Czy pax Americana okaże się równie trwała jak pax Romana czy pax Britannica?
USA zdecydują o porządku świata w XXI wieku
Czy zasady reprezentowane przez Stany Zjednoczone staną się powszechnie przyjętymi międzynarodowymi normami postępowania? Jak będzie wyglądał świat w XXI wieku? Odpowiedzi na te pytania poszukiwali Zbigniew Brzeziński, Samuel Huntington, Francis Fukuyama, George Soros, Hillary Clinton i Joseph Nye.
Zbigniew Brzeziński: Przyszłość determinują trzy podstawowe trendy. Po pierwsze, Stany Zjednoczone są największą potęgą w dzisiejszym świecie i najprawdopodobniej dysproporcja między nimi a innymi państwami będzie się powiększała. Po drugie, w rękach państwa jest coraz mniej władzy, natomiast małe grupy mają coraz większe możliwości dokonywania masowych aktów przemocy. Atak na World Trade Center, a przedtem rozpylenie gazu w tokijskim metrze przez członków Najwyższej Prawdy to tylko pierwsze tego oznaki. Ugrupowania te mają obecnie takie możliwości, jakie wcześniej były udziałem jedynie państwa. Po trzecie wreszcie, pogłębiają się różnice w warunkach życia ludzi, a także w dostępie do zdobyczy naukowych i technologicznych. Prowadzi to do olbrzymich dysproporcji. Gdy w Afryce miliony umierają na AIDS, w Stanach Zjednoczonych rozwijane są techniki klonowania w celach terapeutycznych. Dlatego walka z terroryzmem nie może się ograniczać do wspólnych akcji państw. Podobnie jak zmagania z faszyzmem, musi być prowadzona z nadzieją na lepszą przyszłość. Terroryzmu nie można zwalczać wyłącznie siłą. Trzeba się uporać ze społecznymi i politycznymi problemami, z których on wyrasta. Gdy w latach 70. w USA rozwinął się radykalny ruch Czarnych Panter, zwalczono go nie dzięki działaniom policji, ale przede wszystkim dzięki aktom prawnym upowszechniającym prawa człowieka, dzięki świadomemu wspomaganiu kolorowych oraz wdrażaniu programów walki z biedą. Podobne działania powinno się podejmować w stosunku do grup terrorystycznych, i to w skali światowej.
Samuel Huntington: Coraz częściej źródłem problemów politycznych jest religia. Dzieje się tak zwłaszcza poza Europą (choć i tam konflikty religijne wywołują imigranci). Ale za zderzeniem cywilizacji i sprzeciwem wobec globalizacji stoi coś więcej: niezadowolenie wielu ludzi z tego, że inni źle nimi rządzą, a to oni sami woleliby równie źle rządzić.
Francis Fukuyama: Zgadzam się z Samem Huntingtonem, że religia i kultura będą odgrywały coraz większą rolę. Bojownicy islamscy odrzucają jądro nowoczesności, czyli zasadę rozdziału w życiu politycznym tego, co świeckie, od tego, co religijne. Jest to sprawa o podstawowym znaczeniu, ponieważ terroryzm nie jest jedynie wynikiem biedy i różnic w poziomie życia. Gdyby tak było, jego korzenie znajdowałyby się w Afryce Środkowej. Źródło ataków terrorystycznych przeciw Ameryce tkwi na ogół w kulturze, sprzeciwie wobec postępu, który najostrzej formułowany jest przez islam.
George Soros: Ponieważ Stany Zjednoczone są potęgą i dalece przewyższają inne państwa, musimy wykorzystać ich siłę do zarządzania wyłaniającym się światowym systemem, szczególnie finansowym, by uchronić go przed załamaniem. USA nie powinny się wycofywać z areny międzynarodowej, ale wykorzystać swą siłę do przewodzenia światu przez stworzenie otwartego społeczeństwa globalnego.
