Skóra wysuszona, zaczerwieniona, swędząca i pokryta krostami lub bliznami, infekcje wirusowo-bakteryjne, w tym spowodowane wirusami zapalenia wątroby i HIV, a także nasilenie procesów nowotworowych - to przykładowe powikłania, do jakich dochodzi po wizycie w niektórych gabinetach piękności w naszym kraju.
W Polsce nie ma przepisów określających kompetencje i zakres obowiązków kosmetyczek. Wystarczy znaleźć lokal, wyposażyć go w nowocześnie i ekskluzywnie wyglądający sprzęt oraz zgłosić rozpoczęcie działalności gospodarczej. Dobrze jest zapisać się na jakiś, choćby trzymiesięczny kurs i powiesić w gabinecie dyplom jego ukończenia. Nic zatem dziwnego, że liczba kobiet oszpeconych w wyniku źle przeprowadzonych zabiegów zaczyna niepokojąco rosnąć.
- Przychodzi do mnie w miesiącu średnio pięć pań z pokancerowaną twarzą - mówi dermatolog prowadzący z czterema kosmetyczkami gabinet.
Ponad połowa pacjentek ma skórę wrażliwą, nadmiernie napiętą. Skarżą się na jej pieczenie i swędzenie. Próbują walczyć z zaczerwienieniami i łuszczeniem się naskórka. Niektóre kobiety dostają krostek lub bąbli. Dolegliwości przeważnie nasilają się po zastosowaniu kosmetyku. Dr Maria Noszczyk z Kliniki Dermatologicznej Akademii Medycznej w Warszawie na seminarium szkoleniowym przypomniała, że wrażliwość powstaje w wyniku uszkodzenia bariery naskórkowej. Powodem tego są często zbyt agresywne kosmetyki (na przykład niewłaściwie stosowane preparaty silnie złuszczające, czyli kwasy owocowe lub pochodne witaminy A), a także niewłaściwa pielęgnacja cery. "Uszkodzenie odporności i obronności skóry może być przyczyną wielu dolegliwości natury dermatologicznej i kosmetycznej, od zaburzeń wynikających z odwodnienia naskórka i zachwiania procesu rogowacenia poprzez przyśpieszone starzenie się skóry aż po problemy naczynkowe" - ostrzega dr Noszczyk. Wiele błędów popełniają kosmetyczki stosujące niewłaściwe preparaty lub wykonujące zabiegi zastrzeżone dla lekarzy.
- Kosmetyczka nie może usuwać brodawek i pieprzyków. Podrażnienie niewinnie wyglądającej narośli może doprowadzić do rozwoju raka. Wycinania znamion obawiają się nawet lekarze, a usunięte fragmenty naskórka są badane przez histopatologów, co umożliwia ustalenie, czy nie mają charakteru nowotworowego. Tymczasem w niektórych gabinetach zabiegi te przeprowadza się dość często. Kosmetyczka nie powinna także wykonywać głębokiego peelingu za pomocą wysoko stężonego kwasu glikolowego lub trójchlorooctowego ani zamykać popękanych naczynek, leczyć trądziku czy innych schorzeń skóry oraz stosować jakichkolwiek leków - wylicza dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Odwlekanie prawidłowego leczenia może doprowadzić do nasilenia się choroby lub skończyć się infekcją (częstą w wypadku trądziku). W salonach stosowane są farmaceutyki: przy hennie - znieczulające krople do oczu, przy makijażu permanentnym - leki hamujące krwawienie i znieczulające (w tym przeznaczone wyłącznie do użytku szpitalnego), a przy wszelkich stanach zapalnych - preparaty przeciwwirusowe.
W gabinetach piękności wykonywany jest także makijaż permanentny, chociaż jest to zabieg bolesny. Aby zatamować krwawienie, kosmetyczki stosują adrenalinę, lek dostępny tylko lekarzom. Później klientki dowiadują się, że powinny przyjmować antybiotyki. Jak można zalecać taką terapię, jeśli preparaty te można kupić wyłącznie na receptę? - Zabiegi, w których naruszona zostaje granica między naskórkiem a skórą właściwą lub dochodzi do przerwania ciągłości skóry, powinny być zarezerwowane dla lekarzy - twierdzi dr Andrzej Ignaciuk, przewodniczący Sekcji Medycyny Estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Każde przerwanie ciągłości tkanki niesterylnym narzędziem może doprowadzić do zakażenia wirusowym zapaleniem wątroby typu B lub C czy nawet wirusem HIV. - Jestem przekonany, że w gabinetach kosmetycznych dochodzi do groźnych infekcji. Nikt jednak tego nie śledzi. Pamiętajmy, że nawet w przychodniach i szpitalach zdarzają się zakażenia, a przecież lekarze wiedzą, jak sterylizować sprzęt i jak postępować, aby uniknąć takich sytuacji. Jeżeli nawet im się to nie zawsze udaje, to dlaczego tego błędu ma nie popełniać kosmetyczka? - przekonuje dr Zbigniew Hałat z Medycznego Centrum Konsumenta, były główny inspektor sanitarny.
