniosek, że prawdziwym szefem NYPD jest znany mafioso Frank Serpico, na czele listy priorytetów było zwalczanie korupcji. Aby uchronić przed nią policjantów, szefowie starali się nie narażać ich na pokusy, czyli trzymać z dala od sytuacji wymagających aktywności" - wspomina Bratton w autobiograficznej książce "Przełom".
Nowy szef policji zaczął od zdymisjonowania wszystkich członków kierownictwa i zatrudnił sześć tysięcy nowych pracowników etatowych. Korzystając z doświadczeń zdobytych podczas pracy w Bostonie, wprowadził cotygodniowe analizy sytuacji, monitorowanie przestępczości i wysyłanie nowych oddziałów w miejsca, gdzie zagrożenie jest największe. To z jego nazwiskiem łączy się zasadę "zero tolerancji", czyli karania nawet za najmniejsze przestępstwa.
Syndrom wybitych szyb
Nowy szef dał komendantom prawo wkraczania do nielegalnych domów publicznych, melin narkotykowych, dziupli z kradzionymi samochodami. - Szanse powodzenia całej operacji zwiększyliśmy, nawiązując ścisłą współpracę ze społecznościami lokalnymi i przekonując je do zerwania z podziałem na "my" (mieszkańcy) i "oni" (gliniarze). Policjanci pracowali bliżej ludzi: codziennie, na każdej odprawie każdy sierżant przedstawiał swój plan działania w konkretnym sektorze i na konkretnej zmianie. Codziennie rano na odprawie zadawano pytanie: "Co dzisiaj zrobisz, żeby rozwiązać problem kradzieży samochodów w twoim sektorze?" - przypomina Bratton.
Nowy szef policji nie bał się wcielania w życie kontrowersyjnych pomysłów. Podczas akcji "Broń palna" pozwolił na przykład duchownym odbierać broń członkom swoich wspólnot i przekazywać ją funkcjonariuszom. Ci, którym broń zabrano, pozostali anonimowi. Za najbardziej spektakularną akcję Bratton uważa cywilizowanie nowojorskiej przestrzeni publicznej. Z ulic miasta usuwano prostytutki, żebraków, pijaków, narkomanów i bezdomnych. To właśnie tej akcji mieszkańcy przypisują powstrzymywanie plagi przestępstw w Nowym Jorku. - Główną przyczyną sukcesu Brattona było nowe podejście do przestępczości. Uznał, że wszystko zaczyna się od wybitych szyb. I walkę z przestępczością trzeba zacząć od zwalczania zwykłego chuligaństwa. Przedtem policji łatwiej było uznać, że to warunki społeczne determinują rozwój przestępczości w danym środowisku czy okolicy - tłumaczy prof. Janusz Kochanowski, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego. Zresztą program "Wybite szyby" po raz pierwszy zastosowano w połowie lat 70. w New Jersey - pod hasłem "Bezpieczne i czyste sąsiedztwo".
Batman Rudy
Już po roku działania Brattona wskaźniki przestępczości spadły o 12,3 proc. Zabójstw było mniej o 20 proc., incydentów z użyciem broni palnej - o 16,4 proc. W lipcu 1995 r. Giuliani z Brattonem ogłosili statystyki za pierwsze półrocze: liczba zabójstw zmalała aż o 31 proc., rabunków - o 21,9 proc., włamań - o 18,1 proc., kradzieży aut - o 25,2 proc., napadów - o 6 proc. "Akurat wtedy "Time" pracował nad dużym materiałem o przestępczości w Ameryce. Statystyki zrobiły wrażenie, a tygodnik uznał, że kluczem do sukcesu był program współdziałania ze społecznościami lokalnymi" wspomina Wayne Barrett, dziennikarz nowojorskiego dziennika "The Village Voice". Media okrzyknęły burmistrza Giulianiego batmanem Nowego Jorku. Dziennikarze wiedzieli, że Rudy nie lubi się dzielić sukcesem. "Był zazdrosny o sławę. W styczniu 1996 r. sondaże pokazały, że to Bratton jest uznawany za człowieka, który zwalczył przestępczość w mieście, a szef NYPD trafił na okładkę "Time". Giuliani tego nie zniósł. Zwyczajnie go zwolnił, chociaż oficjalnie to Bratton złożył rezygnację" przypomina Barrett. Gdy Bratton odchodził po ponad dwóch latach sprawowania funkcji policja nowojorska miała 73 proc. pozytywnych ocen. Cztery lata wcześniej ufało jej 34 proc. mieszkańców.