Hillary Clinton: To oczywiste, że mamy do czynienia z długotrwałym konfliktem wymierzonym w nowoczesność. Głównym problemem jest jednak to, że bardziej niż kiedykolwiek jesteśmy od siebie uzależnieni. W dodatku nie ma zgody co do społecznych i politycznych celów, które można osiągnąć w wyniku gospodarczej liberalizacji. W oczach większości świata Stany Zjednoczone kierują się egoizmem. Powinniśmy się więc uaktywnić na arenie międzynarodowej.
Joseph Nye: Ameryka musi się przede wszystkim skupić na przetrwaniu, a dopiero potem może się zająć problemem "światowego dobra wspólnego". Taka strategia pozwoli nam osiągnąć podwójny zysk: osiągniemy wspólne dobro, a nasza potęga zapewni nam uznanie w oczach innych. Stany Zjednoczone powinny brać przykład z dziewiętnastowiecznej Wielkiej Brytanii, która zajęła się trzema sprawami związanymi ze wspólnym dobrem: utrzymywaniem równowagi sił, promowaniem otwartego międzynarodowego systemu gospodarczego oraz zapewnianiem wolnego dostępu do mórz i walką z piractwem.
Musimy rozszerzyć definicję dobra międzynarodowego i objąć nią takie zagadnienia, jak problem globalnej zmiany klimatu, zachowanie zagrożonych gatunków, korzystanie z przestrzeni kosmicznej i cyberprzestrzeni. Przede wszystkim Stany Zjednoczone powinny pomóc rozwinąć międzynarodowe prawo dotyczące nie tylko handlu czy ochrony środowiska, ale też rozprzestrzeniania broni, utrzymywania pokoju, respektowania praw człowieka i walki z terroryzmem. Terroryzm to piractwo XXI wieku. Dawniej niektóre rządy udzielały piratom schronienia w zamian za korzyści finansowe lub w celu pognębienia przeciwnika. Gdy jednak Wielka Brytania stała się potęgą morską, zwalczyła piractwo i skorzystało na tym wiele krajów. Dzisiaj niektóre państwa sprzyjają terrorystom, ponieważ albo pognębiają w ten sposób swoich wrogów albo są za słabe, by utrzymać w ryzach potężne grupy. Jeśli obecna kampania antyterrorystyczna będzie postrzegana jako jednostronna, to zapewne nie osiągniemy pożądanych rezultatów. Jeśli jednak będziemy utrzymywać szeroką koalicję, mamy szanse na sukces.
Za wspólne dobro powinniśmy też uznać kwestię rozwoju gospodarczego państw. Pomoc finansowa i technologiczna na dużą skalę konieczna jest nie tylko ze względów humanitarnych, ale również dlatego - jak zauważył ekonomista Jeffrey Sachs z Uniwersytetu Harvarda - że nawet najbardziej odległe kraje mogą się przyczynić do destabilizacji sytuacji całego świata. Poza tym Stany Zjednoczone - jako potęga światowa - mogą odegrać rolę mediatora i w ten sposób umożliwić zapewnienie wspólnego dobra. Czasami kuszące wydaje się pozostawienie trudnych konfliktów samym sobie lub też pozwolenie na odegranie roli mediatora innemu państwu. Ale często jedynie USA mogą posadzić przy jednym stole negocjacyjnym śmiertelnych wrogów, jak w wypadku konfliktu na Bliskim Wschodzie. Gdy ostatecznie uda nam się osiągnąć sukces, zyskamy uznanie w oczach innych i jednocześnie umocnimy wpływy dzięki ograniczeniu źródeł destabilizacji.
Z historii pax Britannica Stany Zjednoczone mogą wyciągnąć pożyteczne wnioski dotyczące dążenia do osiągnięcia wspólnego dobra. Jeśli Ameryka dobrze rozegra tę batalię, nie będzie solistą na scenie światowej, ale stanie się dyrygentem orkiestry narodów. Pax Americana może trwać równie długo jak pax Romana czy pax Britannica.
Jak powiedział Henry Kissinger, dla Stanów Zjednoczonych historycznym egzaminem będzie to, czy uda im się mimo dominującej pozycji uzyskać międzynarodową akceptację, czy ich zasady staną się międzynarodowymi normami postępowania. Taką właśnie wielkość osiągnęły swego czasu Rzym i Wielka Brytania.