- Widziałam laser w sklepie z butami. Zatrudniona tam osoba na przemian sprzedawała buty i wykonywała zabiegi za pomocą tego urządzenia - mówiła podczas Międzynarodowego Forum Kosmetycznego Barbara Jaroszewska, była prezes Polskiego Stowarzyszenia Kosmetycznego. Tymczasem nie mogą ich wykonywać nawet lekarze, jeśli nie przejdą odpowiedniego szkolenia i nie nabiorą doświadczenia. Powikłania po tego typu zabiegach przeprowadzonych przez niedouczonych absolwentów Akademii Medycznej nie należą do rzadkości. Powinno się ich zaniechać, jeżeli na skórze pojawi się jakiekolwiek uszkodzenie: skaleczenie, otarcie naskórka, stan zapalny, wypryski itd., gdyż w tych miejscach mogą powstać szpecące przebarwienia. Najpoważniejszym powikłaniem po zastosowaniu lasera są rozległe blizny, których zazwyczaj nie można zlikwidować.
Niewłaściwie wykonany peeling za pomocą kwasu glikolowego powoduje przebarwienia lub zmiany pH skóry. Podobne powikłania powstają w wyniku prób leczenia trądziku. - Coraz częściej dochodzi do poparzeń podczas korzystania z łóżek opalających, które nie mają atestów i są obsługiwane przez niekompetentne osoby. Jedna klientka takiego gabinetu miała tak poparzoną twarz, że musiała się poddać przeszczepowi skóry - mówi Barbara Jaroszewska.
Zupełnie inaczej jest w salonach renomowanych firm, gdzie stosowane są wyłącznie markowe preparaty. Kosmetyczki otrzymują wykaz zabiegów, które wolno im wykonywać - są one łagodne i przyjemne. Jedynie depilacja brwi i nóg może być bolesna, ale klientka zostaje o tym uprzedzona. Informowana jest również o wszelkich niepokojących zmianach na skórze, które wymagają konsultacji z lekarzem. - Kosmetyczka powinna pomóc kobiecie chronić i upiększyć skórę, a nie ją leczyć - podkreśla Teresa Wójcik z Centre de Beauté Lancôme. Taka dewiza obowiązuje w renomowanych gabinetach. - W naszych salonach pracują panie, które nie tylko skończyły dwu- lub trzyletnią szkołę dla kosmetyczek, lecz także - naszym zdaniem - mają predyspozycje do wykonywania tego zawodu. Kandydatka musi umieć stworzyć taką atmosferę podczas zabiegu, aby klientka czuła się w pełni zrelaksowana i zadowolona - mówi Małgorzata Misiło z Lancôme Polska. Po wstępnej selekcji kosmetyczki przechodzą kilkutygodniowe szkolenie w centrum Lancôme w Paryżu. Pracę mogą zacząć po zdaniu egzaminu. Średnio raz na kwartał firma organizuje ponadto kursy uzupełniające, na których przedstawia nowe produkty i techniki pielęgnacji. Prowadzone są one przez specjalistów z Francji.
Zabiegi w salonach piękności powinny być delikatne i relaksujące: maseczka delikatnie oczyszcza skórę, łagodny masaż odpręża, odżywia i nawilża cerę. - Jeżeli kobiety, zgodnie z zaleceniem naszych kosmetyczek, stosują dobre kremy, podkłady czy pudry, to skóra nie wymaga drastycznych zabiegów, jak choćby usuwania zrogowaciałego naskórka. Dobry i właściwie użyty preparat chroni cerę przed zanieczyszczeniami - mówi Małgorzata Misiło. Zabiegi w gabinetach renomowanych firm mają jedną wadę: są droższe. Nie każdy może zatem z nich skorzystać.
W pewnej mierze powstaniu dzikiego rynku kosmetycznego winni są także lekarze. Jeszcze kilka lat temu rzadko który medyk chciał się zajmować defektami skóry. Uwagi pacjentek o popękanych naczynkach czy łagodnych zmianach trądzikowych najczęściej były przez nich bagatelizowane. Powoli dermatolodzy zmieniają jednak podejście do swoich podopiecznych. Powstają poradnie, jak choćby Klinika Dermatologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, w których lekarze wykonują zabiegi z pogranicza dermatologii i kosmetologii, jak peeling, likwidowanie przebarwień czy wyrównywanie zmarszczek, zajmują się leczeniem chorób włosów, badają pod kątem zmian nowotworowych znamiona barwnikowe i narośla oraz kwalifikują je do usunięcia.
Wiele kobiet nadal jednak bardziej wierzy kosmetyczce niż lekarzowi. - Dopóki nie zmieni się podejście lekarzy, dopóty salony piękności będą się cieszyły ogromnym powodzeniem bez względu na groźbę powikłań po zabiegach. Wielu pacjentów jest zdrowych fizycznie, cierpią oni jednak psychicznie. Potrzebują zatem czasu, ciepła i zrozumienia. Lekarz, który ma zazwyczaj pięć minut dla chorego, tworzy mur, trudno więc z nim rozmawiać o błahostkach. Kosmetyczka zainteresuje się najmniejszym problemem, staje się najlepszą powiernicą - uważa dr Ignaciuk.
Więcej możesz przeczytać w 16/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.