Strategia dla Polski
Obecnie Bratton jest prezesem firmy konsultingowej The Bratton Group LLC oraz starszym konsultantem Kroll Inc., firmy zajmującej się doradztwem śledczym. Działa też w kilku organizacjach wspomagających zwalczanie przestępczości, na przykład w Partnerstwie dla Ameryki Wolnej od Narkotyków czy Zwalczaj Przestępczość - Inwestuj w Dzieci. Jest także laureatem doktoratów honorowych kilku amerykańskich uczelni.
Legendarny szef NYPD doradza również kolegom z zagranicy - jego metody zastosowały już policje ponad 80 dużych miast na całym świecie. - Od ubiegłego roku siedemnaście największych miast Polski realizuje europejską wersję strategii zastosowanej przez policję w Nowym Jorku. Kilkanaście osób rocznie uczestniczy w szkoleniach w USA. Kluczem do sukcesu jest umiejętność zarządzania policją. Kolejne akcje Brattona odnosiły sukcesy, bo szefowie poszczególnych oddziałów policji wiedzieli, jak nimi zarządzać. Nasi komendanci dopiero się tego uczą - informuje nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik komendanta głównego policji.
- Nasza policja od kilku lat korzysta z metod Brattona. W 1999 r. w Szczecinie wprowadzono zasadę "zero tolerancji". Próbujemy też zacieśniać współpracę ze społecznościami lokalnymi. W Policach wprowadzono wykorzystujący amerykańskie doświadczenia program "Solidarni w walce ze złem" - mówi nadkomisarz Krzysztof Targoński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Polskie miasta będą bezpieczniejsze, gdy działania funkcjonariuszy zostaną uzupełnione przez rozwiązania prawne pozwalające karać w przyspieszonym trybie sprawców drobnych przestępstw czy aktów wandalizmu. Społeczeństwo i państwo powinny też pozwolić policji na działanie z całą bezwzględnością - zgodnie z prawem, ale w formie uciążliwej i dotkliwej dla przestępców.
W pierwszym okresie wieczorna wycieczka do Central Parku albo przejazd nowojorskim metrem groziły co najmniej ciężkim pobiciem lub utratą wszystkiego, co wartościowe. Dzięki Brattonowi Central Park stał się bezpieczny, a dworzec autobusowy na Ósmej Alei, słynący z porozrzucanych między śpiącymi bezdomnymi strzykawek i prezerwatyw, zaczął błyszczeć czystością. Okolice Times Square - dawne zagłębie seks-shopów, domów uciech, podejrzanych knajp i melin narkotykowych - stały się miejscem zabaw dzieci. Otworzono tu dziesiątki sklepów i kina Walta Disneya. Nowa era rozpoczęła się w Nowym Jorku 9 stycznia 1994 r., gdy szefem New York Police Department został William Bratton, który będzie doradzał także polskim policjantom.
Wystarczyły niespełna trzy lata urzędowania Brattona, by największa metropolia Ameryki stała się jednym z najbezpieczniejszych miast w USA. Zasługi związane z posprzątaniem Nowego Jorku przypisywane są jednak głównie uwielbianemu przez mieszkańców burmistrzowi Rudolphowi Giulianiemu. Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że największym sukcesem Giulianiego było mianowanie Brattona na stanowisko szefa policji. Faktem jest jednak, że bez politycznego poparcia Giulianiego Bratton niewiele by zdziałał.