© 2002, LATSI
Czy zasady reprezentowane przez Stany Zjednoczone staną się powszechnie przyjętymi międzynarodowymi normami postępowania? Jak będzie wyglądał świat w XXI wieku? Odpowiedzi na te pytania poszukiwali Zbigniew Brzeziński, Samuel Huntington, Francis Fukuyama, George Soros, Hillary Clinton i Joseph Nye.
Zbigniew Brzeziński: Przyszłość determinują trzy podstawowe trendy. Po pierwsze, Stany Zjednoczone są największą potęgą w dzisiejszym świecie i najprawdopodobniej dysproporcja między nimi a innymi państwami będzie się powiększała. Po drugie, w rękach państwa jest coraz mniej władzy, natomiast małe grupy mają coraz większe możliwości dokonywania masowych aktów przemocy. Atak na World Trade Center, a przedtem rozpylenie gazu w tokijskim metrze przez członków Najwyższej Prawdy to tylko pierwsze tego oznaki. Ugrupowania te mają obecnie takie możliwości, jakie wcześniej były udziałem jedynie państwa. Po trzecie wreszcie, pogłębiają się różnice w warunkach życia ludzi, a także w dostępie do zdobyczy naukowych i technologicznych. Prowadzi to do olbrzymich dysproporcji. Gdy w Afryce miliony umierają na AIDS, w Stanach Zjednoczonych rozwijane są techniki klonowania w celach terapeutycznych. Dlatego walka z terroryzmem nie może się ograniczać do wspólnych akcji państw. Podobnie jak zmagania z faszyzmem, musi być prowadzona z nadzieją na lepszą przyszłość. Terroryzmu nie można zwalczać wyłącznie siłą. Trzeba się uporać ze społecznymi i politycznymi problemami, z których on wyrasta. Gdy w latach 70. w USA rozwinął się radykalny ruch Czarnych Panter, zwalczono go nie dzięki działaniom policji, ale przede wszystkim dzięki aktom prawnym upowszechniającym prawa człowieka, dzięki świadomemu wspomaganiu kolorowych oraz wdrażaniu programów walki z biedą. Podobne działania powinno się podejmować w stosunku do grup terrorystycznych, i to w skali światowej.
Samuel Huntington: Coraz częściej źródłem problemów politycznych jest religia. Dzieje się tak zwłaszcza poza Europą (choć i tam konflikty religijne wywołują imigranci). Ale za zderzeniem cywilizacji i sprzeciwem wobec globalizacji stoi coś więcej: niezadowolenie wielu ludzi z tego, że inni źle nimi rządzą, a to oni sami woleliby równie źle rządzić.
Francis Fukuyama: Zgadzam się z Samem Huntingtonem, że religia i kultura będą odgrywały coraz większą rolę. Bojownicy islamscy odrzucają jądro nowoczesności, czyli zasadę rozdziału w życiu politycznym tego, co świeckie, od tego, co religijne. Jest to sprawa o podstawowym znaczeniu, ponieważ terroryzm nie jest jedynie wynikiem biedy i różnic w poziomie życia. Gdyby tak było, jego korzenie znajdowałyby się w Afryce Środkowej. Źródło ataków terrorystycznych przeciw Ameryce tkwi na ogół w kulturze, sprzeciwie wobec postępu, który najostrzej formułowany jest przez islam.
George Soros: Ponieważ Stany Zjednoczone są potęgą i dalece przewyższają inne państwa, musimy wykorzystać ich siłę do zarządzania wyłaniającym się światowym systemem, szczególnie finansowym, by uchronić go przed załamaniem. USA nie powinny się wycofywać z areny międzynarodowej, ale wykorzystać swą siłę do przewodzenia światu przez stworzenie otwartego społeczeństwa globalnego.
