Rosja nie może się pogodzić z utratą szerokiego dostępu do Morza Bałtyckiego
Liczymy na to, że na szczycie w Pradze Estonia wraz Litwą i Łotwą zostanie zaproszona do NATO. Chcemy wejść do sojuszu nie tylko dlatego, że jest to blok wojskowy, ale także ważna siła polityczna. Chciałbym podziękować za poparcie Polski dla naszych wysiłków. Państwa bałtyckie spełniają warunki przystąpienia do NATO. Estonia zwiększyła nawet wydatki na obronę do 2 proc. PKB. Akceptacja społeczeństwa dla tych planów rok temu była jeszcze bardzo skromna, a obecnie sięga 69 proc.
Kiedy jesienią ubiegłego roku obejmowałem urząd prezydenta, również zwolenników wejścia do UE nie było u nas zbyt wielu, a dzisiaj jest ich ponad 50 proc. Na drodze do członkostwa w unii stoją jednak trudne kwestie, na przykład rolnictwo. Propozycja UE w sprawie dopłat bezpośrednich dla naszych rolników stawia nas w bardzo trudnej sytua-cji. Niełatwo będzie nam konkurować na rynkach europejskich. Mam jednak nadzieję, że uda się w końcu osiągnąć w tej sprawie jakiś kompromis.
Dzięki wejściu do UE i NATO państwa bałtyckie wrócą do obszaru, do którego zawsze należały. Myślę, że także Rosjanie zdają sobie sprawę, że posiadanie takich sąsiadów jak my jest korzystne, nawet jeśli będziemy członkami unii i NATO. Chcielibyśmy oczywiście mieć dobre stosunki z Rosją. Ale nie zawsze jest to proste. Moskwa stosuje wobec towarów z Estonii cła wyższe niż wobec importu z pozostałych krajów ZSRR. Poza tym zaufania między narodami nie można zbudować z dnia na dzień. Nadal wielu Estończyków ma w pamięci tragiczne losy rodziców czy dziadków.
Potrzeba również czasu, by Rosja mogła w pełni dostosować się do nowych warunków. Proces ten zależy w dużej mierze od tempa przemian demokratycznych w tym kraju. ZSRR był mocarstwem militarnym, które starało się rządzić światem i siłą go zmieniać. Wielu Rosjanom nadal bliskie są mocarstwowe tęsknoty, a postępowi politycy mają problemy z pokonaniem sił zachowawczych. Poza tym Rosja nadal traktuje swe granice w kategoriach strategicznych. Nie może się pogodzić z utratą szerokiego dostępu do Morza Bałtyckiego. To stanowisko anachroniczne, gdyż w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej taka strategia nie może być już podstawą polityki.
Estonia w ciągu ostatnich dziesięciu lat bardzo szybko się rozwijała i obecnie należy do czołówki reformatorskich krajów regionu. Zapłaciliśmy za to jednak wysoką cenę. Podniósł się u nas poziom życia, ale jednocześnie nastąpiła polaryzacja społeczeństwa, wzrosło bezrobocie, przestępczość. Niektórych problemów można było uniknąć, choćby dzięki pomocy dla pracowników upadających przedsiębiorstw państwowych. Do Estonii napłynęły znaczne inwestycje zagraniczne i pewnie nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości stworzenia nowych miejsc pracy. Sytuację dodatkowo pogorszyła utrata ogromnego rynku na obszarze poradzieckim - produkcja spadła u nas początkowo nawet o połowę.
Kiedy jesienią ubiegłego roku obejmowałem urząd prezydenta, również zwolenników wejścia do UE nie było u nas zbyt wielu, a dzisiaj jest ich ponad 50 proc. Na drodze do członkostwa w unii stoją jednak trudne kwestie, na przykład rolnictwo. Propozycja UE w sprawie dopłat bezpośrednich dla naszych rolników stawia nas w bardzo trudnej sytua-cji. Niełatwo będzie nam konkurować na rynkach europejskich. Mam jednak nadzieję, że uda się w końcu osiągnąć w tej sprawie jakiś kompromis.
Dzięki wejściu do UE i NATO państwa bałtyckie wrócą do obszaru, do którego zawsze należały. Myślę, że także Rosjanie zdają sobie sprawę, że posiadanie takich sąsiadów jak my jest korzystne, nawet jeśli będziemy członkami unii i NATO. Chcielibyśmy oczywiście mieć dobre stosunki z Rosją. Ale nie zawsze jest to proste. Moskwa stosuje wobec towarów z Estonii cła wyższe niż wobec importu z pozostałych krajów ZSRR. Poza tym zaufania między narodami nie można zbudować z dnia na dzień. Nadal wielu Estończyków ma w pamięci tragiczne losy rodziców czy dziadków.
Potrzeba również czasu, by Rosja mogła w pełni dostosować się do nowych warunków. Proces ten zależy w dużej mierze od tempa przemian demokratycznych w tym kraju. ZSRR był mocarstwem militarnym, które starało się rządzić światem i siłą go zmieniać. Wielu Rosjanom nadal bliskie są mocarstwowe tęsknoty, a postępowi politycy mają problemy z pokonaniem sił zachowawczych. Poza tym Rosja nadal traktuje swe granice w kategoriach strategicznych. Nie może się pogodzić z utratą szerokiego dostępu do Morza Bałtyckiego. To stanowisko anachroniczne, gdyż w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej taka strategia nie może być już podstawą polityki.
Estonia w ciągu ostatnich dziesięciu lat bardzo szybko się rozwijała i obecnie należy do czołówki reformatorskich krajów regionu. Zapłaciliśmy za to jednak wysoką cenę. Podniósł się u nas poziom życia, ale jednocześnie nastąpiła polaryzacja społeczeństwa, wzrosło bezrobocie, przestępczość. Niektórych problemów można było uniknąć, choćby dzięki pomocy dla pracowników upadających przedsiębiorstw państwowych. Do Estonii napłynęły znaczne inwestycje zagraniczne i pewnie nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości stworzenia nowych miejsc pracy. Sytuację dodatkowo pogorszyła utrata ogromnego rynku na obszarze poradzieckim - produkcja spadła u nas początkowo nawet o połowę.
Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.