Bitwa o Nowy Jork
Przed objęciem stanowiska szefa NYPD Bratton, pochodzący z bostońskiej rodziny urzędniczej, kierował policją komunikacyjną Nowego Jorku. Porządki zaczął od podzielenia miasta na siedem dzielnic patrolowych, a tych z kolei na rejony i komisariaty. - Musiałem odchudzić personel kwatery głównej i wydziałów specjalnych oraz przesunąć tych ludzi do pracy w komisariatach, dając im sporą samodzielność - mówi William Bratton.
Bratton był zaskoczony tym, co zastał, obejmując posadę szefa największej na świecie struktury policyjnej. "Cała policja podzielona była na feudalne beneficja, a niektórzy szefowie wydziałów w ogóle z sobą nie rozmawiali. Nie było koordynacji działań ani priorytetów. Od 1970 r., gdy Komisja Knappa ujawniła zinstytucjonalizowaną korupcję w nowojorskiej policji i sformułowała wniosek, że prawdziwym szefem NYPD jest znany mafioso Frank Serpico, na czele listy priorytetów było zwalczanie korupcji. Aby uchronić przed nią policjantów, szefowie starali się nie narażać ich na pokusy, czyli trzymać z dala od sytuacji wymagających aktywności" - wspomina Bratton w autobiograficznej książce "Przełom".
Nowy szef policji zaczął od zdymisjonowania wszystkich członków kierownictwa i zatrudnił sześć tysięcy nowych pracowników etatowych. Korzystając z doświadczeń zdobytych podczas pracy w Bostonie, wprowadził cotygodniowe analizy sytuacji, monitorowanie przestępczości i wysyłanie nowych oddziałów w miejsca, gdzie zagrożenie jest największe. To z jego nazwiskiem łączy się zasadę "zero tolerancji", czyli karania nawet za najmniejsze przestępstwa.
Syndrom wybitych szyb
Nowy szef dał komendantom prawo wkraczania do nielegalnych domów publicznych, melin narkotykowych, dziupli z kradzionymi samochodami. - Szanse powodzenia całej operacji zwiększyliśmy, nawiązując ścisłą współpracę ze społecznościami lokalnymi i przekonując je do zerwania z podziałem na "my" (mieszkańcy) i "oni" (gliniarze). Policjanci pracowali bliżej ludzi: codziennie, na każdej odprawie każdy sierżant przedstawiał swój plan działania w konkretnym sektorze i na konkretnej zmianie. Codziennie rano na odprawie zadawano pytanie: "Co dzisiaj zrobisz, żeby rozwiązać problem kradzieży samochodów w twoim sektorze?" - przypomina Bratton.
Nowy szef policji nie bał się wcielania w życie kontrowersyjnych pomysłów. Podczas akcji "Broń palna" pozwolił na przykład duchownym odbierać broń członkom swoich wspólnot i przekazywać ją funkcjonariuszom. Ci, którym broń zabrano, pozostali anonimowi. Za najbardziej spektakularną akcję Bratton uważa cywilizowanie nowojorskiej przestrzeni publicznej. Z ulic miasta usuwano prostytutki, żebraków, pijaków, narkomanów i bezdomnych. To właśnie tej akcji mieszkańcy przypisują powstrzymywanie plagi przestępstw w Nowym Jorku. - Główną przyczyną sukcesu Brattona było nowe podejście do przestępczości. Uznał, że wszystko zaczyna się od wybitych szyb. I walkę z przestępczością trzeba zacząć od zwalczania zwykłego chuligaństwa. Przedtem policji łatwiej było uznać, że to warunki społeczne determinują rozwój przestępczości w danym środowisku czy okolicy - tłumaczy prof. Janusz Kochanowski, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego. Zresztą program "Wybite szyby" po raz pierwszy zastosowano w połowie lat 70. w New Jersey - pod hasłem "Bezpieczne i czyste sąsiedztwo".