Hillary Clinton: To oczywiste, że mamy do czynienia z długotrwałym konfliktem wymierzonym w nowoczesność. Głównym problemem jest jednak to, że bardziej niż kiedykolwiek jesteśmy od siebie uzależnieni. W dodatku nie ma zgody co do społecznych i politycznych celów, które można osiągnąć w wyniku gospodarczej liberalizacji. W oczach większości świata Stany Zjednoczone kierują się egoizmem. Powinniśmy się więc uaktywnić na arenie międzynarodowej.
Joseph Nye: Ameryka musi się przede wszystkim skupić na przetrwaniu, a dopiero potem może się zająć problemem "światowego dobra wspólnego". Taka strategia pozwoli nam osiągnąć podwójny zysk: osiągniemy wspólne dobro, a nasza potęga zapewni nam uznanie w oczach innych. Stany Zjednoczone powinny brać przykład z dziewiętnastowiecznej Wielkiej Brytanii, która zajęła się trzema sprawami związanymi ze wspólnym dobrem: utrzymywaniem równowagi sił, promowaniem otwartego międzynarodowego systemu gospodarczego oraz zapewnianiem wolnego dostępu do mórz i walką z piractwem.
Musimy rozszerzyć definicję dobra międzynarodowego i objąć nią takie zagadnienia, jak problem globalnej zmiany klimatu, zachowanie zagrożonych gatunków, korzystanie z przestrzeni kosmicznej i cyberprzestrzeni. Przede wszystkim Stany Zjednoczone powinny pomóc rozwinąć międzynarodowe prawo dotyczące nie tylko handlu czy ochrony środowiska, ale też rozprzestrzeniania broni, utrzymywania pokoju, respektowania praw człowieka i walki z terroryzmem. Terroryzm to piractwo XXI wieku. Dawniej niektóre rządy udzielały piratom schronienia w zamian za korzyści finansowe lub w celu pognębienia przeciwnika. Gdy jednak Wielka Brytania stała się potęgą morską, zwalczyła piractwo i skorzystało na tym wiele krajów. Dzisiaj niektóre państwa sprzyjają terrorystom, ponieważ albo pognębiają w ten sposób swoich wrogów albo są za słabe, by utrzymać w ryzach potężne grupy. Jeśli obecna kampania antyterrorystyczna będzie postrzegana jako jednostronna, to zapewne nie osiągniemy pożądanych rezultatów. Jeśli jednak będziemy utrzymywać szeroką koalicję, mamy szanse na sukces.
Za wspólne dobro powinniśmy też uznać kwestię rozwoju gospodarczego państw. Pomoc finansowa i technologiczna na dużą skalę konieczna jest nie tylko ze względów humanitarnych, ale również dlatego - jak zauważył ekonomista Jeffrey Sachs z Uniwersytetu Harvarda - że nawet najbardziej odległe kraje mogą się przyczynić do destabilizacji sytuacji całego świata. Poza tym Stany Zjednoczone - jako potęga światowa - mogą odegrać rolę mediatora i w ten sposób umożliwić zapewnienie wspólnego dobra. Czasami kuszące wydaje się pozostawienie trudnych konfliktów samym sobie lub też pozwolenie na odegranie roli mediatora innemu państwu. Ale często jedynie USA mogą posadzić przy jednym stole negocjacyjnym śmiertelnych wrogów, jak w wypadku konfliktu na Bliskim Wschodzie. Gdy ostatecznie uda nam się osiągnąć sukces, zyskamy uznanie w oczach innych i jednocześnie umocnimy wpływy dzięki ograniczeniu źródeł destabilizacji.
Z historii pax Britannica Stany Zjednoczone mogą wyciągnąć pożyteczne wnioski dotyczące dążenia do osiągnięcia wspólnego dobra. Jeśli Ameryka dobrze rozegra tę batalię, nie będzie solistą na scenie światowej, ale stanie się dyrygentem orkiestry narodów. Pax Americana może trwać równie długo jak pax Romana czy pax Britannica.