Batman Rudy
Już po roku działania Brattona wskaźniki przestępczości spadły o 12,3 proc. Zabójstw było mniej o 20 proc., incydentów z użyciem broni palnej - o 16,4 proc. W lipcu 1995 r. Giuliani z Brattonem ogłosili statystyki za pierwsze półrocze: liczba zabójstw zmalała aż o 31 proc., rabunków - o 21,9 proc., włamań - o 18,1 proc., kradzieży aut - o 25,2 proc., napadów - o 6 proc. "Akurat wtedy "Time" pracował nad dużym materiałem o przestępczości w Ameryce. Statystyki zrobiły wrażenie, a tygodnik uznał, że kluczem do sukcesu był program współdziałania ze społecznościami lokalnymi" wspomina Wayne Barrett, dziennikarz nowojorskiego dziennika "The Village Voice". Media okrzyknęły burmistrza Giulianiego batmanem Nowego Jorku. Dziennikarze wiedzieli, że Rudy nie lubi się dzielić sukcesem. "Był zazdrosny o sławę. W styczniu 1996 r. sondaże pokazały, że to Bratton jest uznawany za człowieka, który zwalczył przestępczość w mieście, a szef NYPD trafił na okładkę "Time". Giuliani tego nie zniósł. Zwyczajnie go zwolnił, chociaż oficjalnie to Bratton złożył rezygnację" przypomina Barrett. Gdy Bratton odchodził po ponad dwóch latach sprawowania funkcji policja nowojorska miała 73 proc. pozytywnych ocen. Cztery lata wcześniej ufało jej 34 proc. mieszkańców.
Strategia dla Polski
Obecnie Bratton jest prezesem firmy konsultingowej The Bratton Group LLC oraz starszym konsultantem Kroll Inc., firmy zajmującej się doradztwem śledczym. Działa też w kilku organizacjach wspomagających zwalczanie przestępczości, na przykład w Partnerstwie dla Ameryki Wolnej od Narkotyków czy Zwalczaj Przestępczość - Inwestuj w Dzieci. Jest także laureatem doktoratów honorowych kilku amerykańskich uczelni.
Legendarny szef NYPD doradza również kolegom z zagranicy - jego metody zastosowały już policje ponad 80 dużych miast na całym świecie. - Od ubiegłego roku siedemnaście największych miast Polski realizuje europejską wersję strategii zastosowanej przez policję w Nowym Jorku. Kilkanaście osób rocznie uczestniczy w szkoleniach w USA. Kluczem do sukcesu jest umiejętność zarządzania policją. Kolejne akcje Brattona odnosiły sukcesy, bo szefowie poszczególnych oddziałów policji wiedzieli, jak nimi zarządzać. Nasi komendanci dopiero się tego uczą - informuje nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik komendanta głównego policji.
- Nasza policja od kilku lat korzysta z metod Brattona. W 1999 r. w Szczecinie wprowadzono zasadę "zero tolerancji". Próbujemy też zacieśniać współpracę ze społecznościami lokalnymi. W Policach wprowadzono wykorzystujący amerykańskie doświadczenia program "Solidarni w walce ze złem" - mówi nadkomisarz Krzysztof Targoński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Polskie miasta będą bezpieczniejsze, gdy działania funkcjonariuszy zostaną uzupełnione przez rozwiązania prawne pozwalające karać w przyspieszonym trybie sprawców drobnych przestępstw czy aktów wandalizmu. Społeczeństwo i państwo powinny też pozwolić policji na działanie z całą bezwzględnością - zgodnie z prawem, ale w formie uciążliwej i dotkliwej dla przestępców.
Więcej możesz przeczytać w 12/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.