Jak powiedział Henry Kissinger, dla Stanów Zjednoczonych historycznym egzaminem będzie to, czy uda im się mimo dominującej pozycji uzyskać międzynarodową akceptację, czy ich zasady staną się międzynarodowymi normami postępowania. Taką właśnie wielkość osiągnęły swego czasu Rzym i Wielka Brytania.
© 2002, LATSI
Cytaty pochodzą z komentarzy wygłoszonych podczas nowojorskiego Światowego Forum Ekonomicznego przez Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy'ego Cartera, Samuela Huntingtona, profesora Uniwersytetu Harvarda i autora książki "Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego", Francisa Fukuyamę, autora książki "Koniec historii i ostatni człowiek", George'a Sorosa, finansistę i prezesa Fundacji Sorosa, Hillary Clinton, senator z Nowego Jorku, Josepha Nye'a, dziekana Kennedy School of Government przy Uniwersytecie Harvarda. |
Mocarstwa globalne | |
---|---|
IV w. p.n.e. | Aleksander Macedoński Podboje władców Macedonii, Filipa i Aleksandra (356-323 p.n.e.), przyczyniły się do rozprzestrzenienia, począwszy od III w. p.n.e., kultury hellenistycznej w Afryce Północnej i Azji |
II w. p.n.e. | Konfucjusz Chiny - Od II w. p.n.e. największe mocarstwo i najstarsza cywilizacja Azji. Szczyt potęgi Chin przypadł na VII-X wiek. Konfucjańska kultura wpłynęła na rozwój całego Dalekiego Wschodu |
I w. p.n.e. | Juliusz Cezar Między VIII w. p.n.e. a IV w. n.e. Rzym był największym imperium, obejmującym większość basenu Morza Śródziemnego i zachodnią Europę. Rzymianie skumulowali dorobek cywilizacyjny starożytności, budując podstawy prawa i instytucji państwowych |
X w. | Otton I Wielki Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego było najpotężniejszym chrześcijańskim państwem średniowiecznym. Nawiązywało do uniwersalnych tradycji cesarstwa rzymskiego |
XII w. | Czyngis-chan Olbrzymie imperium mongolskie rozciągało się we wczesnym średniowieczu od Chin i Indii aż po Europę |
XV w. | Izabela I Katolicka Dzięki podbojom kolonialnym Portugalii i Hiszpanii między XIII a XVII wiekiem kultura europejska, języki łacińskie i chrześcijaństwo dotarły do Ameryki, Azji i Afryki |
XVI w. | Sulejman Wspaniały Od XIV wieku Turcja podbijała wielkie obszary Bliskiego Wschodu, Azji i Europy południowej, szczyt potęgi imperium osmańskiego przypadł na XVI wiek |
XVIII w. | Napoleon Wojny napoleońskie rozpropagowały idee rewolucji francuskiej w Europie i poza jej granicami. Francja stała się potęgą europejską i kolonialną. Na rozwiązaniach prawnych kodeksu napoleońskiego wzorowała się większość państw europejskich |
XVIII w. | Piotr Wielki XVIII wiek to początek budowania potęgi Rosji. Imperialne ambicje carów kontynuował ZSRR, prowadząc globalny "eksport rewolucji" i podejmując wyścig zbrojeń z USA, który zakończył się przegraną i ekonomicznym upadkiem |
XIX w. | Królowa Wiktoria Rewolucja angielska w 1649 r. doprowadziła do powstania monarchii konstytucyjnej, a rewolucja przemysłowa w końcu XVIII w. zapoczątkowała industrializację i zmiany struktury społeczeństwa. Dzięki podbojom kolonialnym Wielka Brytania narzuciła swój porządek prawny i model gospodarczy dużej części świata |
XX w. | Woodrow Wilson Założone w 1772 r. Stany Zjednoczone umocniły się w ciągu półwiecza po zakończeniu wojny domowej w 1865 r. i stały się potęgą przemysłową. Udział w I i II wojnie światowej zapewnił im pozycję najsilniejszego państwa świata. W ostatnich dekadach XX wieku Ameryka zdobyła absolutną przewagę gospodarczą i technologiczną oraz status jedynego supermocarstwa |
Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.